Każde kolejne podsumowanie niezmiennie uświadamia mi upływ czasu. Przecież rok się dopiero zaczął, a już za moment koniec marca. Jak to możliwe? A jednak. Blog pokryła spora warstwa kurzu. Mobilizuję się jedynie do comiesięcznych notatek na temat Tygrysa, a i to niezbyt regularnie, bo tym razem (nie po raz pierwszy) notatka z dwóch miesięcy.
Wszystko za sprawą braku czasu i zmęczenia, które w ostatnich tygodniach jakoś szczególnie nam dokucza. Te kilka godzin po powrocie do domu wypełnia nam Synek, a jak już zaśnie pozostaje nam 1,5 do 2 godzin dla siebie. Wtedy najchętniej oddajemy się lekturze, albo zasypiamy z nosem w książkach. Czasem zaglądam przez komórkę do Was, ale śladu zwykle brak, bo ciężko mi się pisze z tego małego urządzenia. Miało być o Tygrysie, choć nasze zmęczenie z nim też jest związane. W końcu rodzeństwa nie ma, więc kto ma się z nim bawić, jak nie my. Bywają jednak trudne chwile, bo Synek najchętniej miałby nas przy sobie (i to oboje) w każdej minucie dnia. Wygląda to mniej więcej tak, że skoro On zjadł obiad, my również powinniśmy odejść od stołu i się bawić. A że tak to nie działa, to dość często podnosi bunt, który musimy spacyfikować. Niestety nasze dziecko nie potrafi zająć się sobą. Nieustannie potrzebuje naszej obecności, co jest dość trudne, bo przecież trzeba coś zjeść albo posprzątać. Także na tym polu mamy jeszcze sporo do zrobienia. Podobnie z emocjami, szczególnie ze złością i biciem. To u nas ostatnio bardzo trudny temat. Może na kiedyś. Podejrzewam, że post pod tytułem: “Moje dziecko mnie bije” poprawiłby dość znacznie statystyki, ale przecież nie o to chodzi. Póki co tłumaczymy/prosimy/punktujemy/jesteśmy konsekwentni… I tak każdego dnia, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.
Przejdźmy do przyjemniejszych rzeczy, czyli migawki z życia Tygrysa, miesiąc 39 i 40.
Nadal jedną z ulubionych zabaw Młodego jest bieganie wokół stołu, ale nie tak dla samego biegania. Zwykle wiąże się z odgrywaniem scenek z ulubionych bajek. Zmienia się to niemal co minutę, więc czasem nie ogarniam czy jestem jeszcze pociągiem z “Tomka…”, czy samolotem z “Super Wings”, a może raczej samochodem z “Aut” lub strażakiem. Niestety po wielu takich okrążeniach nie jestem w stanie zapamiętać wszystkich tekstów, ale jeden mi się udało: Twoje minuty są odliczone. I dokładnie tak wtedy się czułam, łapiąc ostatkiem sił powietrze. Że też to bieganie nie poprawia mi kondycji. Oczywiście każda zabawa ma trwać jeszcze minutkę. Tyle, że postrzeganie czasu nasze i Tygrysa (tu w zależności od potrzeb) jest inne. Sam pyta: A minuta to dwie godziny? Taaa..
Szykujemy się do wyjścia do przedszkola, jesteśmy już spóźnieni, tymczasem Młodzieniec oznajmia: Wiecie, przypomniało mi się o takiej sprawie. Jakiej? - pytamy zaniepokojeni poważnym tonem. Siku. Cóż… to rzeczywiście poważna sprawa. Na miarę 3,5 latka.
Tygrys bardzo lubi pluszaki. Pewnego poranka układa je na swoim łóżku. Słyszymy: Miś leży tu, owca tu, Kłapołuchy tu, Tata tu. Pytamy: A Mama gdzie? Mama na tacie. Ta… Nie ma tak dobrze. Mama nawet obok Taty nie ma okazji poleżeć, bo na zmianę dyżurujemy w nocy przy Synku. Z jednej strony nie narzekamy, bo wcześniej nie było mowy o wspólnym spaniu nawet w jednym pokoju, a z drugiej… potrzebujemy siebie, ale jest nadzieja, że tak nie będzie do 18 :) Noce są trudne, rzadko kiedy przespane w całości, a o zajmowaniu przez Młodego większej części kanapy nie wspomnę. Za to poranki, oczywiście te, w które nie trzeba wstawać do przedszkola wyglądają tak: Chłopak się budzi, otwiera oczy siada i w pełni zregenerowany oznajmia: dzień. Nie ważne, że matka z ojcem wyrwani tak brutalnie ze snu, są jeszcze nieprzytomni i potrzebują dwie minuty poleżeć. Oczywiście tu chodzi o 60 sekund, a nie 2 godziny.
Buzia Młodemu się nie zamyka. Najgorzej jest przy wieczornym czytaniu. Co chwilę zadaje pytania, uprzedza fakty. A tekstami rozbraja…
Znacie to ulubione pytanie każdej babci: Kochasz babcię / dziadka /mamę / tatę / ciocię / wujka… Zwykle odpowiedź brzmi tak. Jedynie wujka Tygrys nie kocha. Dlaczego? Bo wujek jest zbuntowany. Sama lepiej bym tego nie ujęła.
Podczas zabawy Tygrys ułożył zamek z klocków i stwierdził: teraz to dopiero magia.
Dziadek komplementuje Młodego po strzyżeniu: Wyglądasz, jak laleczka. Co na to Wnusio? Nie jestem laleczka. Co prawda, to prawda.
I jeszcze tekst, który przypominam sobie, jak Młody doprowadzi mnie do ostateczności (a muszę przyznać, że ostatnio dość często to się zdarza): Jak będę duży to będę wam smarował i gotował. Nie że chleb masłem, a rany na ciele. A 8 marca po powrocie do domu słyszę: Mamo, czy są jakieś kwiaty dla Ciebie? Bo wszyscy dostali poza Tobą. I jak Go nie kochać?
Nadal z pasją układa puzzle. Nieśmiało bierzemy się za 100. Tata w starciu z Tygrysem jest bez szans, z czego Młodzieniec czerpie satysfakcję: Tata przykro mi, już to jest ułożone albo Nie nadążysz za mną, bo ja szaleję, jak burza. Na szczęście potrafi też pocieszyć: Razem damy radę.
W tym czasie w Tygrysie uzewnętrzniło się jakieś szczególne zainteresowanie fizjonomią. Dupa, siusiak, brzuch, piersi, gacie, kupa… O tym lubi mówić i oczywiście nie tylko w domowym zaciszu, np. chwyta mnie za piersi w przychodni i głośno oznajmia, co mam tam pięknego pod bluzką. W sumie powinnam się cieszyć, że piersi, a nie cycki. Choć i te ostatnie się zdarzają. Synek lubi się bawić w przedszkole, odtwarzać plan dnia, zabawy. A że Tata ma większe predyspozycje aktorskie od mamy, w zależności od potrzeb wchodzi w rolę ulubionego kolegi, koleżanki, albo pani A. Przy ostatniej z ról Młody czasem odpuszcza i Tata może być panią bez cycków. Poza tym słownik Tygrysi zdominowały teksty typu: śmierdzące skarpety, zgniłe ziemniaki, baba z kupą na plecach, śmierdząca kupa, pierdzisko w nochal. Do tego stopnia, że potrafi przez sen się z nich śmiać. Bajki to czy wpływ przedszkola? Skoro jesteśmy przy takich mało pachnących sprawach, mogę odtrąbić sukces... kupa ląduje w nocniku. Kolejny raz przekonałam się, że nie ma co naciskać, tylko cierpliwie czekać. Młodzieniec musiał się sam przełamać.
Zabawne są czasem tygrysie skojarzenia. Np. statua wolności kojarzy Mu się z wolną sobotą/niedzielą. Jakbyście nie orientowali się w kosmosie Tygrys pomoże: rysujemy rakietę i planety: Mars, Ziemia i Europa. A poci się nie Tygrys, tylko jego bluzka.
Ulubiony kolor: pomarańczowy.
Ulubiona zabawka: auta, puzzle i książeczki z naklejkami.
Ulubiona potrawa: chleb z keczupem i zupy.
Ja występuję z taką petycją, by wszystkie e-przyjaciółki i przyjaciele blogowi, złożyli się na porządną ściereczkę dla Ciebie, żebyś mogła odkurzyć bloga i bywać tu częściej. No hello, my tu tęsknimy! :))
OdpowiedzUsuńEh te dzieciaki, jak miło się czyta takie spontaniczne wypowiedzi, aż po prostu człowiekowi mowę odbiera :D Cwana bestia :))
Do odmierzania czasu polecam klepsydrę, działa dużo lepiej niż zegarek, bo przynajmniej fizycznie widać upływający czas. U nas nadal często się zdarza, że "wczoraj" to określenie na wszystko co wydarzyło się w przeszłości, a "jutro" to przyszłość (może być i za miesiąc ;) )
Buziaki dla waszej rodzinki! :*
Ściereczka to za mało. Najbardziej by pomógł jakiś przedłużacz czasu i poprawiacz samopoczucia :)
UsuńKlepsydrę mamy. Taką do mycia ząbków. Tylko, jak trzeba jej użyć, atmosfera jest tak ciężka, że o nie zapominam :)
Uściski
Ja to nienawidzę spać z Przemkiem jak już koniecznie jest jakaś awaria typu np sen w nocy straszny to przychodzi do nas. Wtedy jak zasypia to my do niego do łóżka bo przenieść się go nie da bo za ciężki. A z nim to jest tragedia kopie wierzga się... na szczrscie zadko sie to zdarza.
OdpowiedzUsuńWidzę teksty macie super ja nie wiem skąd te dzieci czerpią inspiracje hehe
Teksty wymiatają, a to pewnie dopiero początek :)
UsuńTygrys ma tak niespokojne noce, że łatwiej nam po prostu spać z nim, mimo innych niedogodności.
Śmierdziuchy skarpety i inne zgniłe rzeczy rzeczywiście są na topie i w sumie tak już zostaje :P U nas cała starsza trójka dostaje dzikiej głupawki przez takie teksty :P
OdpowiedzUsuńRośnie Wam Tygrys błyskawicznie :)
Dobrych świąt kochani, niech Wam Bóg błogosławi! :*
Czyli to nie mija :)
UsuńOj rośnie i dopytuje się, ile już urósł. Chyba czeka aż dobije do taty, bo do mnie to szybko :)
I dla Was dobrego czasu
Trafiłam tu niedawno, bardzo mi się u Ciebie podoba (przeczytałam bloga od początku, nie mogłam tylko znaleźć tego wcześniejszego).
OdpowiedzUsuńLubię oczywiście tygrysie opowieści ale uwielbiam Twoje opowieści o książkach, aż żałuję wtedy, że już z nich wyrosłam (jako mama, może kiedyś, jako babcia?)
Pozdrawiam serdecznie i przedświątecznie!
Czajka
Bardzo dziękuję za tak miłe słowa. Mobilizują. Muszą wrócić do książek. Jeśli masz ochotę poznać nas jeszcze bliżej podaj proszę mail to wyślę Ci zaproszenie do poprzedniego bloga.
UsuńSerdeczności
To ja, Czajka. Z przyjemnością dam się zaprosić. Wrócić do książek - koniecznie. To znaczy kontynuuj :)
UsuńMój e-mail to: alezaraz@gmail.com
Dziękuję, Czajka
Przepraszam, że dopiero po takiej przerwie, ale jakoś nie po drodze mi było z komputerem. Zaproszenie poszło. Proszę daj znak czy udało Ci się do nas dostać.
UsuńCo do fizjologii, to musicie zaakceptowac i sie przyzwyczaic. Moja dwojka jest starsza, a najwieksze salwy smiechu wywoluje, kiedy mowie do psa (ktory uwielbia siadac mi na stopy, a "troche" wazy): "Maya, zabieraj to wielkie dupsko z mojej nogi!". :D
OdpowiedzUsuńZa to z biciem chyba trzeba przeczekac. Moj Nik - taki pacyfista i chodzaca slodycz, mial okres, ze w zlosci podchodzil i kopal, albo trzepnal raczka. To bylo calkiem niedawno ale chwilke temu (wiem, nielogiczne), wiec nie wiem czy nie byl wtedy mniej wiecej w wieku Tygryska. Moze to rozwojowe? Bo wlasnie czytajac Twojego posta, uswiadomilam sobie, ze od dluzszego czasu tego nie zrobil. Zniknelo samo, zupelnie niepostrzezenie... :)
No tak, fizjologiczne teksty Potworków wymiatają. Zawsze się jakaś perełka znajdzie w Twoim zestawieniu :)
UsuńCo do bicia... Mam nadzieję, że to przejdzie, ale już teraz musimy mocno pracować, bo jest z tym poważnym problem. Tygrys aż buzuje. Jak przez cały dzień nas nie stuknie, to wieczorem choć raz musimy kopnąć, bo nie zaśnie.
Kochani, wpadam tylko z życzeniami tym razem- zdrowych, spokojnych i przede wszystkim rodzinnych Świąt.
OdpowiedzUsuńBuziaki dla Was.
oj puzzle to i u nas robia furrorę.zawsze a wrecz codziennie młodsza 3 latka uklada.mowisz ,ze bierze sie niesmiało za 100 spokojnie da rade ..nasza 3 latka 120 ostatnio ułozyła..nie wiem skad w niej tyle cierpliwosci jak zasiadzie tak koniec a ogolnie to zywa bardzo.
OdpowiedzUsuńU nas podobnie. Tygrys tryska energią, a przy puzzlach uspokaja się i koncentruje. Z 100 radzi sobie bez problemu. Układa szybciej od nas. Sprawdziliśmy, bo wszyscy wokół obdarowują nas puzzlami i mamy dublety, które układamy na wyścigi.
UsuńTo przesilenie wiosenne chyba wszystkim daje się we znaki, u mnie na blogu też trochę zastój :)
OdpowiedzUsuńJa naprawdę próbuję, ale zmęczenie i brak czasu wygrywa.
UsuńWłaśnie skończył mi się urlop macierzyński, więc również bardzo boleśnie odczuwam upływ czasu. ;)
OdpowiedzUsuńTygrysia "diagnoza" zbuntowanego wujka mnie powaliła :) Dzieciaki często lepiej od nas potrafią zrozumieć różne relacje międzyludzkie. Nasza Księżniczka nie znosi opisywanej na blogu ciotki C., mimo że przecież żadne z nas nie nastawiało jej do niej negatywnie.
A poza tym chętnie się złożę z Izzy na porządny odkurzacz, żebyś pisała częściej. Ściskam całą Tygrysią rodzinkę!
Dzieci wyczuwają nasze emocje i chłoną je jak gąbka. Doskonale wyczuwają z kim jesteśmy w bliskich relacjach, a z kim nie. Kogo darzymy sympatią, a kogo wręcz przeciwnie. I powielają to.
UsuńOdkurzacz to rzeczywiście powinien się przejechać, ale po naszych dywanach, a tu przydałby się jakiś sprzęt wydłużający dobę.
Serdeczności