poniedziałek, 26 lutego 2018

Święto rodziny

Luty dobiega końca. To dla nas szczególny miesiąc. Czas, w którym odliczamy kolejne rocznice. Czas, w którym kilka lat temu zmieniło się nasze życie. Tak… to już kilka lat, a dokładnie trzy.


Trzy lata temu w połowie lutego zadzwonił TEN telefon. Każdy rodzic adopcyjny w swoim sercu pielęgnuje tą chwilę i dokładnie pamięta towarzyszące jej emocje. Ja mam generalnie słabą pamięć, ale doskonale pamiętam, że  był to wtorek, godziny poranne. Pamiętam grupę dzieci, z którą akurat miałam zajęcia. I ta najważniejsza informacja - jest chłopczyk, niemowlę... To pierwsza okazja do świętowania. Kolejna, już następnego dnia. Pierwsze spotkanie. Te oczy (tak podobne do oczu Tatatu) otwierające się coraz szerzej na widok Taty. W tamtej chwili już wiedzieliśmy, że nasze oczekiwanie dobiegło końca, że odnaleźliśmy się z naszym dzieckiem. Wreszcie najdziwniejszy tydzień w naszym życiu. Dopinanie spraw zawodowych (jak na złość był to dość pracowity tydzień, pracowaliśmy nawet w niedzielę), zakupy, wielkie pranie. I oczekiwanie na tą najważniejszą chwilę. Powrót do domu. Tydzień później pokazywaliśmy Tygrysowi nasze cztery kąty. Zaczęliśmy wypełniać karty naszej wspólnej historii. Niesamowitej, choć obfitującej także w trudne momenty. Niby byliśmy na to przygotowani, ale życie trochę to przewartościowało. Pierwsze dni w domu, a później niestety w szpitalu, były jednocześnie najpiękniejszymi i najtrudniejszymi w naszym życiu. Nie dostaliśmy z dzieckiem instrukcji obsługi. Zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę, a instynkt macierzyński okazał się przereklamowany. Nasze życie zmieniło się, jak nigdy i musieliśmy uczyć się wszystkiego od nowa (ba… ciągle się uczymy). Na szczęście po jakimś czasie zostaliśmy wyrwani z tego dziwnego stanu (niczym na planie filmowym) i odzyskaliśmy nasze życie, dopełnione największą wartością - DZIECKIEM.



Czekaliśmy na te lutowe dni, żeby powspominać, poświętować, bezkarnie zjeść kawał ciacha. I co? Życie. Wiadomo. Jakże inne było to nasze świętowanie. Najpierw choroba Tygrysa. Później kolejna fala burzy i naporu. A wczoraj się zorientowaliśmy, że olimpiada to chyba już się skończyła. Mimo trudności, to był szczególny czas. Choroba dziecka ma w sobie coś szczególnego (mam na myśli zwykłą infekcję, choć i te niech trzymają się od nas jak najdalej). Ta bezbronna istota, powalona przez gorączkę, nie schodząca nam z rąk, przyzywająca mamę lub tatę. Ta więź, bliskość, chęć zamiany miejsca z dzieckiem, żeby tylko było mu lżej. Takie sytuacje jednoczą/zbliżają. W tym świętowaniu nie zapominamy o MB Tygrysa. I choć są chwile, że się na nią potwornie złoszczę, to mam świadomość, że gdyby nie ona, nie miałabym kogo pielęgnować w chorobie.

A złoszczę się na MB, kiedy patrzę, jak nasze dziecko nie radzi sobie z emocjami. Jak jest pełen złości. Jak ciąża rzutuje na jego relacje z otoczeniem. Z takimi złymi emocjami przyszło nam się zmierzyć w czasie tego naszego rocznicowego świętowania. Jakby dziecko w wyczuwało ten czas. Z jednej strony szczególny dla naszej Trójki, a z drugiej czas kolejnych zmian, które zafundowało Mu życie w tak krótkim czasie. Ale i z tym sobie poradzimy. Do tej pory sami szukaliśmy wsparcia specjalistów. Teraz czas na pomoc Tygrysowi. Zaczęliśmy działać i wiemy, że jest to Mu naprawdę potrzebne. Wszystko po to, żeby był po prostu szczęśliwym człowiekiem, żeby potrafił sobie radzić z emocjami i wyzwaniami, które przyniesie Mu życie.

52 komentarze:

  1. Podziwiam i gratuluję 😊😊😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak opanuje atak złości to sama się podziwiam, ale pilnuję się, żeby nie porysować nosem sufitu :)

      Usuń
  2. "Przereklamowany instynkt macierzyński":) to, się zdarza u wielu. Bądźcie dzielni i zdrowi. Gratuluję wspólnych chwil!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Rodzicielstwo to nieustanna nauka :)

      Usuń
  3. O rocznicy ślubu zdarza się zapomnieć ;)
    ale takiej nigdy :))

    Pozdr
    M

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie tak jest. Oczywiście, że jeśli coś nas niepokoi trzeba sprawdzić u specjalisty. Choć znam i takie przypadki, że każdy ze specjalistów mówił co innego...
    Najważniejsze, żeby zrozumieć, wspierać i pomagać. Choć wiem, że w sercu i w głowie kłębią się różne myśli i obawy. U nas cały poprzedni rok był taki, od momentu kiedy Hania poszła do przedszkola. Pomimo, że jest dzieckiem otwartym, a nawet bym rzekła przebojowym jakoś nie umiała poradzić sobie z emocjami. Po przyjściu z przedszkola był szał, emocje na wierzchu, albo jakaś taka dziwna apatia. Do tego doszło "niesłuchanie" i my wymiękaliśmy. Najpierw się złościliśmy, jakieś kary próbowaliśmy wprowadzać, chcieliśmy nawet skonsultować się ze specjalistą (co my robimy źle), ale to było bez sensu. W końcu doszłam do wniosku, że nie tędy droga, że "miej serce i patrzaj w serce". Polecam "Rozwój psychiczny dziecka od 0 do 10 lat", gdzie świetnie opisane są etapy rozwoju dziecka - dla mnie rewelacja. Okazało się, że "dziwne" zachowania Hania wcale nie są dziwne, ale naturalne, że to minie, że dzieci mają gorsze i lepsze momenty w swoim rozwoju, że one się przeplatają - okresy równowagi i nierównowagi. Polecam, bo na mnie ten poradnik zadziałał jak środek uspakajający;-)Zaczęliśmy jej pomagać, rozmawiać dużo o emocjach, o tym że jeśli jej smutno niech mówi, przytula się,, albo uderza rękami w kanapę itp. i pomogło.
    U nas tez w lutym urodziny rodziny - już 4!;-)
    Wszystkiego dobrego dla Was!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też pomogły książki tego typu, opisujące rozwój dziecka - gdy okazało się, że dziwne zachowania tak naprawdę są normalne. No i opisane sposoby, jak sobie z nimi radzić. Też polecam :)

      Usuń
    2. Dziękujemy wsparcie. Poradniki oczywiście czytamy, stosujemy z mniejszym lub większym skutkiem, ale widzimy, że potrzebujemy pomocy. To była naprawdę przemyślana decyzja.

      Usuń
  5. Zaraz, araz...czy ja coś ominłęam? Czy ja coś źle zrozuimiałam? Ciąża? :)

    Emocje dziecka to temat mega ciężki do ogarnięcia.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jednak coś źle zrozumiałaś :) Kilka razy przeczytałam wpis i nie doszukałam się ciąży :)
      A umiejętność radzenia sobie z emocjami to ważna sprawa. Iluż znam dorosłych, którzy sobie z tym nie radzą, bo nikt ich nie nauczył.

      Usuń
  6. Wszystkiego dobrego dla Was :))) Dużo radości i spokoju, mimo trudności które zawsze gdzieś tam będą. Z emocjami dacie radę :) Może to nie ciąży wpływ, tylko - ten typ tak ma? Dzieciaki często nie ogarniają swoich emocji, zwłaszcza te pierwsze, wyczekane, pępki rodzinnego świata :) U nas na dzikie zachowania pomogło rodzeństwo (wyzwolenie pokładów czułości wobec mniejszego i to, że nie skupiałam swojej uwagi tylko na jedynaku) i mądre przedszkole (wsparcie dobrej wychowawczyni). Wam też się uda znaleźć sposób :)
    Niech Wam Tygrys rośnie zdrowo!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szukamy i wierzymy, że damy radę. Nie może być inaczej.
      Dziękujemy

      Usuń
  7. Gratuluję rocznicy i życzę wszystkiego najlepszego! Gdy Antoś przyszedł na świat, cieszyłam się ogromnie, ale jednocześnie obawiałam czy sobie poradzę. Nie miałam pojęcia o noworodkach. Z czasem jednak nabierałam zaufania do samej siebie... :) Spodziewasz się dzidziusia? Witam w klubie :) Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będziemy się uczyć tych naszych dzieci przez całe życie.
      Z tą ciążą to jakieś nieporozumienie. Ale Tobie Kochana gratuluję.

      Usuń
  8. Czytam ten wpis i się wzruszam. Zdaje się, że to było wczoraj a to już 3 lata.
    Mam nadzieję, że kiedyś i ja będę mogła TEN dzień i TEN telefon wspominać.
    Jutro składamy dokumenty (mam nadzieję, że wszystkie będą w porządku) i zaczynamy naszą drogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana gratuluję! I życzę powodzenia 😊

      Usuń
    2. Dziękuję :) Przed nami długa droga, ale choć wiem, że łatwo nie będzie to wiem, że warto.

      Usuń
    3. Będziesz Kochana. Wierzę i trzymam kciuki. Jak szybko uporaliście się z dokumentami. Teraz to tylko do przodu.
      Uściski

      Usuń
    4. 15 lutego była wizyta a dziś 28 lutego mąż zawiózł komplet dokumentów i złożył je w OA u Pani Kierownik. Także zaczynamy oficjalnie naszą nową drogę ;)

      Usuń
    5. Kibicuję Wam z całego serca :)

      Usuń
  9. Wszystkiego dobrego rodzinko 😊My będziemy świętować już w marcu. Najpierw urodziny Rysia, a chwilę później dzień, kiedy razem wróciliśmy do domu. To jest nasz Dzień Rodziny 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjątkowy Dzień. I dla Was wszystkiego dobrego.

      Usuń
  10. Emocjonalny wpis. Gratuluję bo o takich momentach warto pamiętać

    OdpowiedzUsuń
  11. Wzruszyłam się czytając wpis o Waszym ważnym dniu... My zbliżamy się do końca kompletowania dokumentów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodzenie. To pierwszy krok do tego, żeby celebrować takie chwile.

      Usuń
  12. wszelkiego dobra! radości i pokoju, by to niosło Waszą codzienność :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Rodzeństwo to zawsze trudny temat dla dzieci, a dla dzieci adoptowanych niestety bardziej. W główce małego pewnie wiele pytań i obaw związanych z całą sytuacją. Musicie być z nim bardziej niż zwykle i ciągle zapewniać go o waszej miłości.
    Dużo zdrówka i cierpliwości Wam życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Tylko nie wiem skąd wzięła się ta informacja o rodzeństwie :) Tygrys nadal pozostaje jedynakiem.

      Usuń
  14. Piękny wpis, mnóstwo emocji - przeczytałam jednym tchem :* Życzę dalszej wytrwałości i pielęgnowania tej cudownej miłości <3 Zdrówka - pozdrawiam cieplutko ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Witam. Podczytuję blog bo sama jestem w trakcie tej drogi. Oczekuję na kurs. mam nadzieje ze czas szybko zleci i sama niedługo będę świętować takie urodziny.
    A nieporozumienie z ciążą chyba wiem skąd wynikło. Napisałaś,że ciąża wpływa na emocje Tygrysa i pewnie większość zrozumiała,że Twoja ciąża a nie MB.

    Pozdrawiam i udanego świętowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego z całego serca Ci życzę.
      I mnie olśniło wreszcie skąd wzięła się ta ciąża :)

      Usuń
  16. Gratuluje takiej cudownej rocznicy! :*

    Wierze, ze ze wszystkimi problemami Tygryska sobie poradzicie, a Maly wyrosnie na szczesliwego, bystrego chlopca!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. I w nas jest taka wiara. Inaczej być nie może.

      Usuń
  17. No to juz szmat czasu !I wtedy tez z Wami byłam,gratuluję kolejnej rocznicy. A pomoc tygryskowi na pewno nie zaszkodzi . Zresztą będziecie widzieć co i jak działa, wszak jesteście rodzicami,uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż trudno uwierzyć, że to już trzy lata. Dziękuję za towarzyszenie nam w naszej drodze.

      Usuń
  18. też sobie nie radziłam z emocjami ale kiedy zrozumiałam że sama jestem dzieckiem Adoptowanym a Rodzice mi to potwierdzili stałam się znacznie spokojniejsza dzieci podświadomie to czują... Wieżę że sobie dacie radę to bardzo trudne przeżycie a zarazem najwspanialsze jakie może być... sama nie wiem co jest lepsze czy powiedzenie dziecku od razu czy trzymanie to jak najdłużej ja się dowiedziałam mająć lat 16 to stanowczo w tedy wydawało mi sie za długo trzymane w tajemnicy chronienie by dziecko od "życzliwych" się nie dowiedziało też nie było dobre Dużo by było pisać na ten temat... być może coś synek wyczuwa mówcie dużo o miłości przytulajcie to bardzo ważne dla takich dzieci bo one zostając pozucone przez biologicznych Rodziców mają trałme i pomimo dawania wielkiej miłości ciągle się czują gdzieś niekochane niedocenione... jeśli tego ię nie przepracuje będzie naprawdę cieżko... poradzicie sobie tego jestem pewna jest w Was wielka miłość

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Ci za taki osobisty komentarz. Nie znałam Twojej historii. Daje ona nadzieję, bo z Twojego bloga aż bija ogromna miłość między Tobą, Chłopakami i Twoimi Rodzicami. Widać, że jesteście blisko. Mam nadzieję, że i nasze relacje będą takie same. Jak wiesz, nie ukrywamy prawdy. Od początku mówimy o adopcji i oczywiście o miłości też.
      Uściski

      Usuń
  19. Mamo Tygrysa, ostatni akapit, napisałaś:"Jak ciąża rzutuje na jego relacje z otoczeniem." Ja się domyśliłam, że to słownik zaszalał, ale faktycznie ktoś mógłby zrozumieć, że jesteś w ciąży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, sama już załapałam o co chodzi. To nie słownik, źle się wyraziłam i rzeczywiście różnie to mogło zostać odebrane.

      Usuń
    2. A tu chodziło o ciążę MB Tygrysa. Wielu nie zrozumiało chyba kto jest ta MB i stąd przeczytali bez zrozumienia :)

      Usuń
    3. Dobrze, że już wszystko się rozjaśniło :)

      Usuń
  20. Kochana swieta prawda!! ❤

    OdpowiedzUsuń
  21. To już 3 lata? Pamiętam wpis (jeszcze na Twoim poprzednim blogu), że to już. Czas szybko biegnie. Co do emocji to u dziewczynek z czasem się one wyciszają więc mam nadzieję, że u Tygryska będzie podobnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. To już trzy lata. A z emocjami raz lepiej, raz gorzej.

      Usuń
  22. Kochana, pięknie to napisałaś. W całym swym nieszczęściu, Tygrys miał ogromne szczęście, że trafił na Was!

    Biedne są takie dzieciaczki, ich "MB" nie zdają sobie sprawy, jak ogromną krzywdę robią im już nawet w ich życiu płodowym, jak utrudniają im start, a jak jeszcze potem nie trafią na tak cudownych rodziców adopcyjnych jak Wy, to ich życie jest szalenie trudne :(

    Zrozumiałam to od razu, że o tym pisałaś, myślę, że wiele osób u których to nieporozumienie w komentarzach się pojawiło, wyniknęło z tego, że nie zrozumieli skrótu "MB", a zarejestrowali tylko słowo "ciąża". Ale w sumie, cały post jest tak oczywisty, że mi nawet do głowy po tych słowach nie przyszłoby, że możesz pisać o ewentualnej swojej ciąży :)

    Wiele sił Wam życzę, wiele cierpliwości, a przyjdzie kiedyś taki czas, że Tygrys będzie Wam, za to wdzięczny i będzie wiedział, za co Wam dziękuje, bo jesteście Jego drogą przez życie.

    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, dziękuję za tak miły komentarz. Nasza Trójka miała szczęście, że się spotkała. To działa w obie strony :)
      Sama w końcu załapałam skąd się wzięła ta ciąża. Dokładnie, chodziło mi o 9 trudnych miesięcy które zafundowała Tygrysowi MB. Pamiętam w jakie osłupienie wprowadziła mnie pewna pediatra, która stwierdziła, że ten czas nie ma wpływu na życie naszego Syna. Szok. Przecież to już naukowo zostało potwierdzone. Ma i to duży. Widzimy to niemal codziennie. Nie tylko u Tygrysa. Mamy jeszcze w rodzinie taki przykład. Ale wiem, że z pomocą damy radę. Największą radością będzie dla mnie szczęśliwy dorosły Tygrys. Więcej mi nie trzeba.
      Serdeczności

      Usuń
  23. Mamo Tygryska! Przede wszystkim gratuluję tej wspaniałej chwili, w której Wasza Trójeczka wreszcie się połączyła. Żałuję, że nie znałyśmy się wcześniej i nie mogłam przeżywać razem z Tobą tego dnia :(

    Pamiętam jak na szkoleniu mówiła nam pani psycholog o tym jak kobiety, które oddają dzieci do adopcji, przeżywają ciążę. Nie czarujmy się, albo jest ona traktowana jak pasożyt, coś, co przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu, albo jest powodem ogromnego stresu. Miałam kiedyś taką uczennicę, panią ok.40 (ja byłam wtedy siksa, 20 letnia) i opowiadała mi, że w ciąży była poddana tak silnemu stresowi (ze względu na męża), że dziecko urodziło się z nerwicą któregoś stopnia. Pamiętam, że też musiała z dzieckiem wykonać ogromną pracę, by mała była w stanie normalnie funkcjonować. A przecież dziecko było kochane, wyczekiwane przez matkę, ojca może też. Nie jestem więc w stanie wyobrazić sobie sytuacji, w której MB musi przygotować się do pożegnania z dzieckiem. Co więcej, często w szpitalach głupie (że tak się wyrażę) pielęgniarki wręcz namawiają je, żeby wzięły dziecko na ręce, spróbowały nakarmić itd. bo być może zmienią zdanie. Ale one przecież do tego momentu przygotowywały się całą ciążę! Bez sensu zupełnie. I dla nich i dla dziecka.

    Jak wiesz nasza starsza córka też jest bardzo emocjonalna, miewa napady, wpada w szał i histerię. Nie potrafi poradzić sobie ze sobą, ze swoimi emocjami. Na początku czekaliśmy spokojnie, aż sama się uspokoi, a potem przytulaliśmy. Działało, ale trwało to długo. Teraz gdy taka sytuacja ma miejsce (bardzo rzadko), na siłę biorę ją na ręce i przytulam, mówię na uszko coś miłego. Po chwili się uspokaja, wraca na ziemię i jest dobrze. Widzę jak bardzo jest z nami związana i nas potrzebuje.

    Ściskam mocno, mam nadzieję, że znajdziecie swój sposób postępowania z Tygrysem, albo kogoś, kto coś mądrego wam podpowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy Kochana.
      Ja czasem myślę sobie, że Pan Bóg wiedział, co robi sprawiając, że nie doczekałam się ciąży. Jestem takim nerwusem, tak wszystko przeżywam, że te 9 miesięcy to byłby właśnie ogromny stres.
      Tak czy inaczej nasze dziecko tego stresu nie zostało pozbawione i mierzymy się z jego skutkami. A trudności z radzeniem sobie z emocjami to tylko jeden z nich. Wierzę, że z pomocą specjalistów, do których już trafiliśmy małymi kroczkami uporamy się z nimi.
      Serdeczności

      Usuń