Luty dobiega końca. To dla nas szczególny miesiąc. Czas, w którym odliczamy kolejne rocznice. Czas, w którym kilka lat temu zmieniło się nasze życie. Tak… to już kilka lat, a dokładnie trzy.
Trzy lata temu w połowie lutego zadzwonił TEN telefon. Każdy rodzic adopcyjny w swoim sercu pielęgnuje tą chwilę i dokładnie pamięta towarzyszące jej emocje. Ja mam generalnie słabą pamięć, ale doskonale pamiętam, że był to wtorek, godziny poranne. Pamiętam grupę dzieci, z którą akurat miałam zajęcia. I ta najważniejsza informacja - jest chłopczyk, niemowlę... To pierwsza okazja do świętowania. Kolejna, już następnego dnia. Pierwsze spotkanie. Te oczy (tak podobne do oczu Tatatu) otwierające się coraz szerzej na widok Taty. W tamtej chwili już wiedzieliśmy, że nasze oczekiwanie dobiegło końca, że odnaleźliśmy się z naszym dzieckiem. Wreszcie najdziwniejszy tydzień w naszym życiu. Dopinanie spraw zawodowych (jak na złość był to dość pracowity tydzień, pracowaliśmy nawet w niedzielę), zakupy, wielkie pranie. I oczekiwanie na tą najważniejszą chwilę. Powrót do domu. Tydzień później pokazywaliśmy Tygrysowi nasze cztery kąty. Zaczęliśmy wypełniać karty naszej wspólnej historii. Niesamowitej, choć obfitującej także w trudne momenty. Niby byliśmy na to przygotowani, ale życie trochę to przewartościowało. Pierwsze dni w domu, a później niestety w szpitalu, były jednocześnie najpiękniejszymi i najtrudniejszymi w naszym życiu. Nie dostaliśmy z dzieckiem instrukcji obsługi. Zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę, a instynkt macierzyński okazał się przereklamowany. Nasze życie zmieniło się, jak nigdy i musieliśmy uczyć się wszystkiego od nowa (ba… ciągle się uczymy). Na szczęście po jakimś czasie zostaliśmy wyrwani z tego dziwnego stanu (niczym na planie filmowym) i odzyskaliśmy nasze życie, dopełnione największą wartością - DZIECKIEM.
Czekaliśmy na te lutowe dni, żeby powspominać, poświętować, bezkarnie zjeść kawał ciacha. I co? Życie. Wiadomo. Jakże inne było to nasze świętowanie. Najpierw choroba Tygrysa. Później kolejna fala burzy i naporu. A wczoraj się zorientowaliśmy, że olimpiada to chyba już się skończyła. Mimo trudności, to był szczególny czas. Choroba dziecka ma w sobie coś szczególnego (mam na myśli zwykłą infekcję, choć i te niech trzymają się od nas jak najdalej). Ta bezbronna istota, powalona przez gorączkę, nie schodząca nam z rąk, przyzywająca mamę lub tatę. Ta więź, bliskość, chęć zamiany miejsca z dzieckiem, żeby tylko było mu lżej. Takie sytuacje jednoczą/zbliżają. W tym świętowaniu nie zapominamy o MB Tygrysa. I choć są chwile, że się na nią potwornie złoszczę, to mam świadomość, że gdyby nie ona, nie miałabym kogo pielęgnować w chorobie.
A złoszczę się na MB, kiedy patrzę, jak nasze dziecko nie radzi sobie z emocjami. Jak jest pełen złości. Jak ciąża rzutuje na jego relacje z otoczeniem. Z takimi złymi emocjami przyszło nam się zmierzyć w czasie tego naszego rocznicowego świętowania. Jakby dziecko w wyczuwało ten czas. Z jednej strony szczególny dla naszej Trójki, a z drugiej czas kolejnych zmian, które zafundowało Mu życie w tak krótkim czasie. Ale i z tym sobie poradzimy. Do tej pory sami szukaliśmy wsparcia specjalistów. Teraz czas na pomoc Tygrysowi. Zaczęliśmy działać i wiemy, że jest to Mu naprawdę potrzebne. Wszystko po to, żeby był po prostu szczęśliwym człowiekiem, żeby potrafił sobie radzić z emocjami i wyzwaniami, które przyniesie Mu życie.
Podziwiam i gratuluję 😊😊😊
OdpowiedzUsuńJak opanuje atak złości to sama się podziwiam, ale pilnuję się, żeby nie porysować nosem sufitu :)
Usuń"Przereklamowany instynkt macierzyński":) to, się zdarza u wielu. Bądźcie dzielni i zdrowi. Gratuluję wspólnych chwil!
OdpowiedzUsuńDokładnie. Rodzicielstwo to nieustanna nauka :)
UsuńO rocznicy ślubu zdarza się zapomnieć ;)
OdpowiedzUsuńale takiej nigdy :))
Pozdr
M
Dokładnie tak :)
UsuńDokładnie tak jest. Oczywiście, że jeśli coś nas niepokoi trzeba sprawdzić u specjalisty. Choć znam i takie przypadki, że każdy ze specjalistów mówił co innego...
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, żeby zrozumieć, wspierać i pomagać. Choć wiem, że w sercu i w głowie kłębią się różne myśli i obawy. U nas cały poprzedni rok był taki, od momentu kiedy Hania poszła do przedszkola. Pomimo, że jest dzieckiem otwartym, a nawet bym rzekła przebojowym jakoś nie umiała poradzić sobie z emocjami. Po przyjściu z przedszkola był szał, emocje na wierzchu, albo jakaś taka dziwna apatia. Do tego doszło "niesłuchanie" i my wymiękaliśmy. Najpierw się złościliśmy, jakieś kary próbowaliśmy wprowadzać, chcieliśmy nawet skonsultować się ze specjalistą (co my robimy źle), ale to było bez sensu. W końcu doszłam do wniosku, że nie tędy droga, że "miej serce i patrzaj w serce". Polecam "Rozwój psychiczny dziecka od 0 do 10 lat", gdzie świetnie opisane są etapy rozwoju dziecka - dla mnie rewelacja. Okazało się, że "dziwne" zachowania Hania wcale nie są dziwne, ale naturalne, że to minie, że dzieci mają gorsze i lepsze momenty w swoim rozwoju, że one się przeplatają - okresy równowagi i nierównowagi. Polecam, bo na mnie ten poradnik zadziałał jak środek uspakajający;-)Zaczęliśmy jej pomagać, rozmawiać dużo o emocjach, o tym że jeśli jej smutno niech mówi, przytula się,, albo uderza rękami w kanapę itp. i pomogło.
U nas tez w lutym urodziny rodziny - już 4!;-)
Wszystkiego dobrego dla Was!!!!!!!
Mi też pomogły książki tego typu, opisujące rozwój dziecka - gdy okazało się, że dziwne zachowania tak naprawdę są normalne. No i opisane sposoby, jak sobie z nimi radzić. Też polecam :)
UsuńDziękujemy wsparcie. Poradniki oczywiście czytamy, stosujemy z mniejszym lub większym skutkiem, ale widzimy, że potrzebujemy pomocy. To była naprawdę przemyślana decyzja.
UsuńZaraz, araz...czy ja coś ominłęam? Czy ja coś źle zrozuimiałam? Ciąża? :)
OdpowiedzUsuńEmocje dziecka to temat mega ciężki do ogarnięcia.....
Chyba jednak coś źle zrozumiałaś :) Kilka razy przeczytałam wpis i nie doszukałam się ciąży :)
UsuńA umiejętność radzenia sobie z emocjami to ważna sprawa. Iluż znam dorosłych, którzy sobie z tym nie radzą, bo nikt ich nie nauczył.
Wszystkiego dobrego dla Was :))) Dużo radości i spokoju, mimo trudności które zawsze gdzieś tam będą. Z emocjami dacie radę :) Może to nie ciąży wpływ, tylko - ten typ tak ma? Dzieciaki często nie ogarniają swoich emocji, zwłaszcza te pierwsze, wyczekane, pępki rodzinnego świata :) U nas na dzikie zachowania pomogło rodzeństwo (wyzwolenie pokładów czułości wobec mniejszego i to, że nie skupiałam swojej uwagi tylko na jedynaku) i mądre przedszkole (wsparcie dobrej wychowawczyni). Wam też się uda znaleźć sposób :)
OdpowiedzUsuńNiech Wam Tygrys rośnie zdrowo!!!
Szukamy i wierzymy, że damy radę. Nie może być inaczej.
UsuńDziękujemy
Gratuluję rocznicy i życzę wszystkiego najlepszego! Gdy Antoś przyszedł na świat, cieszyłam się ogromnie, ale jednocześnie obawiałam czy sobie poradzę. Nie miałam pojęcia o noworodkach. Z czasem jednak nabierałam zaufania do samej siebie... :) Spodziewasz się dzidziusia? Witam w klubie :) Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńBędziemy się uczyć tych naszych dzieci przez całe życie.
UsuńZ tą ciążą to jakieś nieporozumienie. Ale Tobie Kochana gratuluję.
Czytam ten wpis i się wzruszam. Zdaje się, że to było wczoraj a to już 3 lata.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedyś i ja będę mogła TEN dzień i TEN telefon wspominać.
Jutro składamy dokumenty (mam nadzieję, że wszystkie będą w porządku) i zaczynamy naszą drogę.
Kochana gratuluję! I życzę powodzenia 😊
UsuńDziękuję :) Przed nami długa droga, ale choć wiem, że łatwo nie będzie to wiem, że warto.
UsuńBędziesz Kochana. Wierzę i trzymam kciuki. Jak szybko uporaliście się z dokumentami. Teraz to tylko do przodu.
UsuńUściski
15 lutego była wizyta a dziś 28 lutego mąż zawiózł komplet dokumentów i złożył je w OA u Pani Kierownik. Także zaczynamy oficjalnie naszą nową drogę ;)
UsuńKibicuję Wam z całego serca :)
UsuńWszystkiego dobrego rodzinko 😊My będziemy świętować już w marcu. Najpierw urodziny Rysia, a chwilę później dzień, kiedy razem wróciliśmy do domu. To jest nasz Dzień Rodziny 😊
OdpowiedzUsuńWyjątkowy Dzień. I dla Was wszystkiego dobrego.
UsuńEmocjonalny wpis. Gratuluję bo o takich momentach warto pamiętać
OdpowiedzUsuńDziękujemy. To są niezapomniane chwile
UsuńWzruszyłam się czytając wpis o Waszym ważnym dniu... My zbliżamy się do końca kompletowania dokumentów.
OdpowiedzUsuńPowodzenie. To pierwszy krok do tego, żeby celebrować takie chwile.
Usuńwszelkiego dobra! radości i pokoju, by to niosło Waszą codzienność :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy Kochana
UsuńRodzeństwo to zawsze trudny temat dla dzieci, a dla dzieci adoptowanych niestety bardziej. W główce małego pewnie wiele pytań i obaw związanych z całą sytuacją. Musicie być z nim bardziej niż zwykle i ciągle zapewniać go o waszej miłości.
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka i cierpliwości Wam życzę :)
Dziękujemy. Tylko nie wiem skąd wzięła się ta informacja o rodzeństwie :) Tygrys nadal pozostaje jedynakiem.
UsuńPiękny wpis, mnóstwo emocji - przeczytałam jednym tchem :* Życzę dalszej wytrwałości i pielęgnowania tej cudownej miłości <3 Zdrówka - pozdrawiam cieplutko ;)
OdpowiedzUsuńDziękujemy
UsuńWitam. Podczytuję blog bo sama jestem w trakcie tej drogi. Oczekuję na kurs. mam nadzieje ze czas szybko zleci i sama niedługo będę świętować takie urodziny.
OdpowiedzUsuńA nieporozumienie z ciążą chyba wiem skąd wynikło. Napisałaś,że ciąża wpływa na emocje Tygrysa i pewnie większość zrozumiała,że Twoja ciąża a nie MB.
Pozdrawiam i udanego świętowania
Tego z całego serca Ci życzę.
UsuńI mnie olśniło wreszcie skąd wzięła się ta ciąża :)
Gratuluje takiej cudownej rocznicy! :*
OdpowiedzUsuńWierze, ze ze wszystkimi problemami Tygryska sobie poradzicie, a Maly wyrosnie na szczesliwego, bystrego chlopca!
Dziękujemy. I w nas jest taka wiara. Inaczej być nie może.
UsuńNo to juz szmat czasu !I wtedy tez z Wami byłam,gratuluję kolejnej rocznicy. A pomoc tygryskowi na pewno nie zaszkodzi . Zresztą będziecie widzieć co i jak działa, wszak jesteście rodzicami,uściski!
OdpowiedzUsuńAż trudno uwierzyć, że to już trzy lata. Dziękuję za towarzyszenie nam w naszej drodze.
Usuńteż sobie nie radziłam z emocjami ale kiedy zrozumiałam że sama jestem dzieckiem Adoptowanym a Rodzice mi to potwierdzili stałam się znacznie spokojniejsza dzieci podświadomie to czują... Wieżę że sobie dacie radę to bardzo trudne przeżycie a zarazem najwspanialsze jakie może być... sama nie wiem co jest lepsze czy powiedzenie dziecku od razu czy trzymanie to jak najdłużej ja się dowiedziałam mająć lat 16 to stanowczo w tedy wydawało mi sie za długo trzymane w tajemnicy chronienie by dziecko od "życzliwych" się nie dowiedziało też nie było dobre Dużo by było pisać na ten temat... być może coś synek wyczuwa mówcie dużo o miłości przytulajcie to bardzo ważne dla takich dzieci bo one zostając pozucone przez biologicznych Rodziców mają trałme i pomimo dawania wielkiej miłości ciągle się czują gdzieś niekochane niedocenione... jeśli tego ię nie przepracuje będzie naprawdę cieżko... poradzicie sobie tego jestem pewna jest w Was wielka miłość
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Ci za taki osobisty komentarz. Nie znałam Twojej historii. Daje ona nadzieję, bo z Twojego bloga aż bija ogromna miłość między Tobą, Chłopakami i Twoimi Rodzicami. Widać, że jesteście blisko. Mam nadzieję, że i nasze relacje będą takie same. Jak wiesz, nie ukrywamy prawdy. Od początku mówimy o adopcji i oczywiście o miłości też.
UsuńUściski
Mamo Tygrysa, ostatni akapit, napisałaś:"Jak ciąża rzutuje na jego relacje z otoczeniem." Ja się domyśliłam, że to słownik zaszalał, ale faktycznie ktoś mógłby zrozumieć, że jesteś w ciąży.
OdpowiedzUsuńTak, sama już załapałam o co chodzi. To nie słownik, źle się wyraziłam i rzeczywiście różnie to mogło zostać odebrane.
UsuńA tu chodziło o ciążę MB Tygrysa. Wielu nie zrozumiało chyba kto jest ta MB i stąd przeczytali bez zrozumienia :)
UsuńDobrze, że już wszystko się rozjaśniło :)
UsuńKochana swieta prawda!! ❤
OdpowiedzUsuńTo już 3 lata? Pamiętam wpis (jeszcze na Twoim poprzednim blogu), że to już. Czas szybko biegnie. Co do emocji to u dziewczynek z czasem się one wyciszają więc mam nadzieję, że u Tygryska będzie podobnie.
OdpowiedzUsuńTak. To już trzy lata. A z emocjami raz lepiej, raz gorzej.
UsuńKochana, pięknie to napisałaś. W całym swym nieszczęściu, Tygrys miał ogromne szczęście, że trafił na Was!
OdpowiedzUsuńBiedne są takie dzieciaczki, ich "MB" nie zdają sobie sprawy, jak ogromną krzywdę robią im już nawet w ich życiu płodowym, jak utrudniają im start, a jak jeszcze potem nie trafią na tak cudownych rodziców adopcyjnych jak Wy, to ich życie jest szalenie trudne :(
Zrozumiałam to od razu, że o tym pisałaś, myślę, że wiele osób u których to nieporozumienie w komentarzach się pojawiło, wyniknęło z tego, że nie zrozumieli skrótu "MB", a zarejestrowali tylko słowo "ciąża". Ale w sumie, cały post jest tak oczywisty, że mi nawet do głowy po tych słowach nie przyszłoby, że możesz pisać o ewentualnej swojej ciąży :)
Wiele sił Wam życzę, wiele cierpliwości, a przyjdzie kiedyś taki czas, że Tygrys będzie Wam, za to wdzięczny i będzie wiedział, za co Wam dziękuje, bo jesteście Jego drogą przez życie.
Ściskam :*
Kochana, dziękuję za tak miły komentarz. Nasza Trójka miała szczęście, że się spotkała. To działa w obie strony :)
UsuńSama w końcu załapałam skąd się wzięła ta ciąża. Dokładnie, chodziło mi o 9 trudnych miesięcy które zafundowała Tygrysowi MB. Pamiętam w jakie osłupienie wprowadziła mnie pewna pediatra, która stwierdziła, że ten czas nie ma wpływu na życie naszego Syna. Szok. Przecież to już naukowo zostało potwierdzone. Ma i to duży. Widzimy to niemal codziennie. Nie tylko u Tygrysa. Mamy jeszcze w rodzinie taki przykład. Ale wiem, że z pomocą damy radę. Największą radością będzie dla mnie szczęśliwy dorosły Tygrys. Więcej mi nie trzeba.
Serdeczności
Mamo Tygryska! Przede wszystkim gratuluję tej wspaniałej chwili, w której Wasza Trójeczka wreszcie się połączyła. Żałuję, że nie znałyśmy się wcześniej i nie mogłam przeżywać razem z Tobą tego dnia :(
OdpowiedzUsuńPamiętam jak na szkoleniu mówiła nam pani psycholog o tym jak kobiety, które oddają dzieci do adopcji, przeżywają ciążę. Nie czarujmy się, albo jest ona traktowana jak pasożyt, coś, co przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu, albo jest powodem ogromnego stresu. Miałam kiedyś taką uczennicę, panią ok.40 (ja byłam wtedy siksa, 20 letnia) i opowiadała mi, że w ciąży była poddana tak silnemu stresowi (ze względu na męża), że dziecko urodziło się z nerwicą któregoś stopnia. Pamiętam, że też musiała z dzieckiem wykonać ogromną pracę, by mała była w stanie normalnie funkcjonować. A przecież dziecko było kochane, wyczekiwane przez matkę, ojca może też. Nie jestem więc w stanie wyobrazić sobie sytuacji, w której MB musi przygotować się do pożegnania z dzieckiem. Co więcej, często w szpitalach głupie (że tak się wyrażę) pielęgniarki wręcz namawiają je, żeby wzięły dziecko na ręce, spróbowały nakarmić itd. bo być może zmienią zdanie. Ale one przecież do tego momentu przygotowywały się całą ciążę! Bez sensu zupełnie. I dla nich i dla dziecka.
Jak wiesz nasza starsza córka też jest bardzo emocjonalna, miewa napady, wpada w szał i histerię. Nie potrafi poradzić sobie ze sobą, ze swoimi emocjami. Na początku czekaliśmy spokojnie, aż sama się uspokoi, a potem przytulaliśmy. Działało, ale trwało to długo. Teraz gdy taka sytuacja ma miejsce (bardzo rzadko), na siłę biorę ją na ręce i przytulam, mówię na uszko coś miłego. Po chwili się uspokaja, wraca na ziemię i jest dobrze. Widzę jak bardzo jest z nami związana i nas potrzebuje.
Ściskam mocno, mam nadzieję, że znajdziecie swój sposób postępowania z Tygrysem, albo kogoś, kto coś mądrego wam podpowie.
Dziękujemy Kochana.
UsuńJa czasem myślę sobie, że Pan Bóg wiedział, co robi sprawiając, że nie doczekałam się ciąży. Jestem takim nerwusem, tak wszystko przeżywam, że te 9 miesięcy to byłby właśnie ogromny stres.
Tak czy inaczej nasze dziecko tego stresu nie zostało pozbawione i mierzymy się z jego skutkami. A trudności z radzeniem sobie z emocjami to tylko jeden z nich. Wierzę, że z pomocą specjalistów, do których już trafiliśmy małymi kroczkami uporamy się z nimi.
Serdeczności