sobota, 16 grudnia 2017

Oczekiwanie

Jak tylko skończyła się akcja 3 urodziny, zabrałam się za kolejny projekt - Adwent 2017. Jak adwent, to musi być kalendarz dla Tygrysa i rodziców.

Zeszłoroczny bardzo Chłopakowi się spodobał. Nie dziwię się… każdego dnia znajdował mniejszy lub większy upominek, jakiemu dziecku by to się nie spodobało? Do dziś pamięta, że w jednej z paczuszek znalazł upragnionego dżipa. Taka forma była dla dwulatka dobra, bo większość prezentów związana była ze Świętami i mogliśmy o tym czasie mówić/rozmawiać (więcej TU i TU). W tym roku postawiłam na zadania i pojedyncze upominki do działań twórczych (nożyce, stempelki, dziurkacze). Obawiałam się reakcji Tygrysa, wszak to nie zabawki. Z początku się zdziwił, że na schodach nic nie ma, ale otworzył szeroko oczy ze zdumienia na widok kalendarza - choinki. Moim ulubionym materiałem twórczym jest filc, więc jak zobaczyłam w sieci TEN kalendarz, wiedziałam, że u nas pojawi się podobny. Po nocach szyłam elementy, ale niestety nie zdążyłam połączyć ich w całość.


Nasze tegoroczne oczekiwanie nabrało jeszcze innego wymiaru. Mniej radosnego. Dwa tygodnie temu szykowaliśmy się po przerwie na powrót do przedszkola, a trafiliśmy do innej placówki - szpitala. Niby trzy dni, ale patrzenie na tego maluszka umęczonego kroplówkami, badaniami, szpitalnym powietrzem, sprawiało, że serce mi pękało. Najchętniej zamieniłabym się z Tygrysem miejscami. Trzy dni oczekiwania na wyniki badań, na powrót do domu. Najtrudniejsze pięć godzin tuż przed wyjściem… I wreszcie wiemy, że poważna choroba naszego Dziecka nie dotyczy. A cały stres przez niepotrzebne zamieszanie, które wypaczyło wynik. Ufff… Wracamy do domu. Sięgamy wreszcie do kalendarza, który udało mi się zmontować między prysznicem, a szybki obiadem w przerwie, kiedy Tatatu czuwał przy Tygrysie. Nadrabiamy zaległości. Synek wyjmuje puzzle. Na realizację zadań nie mamy siły. Na szczęście cieszą Go same liściki i odpinanie spinaczy. I nawet nie żal mi, że nie zrobiliśmy tego czy tamtego z listy adwentowej. Najważniejsze, że jesteśmy razem w domu. Niestety nie długo. Znowu trafiamy do szpitala. Inna sprawa. Jesteśmy pod wrażeniem zaangażowania lekarzy, którzy przebadali Synka wzdłuż i wszerz. Zadbali o konsultację ze specjalistami. Przed przeprowadzką bardzo obawialiśmy się, że w miasteczku nie będziemy mieli dobrej opieki szpitalnej. I tu spore zaskoczenie. Pozytywne. Oddział czysty. Personel, w większości w porządku (niektóre pielęgniarki nie nadawały się do pracy z dziećmi, czy chorymi w ogóle).



Te pobyty Tygrys zniósł ciężko. Mam wręcz wrażenie, że przez te niespełna dwa tygodnie nawet na buzi jakoś tak wydoroślał. Wylał sporo łez. Miał kilka niezbyt fajnych akcji, ale było też kilka wesołych momentów, o których w podsumowaniu miesiąca. Najważniejsze, że to już za nami, że wreszcie będziemy mogli skupić się na tym, co za chwilę. Na oczekiwaniu na Jezusa.

Niby to tylko sześć dni w szpitalu, ale rozpadłam się na kawałki. Cierpienie dziecka to trudne doświadczenie. Ten Adwent był inny, ale dzięki niemu jeszcze wyraźniej widzimy, co jest najważniejsze. Nie kalendarz, nie kolejne zadania z listy do odhaczenia, nie czyste okna, nie bogato zastawiony stół, tylko Ci, którzy przy nim się spotkają. Najlepiej w zdrowiu, czego Wam wszystkim życzę.

Ale żeby nie było… za rok po raz kolejny z pasją zabiorę się za przygotowanie nowego kalendarza, bo z tegorocznego już za dużo nie wyciśniemy, poza puzzlami oczywiście :)


18 komentarzy:

  1. trudny ten Wasz adwent i to Wasze oczekiwanie!
    Zdrówka i dużo błogosławieństwa dla Tygrysa, Marcelina co wieczór o nim pamięta.
    +

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy, szczególnie za modlitwę. Takie wsparcie bardzo nam pomogło. Cieszymy się już w pełni tym oczekiwaniem.

      Usuń
  2. Witaj. Trudny czas za wami i oby tak zostało, żeby takie rzeczy już się nie powtarzały. Takie momenty zawsze mam wrażenie, że umacniają nas i nasze małżeństwa, czego i wam życzę. Dla synka dużo zdrowia i wspólnego oczekiwania na nadchodzące święta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Trudne doświadczenia, mimo sporej dawki nerwów, umacniają nas.

      Usuń
  3. Życie potrafi zaskakiwać, trzymam kciuki żeby nadchodzący czas przynosił tylko miłe niespodzianki.
    Dla pocieszenia napisz Ci, że u nas podobnie był mały poślizg z kalendarzem...nie poddaliśmy się jednak i trwamy przy zadaniach, które dają naszej rodzinie ogromną satysfakcję. Zdrówka życzę i wielu uśmiechów na tej małej buźce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam samo wyciąganie i odczytywanie zadań sprawiało przyjemność, mimo że nie zawsze mieliśmy możliwość ich wykonania. Na szczęście Synek nie potrafi jeszcze czytać, więc czasem mogliśmy dopasowywać wyzwania do naszych możliwości.

      Usuń
  4. Oby problemy się Was nie trzymały...
    Dużo zdrówka życzę dla Was wszystkich.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta notka przypomina, że życzenia Zdrowych Świąt to nie tylko frazes.

    Dużo zdrowia dla Tygrysa i jego rodzinki życzę.

    M

    OdpowiedzUsuń
  6. Bo zdrowie jest najważniejsze i tego Wam z całego serca życzę

    OdpowiedzUsuń
  7. Też w tym roku robiłam kalendarz dla malucha. Może nie do końca jeszcze rozumie o co chodzi, ale codzienne niespodzianki uwielbia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzymam kciuki, żebyście zostawili choroby i szpitale już za sobą, jako przykre wspomnienia z 2017r. Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  9. No mam, faktycznie umknął mi ten post gdzieś... ech te doświadczenia szpitalne na długo w pamięci zostają i wiele emocji poruszają. najważniejsze, że wyniki ok, smutne przejścia wzmocniły charakter Tygrysa, ale szkoda, że w ogóle musiały być.
    Masz rację, nie każdy nadaje się do pracy w szpitalu, zwłaszcza z Dziećmi, tu już muszą pracować nadludzie i Anioły innej opcji nie ma... szkoda, że realia są inne.
    Buziaki, ściskam!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. To nie były długie pobyty, ale rozbiły nas totalnie. Przy pierwszym tuż przed wyjściem przeżyliśmy chwile grozy, bo poziom cukru poszybował wysoko. Wizja cukrzycy. Tymczasem okazało się, że badanie zrobiono za szybko po jakimś leku. Ale co przeżyliśmy to nasze. Mam nadzieję, że nie prędko wrócimy :)
    Pierwszej nocy trafiliśmy na tak cudowną pielęgniarkę, że aż trudno mi było uwierzyć. Dobrze, że takie osoby się zdarzają.
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń