piątek, 26 stycznia 2018

Mądraliński... 38 miesiąc (3+2)

Nowy rok przyniósł zmiany w życiu Tygrysa. I to poważne. Po fazie burzy i oporu przyszedł względny spokój. Odczuliśmy to wszyscy. W ostatnich tygodniach Chłopak nas niejednokrotnie zaskoczył.

Od wielu miesięcy mieliśmy problemy z kąpielą i myciem głowy. Wieczorna higiena przyprawiała nas o mocniejsze bicie serca. Gdybyśmy mieszkali nadal w bloku, po każdej kąpieli mielibyśmy policję pod drzwiami. Tymczasem przychodzi jeden ze styczniowych wieczorów i następuje zmiana. Dziecko z radością wskakuje do wody. Co więcej bez problemu myje włosy. Wszystko za sprawą kuchennych akcesoriów ze świątecznego prezentu. Przecież tak cudnie myje się włosy chochlą. Następnego dnia kolejna kąpiel i żal, że nie myjemy włosów. Moje oczy jak złotówki. A.... i grubsze sprawy wreszcie lądują w nocniku.

Tygrys ma też za sobą pierwsze nocowanie poza domem. Obawialiśmy się tego, bo zwykle mamy problem z wyjściem gdzieś na godzinę, dwie. Potrzebowaliśmy jednak takiego czasu dla siebie i dzięki dziadkom, pierwszy raz od trzech lat mieliśmy dla siebie całe popołudnie, wieczór i noc. Z niecierpliwością czekałam na tą chwilę. Drżałam o zdrowie Tygrysa (bo tu kolejna dobra zmiana - rozpoczęliśmy trzeci tydzień w przedszkolu bez chorób, odstawienie nabiału zrobiło swoje). I choróbsko dopadło, ale mnie. Wiedziało kiedy. Mimo to wykorzystaliśmy ten czas. Sushi, kino i namiastka masażu - nacieranie spirytusem :) Jak to sushi wybornie smakowało, choć czułam jedynie smak marynowanych warzyw. W kinie nawet nogi dzieciarni na oparciach mi nie przeszkadzały. Choć tym razem Tata Tygrysa się nie postarał. Po zdaniu przeze mnie prawa jazdy zadbał, żebyśmy mieli salę tylko dla siebie. Nie było to trudne. O 13 w południe tłumów nie było :) “Miś Paddington” też nie cieszył się popularnością. 10 osób, w tym my, bawiący się najlepiej. I jeszcze kadry z Londynu… wspomnienia wyjazdu. Mało tego, łzy wzruszenia. Nie byłabym sobą :) Mam nadzieję na więcej takich chwil. Ale miało być o Tygrysie.

Najważniejsza zmiana. 16 stycznia pożegnaliśmy się z dindą. Zamieniliśmy ostatni, podziurawiony smok, na nową lokomotywę i pluszaka. Trochę płaczu było i tęsknoty, ale jak na Tygrysa nie za dużo. Minęło zaledwie 10 dni, Chłopak tęskni, o czym sam mówi. Najgorzej, że w nocy solidnie zgrzyta zębami i wydaje odgłosy, jak przy ciąganiu smoka, ale nie jest źle. Jesteśmy zaskoczeni, że tak dobrze zniósł tą zmianę. Tylko, jak przejeżdżamy obok sklepu (nie wiem czy to był dobry pomysł, że niby tam zostawiliśmy przyjaciela) to dopytuje się o smoka. Mówi, że się martwi o niego. Jedyny minus - znalazł sposób na odreagowanie straty, ale wierzę, że za jakiś czas i z tym sobie poradzimy.

Tygrys ma swoje natręctwa (i to nas łączy :). W tym miesiącu pożegnał się nie tylko z dindą, ale również z ciąganiem rogów kołderki. Za to miał problem z kapciami, które wiecznie były źle zapięte/założone.

Pakiet ulubionych zabaw/zabawek za bardzo się nie zmienił, ale nowością jest kolorowanie. Dotąd Synek unikał książeczek, a teraz z pasją oddaje się kolorowaniu. Za sprawą Wygibajek polubił tańcowanie. A najbardziej cieszyły Go zabawy na śniegu. Nas też :)




Tradycyjnie, kilka sytuacyjek z Tygrysem w roli głównej.

Od czasu do czasu, jak tylko mam możliwość, zwłaszcza jak się nie spieszymy, nie mamy histerii na tylnym siedzeniu i nie ma śniegów, próbuję się w jeździe autem. Póki, co w towarzystwie Taty Tygrysa, bo sama jeszcze nie czuję się na siłach. I tak świątecznego wieczoru pierwszy raz wiozę obu Chłopaków. Jak zwykle mam kołatanie serca, ale mija mi po powrocie do domu, kiedy słyszę od Synka takie słowa: Mamusiu dobrze mi się z Tobą jechało. Jutro w dzień jak zabraknie nam jedzenia, to zawieziesz nas do sklepu.

Synek długo przyjaźnił się ze smokiem, czym  zwracał powszechną uwagę, bo taki duży chłopak i takie tam. Na świątecznej rodzinnej imprezie pewna Ciocia wypytuje Młodego o smoka, dodam że grzecznie, bez krytyki. Proponuje, żeby oddał go jej małemu synkowi. Oczywiście według Tygrysa smok dla malucha się nie nadaje, bo jest dla dużych dzieci. Na kolejną próbę Synek wytoczył argument, z którym ciocia już nie dyskutowała: jak oddam dindę będzie mi smutno. I to prawda,  bo zdarza Mu się chwilami popadać w smętny nastrój.

Jesteśmy w kościele po długiej przerwie. Tygrys znosi ciężko wyjścia na mszę, funduje nam przy tym tyle stresu, że odpuściliśmy. Wyjątkowo wyruszyliśmy razem w święta, bo wiemy, że bardzo lubi szopkę i czekał na nią cały rok. Pierwszego dnia się udało (drugiego nie byliśmy nawet 2 minut), choć zanim doszliśmy do szopki nasłuchaliśmy się (i wszyscy stojący w zakrystii, wierzę, że “na kościele” nie było słychać :) mądrości naszego Mądrali. Jakbyście chcieli wiedzieć szopka to inaczej można powiedzieć stajenka lub żłóbek. I wreszcie tekst, przy którym nasze twarze przybrały dość intensywny odcień czerwieni. Tygrys ma swoje przyzwyczajenia, związane często z czuciem np. nie może mieć odsłoniętych stóp czy nóg. Ale w kościele na cały głos poinformował o siusiaku, który ułożył mu się do góry, czyli nie tak jak  lubi. I Tata rad nierad, musiał wyjść na zewnątrz, żeby poprawić to i owo. W kontekście tej sytuacji zwracanie na cały głos uwagi księdzu, że przy chrzcie zapomniał o Amen, to nic takiego. Czy Chłopcu, że wszedł na klęcznik w butach, czego przecież się nie robi. I oczywiście nie wprost tylko dookoła: chłopiec wszedł w butach, będę potem bardzo brudny. Zapomniałabym o akcji z małą dziewczynką, która chciała pozbawić Synka przyjaciółki czyt. smoka, ale ten był, jak to rzekł Młody mocno zamocowany, więc nie miała szans. Na szczęście tym razem nie było tak źle, bo drzwi między zakrystią  a nawą pozostały otwarte (tzn. celebrans nie kazał ich zamknąć przez mikrofon), a jeden z księży zaproponował Tygrysowi sesję w żłóbku. Oczywiście Synek poinformował go, że jest za duży i może szopkę rozwalić, dosłownie. Rzecz jasna ta propozycja na tyle nie spodobała się Chłopakowi, że o kolejnych wyjściach na mszę nie mam mowy. Odwiedzamy szopkę w dni powszednie.

Siedzimy przy wigilijnym stole. Tygrys wcina barszcz i inne potrawy. W pewnym momencie prosi o coś takiego czystego, co innym babcia dała, a Mu nie. Wszyscy zachodzą w głowę o co chodzi. Nagle olśnienie - chleb, który faktycznie rozłożył się jakoś bardziej po drugiej stronie stołu. Chleb to najlepszy przysmak, czysty, albo z keczupem.

Dzieci w przedszkolu nie potrafi jakoś nazwać kolegą czy koleżanką. Zamiast tego słyszymy mój chłopiec zrobił to czy tamto. A dziewczynka/sympatia też już jest. Nieustannie słyszymy o Oli.

Tygrys bardzo lubi świąteczny klimat w domu, a szczególnie choinkę. Mieliśmy problem z rozebraniem drzewka. Jak jeszcze stało, Tygrys wymyślił sobie, że jest w lesie, a pod choinką rosną grzyby, poinstruował nas, jak się zachowywać. Muchomorów nie zbieramy, tylko śmietankowe i czekoladowe . Wie Chłopak, co rodzice lubią najbardziej :)

Pewnego popołudnia oznajmiam, że idę zmyć makijaż. Na to młodzieniec stwierdza: Jaki znowu makijaż? Wiem, że mistrzynią w tej dziedzinie nie jestem i na twarzy jakichś specjalnych efektów nie widać, ale żeby tak matce dokuczać?

Nowy rok przyniósł nam nieśmiałe zmiany, ale dla nas wręcz milowe kroki. Jeszcze sporo pracy przed nami, ale warto. Każdy uśmiech, żarcik, całus, przytulas i Jego obecność w naszym życiu - to jest najważniejsze. A muszę przyznać, że wreszcie Synek pieszczot i czułości nam nie żałuje.

24 komentarze:

  1. Brawo :)) Choć po tym tekście już nie będę próbowała dawać kolejnym dzieciom smoczka (próbowałam, ale na szczęście wypluwały :P), jedno odstawianie i stresik mniej...
    Siusiak ułożony źle w majtkach normalna sprawa ;) Nasz Gabryś też taki nadwrażliwy był w kwestiach czucia. No, dalej jest, tylko już inaczej się to objawia :)
    Wrzaski przy myciu głowy przerabiam po kolei z każdym dzieciakiem mniej więcej w wieku 2-3 lat i naprawdę cieszę się, że nie mieszkamy w bloku :)) Tyle dobrze, że to mija i potem już sobie sami bezproblemowo myją...
    Buziaki dla Was :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli wszystko z Tygrysem w normie. Poza nadwrażliwością właśnie, ale staramy się o zajęcia z IS, może pomogą.

      Usuń
  2. Heh, ale mam dzień chwalenia swoich dzieci- najpierw u Agaty, a teraz u Was :) Lila i Eliza nie miały nigdy problemów z myciem głowy. Na szczęście, bo przy ich włosach, to byłby dramat. Eliza długo miała raczej krótkie, ale Lilce ro rosły jak szalone. Brawo za wszystkie postępy Tygrysa! To nie są małe kroczki, On naprawdę robi postępy. A ja bym chętnie też poczytała o rodzicach Tygrysa :) Życzę Wam częściej takich chwil we dwoje. Dziewczyny też lubiły ze mną jeździć, szkoda, że już w ogóle tego nie robię, ale może jeszcze kiedyś...
    Buziaki dla Was, miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwalenie się jest jak najbardziej wskazane. Ja solidnie co miesiąc :) Tygrys zrobił w ostatnim czasie naprawdę spore postępy. Zadziwia nas. Jeszcze trochę trzeba Mu pomóc, ale dla mnie po odstawieniu smoka jest wielki. A co u nas. Czytamy sobie wieczorami :) I mamy za sobą wyjazd, co prawda w delegację, ale razem.
      Uściski

      Usuń
  3. Moja córka jest od Waszego Tygryska miesiąc młodsza I nadal walczymy ze smoczkiem. O dziwo w przedszkolu od pierwszego dnia smoczka nie ma i jest ok, a w domu awantura, myślę że u nas to jeszcze kwestia młodszego smoczkowego rodzeństwa. Psychicznie przygotowuję się do akcji, aby obydwie zrezygnowały w jednym czasie - będzie się działo. Z myciem głowy mieliśmy to samo. Jakie te trzylatki do siebie podobne :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja też myślałam, że będzie się działo. Szczerze, to byliśmy przerażeni. Bo to jednak spora zmiana dla takiego malucha. Ale dał radę.
      Dobrze czytać o tych podobieństwach trzylatków, bo w histerii to człowiekowi się wydaje, że tylko jego dziecko tak ma :)

      Usuń
  4. "Gdybyśmy mieszkali nadal w bloku, po każdej kąpieli mielibyśmy policję pod drzwiami."

    Uff... Nie tylko u nas był/bywa ten problem. Był czas, że każda próba ułożenia młodszej córki do spania wyglądała z zewnątrz (przez ściany) jakby ktoś prosiaka żywcem na kiełbasy przerabiał. A i starsza przy odrabianiu lekcji potrafi dać w palnik.

    Wyjście do kościoła... Jak się 3 latek wierci i zadaje dziwne pytania lub podaje jakieś komentarze to jeszcze można się śmiać. Ale przy podobnym zachowaniu 10letniego dziecka ludziom szczęki na posadzkę kościelną opadają.
    Cóż. Zachowań, także w kościele dziecko musi się zwyczajnie nauczyć. Samo z wiekiem nie przychodzi.

    To tak jakby ktoś chciał sobie wyobrazić adopcję starszego dziecka.
    To samo co z małym. Tylko dziecko większe.

    Pozdrawiam serdecznie i Tygrysa ściskam.
    Fajny chłopak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W powszechnym odczuciu od starszego dziecka wymaga się więcej, tylko ludzie nie mają świadomości, że każde dziecko jest inne, a tym bardziej, że niektóre niosą już ze sobą spory bagaż.
      Co do kościoła... Póki co zrezygnowaliśmy. Nikomu to nie służy. Oczywiście wolałabym razem, w trójkę, albo przynajmniej w dwójkę, a niestety nie zawsze jest nam dane. Ale na wszystko przyjdzie czas.
      Piątka od Tygrysa

      Usuń
  5. Zuch chłopak 😉
    Więcej wieczorów tyle we dwoje jak dziadkowie chętni do pomocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak... Okazuje się, że Tygrys daje radę.
      Zdradzę, że mamy za sobą kolejny wyjazd. W delegację, ale razem. Dobroci dziadków nie chcę nadużywać, bo po czasie okazuje się, że tak łatwo to jednak nie było. Tzn. dziadkowie dają radę, ale gorzej z Młodym.

      Usuń
  6. Wspaniały chłopak Wam rośnie :)
    U nas do dziś jest problem z nocowaniem poza domem!
    Kąpiele....zawsze córka uwielbiała, teraz jak słyszy hasło mycie głowy najchętniej uciekłaby z domu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z każdym dniem nas zadziwia. Zresztą wiesz, jak jest.
      Ja do klasy IV miałam problem z nocowaniem poza domem, więc nie dziwię się maluchowi.

      Usuń
  7. Brawo, dzielny, jaki to przełom, tak się pożegnać z dinda, z żalem, ale jednak wytrzymuje, ach, bohater :)
    Cudowny jest, rozczuliłam się czytając o jego śmiesznych poczynaniach. Siusiak wygrał :)
    Pocieszyłaś mnie, ze po burzy wychodzi słońce :)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wytrzymuje, ale tęskni, choć upycha to uczucie pod maską troski o dindę :) Ale zadziwił nas tą sytuacją. Pozytywnie oczywiście.
      Nie może być inaczej, z tym słońcem :)
      Uściski

      Usuń
  8. Ależ się uśmiałam czytając Twój post ;)
    Kościelne akcje potrafię sobie wyobrazić. U nas aktualnie jest nieco spokojniej (tz. Wojtek nie ciągnie nas za rękaw i nie pyta ,,Mamo kiedy koniec?,,) gdyż w czasie mszy śpiewa się kolędy. Syn robi taki popis wokalny, że momentami zagłusza organistę ;)))
    Brawo dla Tygryska. Mam nadzieję że szybko zapomni o smoczku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O smoczku wspomina coraz rzadziej, ale jeszcze tęskni. Czasem się zapomni i prosi.
      U nas z kościołem to podobnie, jak w przypadku większym imprez, o czym wspominałam u Ciebie. Hałas, za dużo ludzi i oczywiście za długo. Także póki co odpuszczamy. Na wszystko przyjdzie pora.

      Usuń
  9. Ah, ci mężczyźni i te ich autka ;) Mój Synuś też w śniegu koparką działał ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. HOHO KAWALER NAM TU ROŚNIE :-) SUPER SIĘ CZYTA TE WASZE OPOWIESCI, HISTORYJKI I ANEGDOTY :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, co kiedyś powie Tygrys, jak to wszystko przeczyta :)

      Usuń
  11. Wspaniale się Was czyta!

    OdpowiedzUsuń
  12. Mistrzowsko opisane.

    Filip w przedszkolu też miał wielką przyjaciółkę. Miała na imię Zuzia. Potem też bywały, ale teraz już mniej, bo ,,dziewczyny nie są fajne", choć stale pojwiaja się w wypowiedziach 😉.

    A Tygrysek niezły jest moralizator. Macie wesoło 😁

    OdpowiedzUsuń