Nie przywiozłaś tej
dużej książki? - pyta Babcia Tygrysa z początkiem tygodnia, z rozczarowaniem w
głosie. Zdziwiło mnie to niezmiernie, bo jeszcze kilka dni wcześniej moja
Rodzicielka oświadczyła, że nie lubi książek, które kupujemy Tygrysowi. Babcia
woli tradycyjne baśnie, wiersze czy opowiadania, najlepiej z dość barwną szatą
graficzną. I Jej prawo. Najważniejsze, że spędzają czas z książką. Ulubioną
wspólną lekturą Dziadków i Tygrysa jest Słoń
Trąbalski, choć obserwuję, że coraz częściej udaje mi się doborem książek
zadowolić wszystkie strony.
A o jaką
książkę Babcia pytała? Ulubioną tygrysiej rodzinki – Ulicę Czereśniową. Cała seria oczywiście czekała na lokatora w pokoiku od dawna. I szczerze mówiąc nie sądziłam, że tak szybko zdobędzie
sympatię Tygrysa. Nie mając zbyt wielkiego doświadczenia z dziećmi, sądziłam,
że jest odpowiednia dla tych, które sprawnie posługują się mową. Nic bardziej
mylnego, ale o tym za chwilę. Przygodę z książkami obrazkowymi zaczęliśmy wiele
miesięcy temu od "W krainie misiów".
Tygrys upodobał sobie uroczych bohaterów, a zaczęło się od poszukiwania na
ilustracjach psów. Następnie poszła w ruch Czereśniowa.
"Przerobiliśmy" już 4 części: Zimę,
Wiosnę, Lato i Noc. Pozostała Jesień. Następna
w kolejności jest seria Mamoko, do
której Tygrys sięga od czasu do czasu. Na razie mieszkańcy miasteczka nie
wzbudzają zbyt wielkiego zainteresowania. Chyba są zbyt abstrakcyjni dla
naszego Malucha. Za to Ci z Czereśniowej...
Może poza złodziejem z Nocy :)
Nie dziwię
się, że Babcia tak dopytywała się o tą książkę. Tygrys lubi książki, sięga do
nich zaraz po przebudzeniu, ale jedynie nad Czereśniową
potrafi zatrzymać się na dłużej, a dzięki temu Babcia (Dziadek jest raczej od
zabaw i spacerów) ma chwilę wytchnienia. Ale nie od Wnuka, to tak nie działa. Czereśniowa to książka do wspólnego
oglądania/opowiadania dziecka z dorosłym. Dobrze, że mamy całą serię i mogliśmy
podzielić się z Dziadkami. Aktualną porę roku zarezerwowaliśmy dla siebie i
czytamy w domu, inne mamy u Dziadków. Takie z nas łobuzy. Dziadkowie i tak
spędzają dużo czasu z Tygrysem, więc chcemy jako pierwsi odkrywać z Maluchem,
co się dzieje na Czereśniowej w tym
samym czasie, co u nas.
A dzieje się
wiele. Przed domem mieszkańców Czereśniowej,
w leżącym nieopodal gospodarstwie, na rynku w miasteczku, w domu handlowym, na
dworcu, nad zalewem. Miejsca te pojawiają się na kartach każdego tytułu z
serii.
Przygodę z
Czereśniową rozpoczęliśmy dawno, kiedy Tygrysi słownik ograniczał się do słów
mama i tata. Opowiadaliśmy, pokazywaliśmy i tak wkoło. Później do lektury
włączył się Maluch - pokazywał, a my opowiadaliśmy. Wreszcie sam pokazywał i na
swój sposób opowiadał. Na początku śledziliśmy odrębnie każdą stronę. Z czasem
zaczęliśmy śledzić historie bohaterów na poszczególnych kartach, a nawet w
kolejnych książkach z serii. Oglądając Lato
wskazując na biegacza Chłopak mówi kuka, pamiętając o jego upadku w poprzedniej
części. A tak naprawdę wiele możliwości zabawy z tą serią jeszcze przed nami,
wraz z rozwojem Synka. Propozycje spędzenia czasu z Czereśniową znajdziecie na
stronie Wydawnictwa Dwie Siostry (TU).
Obserwując,
jak seria stymuluje rozwój Synka, mogłabym nad Czereśniową rozpływać się bez końca... Postaram się ograniczyć
:)
Książki pokazują
dzieciom świat na wielu płaszczyznach. Dzięki niej obserwujemy, jak zmieniają
się pory roku, co było zamysłem serii. Jak zmienia się miasto. Poznajemy
zwierzęta. Rośliny. Nawyki, a nawet dziwactwa mieszkańców Czereśniowej. Środki
transportu. Zawody. Elementy garderoby w różnych porach roku. Święta. Sposoby
spędzania czasu w mieście. A nawet uczucia i emocje, nie zawsze pozytywne...
wystarczy spojrzeć na poirytowaną mieszkankę I piętra, wyrwaną ze snu przez
sąsiada biorącego prysznic w środku nocy czy przerażoną mamę, która na dworcu
kolejowym straciła z oczu swojego szkraba. W naszym Maluchu książka też
wywołuje różne emocje. Od radości z wielu odnalezionych szczegółów, przez
współczucie Edwardowi, który zranił się przy upadku, poprzez strach przed
złodziejem, który na szczęście przepracowaliśmy.
Książki bez
wątpienia wzbogacają zasób słownictwa maluchów. To z Czereśniowej Tygrys znał lamę i nie miał problemu z jej
rozpoznaniem podczas wyjazdu na farmę czy do zoo. Nawet nie wiecie, jak była
dumna, jak Synek przed wybiegiem wołała lama lama, a na moje oko 4-latek:
sarna. Przez chwilę funkcjonowała papuga i wiele innych słów, które pojawiały
się, znikały lub zostawały na dobre w słowniku Młodego.
Podoba mi
się, że na ilustracjach znajdziemy nie tylko galerię handlową, ale również
przybytek sztuki wraz ze zmieniającą się wraz z porami roku ofertą. W
miejscowym domu kultury znajdziemy wystawy o różnorodnej tematyce, salę
widowiskową, w której odbywają się ciekawe spotkania i bibliotekę. Książka aż
zachęca do korzystania z oferty kulturalnej i czytelnictwa. A informacje o nich
(jak w życiu) znajdą maluchy na plakatach/banerach.
W Czereśniowej znajdziemy ludzi w różnym
wieku, różnych profesji, ras, kultur i religii. Na plus jest to, że wśród
bohaterów pojawiają się osoby niepełnosprawne i tak, jak inni uczestniczą w
życiu miasteczka. Od małego można pokazywać maluchom, że niepełnosprawność to
nic nadzwyczajnego, że to naturalny element naszej codzienności.
Jedyne do
czego mogłabym się przyczepić to dziecko w nosidełku, noszone plecami do mamy.
No może jeszcze panowie z papierosami, choć tę sytuację pokazujemy jako anty
przykład. Podobnie, jak inne negatywne zachowania - jeżdżenie rowerem bez kasku
czy malowanie graffiti na ścianie (chociaż w imię miłości :).
Książki
wpływają na zdolność koncentracji (wystarczy spojrzeć, jak długo Tygrys siedzi
nad nimi) i spostrzegawczości. Nie raz zaskakiwał nas wskazując na różne
przedmioty/osoby, chociażby gę gę na
szyldzie gospody czy mężczyznę z telefonem w ręku, którego my nie zauważyliśmy.
Czereśniowa wpływa pozytywnie nie tylko na rozwój intelektualny czy emocjonalny
malucha, także na fizyczny. Odkąd Młodzieniec przyuważył gimnastykujące się na
balkonie panie, sam próbuje ćwiczeń.
Ciekawa pozycja i w wolnej chwili poszukam dla Smerfa, tym bardziej, że już dłuższy czas żadna nowość nie wylądowała na półce. Teraz mamy etap czytania bajek, takich długich, z morałem. Smerf dopowiada, czasem nie zgadza się, ale nie zaśnie, dopóki nie ma szczęśliwego zakończenia :)
OdpowiedzUsuńUściski dla Tygrysa
U nas dłuższe formy również królują przed snem, ale w ciągu dnia rządzi wspomniana seria. Polecam.
UsuńOdwzajemniamy uściski
Masz rację, że obcowanie z tego typu książeczkami może trwać praktycznie bez końca i za każdym razem wyglądać zupełnie inaczej - tyle jest tam różnych szczegółów i historii, które można wysnuć na ich podstawie :) Wcale mnie nie dziwi, że Tygrys jest zachwycony :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, jakie historie będzie opowiadał Tygrys, jak już będzie potrafił sprawniej mówić.
UsuńTeż ją uwielbiamy i powie tyle tego typu książki są dla dzieci w kazdym wieku czego przykładem jest mój syn
OdpowiedzUsuńNawet nam dorosłym się podobają :)
UsuńNie znam tych książek, choć moje Skarby również bardzo często sięgają po książki, codziennie czytają/oglądają je i naprawdę bardzo to lubią :)
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że wszyscy znają Czereśniową i z pewną nieśmiałością o niej pisałam :)
UsuńPodejrzewam, że podobnie, jak u nas, tak i u Was miłość do książek to po rodzicach :)
No jak babcia się przekonała to coś w tym musi być :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak :) Powoli przekonuje się i do innych lektur wybranych przez mnie i Wnuka.
UsuńWiosna i lato poszukiwane, nigdzie nie mogę kupić;/
OdpowiedzUsuńFaktycznie nie do dostania. Tym bardziej utwierdzam się w zakupach na tzw. zaś.
Usuń