czwartek, 9 stycznia 2020

Bożonarodzeniowy alfabet. Ł jak...

Ależ miałam cudny poranek, pomijając zmywarkę, która głośno dała znak, że skończyła pracę i budzik chwilę później. Obudził mnie Tygrys całusem i już Go nie było w łóżku. Takie rzeczy to nie u nas. Pewnie mina Taty Tygrysa była bezcenna, jak zobaczył przebiegającego Mu pod nogami Szkraba, którego zwykle trzeba dość długo budzić. Cóż... wizja pobytu u babci, a nie w przedszkolu, robi swoje. 



Z poświątecznego wtorku wspomnienie warte zapisania/zapamiętania to moment, w którym Tygrys uniesiony przez Tatę oznaczył drzwi naszego domu, wypisując "K+M+B 2020". Ogromne wzruszenie i jaka duma i radość. 

Z literką Ł, jak wspominałam, nie było łatwo. Długo szukaliśmy. Nawet proboszcza, który odwiedził nas po kolędzie wkręciliśmy w zabawę, ale nie pomógł. Nie przyszło Mu do głowy, podobnie jak nam, żadne inne skojarzenie poza łańcuchem. I miał być łańcuch, ale w ostatniej chwili przyszła myśl. I tak powstała kolejna ilustracja do naszego alfabetu.

Ł jak Łukasz, którego fragment Ewangelii odczytujemy w Wigilię. Prosta praca. Dopadł nas kryzys i różne dolegliwości, ale Tygrys nie chciał odpuścić. Pokolorował wydrukowaną z sieci kolorowankę z wizerunkiem Biblii i Ewangelisty, dopisał Ł, przykleił. Prosta praca, ale dała nam okazję do rozmowy. A o to przecież chodzi. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz