-
Kochanie, nasz domek będzie taki mały jak tamten! – Powiedziałem do żony, gdy
robiliśmy objazd okolicy naszej działki, ale takiej odpowiedzi się nie
spodziewałem:
- Ależ kochanie, to przecież jest garaż – stwierdziła Mamatu. I miała rację, ponieważ nie zauważyłem dwóch bram garażowych w jednej ze ścian budynku.
- Ależ kochanie, to przecież jest garaż – stwierdziła Mamatu. I miała rację, ponieważ nie zauważyłem dwóch bram garażowych w jednej ze ścian budynku.
Tymczasem
nasz dom nie ma jeszcze ścian, w zasadzie to niczego jeszcze nie ma, poza
kołkami w ziemi wyznaczającymi jego granice. Na ten dzień czekaliśmy długo, bo
ponad pół roku – od czerwca do grudnia – a wszelkie procedury urzędowe
wystawiały nas na ciężką próbę i ćwiczyły cierpliwość. Wreszcie dostaliśmy
pozwolenie na budowę. Duże opóźnienie spowodowały procedury w Urzędzie
Powiatowym. Spowodowały aczkolwiek nie musiały, ponieważ decydującą rolę odegrał
czynnik ludzki, a z tym, jak wiadomo bywa różnie. Nasz czynnik ludzki (czyt. pani
urzędniczka) był kapryśny do szpiku kości. Co więcej mówił, że ma czas i
obraził się na architekta, który próbował sprawę przyśpieszyć, co oczywiście spowodowało
jej spowolnienie. Musieliśmy sami interweniować. Okazało się, że przyczyną
naszego przestoju jest brak decyzji o odrolnieniu działki. Urząd na naszą
prośbę o zmianę statusu działki odpisał, że w zasadzie to że nie ma potrzeby odrolniać.
Jednak, aby otrzymać pozwolenie na budowę było to niezbędne więc wystąpiliśmy o
nie, a pani urzędniczka wszczęła postępowanie w sprawie. Takich przepychanek
urzędowych było kilka, co spowodowało, że pozwolenie na budowę, zamiast na
początku listopada otrzymaliśmy w połowie grudnia. Teraz je mamy i to się
liczy.
Od
samego początku naszej drogi, mamy szczęście do dobrych decyzji i odpukać niech
tak zostanie. Z perspektywy tych kilku miesięcy jesteśmy przekonani, że dobrze
zrobiliśmy, nie decydując się na kupno gotowego projektu przez internet, lecz
stawiając na lokalnego architekta, bo projekt to jest mały problem w
konfrontacji z całą urzędniczą procedurą. Teraz wiemy, że byłaby dla nas
samodzielnie nie do przejścia. Chodzenie po urzędach, zmaganie się z prawnym
bełkotem czy jeżdżenie po sąsiadach z korespondencją, której nie odbierali
wstrzymując nas w dalszych poczynaniach, to tylko niektóre sprawy, z jakimi
musiał się uporać architekt. Jestem pewien, że nie mielibyśmy ani czasu, ani
siły i nerwów, żeby to wszystko samodzielnie ogarnąć. Co by nie mówić architekt
okazał się strzałem w dziesiątkę, zawsze miał dla nas czas i mogliśmy pójść do
niego z każdym problemem. Postanowiliśmy, że zostaje z nami jako kierownik
budowy.
Wprawdzie
mamy dopiero wbite paliki, ale przygotowania do wykończeniówki idą pełną parą.
Powoli dochodzimy z żoną do porozumienia co do układu wnętrz, wystroju itd.
Bywa ostro, ale rozwodu chyba nie będzie. Kiedy wykańczaliśmy nasze małe
mieszkanko w bloku parę lat temu, Mamatu miała szerokie pole do popisu. Mało
się wtrącałem i zgadzałem się na większość jej pomysłów. Teraz podobno jest
inaczej – Ciągle się wtrąca, ma coś do
powiedzenia i nagle zaczął chcieć decydować – powtarza wszystkim w koło.
Prawda jest taka, że i tak ostatecznie się zgadzam na większość Jej pomysłów.
To prawda, że niekiedy muszę je skrytykować, jednak potem następuje faza
przemyślenia, wizualizacji, odnalezienia czegoś podobnego w necie i
przedstawienia Mamatu jako dobrego rozwiązania, na co Ona się denerwuje, robi
focha i mówi – Przecież dokładnie tak
chciałam zrobić, a Tobie się nie podobało! Cóż, przeważnie w tym ma rację,
a mi pozostaje mina zbitego kota, którego co by nie było trzeba szybko
pogłaskać i pożałować.
Wracając
jednak do wykończeniówki to za sprawą teścia mamy już materiał na schody,
parapety, stół i inne drewniane elementy w domu. Ba, załatwił nawet sporą ilość
płyt OSB i kilka innych rzeczy - nie ma to jak kochany teść :) Nie dość, że
załatwił, kupił, to i zrobi (oczywiście z moją pomocą).
Ostatnie
dni roku minęły nam na poszukiwaniu strategicznych rozwiązań. Kosztowało nas to
wiele nerwów, ale dziś po spotkaniu z kolejnym fachowcem otworzyły się nowe
perspektywy, ale to już historia na następny wpis.
Ty opisujesz - a ja już widzę oczyma wyobraźni :) Te wbite paliki mają w sobie obietnicę - i już nie mogę doczekać się, kiedy będziecie prezentować tutaj kolejne etapy budowy :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku i buziaki dla Tygryska ! :*
Dziękujemy za życzenia. I dla Waszej Rodziny wszelkiego dobra.
UsuńNam codzienność mija na śledzeniu prognoz pogody i wcale nie czekamy na zimową aurę. Mam nadzieję, że wkrótce pokażemy jakieś wykopy :)
Miałam napisać coś innego, ale zacznę od podziękowań mojego męża, który również "Ciągle się wtrąca, ma coś do powiedzenia i nagle zaczął chcieć decydować"..i niezmiernie się cieszy, że nie jest już rodzynkiem, bo wokół nas wszystkie męskie osobniki mają w poważaniu te kwestie i nie rozumieją jak może zwracać uwagę np. na kolor ścian. Teraz do rzeczy, my przebrnęliśmy procedurę bez problemu..budowa to była fantastyczna przygoda (jak w dobrym filmie, chwile mrożące krew w żyłach ale i bardzo optymistyczne) i tego Wam życzę na Nowy Rok :) udanej budowy i spełnionych marzeń :)
OdpowiedzUsuńNasz kuzyn, który właśnie urządza swoje cztery kąty (w zasadzie to na palcu boju pozostała jego małżonka), najchętniej przeniósłby kafelki ze swojego rodzinnego domu, przecież to tylko ściany. A u nas każde z nas ma swoją wizję i próbujemy spotkać się w połowie drogi. Coraz częściej się udaje. Choć do pasji doprowadzają mnie sytuacje, jak powyżej. Może trzeba zmienić taktykę (właśnie odkrywam karty przed M :) - proponować coś, znosić wszystkie nie, a potem pozwolić myśleć, że to był pomysł M :) Żartuję. Na szczęście nasze gusta nie są aż tak odmienne. Kuchnia jest dopięta w 100 %. Pozostałe pomieszczenia w zależności od stanu finansów, czyli nie poszalejemy. Ale priorytetem było c.o. i c.w.u. Wierzę, że to będzie dobry czas i dziękuję za życzenia. Dla Was niech ten rok przyniesie wiele dobra. Uściski
UsuńFantastyczne wieści! Teraz już będzie z górki:-)) Życzę Wam, by budowa poszła szybko i sprawnie, byście mogli jak najszybciej zamieszkać w swoim wymarzonym domu! :-) Wszystkiego co najlepsze na Nowy Rok! ściskam :-)
OdpowiedzUsuńDziękujemy. To najlepsze życzenia. I dla Was samych dobrych dni w najbliższym roku, niech przyniesie te upragnione zmiany.
UsuńO jak się cieszę z tk dobrej nowiny 😊 pozostaje mi życzyć Wam juz tylko jednego w tym nadchodzącym roku, abyście nie musieli już"walczyć" z urzędami a reszta Waszych marzen się spełni 😊 wszystkiego co najlepsze dla Was i gorące pozdrowienia od Ignasia dla Tygryska 😊
OdpowiedzUsuńDziękujemy. Odwzajemniamy życzenia i pozdrowienia
UsuńPo pierwsze ogromne gratulacje. Budowa własnego domu, wbicie pierwszych palikow to cudowne chwile pozostające w pamięci na całe życie.
OdpowiedzUsuńMy swoją budowę zaczęliśmy jakoś 12 lat temu, wszystko sami zalatwialismy, mimo paru potknięć, było bardzo ok i czas przygotowan i budowy miło wspominamy.
W tym roku podjęliśmy się kolejnej budowy, tym razem sprawami przugotowujacymi do otrzymania pozwolenia zajął się "człowiek z branży", bo ani czas ani Lokalizacja odległa od naszego miejsca zamieszkania zmusiły nas do tego. I niestety trafiliśmy na równie okropnie utrudniający i beznadziejny czynnik ludzki.. dużo nerwów, czasu i pieniędzy niestety nas to kosztowało, ale brniemy nadal nie poddając się absurdom urzędowym.
Trzymam kciuki za bezproblemowa dalszą przeprawę budowlana i wymarzony efekt końcowy :)
To rzeczywiście spore przeżycie, choć geodeta i okoliczni budowlańcy uśmiechali się pod nosem, jak uwiecznialiśmy na zdjęciach te paliki :)
UsuńGdyby nie ten czynnik ludzki... U nas domek być już stał, a teraz dochodzi czynnik pogodowy :)
I dla Was Kochani wytrwałości. Jestem pewna, że osiągnięcie cel.
Ja Was doskonale rozumiem, fotografowanie palikow to rzecz naturalna :) Ja rejestrowana każdy moment budowy, teraz robię to samo ;) Ba, mamy nawet foto książkę w której zebrana jest z opisami cała historia budowy, od pierwszych palikow po dzień wprowadzki. Polecam, fajnie się to po latach przegląda.
UsuńTrzymam kciuki i dziękuję za Wasze :)
Dobry pomysł. Ja w zeszłym roku przekonałam się do fotoksiążek. Zrobiliśmy taką z pierwszego roku Tygrysa. I to w dwóch egzemplarzach, żeby Chłopak miał, jak kiedyś wyfrunie z gniazdka. W tym roku też się przymierzamy, tylko czekam aż Mąż przygotuje zdjęcia. A taka książka z budowy domu też będzie fajną pamiątką.
UsuńGratuluję pozwolenia i ciesze sie niezmiernie, ze. Juz cos sie zaczelo. Slawniej o reszte. Niech Bog da, by wszystko poszlo gladko i urzadzicie dla nas wirtualną ,,parapetowke" :-*
OdpowiedzUsuńPomyślności na każdym etapie budowy :-*
Chyba aż tak wiele kilometrów nas nie dzieli, więc czemu nie przenieść tej parapetówki do świata realnego?
UsuńDziękujemy za takie mocne wsparcie
Z budowania domu załatwianie pozwolenia na budowę, oraz odbiór domu wspominam najgorzej. Życzę Wam aby w 2017 roku mury Waszego domu powstały :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy. Mam nadzieję, że nawet coś w tych murach, choć M. mnie skutecznie hamuje w tych nadziejach :)
UsuńOj formalności potrafią uprzykrzyc życie :(
OdpowiedzUsuńjaki rozwód? ja Wam dam rozwód! Takie fajne małzeństwo :) Zostaw kobiecie decyzje co do wystroju i będziesz zadowolony!
Potrafią i choć bezpośrednio nie zmagaliśmy się z tą biurokracją i nam trochę nerwów napsuła.
UsuńA Twój komentarz wydrukują i powieszę w widocznym miejscu :) Oczywiście piszę to ja - Mamatu :)
Ale wieści początkiem roku! Bardzo się cieszę i kibicuję!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wkrótce napiszę o kolejnych postępach, choć póki co prognozy niezbyt nam sprzyjają i budowlaniec nie daje znaku życia, ale jutro go odnajdziemy :)
Usuńoj szkoda, ze tak długo. u nas błyskawicznie poszło. ale teraz będzie się działo ☺
OdpowiedzUsuńNiestety, pewnych rzeczy, a raczej ludzi nie przeskoczysz. Obawiam się, że pogoda nas trochę wyhamuje.
UsuńGratuluję powrotu z tarczą z nierównej walki Pod Papierzyskami z hordą urzędników :) Niedawno przeszliśmy taki bieg z przeszkodami przy okazji remontu (dłuższa historia), więc tym bardziej podziwiam, bo u Was skala przedsięwzięcia jest o wiele większa. Życzę powodzenia i trzymam kciuki za efekty!
OdpowiedzUsuńRemont też potrafi dopiec. Przerabialiśmy taka generalkę kilka lat temu. I tak sobie myślę, że teraz będzie łatwiej, bo budujemy od podstaw. A okaże się za kilkanaście miesięcy. Kciuki zawsze mile widziane :)
OdpowiedzUsuń