poniedziałek, 28 listopada 2016

I mówię , mówię, mówię. I sobie żartuję – 24 zamknięta

Rozgadał nam się Chłopiec na potęgę. Nie zdążam z zapisywaniem nowych słów, choć bardzo się staram, żeby nie umknęły. Także tym razem lista jest dość długa, ale fajnie będzie kiedyś poczytać, jak zaskakująco wymawiał Tygrys niektóre słowa i to mnie chyba motywuje do ciągłego notowania. 

Przybyło nam sporo zwierzątek w słowniku:

- kucik: kogucik, robi jiku
- małpi(a): małpy(a)
- kecik: krecik
- kowa: krowa
- let/łew: lew
- ziów: żółw
- ziub: żubr
- cimak: slimak
- obak: robak
- joń/toń: dołączyło do bombika, czyli słonika
- jet: jeż
- jojib: wieloryb
- meba: mewa


I całe mnóstwo innych słów:
- bodi: body
- lina
- dzim: dym
- piecy: plecy
- ebek: chlebek
- nic tu nie ma (uf, dobrze, że nie powiedział kuzia, czyli kurz; tym razem pod łóżkiem było czysto :)
-akupi: nie nie okapi, a zakupy
- pi (wymawiane krótko i  brzmiące inaczej niż pi pi na odgłos myszy czy kurczaka): śpi
- agórek: ogórek wrócił do słownika
- t(cz)ajnik: czajnik
- kepuk: keczup
- pama: plama
- tenta: tęcza
- kociki: kolczyki
- kiwi
- zipua: zupa
- bigot: bigos
- moka: mąka
- gzibek: grezybek
- ata: lata
- den: dzień; mama den zdarzyło mi się usłyszeć, na szczęście nie o 5 rano, bo bym nie uwierzyła, a przy zabawie w chowanego lub udawanie spania
- a jak dzień to i not
- tata jeda: tata jedzie
- dlugi
- duzi
- siam, jeszcze nie nadużywane
- nioga: noga
- gonek: ogonek
- tani tani
- pojaj: polar
- koc(t)ek: klocek
- tolik: stolik
- cieś: cześć
- dzidzia
- siusiak, który oczywiście mają wszyscy, mama i babcia też
- i słowo, którego nie potrafię zapisać, ale brzmi, jak strażak. My przynajmniej wiemy, o co chodzi.
- chcie mlieka: zdanie które pojawiło się jednorazowo, w poranek po zmianie czasu, oczywiście o godzinie mało przychylnej dla rodziców :)

Tygrys zaczął wymawiać imiona nie tylko nasze, ale obu Babć, Dziadka, Cioci, psa. Sam jest nadal ja.  I najbardziej urocze dla nas słowa w tym miesiącu, zdrobnienia. Zaczęło się od Taciku, a potem poszło: Mamiku, Dziadziku, Babiku. Jak słyszę, to się rozpływam. 

Najczęściej powtarzanym słowem jest mama i tata. Wiadomo :). Ale od jakiegoś czasu pojawiają się w zestawieniu z goła mama i goły tata i wszyscy inni też. I nie to, że biegamy przy nim na golasa. Zdarza nam się ubierać/przebierać przy Chłopaku i może zauważyć kawałek pośladka, ale nie epatujemy golizną, ale też nie robimy z tego czegoś wstydliwego. Natomiast Synek nie lubi być rozebrany, a my najlepiej, żebyśmy chodzili ubrani od stóp po szyję. Nawet przyzwoity dekolt nie jest wskazany, najlepiej golf :)

Tygrys to taki mały żartowniś. Od jakiegoś czasu (zapomniałam o tym przy poprzednich podsumowaniach) wskazuje na kogoś z członków rodziny np. na tatę i mówi baba. Jak przeglądamy książeczki Pana Genechtena (o nich TU) i pytam, kto jest cięższy od motylka odpowiada: tata, z szelmowskim uśmiechem oczywiście. A najchętniej na wszystko odpowiada kajak, tak jak w zabawie w pomidora. Na do widzenia zamiast powiedzieć „pa babciu”, słyszymy pa kajaku :) I dużo się śmieje, a to miód na moje serce. I bawi się słowem. Jak czytamy wiersz, w którym dopowiadał wcześniej wyrazy dźwiękonaśladowcze, wymyśla w zamian jakieś własne słowa, ale w rytm wiersza.

Do muzycznego repertuaru Tygrysa doszła nowa melodia na nutę: Poszła Karolinka... i Tio lat. Tyle imprez mieliśmy w tym miesiącu, więc siłą rzeczy się pojawiło. A ostatnio podśpiewuje sobie: tzi lat. W sumie na drugie urodziny jak znalazł.

Za nami kolejne coś, co tak kojarzy się z dzieciństwem i oczywiście wzruszyło nas rodziców. Chodzenie w dorosłych butach, w sumie w kapciach, ale co tam :) Najpierw mamy, potem taty. W tych drugich na zakrętach nie było łatwo.

Mamy już opanowane działanie układu pokarmowego. Podczas jedzenia Tygrys mówi: pupa. Czasem się zapomnę i zaglądam, co Mu tam znowu spadło. A chodzi przecież o to, że jedzonko z buzi idzie do pupy. A ile radochy ma przy tym komentarzu mały Smerf.

Tygrys przyssał się do smoka i to na dobre. Na razie wpuszczamy na luz, widocznie potrzebuje. Trudniej znosi rozłąkę z nami. Z upływem czasu nic tu się nie zmienia, rzekłabym że jest niestety coraz gorzej. Wszędzie nosi ze sobą kołderkę i pluszaki w liczbie 8 do 9 (na szczęście zapomniał, że w pudełku ma jeszcze kilka). Jak jesteśmy w salonie ciągnie całe towarzystwo do salonu, by po chwili przenosić wszystko do pokoiku. Oczywiście zwierzaki i inne świeżaki muszą Mu towarzyszyć przy butli. I jeszcze kołderka i 3 poduszki. Na szczęście, co dzień do dziadków zabiera tylko 3 maskotki, a od kilku dni także kołderkę. Jak nie miał Swojej potrafił przerwać zabawę i biec do łóżeczka, żeby pomiętosić tą, którą miał nas tanie u Dziadków.

Lubi mieć uporządkowaną przestrzeń wokół siebie. Szafki drzwiczek muszą być zamknięte, podobnie jak szuflady. Ubranka nie mogą zalegać na komodzie. Ma swoje wyobrażenie świata, w którym czuje się bezpiecznie, więc skarpety muszą być u każdego na stopach. 


W zabawie nadal królują autka, książki i klocki, chociaż chętnie prowadza takiego drewnianego zwierz na patyku. W ostatnim miesiącu ulubioną lekturą Chłopaka był katalog z klockami lego. Spędzał nad nim nawet kilkadziesiąt minut. Jakiś czas temu o TUpisałam o „Korku”, jednej z ulubionych zabawa/gier Tygrysa. Panowie znaleźli nowe zastosowanie. Synuś bierze jedną kartę, przykłada obrazkiem do oczu, a my zgadujemy. Mamy ułatwione zadanie, bo z drugiej strony jest przecież napis, ale oczywiście zanim podamy poprawną nazwę, zgadujemy. A Tygrys ma uciechę. Ależ się zaśmiewa, do przysłowiowego rozpuku. A my z nim oczywiście. To taki najpiękniejszy śmiech, szczery, dziecięcy. I z głupotek np. ze słowa kotlet czy skarpetka zamiast laweta czy kabriolet. Natomiast ulubiona książka „Opowiem ci mamo co robią auta” jest inspiracją do budowania samochodów z drewnianych klocków. Synuś wskazuje na auto, a my musimy je budować. W pierwszych dniach 24 do łask wróciły książeczki dotykowe. Oglądaliśmy je i dotykaliśmy na okrągło. A teraz doszły te o przeciwieństwach i kolorach. Nazw kolorów Chłopak nie zna, ale identyfikuje barwy z różnymi przedmiotami np. zielony klocek to żaba, tak jak mama w zielonej koszulce; brązowy klocek to miś, czerwony io io (czyt. straż pożarna), niebieski – rzeka. Skoro była mowa o fakturach, to Tygrys upodobał sobie miękkość moich piersi. Lubi je sobie podtykać.

Tygrys bierze kąpiel w brodziku. W zasadzie dla Niego jest bez różnicy, ponieważ nigdy nie siada (i tu poprawka, przed końcem miesiąca zaczął siadać, chyba za sprawą piany, którą dopiero poznał). Wymyślił sobie nową zabawę, wrzuca do wody butelki i zadowolony woła oczywiście: kajaki.

Synek bardzo lubi, jak Babcia daje Mu coś do domu. A to zupkę, a to herbatnik, jabłka. Pewnego dnia poszedł o krok dalej. Wskazał na półkę, gdzie stała zakupiona przez Babcię odżywka do włosów i spytał: do domu to? Chyba chciał zrobić prezent Mamie.


Czy Wasi Mężczyźni czasem też mają dziwne pomysły? Już wyjaśniam. Zwykle Synek oczekuje na nasz powrót z pracy w oknie, co bardzo lubimy. Jednego dnia czeka z Dziadkiem, który nazywa przechodzącego pod oknem sąsiada burak. Oczywiście nasza mała papuga powtarza już w kolejne dni: pan burak, nie ma pana buraka itp. Dziadek zapomniał, że Wnusio ma doskonałą pamięć i jest bardziej niż pewne, że jak spotka sąsiada na ulicy nie omieszka nazwać go burakiem. Co prawda facet zasłużył sobie na takie określenie, ale czy moje dziecko ma mu to uświadamiać? Tatatu nie był gorszy od Dziadka. Rodzice sąsiadują z paniami, które są dość uciążliwe. Po wyjściu na klatkę schodową zaczął zachęcać Młodego do powtarzania Baba Jaga. Dla Tygrysa słowo jak każde inne, nie zna jego pejoratywnego znaczenia, raczej podoba Mu się, bo fajnie się rymuje, choć wolałabym, żebym nie wypalił przy sąsiadkach, zwłaszcza jak będzie sam z Babcią, bo owe Panie są niepoczytalne. Taka to czasami pomroczność dopada płeć brzydką w mojej rodzinie.

W 24 miesiącu Tygrys miał Swoje pierwsze świadome spotkanie z zimą. Ileż było radości. Okrzyków: zima zima tj. śnieg. Próba łapania płatków przez szybę. Odśnieżanie samochodu i podjazdu. Lepienia bałwana. Radość bez końca. Niestety dość krótka. Patrząc na Synka nie miałabym nic przeciwko śnieżnej aurze. 

Ostatnio wróciłam do łask. Zwykle mamy dyżury przy zasypiającym Synku na zmianę. Teraz nie ma opcji, żebym wyszła z pokoju, także co dzień wieczorem koczuję przy łóżeczku. Co chwilę słyszę: mama to. Co oznacza – mama nakryj. Po którymś mama to nie wytrzymuję i powtarzam, że ostatni raz przykrywam Chłopaka kołderką. Po chwili słyszę mama raz i tych razów było chyba jeszcze z pięć :)

Siedzimy sobie z Dziadkiem Tygrysa przy stole, wokół którego Chłopak lubi biegać. Zajęliśmy tyle miejsca, że z dwóch stron nie ma dostępu. Podchodzi Synek rozkłada ręce i mówi: drogi nie ma.

I na koniec dialog z Dziadkiem. Dziadek pokazuje na obrazek z wielbłądem. Tygrys mówi: pliecy drugi. Dziadek: plecy Cię bolą? I weź się dogadaj z Dziadkiem :) Dawno temu uczył się o wielbłądach i zapomniał, że mają garby i to dwa.

22 komentarze:

  1. Super ten Wasz dwulatek:)Moja córcia też jeszcze niedawno zasypiała z mega ilością maskotek ,brała do łóżeczka wszystko co jej wpadło w ręce,ledwo ona się w tym łóżeczku mieściła:)teraz trochę jej to minęło.Pozdrawiamy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uf. Pocieszyłaś mnie, że to mija, bo zastanawiam się, jak Chłopak się wysypia przy takiej ilości towarzyszy. A jest ich już chyba z 20. Straciłam rachubę :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Niezła ta zima u Was, że już takiego okazałego bałwana udało się ulepić:)
    Tygrys wspaniały! Wspaniale się Wam rozwija:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był tylko jeden dzień na początku listopada. Zima wróciła dopiero wczoraj. Tygrys zaskakuje nas codziennie. Dziś np. nauczył się wołać pomocy. Nie ma jak klocki lego :)

      Usuń
  3. haha Twój synio ma większy zasób słownictwa ode mnie:). Co do wyczekiwania na powrót rodziców, to jest to cudowne uczucie. Ja jak wracam, to zawsze żona bierze małą na ręce i wyglądają przez okno. Jak córka mnie tylko zobaczy, to zaczyna się cieszyć i macha swoją małą rączką:) Uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, od czytania Córci i Tobie się zwiększy :) A tak poważnie, Tygrys każdego dnia mówi coś nowego. My też lubimy ten widok - maluch w oknie, ale poranki nie są już tak miłe. Nieźle musimy się nagimnastykować, żeby przekonać Chłopaka do wyjścia do Dziadków.

      Usuń
  4. U mnie to już tak dawno było ze brak słów do dzisiaj pamiętam mama daj jupke u Mojej Sikorki to była łyżeczka;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Temat pup bawi dzieci bardzo długo :) Masz małego gadułe w domu! Tak już będzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co to nie męczy, raczej fascynuje. Pewnie gorzej będzie, jak dojdzie: a dlaczego?
      Uściski

      Usuń
  6. ten etap u dziecka jest najlepszy rozkoszny 2 latek który już mówi, biega i robi szum w koło siebie;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale z niego gaduła! ;)

    Nik "gzibek" mówił na grzebień. :)

    Śmiesznie ma z tymi skarpetkami, ale miałam taka koleżankę, która jako nawet nastolatka, nie znosiła widoku stóp. Zawsze miała skarpety i nigdy nie chodziła w sandałach. ;)

    Mnie samej śnieg jest do szczęścia zupełnie niepotrzebny, ale ze względu na Potworki, chciałabym chociaż pare śnieżnych dni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym miesiącu zarzuciłam notowanie nowych słów, bo codziennie wysyp. Zapisuję tylko ciekawostki, takie właśnie jak gzibek Nika.
      Tygrys nie lubi golizny i tyle. Czy to stopa, szyja czy kawałek przedramienia.
      Podejście do śniegu mam takie samo :)

      Usuń
  8. Super! Rozgadany ten Wasz tygrysek :D mój najmłodszy smyk ma półtora roku, ale do bogatego słownictwa jeszcze długa droga - brawo dla synka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma swój czas. Tygrys się rozpędził i momentami nie zadążamy za nim. W każdym razie w notowaniu.

      Usuń
  9. Sporo tych nowych słówek i zabawnych anegdotek z Tygrysek w roli głównej :) Przy naszym Juniorze też trzeba bardzo uważać na to, co się mówi - niestety kilka razy zdarzyło nam się o tym zapomnieć i potem bardzo długo musieliśmy niektóre słowa z jego słownika wykorzeniać - i również pilnować, żeby nie poleciał jakiś epitet w stronę niezbyt lubianego sąsiada ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nam zdarzyło się zapomnieć, a Młody chłonie, jak gąbka. Wczoraj po Babci powtarzał do Dziadka: rusz się. A teraz cieszy się, bo zapamiętał imiona nas wszystkich :)

      Usuń
  10. Ale cudnie będzie Wam zasiasc za 10 lat i poczytac to wszystko 😊 podziwiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to chyba mnie motywuje, żeby nadal wszystko notować.

      Usuń
  11. Pupa do tej pory wzbudza u moich dziewczyn salwy śmiechu, nie mam pojęcia dlaczego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie coś w niej jest :) U nas pupa to komenda: siadaj.

      Usuń