Tak długiej przerwy na blogu jeszcze nie było. Za chwilę minie miesiąc od ostatniego wpisu. W tym czasie na dobre się rozgościła jesień i przez chwilę pokazała nam swoje najlepsze oblicze, ze słońcem i całą paletą ciepłych barw. Teraz niebo spowiły chmury, ale kolory zostały i nawet mi nie przeszkadzał dzisiejszy deszcz. Nic na to nie poradzę, że ja jesień po prostu lubię, niezależnie od aury. Fajnie było zrzucić płaszcz i poczuć ciepło na plecach, ale te długie wieczory z książką, są równie sympatyczne.
Właśnie… przyczyną naszej nieobecności były książki. Już tak mam, że jak skupię się na książkach, to czytam bez końca. Jak pochłonie mnie szydełko, to nic innego się nie liczy. Tym razem czas wypełniały mi i lektury i koronki. Wszystko dlatego, że Tata Tygrysa zachęcił mnie do czytania Mroza (do którego do tej pory z przekory nie sięgałam, bo jak wszyscy, to ja nie :), a że biblioteka nie ma dwóch kompletów książek, więc oczekiwanie na kolejny tom/tytuł, wypełniałam sobie dzierganiem. Ja tam uważam, że moglibyśmy czytać jednocześnie, tzn. wtedy, kiedy to drugie akurat nie czyta. Byłoby to jednak trudne. Po pierwsze z tego powodu, że wolne chwile na lekturę mamy w jednym momencie. Po drugie Małżonek jako odkrywca (w naszym domu) autora rościł sobie prawo do pierwszeństwa. Poza tym stwierdził, że czytaną książkę traktuje bardzo osobiście. Cóż… Mogłabym z tym dyskutować. Mroza odkrył niejeden przed nim, a my dzięki poleceniu pani z biblioteki. Zbytnio jednak nie dyskutowałam, bo sama zadbałam o towarzystwo Pana Remigiusza na długie wieczory, przynosząc do domu pierwszy tytuł. Chciałam, żeby czytał, to mam. Nie to, że dotąd nie czytał. Czytał, ale nie tyle. Ale sytuacja ma swoje plusy. Wreszcie zrozumiał, że książka może pochłonąć na dobre. Mąż czyta kolejny już tytuł (14 bodajże). Ja sobie robię przerwę po tym, jak wpadłam w panikę po zaginięciu noża.
Książki towarzyszą również Tygrysowi. Spędzamy czas nad jesienią z “Ulicy Czereśniowej”. Nie pierwszy już raz, ale bardziej świadomy. W naszej biblioteczce pojawiło się sporo tytułów, nowości oraz tych wydobytych z pudeł. Jak tylko uda nam się wrócić na dobre (bo to jest najtrudniejsze po tak długiej przerwie) podzielimy się z Wami tymi książkami. Poza czytaniem, czas spędzamy głównie na zabawach w pojazdy wszelkiego rodzaju. Czasem układamy puzzle. Raz na jakiś czas uda się Chłopaka wciągnąć w twórcze działania, choć jak dla mnie to zdecydowanie za mało, ale nic na siłę. I tu z pomocą przyszła książka. Chłopakowi spodobała się historia o ciasteczkach nie do jedzenia w lekturze “Kubuś i jego gromadka”, więc musieliśmy spróbować sami zrobić taki przysmak. Ileż radości miał Chłopak informując bliskich, żeby nie jedli ciasteczek, a jak się krzywił liżąc je... Pierwsze wyszły z pieca zwierzakowe ciastka z masy solnej. A ostatnio zrobiliśmy takie w jesiennym klimacie, które stały się bazą do pięknej dekoracji.
Działaliśmy tak…
O Tygrysie, przedszkolu, budowie w kolejnych postach. Musimy się rozkręcić. Częściej pojawiamy się ostatnio na instagramie, z którym niedawno zaczęliśmy przygodę, więc jakby co to zapraszamy. TĘDY.
Witajcie znów.
OdpowiedzUsuńU nas też blog poszedł w lekka odstawkę, bo książki i zabawy weszły na plan pierwszy. No, ale jednak także się pojawiamy.
Do ,,ista" nie łatwo będzie mi się przekonać, więc będę zagadać do Was na blogu oraz na FP.
Nie samym blogiem człowiek żyje :)
UsuńJa z kolei nie bardzo przepadam z FB. IG jakoś przypadł mi do gustu. Taka spontaniczna decyzja. Sporo inspiracji tam znajduję.
Nie ważne jak, i tak się znajdziemy :)
O, zapomniałam dopisać. Ciacha cudne i piękna dekoracja. 😍🍁
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńCudna ozdoba. Uwielbiam takie DIY
OdpowiedzUsuńDziękujemy. My też lubimy wytwory małych i dużych rączek :)
UsuńWitajcie ponownie :) Ozdoby przepiękne :) Wasz Tygrys jest bardzo utalentowany :)
OdpowiedzUsuńWitamy. Mam nadzieję, że będziemy tu częściej, bo nadal trudno mi wejść w rytm. Dziękuję za komplement w imieniu Tygrysa.
UsuńPiękne dekoracje. Nas też trochę mniej bo wrociłam do pracy, jednak staram się nadrabiać. Piękna dekoracja. Bardzo jesienna :)
OdpowiedzUsuńNiestety trudno wszystko pogodzić.
UsuńJesień inspiruje :)
cudne te liście! Chyba zgapimy, bo już dawno nie było u nas masy solnej :))
OdpowiedzUsuńDziękujemy. Działajcie :)
UsuńPięknie Wam to wyszło ! Liście wyglądają jak prawdziwe, zerwane prosto z drzewa :) My ostatnio mamy nasilenie fazy na dinozaury - więc to one powstały z masy solnej w naszym domu :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy. Nieskromnie napiszę, że ja oczu nie mogę oderwać od tej dekoracji :) Dinozaury... i u nas powoli się pojawiają, czyli czas zaopatrzyć się w foremki :)
UsuńHa ha my tez jesteśmy tacy, że jak wszyscy czytają jakiegoś autora to my raczej nie, ale ostatnio mąż się skusił na Rogozińskiego :)
OdpowiedzUsuńPiekne Wam wyszły te liście!!!!
Dziękujemy.
UsuńJa odporna byłam na Mroza, ale jak Mąż zaczął czytać, to po prostu byłam ciekawa, bo wciągnął się na maxa.
Nie na darmo sa do niego na targach trzygodzinne kolejki :)
UsuńNic dziwnego, choć nie wiem czy sama byłabym w stanie stać tyle czasu.
UsuńPiękne :) A gdzie kupiłaś te foremki jeśli możesz zdradzić? ;) My mamy sporo, zwłaszcza na Boże Narodzenie, ale takich jesiennych nigdzie nie spotkałam. Masa solna jest jednak ponadczasowa prawda? Sama pamiętam jak się nią bawiłam w przedszkolu :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy. Foremki kupiłam dawno, nie pamiętam nazwy sklepu. Wiesz, że ja z przedszkola zupełnie nie pamiętam masy solnej. Z Tygrysem za dużo też nią nie pracowaliśmy, bo nie wychodziła mi. Do czasu, jak zrobiłam na oko :)
UsuńNo właśnie. Jednak na oko zawsze się sprawdza ;)
UsuńJa akurat pamiętam masę solną, nie wiem dlaczego ;)
Z dwóch powodów - albo ją tak lubiłaś, albo wręcz przeciwnie :)
UsuńOj, dawno nie było nowego wpisu, ale czytając takie mroźne tomy, nic dziwnego:) Małe rączki wykonały cudne liście.
OdpowiedzUsuńMałe rączki, jak tylko chcą i znajdą czas potrafią zrobić coś pięknego.
UsuńA od Mroza musiałam odpocząć, bo wpadałam w paranoję. Szczególnie, jak miałam bliskie spotkanie z sąsiadką, która przepraszała mnie za łomot drzwiami od przeciągu, a ja bardziej przejmowałam się nożem w jej dłoniach :) Ale pani jest niepoczytalna, więc mogłam :)
Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja tak mam, kiedy się naczytam:)
UsuńChyba jest nas więcej. Ostatnio nawet tata Tygrysa dołączył do tego grona :)
UsuńHahaha widze, ze Ty kolejna padłas ofiarą nieogarnięcia bloga ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że jesteście znowu.
Jesień faktycznie w ostatnim tygodniu rozpieszczała.
Wasze liście iękne jak te prawdziwe teraz za oknem :)
Co na budowie słychać?
ściskam
Jak już zrobię sobie przerwę to konkretną :) Po, trudno mi wrócić, a i końcówka roku jest dla nas bardzo trudna. I zawodowo i prywatnie. Bo tu zaraz urodziny i chce się coś fajnego dla Młodego przygotować. A teraz jeszcze budowa, więc nie bardzo ogarniamy. Na budowie osiągnęliśmy zamierzony cel - ocieplenie. To było najważniejsze. Prądu nadal brak, ale podobno wykonawca wybrany. Za to problemy z odprowadzeniem ścieków. Nie mieliśmy wiedzy (choć powinniśmy) i oczyszczalni nie możemy zrobić, a na comiesięczny wywóz szamba nas nie stać. Liczymy na wodociąg, który ma się podobno pojawić. Jesteśmy (no może tym razem mąż, o dziwo) dobrej myśli. A sama wiesz, jak to jest.
UsuńUściski
Oj tak, znam to wszystko, znam i z blogowaniem i z problemami na budowie.
UsuńZ blogowaniem jakoś się ogarnęłam. Napisałam w końcu post i pisze już nawet kolejny, póki mogę bo potem nigdy nie wiadomo jak będzie.
A takich niespodzianek na budowie nigdy nie brakuje, to prawda :/ I też mam wrażenie że powinniśmy być chodząca encyklopedią i wiedzieć wszystko i o wszystkim. Nie wykonalne niestety.. u nas z prądem nadal też ból.
Trzymam kciuki, trzymajcie się tej dobrej myśli !!
Ja już nawet ten wpis przeczytałam, ale nie dążyłam z komentarzem, bo późno się zrobiło.
UsuńNie sposób wiedzieć wszystkiego. Ostatnio kuzyn zarzucił mi, że jak mogłam nie wiedzieć. Ta... Tylko sam wybudował już trzy domy, to wie. Nie martwimy się. Czekamy na rozwój sytuacji.
Pozdrawiam
Fantastyczne! Uwielbiam wszystko, co jesienne :)
OdpowiedzUsuńTo zupełnie tak, jak ja. Jesienna panna ze mnie :) Urodzinowo i imieninowo też
UsuńDobrze wiedzieć, że nie tylko ja tak mam, ze jak wsiąknę w książki to wszystko inne przestaje istnieć, co niestety także odbija się na blogu.
OdpowiedzUsuńŚwietną ozdobę z liści zrobiliście.
Witamy w klubie.
UsuńDziękujemy :)
Ciacha rewelacja! Ale hmm... ja to bym jednak zjadła, jak już coś w kuchni robię ;D Zresztą jak znam życie, to moje dzieci zjadłyby nawet taką pomalowaną farbami dekorację i po prostu przyszły całe w okruchach i pofarbowanymi buziami :)
OdpowiedzUsuńSpokojnie. Tygrys próbował. Nie smakuje to dobrze, wszak to masa solna :)
Usuńa ja jakoś ostatnio nie mam weny do książek... do czytania jak mam się zabrać to zawsze coś ważniejszego ostatnio spędzam dużo czasu z chłopakami na ich kształceniu farby z najmłodszym, puzzle, piasek kinetyczny wieczorem serial a czasami on nie przeczytany bo padam ze zmęczenia....piekna dekoracja podziwiam za pomysły
OdpowiedzUsuńJa też wieczorem z nosem podłodze, ale choć stronę lub dwie muszę przeczytać. A w dzień wiadomo... jest co robić. Choć póki, co czekam na zamówienie z biblioteki i strona po stornie doczytuję to, co mam w domu. A tak wolno, bo akurat te tytuły mi nie podchodzą.
UsuńRewelacyjna dekoracja wam wyszła, jak mój maluch będzie większy to też coś takiego zrobimy. Ja też nadrabiam teraz lektury, TV i seriale poszły w odstawkę, a wieczory spędzam z książką (z mężem mam taki układ, że to on usypia malucha wieczorem, więc od 19 mam czas tylko dla siebie :)
OdpowiedzUsuńZachęcam, to świetna zabawa na kilka dni.
UsuńMy tv praktycznie nie oglądamy od jakiegoś czasu (przed Synkiem było inaczej), a jak już włączymy, to za chwilę rezygnujemy, bo drażnią nas programy i reklamy. W nowym domu nie będzie tv i już wiem, że nie będzie mi go brakowało. Zdecydowanie wolę książkę, choć czasu ostatnio mniej, bo Synek nie chce spać i zasypia koło 22, jak nigdy dotąd.
Wspaniała ozdoba Wam z tego wyszła :D Absolutnie się zakochałam!
OdpowiedzUsuńCo do książek - mam tak samo ;) No i czekam na Waszą relację z budowy ;)
Sama się nie spodziewałam takiego efektu. Dobrze, że gałąź mi spadła wręcz pod nogi w drodze z kościoła :)
UsuńO budowie... zamierzałam coś napisać, ale od ostatniego wpisu za dużo się nie zmieniło. Przez dwa miesiące ocieplaliśmy i mamy rynny - mała rzecz a cieszy :)
Ale wspaniałą ozdoba!!! Też chcę taką :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy. Nic trudnego, tylko kwestia foremek, które udało mi się kupić na długo przed Tygrysem.
UsuńJa kilka lat temu robilam takie "ciasteczka" z masy solnej z Bi, ale w okresie Bozego Narodzenia. Zawiesilysmy je potem na choince jako ozdoby. :) Takie jesienne tez sa piekne, chociaz nie wiedzialam do czego je potem moglabym zuzyc. Dziekuje za pomysl! ;) Mi ostatnio wpadly w oko prace robione za pomoca "rosnacych" farb i korci mnie zeby zrobic je z Potworkami, ale kurcze, ciagle czasu brak... :/
OdpowiedzUsuńŚwiąteczne też oczywiście będą. W wersji do jedzenia i nie :) O tych farbach słyszałam, ale Tygrys nie pała ostatnio miłością do działań plastycznych. Może trochę kredką czy mazakiem porysuje i koniec.
UsuńO, to muszę Was koniecznie na instagramie znaleźć, bo ja też tam od niedawna, ale prywatnie :)
OdpowiedzUsuńLiście-ciasteczka to super pomysł. Bardzo ładnie się prezentują, a ile pewnie radości dla Małego Artysty. Czekam na wpis o przedszkolu i domu :*
To ja już Cię znalazłam. Na IG więcej bieżących zdjęć, bo jakoś szybciej i prościej.
UsuńMarta, jak tylko uporam się z obowiązkami, z których większość na wczoraj, wracam do pisania. Tylko kiedy to nastąpi? Uściski