czwartek, 10 marca 2016

W krainie dźwięków po raz drugi

Księga dźwięków nadal jest jedną z ulubionych lektur Tygrysa. O jej zaletach pisałam już dwukrotnie (na poprzednim blogu i TU). Przyznam, że zdarza mi się chować ją czasem wyżej, bo ileż można. Ale Młodzieniec i tak ją zawsze przyuważy i od początku powtarzamy wszystkie dźwięki. Na szczęście jestem teraz bardziej wyspana i wpadki typu Żona robi kra kra już mi się nie zdarzają. Poza tym coraz częściej to Tygrys przejmuje inicjatywę. Księgę wykorzystujemy na nowe sposoby np. wyszukując przedmiotów na obrazkach w naszym otoczeniu w mieszkaniu czy zwierzątek wśród zabawek lub w innych książeczkach.
 Książka jest już tak wyeksploatowana, że składa się z kilku części i okładki. Wielu rodziców na swoich blogach narzekało na to, że Księga jest bardzo nietrwała i widziałoby ją raczej w kilku mniej obszernych częściach. I tu naprzeciw oczekiwaniom rodziców wyszło Wydawnictwo Olesiejuk, które wydało serię OnoMaTo czyli zabawa z dźwiękami. To 8 książeczek przybliżających maluchom świat dźwięków. Podoba mi się tytuł serii, który od razu kojarzy się z wyrażeniami dźwiękonaśladowczymi (onomatopejami), od których dzieci zaczynają przygodę z mówieniem. Wybraliśmy trzy tytuły z serii: hałaśliwe przedmioty, domowe przedmioty i instrumenty muzyczne. Pierwszy z wiertarką robiącą drrr drrr wpisał nam się doskonale w trwający u sąsiadów remont. Tygrys wskazuje na obrazek, a następnie na ścianę, za którą od kilku tygodni dochodzą odgłosy wiertarki i tradycyjnie w porze drzemki malucha. Druga miała nam posłużyć do oswojenia Tygrysa z nożycami i być może jest coś na rzeczy, bo wczoraj pozwolił sobie obciąć aż trzy paznokcie bez krzyku. Wreszcie instrumenty, których nie było za dużo w księdze.







I co bym mogła napisać o tych książeczkach? Najprościej – księga dźwięków w kilku częściach. Nic nie poradzę, że podobieństwo od razu się narzuca: zbliżony format, kartonowe strony, zaokrąglone narożniki, ten sam układ i co najistotniejsze – ten sam pomysł.  A przy, tym różnice: więcej koloru i ciekawsza czcionka (choć trudniejsza dla dziecka rozpoczynającego naukę czytania) schodzą na plan dalszy. Gdybym nie znała wcześniej Księgi dźwięków rozpływałabym się pewnie nad tą serią, bo ma znaczenie w rozwoju  dziecka. Ale pochwały zebrała już Księga, a książeczki są tylko powtórzeniem świetnego pomysłu. I jeśli jeszcze raz miałabym wydać pieniądze, ponownie zainwestowałabym w Księgę, mimo że osiem OnoMaTo jest tańszych. Cieszę się, że nie kupiliśmy wszystkich książeczek z serii. Tygrys niezbyt chętnie do nich sięga. Być może dlatego, że Księga jest mu bliższa, bo zna ją od dawna. Poza tym niektóre dźwięki w wydawnictwach brzmią zupełnie inaczej. Wiem, w świecie jest również różnorodność, ale Maluch po prostu głupieje, jak bębenek w jednej książce robi  tram tatatam, a w drugiej bang bang. Trzymamy się wersji z Księgi.  Księga jest po prostu kultowa :)

Hałaśliwe przedmioty
Instrumenty muzyczne
Domowe przedmioty
seria: OnoMaTo czyli zabawa z dźwiękami
ilustracje: Joanna Babula
stron: 10
format: 155 x 145 mm

16 komentarzy:

  1. Mamy <3 OnoMaTo ale tylko tą z wiejskimi zwierzątkami. Amelka uwielbia ją. Są w Stokrotce po 4 zł.. Muszę dokupić koniecznie inne. <3 buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam w Stokrotce, ale nie dokupywałam kolejnych, bo Tygrys nie zapałał do nich wielką miłością. Choć na okładce dopatrzył się słonia z innego tytułu, a my nie wiemy jak robi słoń :)

      Usuń
  2. My też jesteśmy z nich zadowoleni. Młody już patrząc na okładkę recytuje po koli wszystkie dźwięki (niektóre "po swojemu"{). U nas darzone są się większą miłością niż księga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Będziesz moją wyrocznią i inspiracją:) Muszę jeszcze raz przerobić wszystkie wpisy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejna świetna książeczka :)
    Kochana mogłabyś mi podać maila do siebie? Mam pytanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam kilka dni temu o tych książeczkach na innym blogu - i spodobały mi się, ale też jestem zdania, że nie ma sensu "Księgi dźwięków" dublować :) I te różnice w odgłosach wydawanych przez poszczególne przedmioty faktycznie mogą być dla dziecka bardzo mylące i wprowadzać niezły zamęt w małej główce.

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas na topie jest ostatnio bajka o Królewnie Śnieżce, która sama się czyta. Obowiązkowa na nocniku! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mamy cala kolekcje, synus bardzo duzo nauczyl się znich :)
    Są fajne i te kolory :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego typu książeczki naprawdę rozwijają maluchy.

      Usuń
  8. Jak dla mnie za kolorowa i czcionki zdecydowanie nie dla małych. Także też zostanę przy zachwycie nad Księgą Dźwięków :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcionka jest trudna do czytania dla "początkujących". Ja też nie lubię białych liter na kolorze. Tygrys zdecydowanie woli Księgę, choć teraz bardziej małe ikonki na okładce niż samą zawartość. Testuje nas Skubaniec :)

      Usuń