niedziela, 7 maja 2017

Pierwszy dom dla wroga?

Podobno… Jedna z bliskich nam osób dosłownie potraktowała to powiedzenie i mieszka z rodziną już w trzecim swoim lokum. Tym najbliższym domu idealnego, choć może nie doskonałym, bo buduje czwarty. Z kolei inna, która ma za sobą różne trudności związane z budową, potwierdza to powiedzenie.


Dla nas budowa jest niesamowitą przygodą. Co prawda decyzje z nią związane są dość stresujące, ale jednocześnie ekscytujące. Każdy wybór przynosi radość. Czasami myślę sobie, że może coś bym zmieniła, zwłaszcza jeśli chodzi o samo usytuowanie budynku, bo może widok byłby lepszy, ale za chwilę stwierdzam, że jest dobrze, zwłaszcza że dzięki takiemu położeniu budynku mamy trochę intymności. Decyzje są tak ważkie, bo zakładamy, że to nas pierwszy i ostatni dom. Budujemy go nie dla wroga, a dla siebie.

Budowa odbywa się bez większych problemów. A wszystko za sprawą dobrej pierwszej decyzji - wyboru ekipy. Mieliśmy naprawdę sporo szczęścia. Dobrzy ludzie na budowie to podstawa. Co prawda jeden budowniczy nam zaginął. Jednego dnia był, następnego już go nie było. Nawet sam Wykonawca do dziś nie wie, co się z nim stało. A że czuwał nad planami, to po jego zaginięciu inni  trochę się pogubili. Wpadki dotyczyły usytuowania i długości ścianek działkowych. Co rusz przesuwały się w inne miejsca, oczywiście nie w te, które by nam odpowiadały. Na szczęście Mąż Inwestor czuwał, liczył te pustaki i w porę interweniował, choć zdarzało się, że trzeba było burzyć już kilka rzędów. Nie mieliśmy na budowie pijatyki. Ekipa ogarnia po sobie bałagan i okoliczne działki. Ani przez chwilę nie mieliśmy poczucia, żeby Wykonawca chciał nas naciągnąć, zarobić na nas. Najważniejsze dla niego było to, żeby jego ludzie mieli pracę na czas przestojów. Co więcej w umówionej cenie dostaliśmy więcej niż wynikało to z projektu. Panowie przybili nam płyty na strychu, wstawili okna dachowe, wylali beton pod słupy do wiaty i zalali taras. Z tym tarasem to był wesoła sytuacja. Ekipa przygotowała fundamenty pod taras. Mój Tata stwierdził, że dobrze by było zasypać je i zalać. Pewnego dnia dzwonię do Niego z radosną nowiną, że panowie czytali chyba w Jego myślach i tak właśnie  zrobili . On na to, że któregoś dnia był na budowie i tak mimochodem powiedział im, że można by było tak zrobić. I chłopaki Go posłuchali. Żartowaliśmy sobie, że powinien co rusz zajechać i stwierdzić, że na przykład przydałoby się okna wstawić albo drzwi. Ten taras szczególnie nas cieszy. Wiadomo, że przy ogromie wydatków, był ostatnią rzeczą, o której byśmy pomyśleli. A tak czy wyłożymy go czymś czy nie, już nam będzie służył.

Pierwszy etap budowy zbliża się do końca. Mieliśmy przestój spowodowany brakiem w hurtowniach dachówki w wybranym przez nas kolorze. Martwiła nas cała sytuacja, bo membrana była od dawna zaciągnięta, a wiatry hulały, deszcze siąpiły, jak rzadko kiedy. Na szczęście w czwartek przed długim weekendem na działce pojawiła się dachówka, która zaraz po majówce zaczęła się pojawiać na dachu.

Za nami kolejne decyzje. Okazało się, że wybór takiego, a nie innego sposobu ogrzewania, pociąga za sobą kolejne decyzje i generuje koszta. Tak było z oknami dachowymi. Musieliśmy wybrać takie, przez które ciepło nie będzie nam uciekało. Ostatecznie zrezygnowaliśmy z okna w sypialni, na rzecz lepszego w pokoju Tygrysa. Dwa okienka (jak to Mąż mówi włazy, choć  przeciśnie się przez nie tylko głowa) pojawiły się w pralni i łazience dla ochrony przed wilgocią. Co do okien, to pierwszy nasz zakup budowlany w sieci. Mieliśmy wątpliwości, ale muszę pochwalić firmę FOLNET za szybką i dobrze zabezpieczoną przesyłkę, a przede wszystkim za cierpliwość i wyrozumiałość w odpowiadaniu przez kilka tygodni na nasze pytania i wątpliwości. O korzystnej cenie nie muszę chyba wspominać. Także pierwsze koty za płoty.

Pozostałe okna zamówiliśmy w lokalnej firmie. Wahaliśmy się między dwoma, ostatecznie wybraliśmy panów, którzy potrafili nam wszystko sensownie wytłumaczyć i mieli dobrą opinię w mieście. Pomiar dokonany. Profile i kolory wybrane. Złoty dąb na zewnątrz, białe wewnątrz. Wybór koloru drzwi wejściowych nas samych zaskoczył. Miał być rzecz jasna taki sam, jak na ramach. Ostatecznie postanowiliśmy zaszaleć. Czy zawsze musi być to brąz czy szarość? Tu przypominam sobie paletę barw w drzwiach angielskich domów. A jaki to kolor? Na razie nie zdradzam. Jak się już pojawią, może uda nam się Was zaskoczyć :) Obyśmy sami nie byli zaskoczeni, bo choć się cieszę, ciągle mam obawy czy wszystko będzie ze sobą grało. Ale powiedziało się “A” i co najważniejsze zgodnie :)

Podpisaliśmy umowę na kolejny kredyt. I wiecie co? Pożyczka wywoływała w nas ogromny stres. Wszak to będzie duży wysiłek finansowy przez najbliższe 15-20 lat, a wszystko może się zdarzyć. Ale zdecydowaliśmy się na ubezpieczenie dla obojga. Podnosi to koszta, ale w razie sytuacji, których oczywiście nie zakładamy, zostajemy bez tak poważnego obciążenia. A nie daj Bóg nam obojgu coś się przydarzy, nie zostawiamy z problemem Synka i rodziców. Także śpimy dużo spokojniej. I cieszymy się marzeniami (coraz bardziej realnymi), planami, projektami. A finanse? Zawsze ich mało, choć ja nie zwykłam marudzić, bo wychodzę z założenia, że wszystko to kwestia moich wyborów.

Przejdźmy do przyjemniejszych sytuacji. Zapraszamy do zdjęć. Dawno nic nie publikowaliśmy, więc trochę ich będzie. Stan poprzedni TU.

Pojawiły się ściany zewnętrzne na piętrze.




Wspomniany wcześniej taras.







Z czasem konstrukcja dachu...





i nasz pierwszy zakup - okna dachowe.


Zaczęły powstawać ścianki działowe, z którymi było tyle problemów. Piętro dopiero dziś miałam okazję sama zobaczyć. Do tej pory skutecznie blokowała mnie dziura w stropie tuż przy szczycie drabiny. A wystarczyło ją przesunąć :)

Tu korytarz na piętrze.


Nasza sypialnia


Pokój Tygrysa


Łazienka


I schodzimy na parter







Wreszcie długo wyczekiwana dachówka



Na koniec przypominamy o konkursie - więcej TU.

31 komentarzy:

  1. Pięknie się robi i tak domowo :) temat bardzo mi bliski, przerabialiśmy w zeszłym roku. Na szczęście główną ekipę też mieliśmy fajną, niepijącą, choć mieliśmy potem trochę problemów z innymi fachowcami np. hydraulik poinformował nas na dzień przed, że jedzie do Niemiec na 2tyg, co opóźniło nam bardzo robotę ( no ale cóż tu dużo mówić Euro zawsze będzie mieć przewagę nad złotówką...)
    Na pocieszenie to nasz pierwszy domek i wcale nie uważam, że jest dla wroga - kocham go i jest taki jak chcieliśmy :)
    Fajnie się patrzy jak rośnie, ciągle coś nowego.
    Kredyt myślę, że ma większość ludzi, chyba, że akurat pochodzą z bogatej rodziny. My uważamy, że gdyby coś tam nie wyszło w życiu to zawsze można go sprzedać.
    Trzymam kciuki za dalsze prace z dobrymi ekipami! Czekam na kolejne etapy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To temat znacie od przysłowiowej podszewki. Czynnik ludzki jest decydujący. Wierzę, że dalej będzie podobnie i pojawią się na budowie sami dobrzy fachowcy. Zresztą nie może być inaczej. My patrzymy i chyba każde z nas ciągle nie dowierza. Dom był czymś tak odległym, w zasadzie marzeniem i nawet te mury tak do końca nas nie przekonują. Może jak już zamieszkamy to się przekonamy, że to naprawdę się zadziało.

      Usuń
    2. My mieszkamy prawie rok i nadal nie wierzę :) To, że to wszystko się udało to zasługa ogromnej pracy + szczęścia + Bożej pomocy. Ale i tak nie wierzę jak patrzę ;)

      Usuń
    3. Te wszystkie czynniki są ważne. A Boże prowadzenie czujemy od początku, choć z urzędnikami nawet góra nie dała rady :)

      Usuń
  2. Wygląda naprawdę obiecująco. Pamiętam jeszcze te emocje - jak budowano nasze mieszkanko, a potem jak je powoli urzadzalismy. Przez dlugi czas nie mieliśmy łóżka w sypialni, a jedynie dmuchany materac. Zanim dorobilismy się lodówki to żywność trzymalismy na balkonie (akurat była zima). Początki życia "na swoim" były trudne, ale wspominam je z sentymentem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dom jest mały, więc i łatwiej będzie go wykończyć. Wyróżnia się gabarytami na tle okolicznych budynków. Ale ja będę miała mniej sprzątania. Wyobrażam sobie, że na początku może być materac czy pudła zamiast szafy, ale damy radę. Najważniejsze, że będziemy u siebie.

      Usuń
  3. Oj to przed Wami zdecydowanie najdroższy etap budowy. Dobra ekipa na budowie to zdecydowanie podstawa, tym bardziej, że nie ma możliwości pilnować ich non stop.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby kolejni fachowcy okazali się w porządku.
      Postawić dom to nie problem. Trzy miesiące i stoi. Teraz się zacznie, choć ja jestem nastawiona optymistycznie :)

      Usuń
  4. Cudo, cudo!!!! Bardzo się cieszę i przebieram nogami z niecierpliwością w oczekiwaniu na ciąg dalszy;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zupełnie tak, jak ja :) Ja to już mogłabym się wprowadzić. Zważywszy na wieczne problemy z ogrzewaniem i ciepłą wodą w obecnym lokum, nie zauważyłabym różnicy. No może poczekam na okna i drzwi.

      Usuń
  5. Widzę, że praca wre - super. Budowa domu musi być dużym przeżyciem i często generuje wiele stresu. Chociaż tak jak piszesz wszystko zależy zapewne od odpowiedniej ekipy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Decyzje niosą ze sobą trochę nerwów. Wiadomo - chce się dokonać jak najlepszego wyboru, a budżet jest ograniczony. Ale mimo wszystko to niesamowita przygoda i radość.

      Usuń
  6. Ale już daleko zaszliście ! Widzę, że nawet kiepskie warunki atmosferyczne Wam niestraszne - i że macie naprawdę zawrotne tempo. Dopiero co ogłaszaliście blogosferze Waszą decyzję o budowie - a tu już wkrótce chyba będziecie na parapetówkę prosić :) Super, bardzo się cieszę - nie tylko z Waszego nowego domu, ale również ze szczęścia w doborze ekipy (podejrzewam, że z większością z nich nie idzie aż tak sprawnie ;) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogoda (podobnie jak wcześniej urzędnicy) wydłużyła wszystko. Najgorzej, że lało, a nie było pokrycia, ale to już za nami. Myślę, że kwestia kilku tygodni i mamy stan surowy zamknięty. Za to teraz się zacznie i tak szybko nie będzie widać efektów. Ale ja i tak jestem przekonana, że za 14 miesięcy będziemy u siebie. Choć Tatatu ma pewnie inne zdanie :)

      Usuń
  7. Na budowaniu się nie znam, więc nie wiele mogę się wypowiadać.
    Czasem myślę, że wolałabym kupić ,,gotowca", ale tu pojawiłby się dylemat odnośnie stylu, bo jakiś styl powinien posiadać 😁.
    Jeśli idzie o drzwi, to stawiam na groszkowy ew. czerwień 😋.
    Piszesz o tak tajemniczo, że może o to chodzi. Ew. Błękit 😊.
    Nie ważne, czy zgadlam, przekonam się 😊.
    U mnie są brązowe, bo już takie były, ale może też kiedyś przy wymianie zaszalejemy 😀..
    Powodzenia 😊😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W naszej okolicy gotowce drogie. Poza tym raz przerabialiśmy remont i mieliśmy dość. Mam wrażenie, że teraz jest łatwiej.
      A drzwi... Trafiłaś w kolor. Wśród wymienionych jest ten nasz :)

      Usuń
    2. O remoncie coś wiem. Już nie raz mysle, że ,,przecierpieć" bez niego. Co się nie odwrócić ,,du.pa" z tyłu i do tego efekt domina. Makabryczna sprawa.
      Kolor więc stawiam na groszek.
      Już się nie mogę doczekać... Waszych drzwi 😁

      Usuń
    3. To zupełnie tak, jak ja. Jestem szczególnie ciekawa reakcji naszych mam. Tata wie i stwierdził z głupim wyrazem twarzy: cóż, jednemu zośka, drugiemu maryśka :)

      Usuń
  8. Super! Ale fajnie że już jesteście na takim etapie :)
    Pierwszy dom dla wroga? Może nie dla wroga ale wiele rzeczy zrobilibysmy już inaczej ;) ... Ale to wszystko okazuje się w pierwszym roku mieszkania w domku ;)
    Powodzenia w dalszych etapach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Mam nadzieję, że kolejne etapy pójdą równie gładko, choć coś na finiszu ekipa nam zwolniła. W sumie nam się nie spiesz, czekamy na drzwi i okna, a wykonawcy widocznie nie potrzebne pieniążki.
      Zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę podczas użytkowania wyjdą różne sytuacje. Choć wierzę, że będzie ich jak najmniej.

      Usuń
  9. Wspaniały dom <3 Jejku, ależ jestem zakochana w Waszym gniazdu. Podoba mi się tam naprawdę wiele. Ciekawie zapowiada się pokój Tygrysa, myślę, że będzie bardzo ustawny :D
    Okna w salonie (jak przypuszczam) mają bajeczną wielkość :D
    Ahh, kiedyż nas spotka to ogromne szczęście ;)
    Co do powiedzenia... Wynajmowaliśmy wiele mieszkań. Jedno kupiliśmy dla siebie, remontowaliśmy i sprzedaliśmy...
    Drugi domek...mieszkamy w nim teraz, ale znów nie potrwa to już długo, z powodu wroga...
    Mam nadzieję, że ten kolejny będzie naszym na zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze rok temu sama się zastanawiałam, kiedy my się doczekamy domku, a ten już stoi. Także i u Was tak to będzie. Oby ruszyć z papierologią. I wierzę, że to będzie ten ostatni, wymarzony, wyczekany.
      Nasz domek jest malutki. Wyróżnia się tym rozmiarem pośród innych. Ale jak to powiedziała ostatnio nasza Przyjaciółka była zaskoczona, że wewnątrz jest tak przestronny, choć wiadomo, że jak wstawimy schody, kozę, meble, to przestrzeni ubędzie. Okna będą zwykłe. W każdym otworze podwójne okna-drzwi. Nie mogliśmy sobie pozwolić na jedna taflę. Ale dom jest tak usytuowany, że to przez nie będzie wpadać najwięcej światła. Ja to już mogłabym tam zamieszkać, poczekam tylko na drzwi i okna :)

      Usuń
  10. Jak postępują prace? :)) Pogoda piękna, więc pewnie robota idzie szybko do przodu. Czekam na kolejne fotki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... Powstał mały problem. W zasadzie została obróbka dachu, rynny i koniec, ale dekarz jest niedysponowany :) Czekamy aż będzie zdolny do pracy. Za dobrze szło :) Szef brygady obiecał, że jak dekarz zbyt długo będzie dochodził do siebie, sam skończy ten dach. Wtedy będą nowe zdjęcia. A może do tego czasu będą już okna i drzwi.
      Uściski

      Usuń
    2. Trzymam mocno kciuki! U nas hydraulik, który miał wchodzić od poniedziałku, wyjechał sobie do Niemiec na 2 tyg i wstrzymał nas z robotą. eh. Wiem jak to jest. Potem zachorował jeszcze inny gość a czas leci. Na szybko kogoś dobrego ciężko znaleźć za odpowiednią cenę.
      My wprowadzaliśmy się bez drzwi ( nie pamiętam, czy wspominałam ) i to był koszmar. Musieliśmy zastawiać pudłami, bo dziewczyny miały dostęp do każdego pomieszczenia, łącznie z garażem, kotłownią itd. Nie wspomnę o tym, że skubały tynk... ;)
      A tymczasem dużo zdrowia dla dekarza, niech szybko dochodzi do siebie. :)

      Usuń
    3. Niech dochodzi. co prawda nam się nie spieszy, bo czekamy na te okna i drzwi, ale jest tak blisko, że chciałoby się mieć ten etap za sobą. Kolejna ekipa wejdzie pewnie latem - hydraulika i pompa ciepła. A reszta to już nasza prywatna ekipa, mój Tata i Tata Tygrysa. Przynajmniej mam pewność, że Ci ostatni raczej nie zachorują na chorobę dekarza. O... miałam nawet pomysł, że jak nam pieniążków nie starczy to zrezygnujemy czasowo z drzwi wewnętrznych (niektórych :), ale z tego, co piszesz to nie jest dobre rozwiązanie.

      Usuń
  11. Pięknie się pnie w górę!
    Pierwszy dom dla wroga, a pierwsze małżeństwo - jak pierwszy naleśnik - zawsze nadaje się do śmietnika. Mam jednak nadzieję, że jednak nie zawsze tak jest i u Was także wszystkie będzie w najlepszym porządku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znałam tego powiedzenia :) Może i dobrze :) Wierzę, że zarówno dom, jak i małżeństwo to nasze pierwsze i ostatnie zarazem.

      Usuń
  12. Bardzo konkretnie napisane. Super artykuł.

    OdpowiedzUsuń
  13. Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dawno nie było takiego artykułu. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń