Kolejny tydzień za nami. Kolejne intensywne dni. Wydawałoby się... siedzimy w domu, powinno być wolniej, mniej. A tak naprawdę sporo się dzieje, choć większość naszego "dziania się" związana jest z Tygrysem. Nasza codzienność do 20.30 to czas z Synkiem. Gdzieś między tym obowiązki domowe i praca. Raz udaje się to ogarnąć lepiej, raz gorzej. Najtrudniejsze jest chyba poukładanie własnych emocji i nie obarczanie tym Tygrysa. Nie chodzi o to, że mamy ciągle chodzić z uśmiechem na twarzy. To się nie uda, ale o to, żeby nasze lęki nie udzieliły się Młodemu. Wychodzi to chyba coraz lepiej, choć w ostatnim czasie i do Synka dotarło to, co się dzieje. Najtrudniejsza jest tęsknota za dziadkami. Przedszkola Synek nigdy nie lubił, więc nie specjalnie wspomina. Za to coraz więcej pytań: kiedy? Coraz więcej planów. I trudne sny, w których utulamy.
Codzienne funkcjonowanie utrudniają też ciągłe infekcje i słabości, z których oboje nie możemy się wygrzebać. I jeszcze strach o naszych rodziców (dziadek Tygrysa musi pracować) spotęgowany dotarciem do miasta wirusa. Nie lubię go nazywać po imieniu, bo koronę dla mnie nosi tylko Jezus. Ale wirus zaczął zbierać swoje żniwo. Kilkanaście osób w 2-3 dni. Czekamy co będzie dalej. A wiadomo, jak przygotowany jest na sytuację powiatowy szpital. Do tego mentalność ludzi, którzy jakby nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji. Pod naszym oknem wycieczka rowerowa. U sąsiadów ruch większy niż w tym momencie na głównej ulicy miasteczka. Boimy się wyjść na własne podwórko. A wystarczyłoby, żeby każdy trzymał się jedynie swoich domowników. Nie wszyscy to rozumieją i myślą o innych.
To tak dość pesymistycznie, ale jak odjąć wszystkie troski, codzienność przynosi wiele dobra. Cieszy każdy drobiazg.
Przede wszystkim Eucharystia i modlitwa. Brakuje nam sakramentów. Dziś polały się łzy. A z drugiej strony Chrystus jest nam bliski, jak nigdy dotąd. Bo jest w centrum naszego życia, w naszej codzienności, w naszym domu, we wszystkim co robimy.
W minionym tygodniu mieliśmy za oknem najpiekniejszy spektakl. Codzienne spacery żurawi, a jednego dnia dołączył lis i wytęsknione przez nas boćki.
W minionym tygodniu mieliśmy za oknem najpiekniejszy spektakl. Codzienne spacery żurawi, a jednego dnia dołączył lis i wytęsknione przez nas boćki.
Za nami kolejna domowa droga krzyżowa. Tym razem przeżyta wspólnie z "Mocnymi w duchu". Tygrys przygotował pod kierunkiem cioci Malwy stacje.
Cieszy każda wykonana wspólnie z Tygrysem praca plastyczna. I ta naszego pomysłu i wspomnianej cioci Malwy.
Do tego wspólne oglądanie kolejnych przypowieści z "Domku na skale" i działania plastyczne z nimi związane, o których staram się tu pisać.
I nawet skromny "tort" w postaci murzynka ze świeczką z paluszka na urodziny Taty. I przedurodzinowa wizyta pod oknem u babci. Takie niecodzienne świętowanie 41 i 60 tki.
Codzienne rozmowy z dziadkami w sieci.
Wieczorne czytanie, obowiązkowo z Biblią na koniec i tysiącem pytań, choć to akurat nic nowego.
Radość z odnalezionych w szafkach dwóch pudełek farbek.
I to jest najpiękniejsze. Te drobiazgi w codzienności. To z nich składa się życie. Niezwykłe, doniosłe chwile zdarzają się rzadziej. A życie to zwykłe, ale jakże piękne momenty.
Na swojej blogowej liście mam kilka kobiet, które niesamowicie pięknie piszą o codzienności. Te kobiety dostrzegają piękno w drobiazgach, które przynosi dzień. Bo przecież z takich detali składa się nasze życie. Iza, Basja, Wiola, Tynka (kolejność przypadkowa i lista niepełna) przyciągają swoim ciepłem, wrażliwością, spojrzeniem na świat. Nie znam żadnej z Dziewczyn osobiście, ale mają w sobie coś, co sprawia, że dobrze się u nich czuję. Pewnie zbieżność wartości też nie jest bez znaczenia. Nawet teraz, kiedy tak wiele zmieniło się w życiu każdego, postrzeganie codzienności przez Dziewczyny jest stałe i piękne, jak zawsze.
Przed nami Wielki Tydzień. Jakże inny od poprzednich, ale to może być naprawdę błogosławiony czas. Wszystko zależy od nas.
Przed nami Wielki Tydzień. Jakże inny od poprzednich, ale to może być naprawdę błogosławiony czas. Wszystko zależy od nas.
Super kreatywnie działacie i inspirująco!
OdpowiedzUsuńSpokoju i zdrowia Wam życzę :)
Ja korzystam z zapału Tygrysa do prac plastycznych, bo nie często się zdarza.
UsuńSerdeczności
Tygrys jest niesamowicie sprawny manualnie i bardzo kreatywny! Ma teraz 5 lat? Mój 5-latek średnio chętnie wykonuje prace plastyczne i nie bardzo maluje, rysuje, wycina, itd.
OdpowiedzUsuńTygrys w listopadzie skończył 5 lat. Długo był oporny przed wszelkimi działaniami plastycznymi. Pewnie dlatego, że szybko się zrażał, jak mu coś nie wychodziło, a chciał jak Matejko od razu malować. Zmieniło się coś w tym roku szkolnym. Ale chęci do prac palstycznych ma rzadko. Ostatnio działaliśmy tak w Adwent. Teraz ta auycja chyba go zmotywowała. Poza tym przekonaliśmy się, że nic na siłę. Tak było z czytaniem. Chciał się uczyć. Opanował dawno temu samogłoski, a potem nic. Próbowałam od czasu do czasu podsuwać mu zabawy z metodą sylabową i nic. Wogóle nie kumał o co chodzi. Tymczasem od tygodnia dwóch czyta. Sam z siebie. Także na wszystko chyba przychodzi czas. I ja sama muszę się tego uczyć.
UsuńO, może i moje chłopaki z biegiem czasu będą bardziej sprawne manualnie i chętne do prac plastycznych. Co do czytania, to ja od ok. 2 miesięcy próbuję metody globalnej (Domana), ale tylko że starszakiem, młodszy w ogóle nie jest zainteresowany. Na razie przekonałam się, że starszak ma świetną pamięć, ale zapał już też opadł. Może również spróbuję metody sylabowej, bo większość literek już zna.
UsuńMyślę, że tak. Uczą nas te nasze chłopaki cierpliwości. A potem okazuje się, że na wszystko przychodzi pora. Ja myślałam, że Tygrys na randki będzie chodził ze smokiem, a tu już zaczyna czytać i to bez smoka :)
UsuńĄaaaaa uciekł mi komentarz!
OdpowiedzUsuńWidzę że nie tylko ciocia Malwa działa inspirująca na moje dzieci :)
Dziękuję za dostrzeżenie. Domowa codzienność buduje naszą prawdziwą rzeczywistość, która składa się właśnie z drobiazgów, okruchów codzienności :)
Nie rozumiem nieodpowiedzialności ludzi, trudny to i ograniczony czas dla wszystkich. Nie ma potrzeby by siebie i innych narażać.
Błogosławionego owocnego Triduum!
Uściski serdeczne
Baranki i koszyczki już są. Nasza cała rodzina się zachwyca. Do dziadków powędrował już drugi baranek. Mają ochotę na koszyczek, a ja nie mam siły, bo jednak dla pięciolatka trochę za trudny i większość pracy spada na mnie. Ale pewnie z jeden jeszcze zmajstrujemy :)
UsuńTa prawdziwość do Was właśnie przyciąga. Te okruchy codzienności, jakże piękne.
Niestety dla niektórych to czas nadrabiania zaległości. U sąsiadów właśnie kostka brukowa wjechała. Dobrze, że okien nie umyłam.
I dla Was dobrego czasu
Teraz w czasie tej pandemii, naszła mnie taka refleksja, że człowiek często nie docenia tego, co ma.
OdpowiedzUsuńMy od ponad 3 tygodni w domu, mieszkamy w bloku. A za oknem robi się tak pięknie. Ciężko szczególnie starszemu tłumaczyć, dlaczego nie możemy pójść do parku, na spacer, plac zabaw, przedszkola, dlaczego mama nie idzie jak codziennie do pracy, czemu nie chodzimy w niedzielę do kościoła. Staramy się jakoś urozmaicić ten czas. Mszy Św.sluchamh w radio. Kiedy cała sytuacja się skończy, będę żyć uważniej.
Jak to mówią - do dobrego człowiek się szybko przyzwyczaja. Ale najważniejsze, że wszyscy wyciągamy wnioski i oby nam zostało na długo. Z perspektywy dzieci to musi być trudne doświadczenie. Widzę, jak wychodzimy na dwór i dzieciaki z sąsiedztwa krążą koło siebie i nie mogę być razem. Bolesne to. A podwórko to rzeczywiście błogosławieństwo. Widzę, jak moja mama dusi się w bloku, a co dopiero dzieci. Mimo to trzymajcie się. A mam nadzieję niedługo nadrobicie spacery.
UsuńTygrys to prześliczny chlopczyk, dziś wiecej Go nam pokazałaś, cudny jest!
OdpowiedzUsuńZdrowia Wam Kochani, aby żadne inne przypadłości teraz się nie pojawiły, bo to nie w czas. Myślę, że spokojnie możecie na podwórko swoje wychodzić jaki by wiatr nie wiał. My mamy cały czas nieprzerwane budowy dwie w pobliżu, najróżniejsze ekipy przyjeżdżają, domy powstają, z poczatkiem kwarantanny rozpoczęła się budowa okolicznej trasy, także też ludzi nowych i to niewiadomo skąd jest sporo, Mistrz mój prawie codziennie ma styczność z obcymi ludźmi, kurierzy do nas przyjeżdżają i jest ok - nie można popadać w psychozę, bo ona szybciej nas wykończy niż wydumany wirus.
Widok za oknem wspaniały! U nas bażanty :)
Trzymajcie się!
Faktycznie wkradło się jedno zdjęcie. Dziękuję za tak miłe słowa. Cudny i nie tylko jak śpi :)
UsuńTa przyroda dodaje nam sił. Jest w tym jakaś nadzieja, że i nasze życie wróci do normy, choć będzie inne. Bażantów u nas nie było. Kuropatw sporo. Dwa lata temu, jak jeszcze nie mieszkaliśmy, w pobliżu był żubr. Człowiek wybiegł z grabiami na tą krowę, po czym się wycofał :) To tak humorystycznie na ten czas.
Do sąsiadów dziś wjechał bruk, więc będzie się działo. Najgorzej, ze tam wielu ludzi się kręci, a mamy sporo przypadków wirusa w miasteczku, więc warto by pomyśleć o sobie i innych.
Usciski
Brawo dla Tygrysa, a dla Mamy jeszcze większe. Powiedz, jak Tygrys radzi sobie z Drogą Krzyżową, tzn z cierpieniem Jezusa i śmiercią ? Pozdrawiam już świątecznie
OdpowiedzUsuńDziękujemy. Tworzymy dobry zespół, choć czasami iskrzy, bo Tygrys do cierpliwych nie należy, zresztą mama też szybko traci cierpliwość. Droga Krzyżowa... Jak wiesz Tygrys jest bardzo wrażliwy i wiele pytań o cierpienie i dlaczego było w zeszłym roku, po czwartych urodzinach. Teraz jest w nim jakaś (może to nie dobre słow) fascynacja. Zgłębia temat dość mocno. Wchodzi w szczegóły. Może to pozwala mu przepracować sytuację. Nie wiem. Czeka na jutro. Te święta są chyba dla niego ważniejsze, niż zimowe.
UsuńSerdeczności
U nas nadal mozna wychodzic i spacerowac, wiec popoludniami cale osiedle tetni zyciem jak nigdy. Wszyscy wylaza na spacer z siersciuchami oraz dziecmi. Na szczescie nie widze duzych grup, tylko rodziny. Dodatkowo jednak do co ktoregos domu przyjezdzaja ekipy zajmujace sie utrzymaniem ogrodu, starsze dzieciaki sasiadow kursuja w te i nazad, a pod supermarketem widzalam tyle aut, co przed epidemia... :/
OdpowiedzUsuńU nas niestety praca M. skonczyla sie tak, jak sie tego obawialam najbardziej. Mial stycznosc z osoba, ktora we wtorek przyslala zaswiadczenie o zakazeniu koronawirusem. :( Jeszcze troche ponad tydzien czekania zeby przekonac sie, czy maz sie zarazil. :(
Radosnych Swiat, mimo wszystko!
Czytałam o całej sytuacji u Ciebie. Nie zostawiłam komentarza, bo zwyczajnie nie wiedziałam co napisać. To trudny czas dla Was, trudne Święta. Niestety ludzie są nieodpowiedzialni. Widzimy to u siebie. Nie wiem kim trzeba być i co mieć w głowie nie myśląc o konsekwencjach. Widzisz, że coś się dzieje zostajesz w domu. Tylko, że jak nie myślisz o sobie, to jak masz myśleć o innych. Boję się, że wielu ta sytuacja i tak niczego nie nauczy. Przykre.
UsuńMimo wszystko niech to będzie dla Was dobry czas.
Super i kreatywnie! U nas Szymek nie lubi prac plastycznych, to dla niego męczarnia, jest też dzieckiem w wieku szkolnym więc przerabiamy materiał wysłany nam przez szkołę. Dla mnie to ciężki czas, bo oprócz żony i mamy jestem pracownikiem, nauczycielem polskiego, matematyki, niemieckiego, angielskiego, logopedą, terapeutą itp. Wiele ról i zadań a doba ta sama. Dobrze, że z mężem zgrany z nas duet. A z Marysią jest odwrotnie, nasza 3latka już teraz chętnie robi wszelkie prace i zajęcia. Brak Eucharystii boli jednak najbardziej.
OdpowiedzUsuńJa bez zadań ze szkoły nie wiem kiedy dni mijają. A co dopiero, jak masz tyle obowiązków. Dobrze, że masz wsparcie w mężu. We dwoje dacie radę. I jeszcze jest Ktoś, Kto nad nami czuwa. Z nim podołamy wszystkiemu.
UsuńWesołych Świąt dla Was.
OdpowiedzUsuńU nas dzieci mega tęsknią za szkołą Karolina mówi że nie kaszle i jest zdrowa i po siedzi w domu jak pani Marta czeka na nią....
Musi być dobrze tylko kiedy...
Dziękujemy.
UsuńDzieciom najtrudniej to wszystko ogarnąć.
Pięknie Tygrys z Wami działa na polu artystycznym. Myśmy zamek z wieżami, basztami a nawet bramą (sklejone patyczki od szaszłyków) i smokami też robili...to chyba kolejny etap, który w dzieciństwie trzeba przejść :)...
OdpowiedzUsuńNiesamowicie mi miło, że znalazłam się w gronie tych osób, które wymieniłaś...zgadzam się z Tobą, że zbieżność wartości jest tym niewidzialnym magnesem, który nas ku sobie przyciąga :)
Pomysły cioci Malwy są tak ciekawe, a efekt piękny, że nie dziwię się, że Tygrys się wciągnął. Mi smutno na samą myśl, że nieuchronnie zbliża się moment, że te codzienne spotkania z Mocnymi się skończą.
Usuń