piątek, 16 grudnia 2016

O zbliżających się świętach, reniferze, który okazał się łosiem i niejadalnych piernikach

Z tego, co podczytuję na Waszych blogach, nie tylko nam czas tak szybko płynie.  Patrzę na schody, na których dopiero co wieszaliśmy paczuszki do kalendarza i nie dowierzam, że zostało już zaledwie kilka, a w związku z tym wspinamy się coraz wyżej.

Plany na grudzień miałam ambitne, ale jak to zwykle bywa na planach się skończyło. Zamierzałam kontynuować zeszłoroczną serię wpisów z ozdobami choinkowymi, ale z braku czasu i sił, nic z tego nie wyszło. Ale jeśli zabieracie się za strojenie drzewek, zapraszam TU, TU i TU. Mam cichą nadzieję, że choć jeden odcinek jeszcze się pojawi, bo bardzo lubię tworzyć ozdoby, ale do wpisu potrzebuję współpracy Tatatu, a nie mam serca prosić go wieczorami o dokumentowanie moich robótek. Zobaczymy…

Planowałam oczywiście świąteczne zabawy plastyczne z Tygrysem i tu się nie popisałam. Czym tu się wytłumaczyć? Nasze Dziecko tak pochłonęły klocki lego, że inne zabawy, nie są w tym momencie atrakcyjne. Na szczęście udało nam się zrobić kilka kartek świątecznych z odciskiem tygrysiej łapki. Bombki wyklejane plasteliną, którą Synek tak bardzo lubi oraz kawałkami przylepnego papieru. I kilka niejadalnych pierników… Te pierniki miały się wpisać w grudniową odsłonę projektu Zwierzaki Cudaki. Bohaterem na ten miesiąc jest renifer. Bardzo się ucieszyłam, bo przypomniałam sobie, że mamy foremkę do ciastek w kształcie rzeczonego, po czym okazało się, że to łoś :) Niby podobny, ale jednak inny. Ale niech będzie, że to łoś imieniem Renifer :)







Oprócz Renifera powstała wiewiórka, ślimak, choinki, bałwanki i dzwonki. Z tym, że jak już wspomniałam niejadalne. Nie raz już pisałam, że kucharka ze mnie marna, choć akurat przygotowywanie słodkości lubię. Tylko, że tym razem to nie wina przepisu, ani nawet umiejętności kucharzy, a raczej zastosowanego składnika. Do stworzenia naszych pierników wykorzystaliśmy glinę. Już się suszą i lada moment trafią do pieca, by tuż przed świętami ozdobić nasze mieszkanko. Pierników zaledwie kilka, bo Tygrys miłością do gliny póki co nie zapałał. Myślałam, że będzie szczęśliwy z możliwości „paćkania się” w tym materiale, ale coś Chłopakowi nie pasowało. Glina brudzi bardziej od plasteliny czy ciastoliny i  to właśnie to coś. A jeszcze jedno… przed rozpoczęciem pracy Tygrys fruwał do sufitu podrzucany przez Tatatu. To dopiero coś. Co tam glina :)










14 komentarzy:

  1. Jak dobrze czytać, że nie tylko ja jestem hen hen daleko z świętami:) A tak na poważnie to czemu ten czas tak goni?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w zasadzie nic specjalnego nie robię, bo większość czasu spędzimy poza domem, a nie wiem kiedy te dni tak uciekają. Ogarnę tylko kuchnię, reszta jest sprzątana na bieżąco, więc tragedii nie ma. A okna ogarnę na wiosnę. Za to z przyjemnością w środę lub czwartek ozdobię drzewko :)

      Usuń
  2. Świetny ten los vel renifer. Masz pomysły naprawdę 😍
    Nam tez czas leci strasznie szybko Mloda juz ma prawie 5miesiecy czujesz to?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysły muszą być - taka praca, a przy okazji Tygrys korzysta :)
      5 miesięcy. Niesamowite. Ten upływ czasu szczególnie widać po dzieciach.

      Usuń
  3. Super widzieć jak Tygrysek pięknie tworzy :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. W Wigilie ponoć zwierzęta mówią ludzkim głosem to i łoś w renifera może zamienić się ;-)
    Ps. Ślicznie Tygrys wykleja:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plastelinę lubi szczególnie. Z tym papierem trochę się męczył i ja też :)

      Usuń
  5. U nas też święta w ogóle jeszcze nie przygotowane, nawet choinki jeszcze nie mamy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kartki cudnie Wam wyszły... A łosia z reniferem myli co druga osoba:) Ważne, że była frajda z zabawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Generalnie nie mam problemu z tym reniferem. Tylko coś mi się wbiło głowę, że wśród tych foremek jest właśnie renifer. Ale co tam. I tak jest uroczy :)

      Usuń
  7. Pieknie pracuje Wasz Tygrysio.
    W szwedzkim kolosie tez widzialam te foremki i jednak odlozylam, bo to łoś, nie renifer, choc w piernikach nie ma znaczenia, bo smakują jednako ;-).
    U nas przygotowania byly, a jakże. Mielismy pierniki w dwoch wersjach. Te drugie wylukrowaliamy i ozrobiliśmy, a nawet staly się slodkim podarunkiem.
    Cos o tym jeszcze na blogu wspomnę i pokażę ;-).
    Byłabym zapomniała, kartka sliczna, wzruszająca :-*

    OdpowiedzUsuń