Zaniedbaliśmy projekt POD KOLOR Bajdocji. Na co dzien sporo tworzymy, ale nie ogarniam z dokumentowaniem wszystkich działań na zdjęciach. I nie ukrywam, że najwięcej w naszych aktywnościach jest opcji: kolory łączone. Tak naprawdę codzinenność to wielość barw. A to jakieś książeczki z zdaniami, lektury, rysunki, klocki, zabawy...
W ostatniej chwili przybywamy z kolorami łączonymi. Po feryjnej wizycie w stolicy i obowiązkowym punkcie - szwedzkim sklepie, wróciliśmy z koralikami do prasowania. I zaczęło się szaleństwo. Przepadliśmy w koralikach. W pudełku, które miało starczyć nam na długo, widać już dno. Sporo wytworów nam sie połamało, bo nie mieliśmy wprawy w utrwalaniu. Sporo już poszło jako podarunki w świat. Szczególnie dziewczynkom w przedszkolu się spodobały. Tygrys miał co robić. Najpierw kilka na Walentynki, a potem 14 upominków (a z Paniami to i 17) na Dzień Kobiet. Także początek kwietnia upłynął nam na koralikach. Nie wiem kogo bardziej wciągnęły, Tygrysa czy jego mamę? Synuś wiedział, jakie magiczne hasło wypowiedzieć, żeby mama od razu wstała rano z łóżka. Koraliki rzecz jasna. Niestety z czasem zapał minął. Odezwała się przekorna natura naszego Synka. Bo jak to mama tak polubiła zabawę :) Na szczęście zużyliśmy więkoszść i tak nie ma już czego układać. A oto efekt Tygrysiej pracy...
Świetne! :-)
OdpowiedzUsuńAle to fajne! Moja córa byłaby zachwycona. A i Maćkowi by się przydało paluszki poćwiczyć.
OdpowiedzUsuń