Ostatni weekend przed powrotem do
pracy. Miałam przeżywać rozstanie z Tygrysem. I faktycznie łzy się polały.
Myślałam, że mam wszystko poukładane, ale to tak nie działa. Rozum swoje, serce
swoje. Pewne jest to, że muszę wrócić do pracy. Niestety. Choć z drugiej strony
dobrze, że mogę wrócić do tego, co lubię. Jutro miałam usiąść przy swoim biurku
i zacząć wcielać w życie pomysły, które zrodziły się w głowie. Od wczoraj
trochę się zmieniło.
Co się stało? I do nas dotarły
wirusy. Przez ostatnie dwa tygodnie skutecznie się z Tygrysem opieraliśmy
chorobie, którą przytargał do domu Tatatu. Swoją drogą niezłe te wirusy, bo w
takim stanie Męża jeszcze nie widziałam. A wczoraj poległ Tygrys. Przez cały dzień
nie mogliśmy zbić gorączki, dobijała do 40°. Dopiero koło 18 ustąpiła i Młody
padł w naszym łóżku. Pełen nowych sił i energii obudził się i nas o 1 nad ranem
gotów zacząć nowy dzień. Na szczęście udało nam się ponownie zasnąć, choć o śnie
z maluchem śpiącym między nami w poprzek trudno mówić. A dziś z naszej trójki
to Tygrys był najbardziej wypoczęty i pełen energii, mimo gorączki. Co prawda
wrócił apetyt, ale doszły dolegliwości żołądkowe. Osłuchowo jest w porządku,
ale jutro robimy badanie moczu i posiew. Zobaczymy co wyjdzie. Mam nadzieję, że
będzie dobrze. Także zamiast siedzieć przy biurku będę łapała z Tatatu sikańca
Młodego. Kolejny debiut przed nami. Teoretycznie jesteśmy przygotowani. A jak z
praktyką? Jutro się okaże. Ale najważniejsze zdrowie Tygrysa.
I tak Tatatu zaczyna urlop
tacierzyński. Z choróbskiem, choć ciągle wierzę, że Młody szybko dojdzie do
siebie, a badania nie przyniosą nic niepokojącego i Chłopaki będą mogli cieszyć
się sobą przez najbliższe dwa tygodnie. Mieliśmy połączyć tacierzyński i mój
wypoczynkowy w późniejszym czasie, ale doszliśmy do wniosku, że to jest czas
dla Tygrysa i Tatatu. Ich dwa tygodnie. Zdecydowaliśmy, że ja wracam do pracy,
a Mąż zostaje. A później Młody trafia pod skrzydła Babci i muszę przyznać, że
ta świadomość sprawia, że łatwiej mi wrócić do pracy. Ale to dopiero/już we
wtorek.
Martwię się. Ta sytuacja coś mi przypomina. Rok temu mieliśmy urlopy, skrzętnie chomikowane, żeby jak najwięcej pierwszych dni spędzić razem, a wylądowaliśmy w szpitalu. I jeszcze to pobieranie
moczu. Może macie jakieś doświadczenia, które ułatwią sprawę? Wszelkie
podpowiedzi mile widziane.
Oj no najgorsze te choróbska i jeszcze akurat w takim czasie. Nie wiem jakie teraz są sposoby na łapanie moczu,pewnie te naklejane woreczki. A może od razu do pojemniczka nasiusia. Ja tak próbowałam do słoiczka podstawiałam,czasem sie udawało. Trzymam kciuki oby poszła choroba ,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJako matka chłopaka, to rzucę uwagę na temat łapania:) Nie polecam woreczków i to bez względu na wiek, totalna katastrofa i nie gwarantują, że materiał do badania będzie czysty i to całe przyklejanie, zawsze coś się odklejało i ciekło bokiem....br.r.. Tygrys to duży chłopak, więc stawiałabym już na nocnik, wcześniej wymyć, wyparzyć, delikwenta umyć i posadzić, do tego dużo cierpliwości ,zabawiania i picia:)
OdpowiedzUsuńSłońce nie wiem jak zdziałać coś w kwestii moczu. Po Prostu łapcie :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to"przelotowy" zwykły wirus. Daj koniecznie znać :(
Wracasz do pracy.. Będzie dobrze. Głównie w domu. Zobaczysz. Choć samą czeka mnie to niebawem. Aż się boję. !!!
Tygrys cudownie wygląda w tym pajacyku.. Z tyłu to jak Amelka! :) mają podobny kolor włosów! <3
Uważajcie na siebie.
Powodzenia w Pracy! ;***
U nas lekarka podpowiadała by oziębić dziecku stópki i łapać od razu do pojemniczka :)
OdpowiedzUsuńNiestety, praktyki w łapaniu moczy chłopca nie mam... ale z dziewczynami zawsze miałam przeboje. Na przyklejony worek zawsze reagowały blokadą... A jak już się posikały, to albo wyleciało gdzieś obok, albo za mało było w worku... No, nie wspominam dobrze tych zabiegów :)
OdpowiedzUsuńW każdym razie- powodzenia.
No i przyjemnego powrotu do pracy.
w pobieraniu siuśków jestem doskonała... bo środkowy strumień pobieraliśmy z 10 razy, bądź więcej. Myje siusiaka mydełkiem pod bieżącą wodą, później pacjent trafia na przewijak, psikam oktaniseptem siusiaka, jedna osoba trzyma nogi by nie dotykały siusiaka, druga przygotowany jałowy pojemniczek, czasem coś zimnego można przyłożyć na jajka na parę sekund. Sprawa woreczka prostsza ale dla mnie wynik zupełnie nie wiarygodny jeśli chodzi o posiew, a pod zwykłe badania moczu ujdzie. Zeby wynik był wiarygodny trzeba się postarać żeby było jak najbardziej jałowe. Z woreczka nie przelewam nigdzie tylko ściągam i przekładam do jałowego pojemniczka. No i lepiej żeby to trafiło od razu do laboratorium żeby nie namnożyły się bakterie, a i żeby w laboratorium nie stał na parapecie dwie godziny. My wieźliśmy bezpośrednio do centrali.
OdpowiedzUsuńPowodzenia i dużo zdrowia.
Niestety bakterii jest dużo.. oj bardzo.
OdpowiedzUsuńNasz K. Był 2 tygodnie chory.. ledwo poszedł do przedszkola i znowu...
uuu to zdrówka dla Tygryska w takim razie;*
OdpowiedzUsuńZdrówka dla Tygryska! Na szczęście chłopcom siuśki łatwo złapać - ja w każdym razie nie miałam z tym problemu :)
OdpowiedzUsuńZycze duzo zdrowka dla Tygryska,oby nie bylo to nic powaznego. Takie rozstanie i powrot do pracy musi budzic wiele emocji. Dasz rade, dobrze,ze macie babcie:)
OdpowiedzUsuńTygryski z tej strony Ola z Amelką! Odezwę się na maila. Zmieniamy bloga.
OdpowiedzUsuńDajcie znać jak u Was?!?!!
Buziaki dla Tygryska od Motylka!,;)
Dużo zdrowie dla Tygryska i dla ciebie cierpliwości
OdpowiedzUsuńOjej zdrowia życzę. My mylismy siusiaka pryskalam octeniseptem i czekałam.wczesniej duuuzo picia. Tyle, że Młody przeważnie zawsze mnie osika jak jest bez pieluszki dłużej juz 5 minut.
OdpowiedzUsuńBiedny Tygrysek :(
OdpowiedzUsuńPowodzenia w łapaniu siuśkow.
Trzymajcie się :* buziaki!
Taki powrót do pracy budzi bardzo wiele emocji. Dużo zdrówka dla Was.
OdpowiedzUsuńOdnośnie łapania to podobno dobrze "moczopędnie" działa też masaż plecków w okolicach lędźwiowych. Sami w końcu nie musieliśmy próbować, ale tak nam zaprzyjaźniona pielęgniarka poradziła. Na inne tematy napiszę w mailu, który już się tworzy od wczoraj. Buziaki i zdrówka :*
OdpowiedzUsuń