piątek, 3 stycznia 2020

Bożonarodzeniowe abecadło. G jak...

Hura. Udało nam się pospać do 9, a wstać z łóżka o 10. Mała rzecz, a cieszy. Podobno, jaki pierwszy dzień nowego roku, taki cały rok. Także takiego spokojnego 2020 roku sobie życzę, bo tak minął nam 1 stycznia, nie licząc wieczoru, kiedy Tygrys miał trudniejszy moment. Emocje przed powrotem do przedszkola. Wiele mogę, ale jednego marzenia Synka niestety nie spełnię. Mianowicie, żeby przedszkole trwało 2 dni, a czas z rodzicami w domu 5. Serce pęka, ale wiem, że jak już wejdziemy w normalny rytm, będzie lepiej. Nieco lepiej. Ale zanim to, kilka migawek z minionego dnia...

Udało nam się zacząć dzień i nowy rok Eucharystią. I zapisać trzeba spokojne wyjście do kościoła. Cukierki w szopce przyciągają młodzież. Choć sama stajenka również fascynuje. Znaleźliśmy miejsce w pierwszej ławce, więc Tygrys miał dobrą miejscówkę do obserwacji. Pewnie również tego czy słodkości zbyt szybko nie znikają. 

Na ścianie pojawił się nowy kalendarz. Niezmiennie towarzyszy nam Pan Kuleczka i jego przyjaciele.



Tygrys ostatnio nas zaskakuje. Wreszcie potrafi zając się sobą. Poziom marudzenia też jest jakby mniejszy. Dziś chyba pierwszy raz od dawna sam z siebie zainicjował coś fajnego. Jak sam nazwał projekt i o dziwo wciągnął Tatę do działania. Zwykle to ja muszę być obecna, nawet jak Chłopaki działają razem. Ostatnio musiałam być świadkiem dołożenia każdego kolejnego klocka w nowym zestawie lego. A tu... taka odmiana. Zobaczyłam efekt owego projektu... Szkic robota, a potem wyklejony z wyciętych wcześniej elementów. Za delikatnym podszeptem Taty w projekcie pistolet zamienił Tygrys na tarczę. Przypomniało mi się, że już wczoraj fajnie się bawił. Co prawda z użyciem mojego portfela, ale spytał Chłopak, które karty może wyciągnąć. Był więźniem, znajdował sobie kryjówki, ale miał zgodę na robienie zakpuów w biedronce. W naszym domu to nie jest codzienność. Może to efekt odstawienia bajek? Oby tak. To już drugi tydzień i jest jak widać dobrze. A na zdjęciu poniżej wspomniany robotowy projekt.


Tygrys wreszcie chyba polubił grę, która dla nas jest hitem minionego i nowego roku. Wspominałam już o Lisku Urwisku. Zadziałał prosty myk. W pierwszej rozgrywce Synek był asystentem, który miał za zadanie odkrywania kart czy ruchów pionkiem - liskiem. W zammian za to od początku znał imię liska urwiska. Za to my zagraliśmy w jego aktualnie ulubioną grę "Jedzie pociąg z daleka". Wszak życie to sztuka kompromisu. W sumie gra nie jest zła. Tylko denerwuje nas od storny wykonania. 


I między tym wszystkim udało nam się zrobić literkę G. G, wiadomo... gwiazda. Mógł być jeszcze Gazda, jak z kolędy Arki Noego. Poprzestaliśmy na tym pierwszym. I ponownie w ruch poszedł zmywak. Tyle, że paleta kolorów ograniczona do niebieskiej i czarnej. Z prześwitami z białej kartki uzyskaliśmy fajny efekt nieba, na którym zawisła bohaterka dnia - literka G - w otoczeniu gwiazd. Tygrys zachwycony był tekturą falistą, a dzięki temu przyszedł mi pomysł na kolejny dzień. Łatwo nie będzie. H jak... 





2 komentarze:

  1. Rewelacyjne prace!! Tym samym z Waszym alfabetem zachęcam Was do udziału w zabawie w Klubie Twórczych Mam "Zrobione z Mamą" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Już nawet o tym myślałam, bo dawno się z Wami nie bawiłam. Obym nie zapomniała.

      Usuń