wtorek, 1 czerwca 2021

Majowe opowieści #4

To był maj... Ten piękny miesiąc zapisał się już w naszej pamięci, na fotografiach i  zapisuje się właśnie tu, na blogu. Nie rozpieszczał nas pogodą, ale nie było też tak źle. W ostatnich dniach sporo czasu spędziliśmy na zewnątrz, więc bilans całkiem całkiem.
Ostatni tydzień maja rozpoczęliśmy Eucharystią. Oczywiście rano Młodzieniec musiał oprotestować wyjście do kościoła. Już nie raz wspominałam, że Tygrys ma w sobie ogromną ciekawość religijną. Lubi czytać Biblię i inne książki religijne. Tymczasem z modlitwą i Mszą mamy problem. Niedzielne poranki w naszym domu nie są najłatwiejsze. Ale rad nie rad Tygrys maszeruje z nami do kościoła. Może kiedyś zrozumie, jak ważna jest dla nas Eucharystia i sam będzie miał jej pragnienie w sercu. Po południu spotkanie przy innym stole - domowym - z Dziadkami i wspólny obiad. Obiecaliśmy Rodzicom posiłek z wychwalanej przez nas lokalnej karczmy. Dla nas tradycyjnie smakował, na starszym pokoleniu nie zrobił wrażenia. Myślę, że nie bez znaczenia jest kwestia finansów. Rodzice byli zaproszeni, ale to inne pokolenie, inaczej patrzy na pewne rzeczy. Dla nich to było niepotrzebne wydawanie pieniędzy. Ileż domowych obiadów by za to było. Ale na szczęście nie dali nam tego mocno odczuć i czuli się dopieszczeni. O to chodziło.

Poniedziałek był dla nas dość intensywny. Skorzystaliśmy z dnia wolnego i ogarnęliśmy garaż, do którego odkąd się pojawił, wrzucaliśmy wszystko i chwilami trudno było coś znaleźć. 8 godzin pracy za nami, ale aż miło popatrzeć. A ileż dobra się pozbyliśmy. Tygrys został z nami i naprawdę dzielnie nam pomagał, a jak nie pomagał, nie przeszkadzał. A to się liczy tak samo.

Wtorek pewnie wyglądał, jak co dzień, bo mało co pamiętam. Tak to jest jak nie spisuje się wrażeń na bieżąco. A... Jedna ważna rzecz. Tygrys stracił kolejnego ząbka (to już trzeci). Powitał nas na koniec pracy zakrwawiony i przejęty. Ale dzielny był. W środę małe zamieszanie. Dziecko z bólem głowy, a w takiej sytuacji wiadomo. Telefon do Babci. Jestem ogromnie wdzięczna za pomoc, którą mamy ze strony Dziadków. Nie czuję się z tym dobrze, jak co chwilę muszę ich, a szczególnie Babcię fatygować, ale bez niej byłoby trudno. Na szczęście ból szybko przeszedł, ale w związku z tym, że Babcia miała wizytę u fryzjera, Tygrys musiał jej towarzyszyć. Przeczytał sobie książeczkę, a potem się nudził. Na koniec stwierdził, że Babcia wygląda tak samo, jak wcześniej. Nie ma to, jak dziecięca szczerość. Zapomniałabym o najważniejszym. Przecież środa to Dzień Mamy. Tygrys obdarował mnie piękną laurką i spokojnym dniem. Pozwolę sobie przytoczyć mój wpis z IG. Pisany na bieżąco, więc oddający mój stan ducha w ten ważny dla mnie dzień.

Żywe jest we mnie wspomnienie pierwszego Dnia Mamy w moim życiu. Dnia, na który długo dane mi było czekać. Po siedmiu latach okazuje się, że każde majowe święto przynosi tyle samo wzruszeń. Wdzięczności za to, że jestem mamą TEGO CHŁOPCA. I dumy. Każdego roku ten dzień jest inny. Przeważnie niełatwy ze względu na ciężar emocji trudnych do udźwignięcia dla Synka. A ten rok zupełnie inny. Piękny. Spokojny. Jak długą drogę przeszedłeś Synku. Dziękuję. Dziękuję Tobie Tato Tygrysa. Bez Ciebie nie byłabym Mamą. I mojej Mamie, dzięki której jestem, jaka jestem. I jeszcze jednej osobie... MB Tygrysa dziękuję za najpiękniejszy dar. Dar życia.



Popołudniu obiad z dziadkami. Torcik, a po powrocie do domu inauguracja sezonu rowerowego. Chłopcy przejechali spory kawałek, ja rower prowadziłam, bo schodziło powietrze, a pompowanie co chwilę nie miało sensu. Ale i tak się cieszę. Powtórkę zrobiliśmy sobie w czwartek. Przydał się stary rower Taty Tygrysa. Fajnie było tak pojechać we Trójkę. Na ścieżce do lasu było mnóstwo tropów. Większego i mniejszego zwierza też. Na polanie pod lasem Chłopaki zobaczyli sarnę. To był dzień ze zwierzakami, bo wcześniej, popołudniu, drogę do auta przeciął nam jeż. Nie widziałam tego zwierzaka chyba 20 lat, Tygrys wcale. Ależ radość. Mam ogromny sentyment do jeży. 



Tego dnia miałam też rozmowę z nauczycielką Młodego. I wyjaśniło się skąd ból głowy. Prawdopodobnie Tygrys przeżył przestawienie z pierwszej do drugiej pary w polonezie, który dzieci ćwiczą na koniec przedszkola. Żałuję tylko, że nie powiedział nam o tej sytuacji, bo moglibyśmy wtedy pomóc. A nasze ambitne dziecko, które zawsze musi być pierwsze i najlepsze, dość mocno się przejęło sytuacją. Przy okazji Pani obiecała, że Tygrys nie będzie już do końca roku polegiwał na dywanie, co niestety nie oznacza, że z większą chęcią pomaszerował do przedszkola kolejnego dnia. 

Piątek był dość intensywny i długi. I dla nas i dla Tygrysa. Niestety raz na jakiś czas w związku z różnymi imprezami musimy zostać dłużej w pracy, tego dnia wyjątkowo zeszło. Piątek to nie jest dobry dzień na takie sytuacje, bo człowiek jest i tak zmęczony po całym tygodniu, a tu jeszcze dodatkowe atrakcje. Ale cóż, taka robota. Choć z drugiej strony to nieśmiały znak powrotu do normalności. 

Sobota  minęła dość szybko. Jako, że trawa po deszczach rośnie wyjątkowo szybko, Tata Tygrysa ogarniał podwórko, a my mieliśmy akcję łóżeczko. Taką spontaniczną. Rzeczony mebel stał w naszej sypialni, której funkcjonalność chciałam odzyskać. Tygrys i tak śpi z nami. Także z pomocą Tygrysa sprytnie przeciągnęliśmy łóżeczko do Jego pokoju. Nie chcieliśmy Go tak z marszu odseparować. Miał to być proces. Tymczasem okazało się, że Chłopak chce zasypiać u siebie i tak zostało. Nie oznacza to, że przesypia całą noc sam. Przychodzi do nas koło 2, raz nawet koło 4. Ale myślę, że czas i cierpliwość zrobi swoje. Póki co wie, że spokojnie może do nas przyjść. Wierzę, że jak poczuje się bezpiecznie, będzie całą noc przesypiał w swoim pokoju. 

Po całym tygodniu przyszła piękna niedziela, która zasługuje na oddzielny wpis. Teraz tylko mała zapowiedź na zdjęciu...


Poniedziałek z piękną pogodą. Po pracy Chłopaki bawili się na zewnątrz, a ja się kurowałam. Znowu dopadła mnie jakaś słabość. Nie cierpię tego stanu. Takie nie wiadomo co. Zresztą cały tydzień wieczory przesypialiśmy budząc się tylko po to, żeby znów pójść spać. Popijając herbatę z cytryną podglądałam Chłopaków, którzy prowadzili jakieś poważne rozmowy w domku. Tak to wyglądało z boku, a okazało się, że była to zabawa w przedszkole :) Lubię patrzeć, jak spędzają czas razem. A mi mimo zmęczenia, udało się przeczytać książkę. Niewielką objętościowo, ale jednak. 


Na szczęście przyroda ma się lepiej i roślinki nabierają rozmiarów, objawiają się kolorami i owocami. Bez już przekwitł, kalina w trakcie. Na drzewkach i krzewach kwiaty i pierwsze owoce. Bardzo cieszy mnie łubin (jeden z kwiatów przywołujących wspomnienie babci), który pokazuje swoje fioletowe kwiaty. I szklarnia. Tam to prawdziwa dżungla. Nawet przepalone sadzonki odżyły i dobrze się mają w doniczkach. Zresztą popatrzcie...






Przed nami czerwiec. Dla nas będzie bardzo intensywny. I prywatnie, i w pracy. Ważne chwile przed naszą rodziną, a wśród nich pożegnanie z przedszkolem, do którego wspólnie z innymi rodzicami się szykujemy. Niech to będzie dobry czas dla Was i dla nas również.



6 komentarzy:

  1. Już taki duży agrest, i borówka i ogórki? Skąd u was tyle słońca? U nas w tym roku trochę ponuro i przede wszystkim zimno, rośliny nie mają siły, a my tym bardziej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I u nas wszystko rodzi się później. Część roślin w folii. Sama tam chodzę, żeby się nahrzać :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Uroczo, że Twój synek przygotował coś dla Ciebie. Musiało to być bardzo miłe.
    Życzę Wam wspaniałego długiego weekendu. Uściski

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam dziecięce podarunki. Tygrysowe dla Ciebie też bardzo wzruszające. Cieszy mnie gdy przypinam kolejny rysunek w naszej galerii. U Ciebie widzę tę samą radość:)
    Rodzinne, rowerowe wycieczki to super sprawa. Też bardzo lubię:)
    Łubin i agrest wspaniały. Łubin kojarzy mi się z ogródkiem prababci. Dobre wspomnienia:)
    Zdrowia dla Ciebie i wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moi synowie przynieśli podarunki wykonane w przedszkolu, od starszaka dostałam piękną filcową broszkę i laurkę, od młodszego drewnianą podkładkę pod kubek. Chrzestna młodszego zrobiła niespodziankę i przygotowała z chłopakami pracę plastyczną w antyramie 💕
    Dodatkowo tata kupił tulipany, aby chłopcy mi podarowali 😉 Piękne to chwile.

    OdpowiedzUsuń