Pozostając w temacie stosunków
sąsiedzkich… Od niedzieli cieszymy się spokojem. Może, nie do końca, bo za
ścianą trwa remont, ale odgłosy wiertarki udarowej, są zdecydowanie mniej uciążliwe.
Chociaż wkurzające, jak wypadną w czasie drzemki Tygrysa, tak jak dzisiaj. Ale
nie będę się pyszczyć, bo sami kilka lat temu robiliśmy gruntowny remont i
sąsiedzi (poza dwoma wyjątkami) wykazali się zrozumieniem. Takie to uroki
mieszkania w bloku.
Poza imprezowiczami, nie możemy
narzekać na sąsiadów. Są grzeczni, życzliwi, ale to nie są już takie stosunki,
jakie pamiętam z dzieciństwa, kiedy moja Mama spędzała czas z sąsiadkami na
kawkach, ja z ich dziećmi na zabawie, a niektóre nazywałam ciociami (do jednej
zwracam się tak do dziś). Relacje z naszymi sąsiadami ograniczają się do
powitania, krótkiej wymiany zdań, zwłaszcza teraz, jak pojawił się Synek. Czasem
odbierzemy sobie nawzajem paczki. I tyle. A rotacja na klatce jest tak duża, że
niektórych współlokatorów po prostu nie znamy. Podobnie dzieje się w moim
rodzinnym bloku. Sąsiedzkie kawki odeszły w zapomnienie. Życie nabrało tempa.
Każdy żyje swoimi sprawami. Wielu dopadła samotność. Na naszym osiedlu mieszka
sporo starszych ludzi. Codziennie obserwuję panią w podeszłym wieku, która
spędza sporą część dnia w oknie. Czasem pomachamy jej z Maluchem, bo stanie w
oknie to nadal jedna z ulubionych zabaw. Być może jest schorowana i nie
wychodzi z domu. Być może zamieszkała z dziećmi, a jest przyzwyczajona do
wiejskiej ławeczki. Być może obserwowanie innych, to jej hobby. Nie wiem, ale
wydaje się samotna.
Postanowiłam trochę ożywić stosunki
sąsiedzkie i jakiś czas temu podzieliliśmy się świeżo pieczonym chlebem z jedną
z sąsiadek, która wręcz przepada za Tygrysem. Trafiliśmy w rodzinne święto i
następnego dnia pałaszowaliśmy tort i ciacho. A kilkanaście dni temu faworki,
których sami nie zdążyliśmy zrobić. Dobro wraca. Teraz czekam na wizytę :)
Dziś z Tygrysem też zgłębialiśmy
temat sąsiedzkich stosunków, a to za sprawą książki Jak dobrze mieć sąsiadów Wydawnictwa Debit, która zachęciła mnie
już okładką. Do tego jest pięknie wydana. Twarda okładka. Format zbliżony do
A4. Grubsze kartki, z którymi nasz Szkrab świetnie sobie radzi. Chociaż z
pewnością nie jest to pozycja do samodzielnego oglądania przez takiego malucha
ze względu na jej bezpieczeństwo. Tekst nie jest jeszcze do końca zrozumiały. Póki
co oglądamy piękne ilustracje i sama opowiadam historię, ale książka zostanie z
nami na dłużej, bo niesie naprawdę pozytywne przesłanie.
Bohaterów opowiadania poznajemy już
na okładce. Widzimy wielkiego niedźwiedzia, który z przerażeniem w oczach przytrzymuje
drzwi, przez które próbują wtargnąć króliki z chochlikami w oczach. Ów miś
mieszka sobie sam w domu na pustkowiu pod lasem. Bystry obserwator zauważy jeszcze
małego lokatora, którego obecności domownik nie jest chyba świadomy. Choć mam podejrzenia,
że tak mu wygodniej myśleć. To mała myszka, która robi różne psikusy. A to dobiera
się do ciastek czy szafek z miodem. A to podkrada mleko lub podjada żołędzie.
Niedźwiedź prowadzi uporządkowane
życie. Ma swoje rytuały. Spędza czas w samotności i podobno dobrze mu z tym. Nie
dopuszcza innych do siebie i lojalnie ostrzega przed wtargnięciem do jego
bezpiecznego świata. Na skrzynce pocztowej wiszą tabliczki z ostrzeżeniem Nie zbliżać się! Nie żartuję!. Przy
dzwonku: Nie dzwonić, a tekst na
wycieraczce mówi sam za siebie WYNOCHA (i
obiecałam sobie, że nie będę się czepiała tego szczegółu, bo sama się
uśmiechnęłam na widok tego napisu).
Aż pewnego dnia wszystko się zmienia.
A to za sprawą nowych sąsiadów – wesołych i towarzyskich królików. Sam fakt
pojawienia się ich w najbliższej okolicy wyprowadza niedźwiedzia z równowagi, a to jeszcze nie koniec historii…
Pewnego dnia miś słyszy pukanie do drzwi. I od tej chwili wszystko zaczyna się
zmieniać, choć nasz bohater bardzo się broni. Uwierzcie, króliki mają swoje
sposoby, żeby wyciągnąć niedźwiedzia z jego bezpiecznego świata, a docelowo
zmienić jego życie. Są zdeterminowane i nie boją się wielkoluda. Kiedy
wykorzystują już wszystkie możliwe sposoby na zaprzyjaźnienie się z misiem,
czekając na ruch z jego strony, tuż pod oknem
robią niekoniecznie sympatycznego bałwana, dziwnie przypominającego niedźwiedzia.
Co na to wielkolud? Musicie przekonać się sami.
Książka zachwyca ilustracjami. Ciara
Flood, która jest jednocześnie autorką tekstu i szaty graficznej zadbała o
każdy szczegół. Od razu rzucają się w oczy makatki na wyklejkach imitujące haft
krzyżykowy, które kojarzą się z ciepłem babcinego domu. Stopka książki wpisana jest
w etykiety słoików z miodem. Wnętrze misiowej chatki aż zachęca, żeby usiąść
wygodnie w fotelu przed ciepłym kominkiem z książką w ręku. Brzozy przed jego
domem chce się przytulić. A tak pięknie prezentujące się słoiki z przetworami, mogłabym
mieć w swojej szafce. Najbardziej zauroczyła mnie misiowa filiżanka – błękitna z
kwiatową dekoracją z pszczołami. Z takiej porcelany mogłabym spokojnie pić
herbatę z cytryną, a nawet miodem.
Jak dobrze mieć sąsiadów
tekst i ilustracje: Ciara Flood
stron: 38
format: 225 x 280 mm
To fakt ze w dzisiejszych czasach stosunki sąsiedzkie sa chlodniejsze. Wynika to napewno z braku czasu, pędu życia ale chyba tez z ludzkiej zazdrości a czasami i rywalizacji.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak bylam mala i sąsiadka zawsze znalazla czas żeby wpaść na herbatke, wtedy ludzie byli sobie pomocni i życzliwi.. a teraz. Co prawda od 2 lat nie mieszkam w bloku ale na osiedlu domków jest tak samo.... no z pewnymi wyjątkami :) .. jednego sąsiada witamy bardzo często w progu bo non stop cos pożycza.. ale nie cukier :) najczęściej pożycza wiertarke, czasami się smiejemy ze więcej z niej korzysta niż my i liczymy ze kiedyś sobie kupi wlasna :D
Książeczka bardzo fajna. Uwielbiam lektury dla Maluchow wydawane z takimi pieknymi ilustracjami :)
Buziaki Tygryskowa rodzinko :*
Chyba powinniście zacząć pobierać opłaty od sąsiada :) Spokojnie uzbieracie na nowy sprzęt, a stary w ramach dobrosąsiedzkich relacji będziecie mogli mu podarować :)
UsuńIlustracje są naprawdę piękne. Świadomie więcej nie pokazała, żeby nie odbierać zainteresowanym przyjemności oglądania ich na żywo.
Pozdrawiamy potrójnie
O książeczce już czytałam, chyba u Mamy na Tropie - jesteś więc kolejną osobą, która ją poleca; chyba w końcu się skuszę :)
OdpowiedzUsuńOdnośnie relacji sąsiedzkich - w naszym bloku nie ma prawie żadnych. Mijamy się tylko w przelocie, mówiąc sobie "cześć" lub "dzień dobry" - i tyle się widzimy. Na początku zawiązała się pewna grupka "aktywistów", którzy usilnie chcieli się ze sobą bratać i zaprzyjaźniać, ale nic dobrego z tego nie wyszło - poza kilkoma głośnymi grillowymi imprezami, późniejszymi wzajemnymi pretensjami i plotkami. My od samego początku trzymaliśmy się na uboczu i nie spoufalaliśmy zanadto - i teraz już wiemy, że to była decyzja najlepsza z możliwych. Oczywiście wszystko zależy od ludzi, ale generalnie myślę, że te dawne czasy sąsiedzkiej życzliwości i pomocy nasze społeczeństwo ma już jednak za sobą. Kiedy byłam dzieckiem, wszyscy sąsiedzi spotykali się tłumnie na urodzinach,imieninach i innych uroczystościach - podobnie jak Ty za niektórymi sąsiadkami wołałam "ciociu", a do jednej zwracałam się nawet "moja druga mamo" ;) Ale teraz panuje u nas raczej izolacja, wzajemna zawiść i nastroje niezbyt sprzyjające nawiązywaniu bliskich relacji.
Mnie się naprawdę podoba. Miś przypomina mi trochę tego z bajki o Maszy i wywołuje jakieś takie pozytywne uczucia.
UsuńU nas było podobnie. Święta, urodziny, uroczystości, a potem wszystko się rozmyło. Ja na klatce nie znam nawet imion najbliższych sąsiadów. Sąsiadka, którą zaprosiłam na kawę jest sympatyczna, więc mam nadzieję, że jednak do nas dotrze. Na bliższe relacje nie liczę, bo różnica wieku, brak czasu robią jednak swoje.
Dokładnie, niedźwiedź też przypomina mi tego z Maszy :)
UsuńMy mamy takich sąsiadów, dzieci bawią się na ulicy i niby nikt ich nie pilnuje ale każdy zerka za firanki:)Jest do kogo iść na kawę z kim pogadać. Jedyny minus każdy o każdym wszystko wszystko wie:/
OdpowiedzUsuńTo dokładnie tak, jak dawniej. My nawet na obiady biegaliśmy do siebie nawzajem. Zawsze są jakieś plusy dodatnie i ujemne, jakby to powiedział klasyk :)
UsuńA ja w sąsiadce zyskałam przyjaciółkę . Dzieci wspolnie sie wychowywały,wspolnie jadły,jedna drugiej w kuchni rządziła:)
OdpowiedzUsuńTeraz sąsiadkę mam trochę starszą ale sie dogadujemy ,ciastem częstujemy,dobrze tak w zgodzie żyć.
Mieszkanie w domu rządzi się pewnie innymi prawami. Może łatwiej o znajomości, bo więcej czasu spędza się na podwórku. My rzadko kiedy widzimy swoich sąsiadów.
UsuńFajnie, że masz obok takie dobre dusze. Jedną, bo o ile pamiętam pierwsza przeprowadziła się.
Dobrze pamietasz :)
UsuńZ drugiej strony też mam sasiadow w porządku tylko mniej zżyci jesteśmy.
My mamy to szczęście, że mieszkamy w naprawdę spokojnej klatce. Poza tym, jak już wcześniej pisałam, że nad nami dziecko nie chodzi wcześnie spać, ale... Generalnie to nie nasza sprawa, no i niestety- uroki mieszkania w bloku. Tata tej dziewczynki, robi w weekendy jakiś remont chyba i ostatni umilał nam wierceniem nawet niedzielę. Irytowało baaaaardzo, ale jednocześnie wiemy, że w tygodniu nie ma kiedy tego robić. Czasem trzeba przymknąć oko. Niestety w klatce nie mam nikogo, z kim mogłabym napić się kawy i szczerze tego żałuję. Ja może "cioci" nie miałam żadnej, ale też pamiętam te kawki, tą bliskość, ten zupełnie inny rytm, inne podejście, otwartość... Tego wszystkiego już nie ma.
OdpowiedzUsuńKsiążka piękna!
Ps. Dziękuję za nominację, na pewno wkrótce odpowiem jak na spowiedzi :)
UsuńPozdrawiamy :*
W takim razie czekam na tę spowiedź :)
UsuńU nas też ostatnio dość remontowo. Najczęściej, jak Tygrys na drzemce, albo wieczorem tuż po położeniu Go spać. Ale nic na to nie poradzimy.
Wydaje się z opowiadania bardzo sympatyczna :) filiżanka mnie urzekła <3 chciałabym taką mieć :)
OdpowiedzUsuńMoże zakupimy tą książkę. Podoba mi się.
Amelka coraz bardziej interesuje się książeczkami. Póki co przegląda, pokazuje paluszkiem, a ja tłumaczę :)
Super, że spokój z tymi imprezowiczami :) u nas relacje sąsiedzkie są takie jak u Was. Tylko sąsiadka nad nami i jej mąż i dwie córki dali od początku znać, że nas nie lubią i na prawdę nie wiemy dlaczego.. Dziwni są. Każdy to mówi. Poprzedni lokatorzy przed nami przez nich uciekli stąd poniekąd.
Pamiętam jak było kiedyś. Teraz wszystko się zmieniło. Szkoda.
U nas poprzedni rok to były CIĄGŁE remonty, po kolei każdy sąsiad ;)
Bo w bloku SĄSIAD Z WIERTARKĄ WSZĘDZIE CIĘ ZNAJDZIE! ;) hehe ;)
Buziaki
To szykuje się następny mały czytelnik w naszym gronie :)
UsuńTa książeczka dla Meli na przyszłość. Póki co bezpieczniejsze w Jej rączkach będą książki z grubszymi kartkami.
Już niedługo na górze nie będzie Wam nikt przeszkadzał, a może z boku będą mili sąsiedzi. Czego Wam życzę.
Ja mieszkam od ponad 30 lat w tym samym miejscu i nie wiem kto mieszka po drugiej stronie ulicy :)
OdpowiedzUsuńCzyli w przypadku mieszkania w domu też bywa różnie :)
UsuńMy mamy rewelacyjnych sąsiadów.. nie wszystkich bo tak się nie da.. nom ale cóż.
OdpowiedzUsuńFajna ksiazeczka
Książeczka właśnie o tych fajnych sąsiadach :)
UsuńKsiążeczka wygląda super! Muszę poszukać w księgarni :)
OdpowiedzUsuńMy mieszkamy w domku więc najbliższych sąsiadów znamy, ale dalej - no niestety... W dodatku ja nie mam pamięci do twarzy i trudno mi zapamiętać, kto gdzie mieszka :/
Myślę, że spodoba się zarówno Chłopakom, jak i Eli.
UsuńJa kojarzę sąsiadów, jak mijam ich na klatce, ale gdzieś dalej, z niektórymi miałabym już problem.
Z dzieciństwa mam podobne wspomnienia jak Ty, jednak gdy jako dorośli ludzie zamieszkaliśmy w bloku też nie znałam wielu sąsiadów, mijaliśmy się mówiąc zaledwie "dzień dobry". Teraz mieszkam w szeregówce i muszę powiedzieć, że z sąsiadami mamy stosunki iście rodzinne, takie jak za dawnych czasów właśnie:) Serdeczności:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję w przyszłości mieć takich sąsiadów za płotem :)
Usuń