poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Darowany czas

Kolejny tydzień za nami. Jesteśmy razem. Mimo wszystko to piękne chwile. Tak naprawdę nigdy nie było nam dane tyle czasu spędzić razem. We troje. I to jest naprawdę dobry czas. Wiadomo... zdarzają się gorsze momenty (w dużej mierze dotyczą chyba mnie, bo Tygrys najchętniej nie odchodziłby ode mnie na krok, czy to w dzień czy w nocy i czasem zwyczajnie potrzebuję pobyć sama ze sobą), ale znacznie więcej jest tych dobrych chwil. I choć są to zwyczajne momenty, które budują codzienność, chcę je zapisywać, żeby zostały w pamięci na dłużej. 

Co nam przyniósł kolejny tydzień? Największa radość to spotkanie z Dziadkami. Wymiękliśmy i przy zachowaniu środków ostrożności, spędziliśmy dobre chwile na podwórku. Tygrysowi przyjemność sprawił niespodziewany podarunek od Stryja/Dziadka - drobiazg, który zatrzymał Go na dłużej i zachęcił do kolejnych działań. Obrazki ze zdrapywanką, które poszły już do sąsiadek, dziadków i rodziców. A że formatu niezbyt wielkiego, stworzyliśmy nasze własne zdrapywanki. Większość z nas pamięta pewnie takie zabawy z podstawówki. Przyznaję, że to moje drugie podejście. Tym razem udane. Bez udziwnień. Kredki olejne i farba plakatowa w zupełności wystarczą, by stworzyć piękne barwne prace. A Tygrysa podziwiam za cierpliwość. Siebie za świetny pomysł przeniesienia drapania na taras. Efektu końcoweog nie pokażę, bo tak wsadziłam gdzieć prace, że nie mogę znaleźć. 









Za nami kolejna okazja do świętowania. Tym razem imieniny Taty. Był murzynek, ciasteczka i nietypowe laurki. 





I jeszcze takie przysmaki gościły na naszym stole. Bułeczki z ulubionego przepisu, który na pewno się nie zawieruszy. I pizza z długim terminem ważności. Inspiracje plastyczne od Mocnych w Duchu. 





Wyciągnęliśmy samoloty i sprzęt do baniek mydlanych. Póki co wiatr trochę utrudnia zabawę. 



Nie możemy zachęcić Tygrysa do zadań z przedszkola. Niezbyt mądrze dałam na przykład kolegę, którego wszyscy krytykują, a który na profilu mamy na FB prezentuje piosenkę i wiersz zadany zdalnie. Słaby to argument, ale ulało mi się: D to uczy się piosenek, inni pewnie literek, a Tygrys co? A Synek na to "Tygrys się bawi". I od razu ciśnienie mi spadło. To prawda bawi się, ale w tej zabawie zaczął czytać i nie "Ala ma kota", ale np. takie oto tytuły rozdziałów "Paweł w więzieniu". I liczy sobie w myślach. A kiedy się nauczył? W zabawie właśnie, kiedy zliczał punkty po rozgrywkach w planszówki. Także odpuszczam literki, bo wiem, że jeszcze nigdy na siłę nic nam nie wyszło. Zdążymy z literkami. Tylko, co z rowerem? Dla Tygrysa to samo złooo, bo oczywiście od razu chciałby wsiąść i pojechać, a to tak nie działa. Dziś przy przeglądaniu pudła z pracami plastycznymi, patrząc na swoje dzieła sprzed dwóch lat, spytał kto tak brzydko rysował. Szkoda, że nie widzieliście tego spojrzenia, jak usłyszał: Ty Synu. Wykorzystałam tę sytuację do pogadanki o rowerze, że trzeba ćwiczyć. Jakiś przebłysk zrozumienia w głowie Młodego widziałam, ale co z tego wyniknie, czas pokaże. 


Cieszy mnie ten rodzinny czas, choć tak jak wszyscy wróciłabym już do normalności, choć paradoksalnie nasze życie teraz ma więcej z normalności. Mamy czas dla siebie, dla Boga. Nie spieszymy się. Ale żyć z czegoś trzeba, więc powrót do pracy jest nieunikniony i najważniejsze to mieć do czego wrócić. Ale jeszcze jedna rzecz, która mnie cieszy. Możliwość pomieszkania w naszym domu. Tak po prostu. Jesteśmy tu już 1,5 roku, a mnie niezmiennie radują i zachwycają te nasze kąty. Tak samo jak po przpeorwadzce. Cieszy każda zmiana. Ja po prostu lubię zmiany. I jednej się doczekałam. Tata Tygrysa odnalazł odpowiedni haczyk i na naszej "głównej" ścianie zawisł obraz - rodzinna pamiątka. Od obrazu się zaczęło, a potem poszło dalej. Przyszła zamówiona przed całym zamieszaniem sofa do gościnnego, pojawiły się pierwsze meble. Wreszcie uporządkujemy ten pokój, który stał się składzikiem. Już nabiera wyrazu. I podwórko... Posadzone jesienią drzewka zaczęły wypuszczać listki (tylko brzoskwinia się nam nie przyjęła), a śliwa zakwitła. Ależ nas cieszą te pąki. Pobyt na podwórku zaczynamy od przeglądu naszego mini sadu. To jedyne drzewa, jakie mamy na podwóku, ale tak to już jest, jak się kupuje działkę w szczerym polu. Zapomniałabym o skrzynkach na warzywa. Podejrzewam, że na nich skupi się uwaga w przyszłym tygodniu. 




Na koniec jeszcze oddam głos Tygrysowi.

Wieczór, po codziennej porcji książek... A jak braliście ślub, to Tata mówił, że jesteś najpiękniejsza dziewczyna. I mówił: moja perełko, moja rybko kochana. A ty mówiłaś mój najukochańczy mężulku? Mówił/mówiła, a dzięki dociekliwemu Pięciolatkowi znowu mówi :)

Rano Tata czyta Tygrysowi książki. Stara się, wchodzi na wyżyny swoich umiejętności aktorskich, a dziecko na to: Tata nie czytaj jak pijak.  To dopiero komplement. I żeby jeszcze tych pijaków się w życiu naoglądał. 

18 komentarzy:

  1. My też widujemy się z dziadkami. W przypadku jednych zachowujemy w miarę dystans i po prostu chodzi y na wspólne spacery, w maseczkach, nie wchodzimy do domu. Ale w przypadku drugich całkowity luz. Przytulanki też. I tak co tydzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę ile radości daje Tygrysowi spotkanie z dziadkami. Taka namiastka normalności. Za przedszkolem zupełnie nie tęskni, ale za dziadkami bardzo.

      Usuń
  2. Mam podobne odczucia co do radości z przebywania w swoich kątach i normalności życia, pomimo nienormalności sytuacji:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety wszystko, co dobre kiedyś się skończy. Ruszamy do pracy.

      Usuń
  3. Chyba musze powiedzieć córce, by pogadała z tatą, by i on z nów zaczął mówić jak Twój mąż :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miło się czyta, że u kogoś tak spokojnie, dobrze, rodzinnie. Niech trwa :) My też wymiękliśmy i jedziemy do mojej Mamy na drugi koniec Polski :) Trzymajcie się ciepło. Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym spokojem bywa różnie, ale na szczęście szybko się zapomina o nieprzyjemnych sytuacjach. Udanego wyjazdu.

      Usuń
  5. Tym rowerem to się Kochana wogóle nie przejmuj. Córka zaczęła jeździć bardzo późno...w pierwszej klasie!
    Wszystko w swoim czasie, skup się na sukcesach 🐅😉
    Fajna z Was Rodzinka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już nawet nie cisnę, nie nalegam, nie proszę, choć korci :) Przekonałam się, że Tygrys zwykle inaczej nie rówieśnicy. Na innych polach nadrabia.
      Dziękujemy za tak miłe słowa. To chyba nas do siebie nawzajem przyciąga. Ta fajność właśnie, którą i u Was znajduję.

      Usuń
  6. Jakże miło poczytać co tam w rodzinie tygrysa słychać. Bawiazujac do kolegi z klasy i zdalnych zadań, cóż mobilną zacja mamy poskutkowała, skoro dziecko aktywniejsze w domu bn z w szkole.
    Ja też mam wszystkich w domu i czasami tak jak Ty mam potrzebę sanitnosci, czasami wynikają z tego małe niesnaski z tatą jeżyków, który to biewatpliwiw jest pracocholikiem��
    Nasze dni to często chaos, kocham mieć ich wszystkich przy sobie, a jednocześnie duszę się momentami.
    U was kreatywność leje się strumieniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co już się zorientowałam to, co dzieciaki robią w przedszkolu w większości Tygrys już potrafi i jesteśmy to opanować raz dwa i iść do milszych rzeczy.
      Z tą kreatywnością bywa różnie, bo Tygrys musi mieć wenę. Mocni w duchu jakoś szczególnie go moblizują.
      A obecnośc wszystkich w domu niesie ze soba różne sytuacje, ale najważniejsze, że się kochamy/się kochacie.

      Usuń
  7. Przy ostatnich akapitach PADŁAM! Dzieci mają szczególny DAR :) :) nie ma co!!
    Z rowerem...hmm...akurat dziś odświeżyliśmy sobie opowiadanie "A właśnie, że Lotta umie jeździć na rowerze"...może w ten sposób?
    Z kolejnymi "etapami" edukacyjnymi u dzieci to bym też miała co opisywać i to na razie jedynie na przykładzie mojej starszej dwójki a w sumie i najmłodsza powoli się załapuje...jest wesoło...ca czasami bywa frustrująco.
    Wydaje mi się, że ŚWIETNIE sobie organizujecie czas i rewelacyjnie go spędzacie, nie marnując żadnej minuty :)
    Pozdrawiam Was ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytaliśmy Lottę, a nie pamiętam tego opowiadania. Pewnie wtedy nie było istotne. Trzeba sięgnąć raz jeszcze. Książki nie raz, nie dwa nam pomogły.
      Jakoś fukncjonujemy, choć to raczej Tygrys ustala nam grafik. Sporo energii kosztuje nas, wygospodarowanie czasu dla siebie. Ostatnio wspierają nas dziadkowie. Mam chwilę na zrobienie czegoś w domu czy do pracy.
      Uściski

      Usuń
  8. Z rowerem to chyba każde dziecko ma swój czas żeby załapać. A Tygrys jeździł wcześniej na biegówce? A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czasem się wkurzam. Muszę sobie przypominać, że u Tygrysa wszystko w jego własnym rytmie. Okaże się, że za dwa miesiące wsiądzie i pojedzie. Na ile znam go, to coś takiego jest bardzo prawdopodobne. Na biegówce śmigał, choć też sporo czasu zajęło mu zanim załapał.

      Usuń
  9. Jak śmigał na biegówce to zwykły rower też niedługo ogarnie. U nas problemem przy przesiadce na zwykły rower okazały się dwie rzeczy – (i) normalny rower jest dużo cięższy, (ii) normalny rower był sporo wyższy od biegówki więc był problem z ruszaniem (nie mógł złapać równowagi bo nie dało się odepchnąć nogą). Przesiadkę na normalny rower zrobiliśmy późnym latem jak młody miał nieco ponad 4 lata. Do zimy szło mu tak sobie. Jak przez zimową przerwę podrósł parę centymetrów i przytył parę kilo tak na wiosnę nie było już żadnych problemów. Mam nadzieję, że Tygrys też się przekona. A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że problem możeby być ten sam. Tygrys jak na 5,5 latka jest bardzo drobny i mało sprawny fizycznie. Do tego szybko się zniechęca. Nic na siłę. To jedyne rozwiązanie.

      Usuń