sobota, 30 lipca 2016

O książkowych poszukiwaniach i o zwierzakach rymowaniach

Oferta wydawnicza dla dzieci na polskim rynku jest niezwykle bogata. Wydawnictwa prześcigają się w szukaniu nowych pomysłów na lektury dla najmłodszych. Ruchome elementy, okienka, faktury, dziury, puzzle, dźwięki. W naszej biblioteczce też mamy książki, które aktywizują malucha, ale staram się, żeby trzymały poziom artystyczny, ale jednocześnie były przystępne w odbiorze dla Tygrysa. Najważniejsze jest też zachowanie proporcji, żeby nie doszło do sytuacji, w której jedynymi porządanymi lekturami będą te z "bajerami". 

Sporo czasu zajmuje mi śledzenie nowości wydawniczych, przeglądanie blogów książkowych (Tatatu ma naprawdę pokłady cierpliwości), gdzie znajduję recenzje, ale również mogę niejako zajrzeć do wnętrza książek i wyrobić własne zdanie. Mamy na półkach sporo tytułów cieszących się powodzeniem wśród rodziców w sieci, które zwykle i u nas znajdują uznanie. Zwykle, bo zdarzało się, że mimo pochlebnych recenzji, książki okazywały się kitem, a nie hitem. Choć bardziej otwarty w tej materii jest Dzieć. To, co matce się nie podoba, aż tak nie razi gustu Młodzieńca. 

Moje książkowe poszukiwania nie ograniczają się do blogów. Zaglądam na strony mniej znanych wydawnictw, często chrześcijańskich. Wbrew pozorom oferta takich księgarni nie ogranicza się do książek związanych z wiarą (choć jak wiecie ta tematyka zajmuje sporo miejsca w naszej biblioteczce). Znajdziemy w nich książki dla dzieci o różnorodnej tematyce, niosące uniwersalne przesłanie. Ostatnio odkryłam Wydawnictwo Sióstr Loretanek. Do poduszki przeczytaliśmy już kilka baśni autorstwa ks. Janusza Stańczuka, ale dziś o książeczce, która spodobała się nie tylko Tygrysowi, ale również mnie i Babci (a nie często to się zdarza). Teraz oprócz dużej (Czereśniowej), zostawiamy u Dziadków także małą:  Piesek robi: hau, hau, hau! czyli wierszyki dla najmłodszych.


Tak, jak przed kilkunastu miesięcy Tygrys przepadał za Księgą dźwięków, tak teraz wsłuchuje się w wierszyki autorstwa Beaty Ewy Komarnickiej. Najmłodsi lubią książki z wyrazami dźwiękonaśladowczymi, a takie tu znajdziemy. Dla Tygrysa naśladowanie zwierząt to świetna zabawa. Zresztą do niedawna (poza kotem) odgłosy były równoznaczne z nazwami poszczególnych zwierzaków. Dopiero teraz słownik Synka wzbogaca się o nazwy zwierząt i z pewnością lektury takie, jak ta, miały w tym swój udział.


Pierwsze, co mi przychodzi na myśl na określenie tej pozycji to: prosta, ale w pozytywnym znaczeniu. Proste czterowersowe wierszyki, nieprzedobrzona szata graficzna. Na każdej rozkładówce znajdziemy rymowankę z towarzyszącą jej delikatną grafiką oraz wypełniającą całą stronę ilustrację ze zwierzęciem, o którym mowa w tekście. Tygrys jest szczęśliwy, bo książka pomieściła wszystkie ulubione zwierzaki: kurę, bociana, żabę, psa, żabę, kota, krowę, konia i świnkę. Mogę chyba napisać, że czytamy wierszyki razem. Synuś włącza się z odgłosami zwierzaków. Szkoda tylko, że nie wszystkie rymowanki zostały utrzymywane w tej konwencji. W czterech, poświęconych słoniowi, jeżowi, rybie i koniowi, zabrakło mi odgłosów. A przecież i do tych zwierząt znalazłyby się odpowiednie dźwięki. Zresztą towarzysząca wierszykowi o słoniu trąba (instrument) od razu przywołuje skojarzenie z tru tu tu.




Za to na plus są ilustracje Pana Marcina Bruchnalskiego, współpracującego z wieloma wydawnictwami i czasopismami dla dzieci. Ciekawa jest historia ilustratora. Z zawodu medyk, który ukończył ASP i zajął się tworzeniem książek dla dzieci. Decydująca okazała się pasja, którą widać na kolejnych stronach Piesek robi: hau, hau, hau! Ilustracje - na moje oko akwarele, wydrukowane na papierze z delikatną fakturą, przypominającą bloki do malowanie tą techniką. Proste, ale dość realistyczne, idealne dla młodego odbiorcy. Obrazki towarzyszące wierszykom przywołują skojarzenia z głównym obiektem: kura - jajo, bocian - gniazdo, piec - tropy, kot - kłębek włóczki, jeż - igielnik. Naszej Tygrysiej rodzinie przypadły do gustu. Babci, jak wspomniałam wcześniej również. Chyba powoli otwiera się na inne książki, niż bardzo kolorowe wydania tradycyjnych wierszy i bajek produkowane przez wydawnictwa fabryki, z czego się cieszę.

12 komentarzy:

  1. Masz rację, małe wydawnictw niejednokrotnie mają bardzo ciekawą ofertę. Choć muszę przyznać, że ja bardzo lubię także te kolorowe, typowo Disneyowskie książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolorowe nie znaczy złe, choć wszystko zależy od wydawnictwa.

      Usuń
  2. Nasz Bąbel w bardzo różnych książeczkach gustuje - i tych minimalistycznych, i tych nieco kiczowatych ;) Najważniejsze, ze ma chęć obcowania z literaturą - i że przedkłada ją nad bajki w telewizji, które bardzo rzadko budzą jego zainteresowanie i poza paroma wyjątkami mogłyby dla niego nie istnieć :) W ofercie małych wydawnictw naprawdę warto pogrzebać - bo można znaleźć tam prawdziwe perełki, zupełnie inne niż "masówka".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gusta moje i Tygrysa zwykle są tożsame. Staram się nadążać za tym, co lubi, co Go w danym momencie interesuje. Ale czasami mnie zaskakuje i biorą to na klatę. Fajnie, że ma swoje zdanie. Ja do niedawna cieszyłam się, że Młody nie przepada za bajkami. Wystarczyły Mu Domisie, które i tak wyłączał w trakcie. Niestety teraz to się zmieniło.

      Usuń
  3. Nie znam tej ksiażeczki, ale bardzo lubimy wierszowane publikacje :)
    Wiesz, z tymi książkami jest tak,że jednej osobie się spodobają , innej mniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko to kwestia gustu, a z tym podobno się nie dyskutuje :)

      Usuń
  4. Nasze Maleństwo uwielbia naśladowanie glosow zwierząt więc myślę ze u nas tez znajdzie miejsce ta książka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zaglądaj do nas. Lada dzień/tydzień będzie okazja do powiększenia biblioteczki o tę książeczkę :)

      Usuń
  5. Masz rację! - wydawnictwa się prześcigają, jednak dzięki temu mamy większy wybór!
    Uwielbiam takie ilustracje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam też się podobają.
      Wybór jest ogromny. Szkoda, że fundusze na tym niejednokrotnie cierpią :)

      Usuń
  6. u nas książki to numer jeden wśród rzeczy poszukiwanych przez KArola. Nawet lego przegrywają z książkami...jednak z czasem staliśmy się bardzo wybredni i coraz trudniej znaleźć nam książkę z efektem WOW! Jednak gdy już taką odnajdziemy to jest radość:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tak bogatej ofercie nie tak łatwo znaleźć tę perełkę, ale najważniejsze, że Wam się udaje.

      Usuń