Za chwilę koniec września. Dobrze, że w porę zorientowałam się, że to ostatnia środa miesiąca, a ja nie popełniłam wpisu z cyklu “Książki mego dzieciństwa”. Stąd dziś przybywam z kolejnym książkowym wspomnieniem.
W pierwszej odsłonie cyklu pisałam o mojej ukochanej książce z dzieciństwa (TU) z najbardziej chyba znanej serii wydawniczej dla dzieci z drugiej połowy minionego stulecia “Poczytaj mi mamo”. Tymczasem wydawnictwo Nasza Księgarnia ma w swoim bogatym dorobku inną cieszącą się powodzeniem moich rówieśników - “Książeczki z misiowej półeczki”. Podobny kształt, nieco większy format, a w logo miś w pasiastym ubranku w otoczeniu książek oczywiście.
W misiowej biblioteczce znalazła się bardzo lubiane przeze mnie Gospodarstwo Ani i Gosi Anny Kozerskiej. Tytułowe bliźniaczki szykują się na przyjęcie. Towarzysząc im zaglądamy do różnych pomieszczeń ich domu: dziecięcego pokoju, salonu (który chyba w tamtym czasie nazywany był raczej dużym pokojem), łazienki i kuchni. Pomagamy dziewczynkom w przygotowaniach odnajdując zagubione przedmioty. Cała zabawa polega na tym, żeby znaleźć ukryty na ilustracjach przedmiot tworzący parę z tym, o którym mowa w krótkim tekście. Okazuje się, że już w latach 70 XX w. powstawały książki aktywizujące dla dzieci. Ta przypomina tak lubiane przez Tygrysa lektury z serii poszukaj i znajdź. Co więcej ze wstępu dowiedziałam się, że do książki dołączony był kartonik z okienkami o różnych kształtach, który nakładany na poszczególne strony ułatwiał poszukiwania, a przy tym utrwalał figury geometryczne. Ja tego dodatku nie pamiętam. Pewnie się zapodział. Poszukiwania usprawniła za to moja młodsza siostra, która dodała książce kolorytu, dosłownie. Rocznik starszy od wydania książki, więc wniosła (niestety) trochę nowego (zachodniego) ducha do ilustracji. Pieczątki z tekstem “My dear” mogę jeszcze znieść. Gorzej, że zaznaczyła wszystkie zguby, a na jednej ilustracji nawet drogę od jednego przedmiotu do drugiego. Staram się tego nie zauważać i cieszyć się książką jak dawniej.
A ta jest o tyle ciekawa, że na większości stron, autorka prosi o odnalezienie przedmiotów, można by rzec z różnych epok. Ania zamiata pokój, tymczasem Gosia poszukuje, wiadomo odkurzacza. Gosia szykuje pranie, a w łazience możemy dostrzec ukrytą za wanną tarę. W kuchni z kolei obok tłuczka i ubijaczki, służy już mikser. Muszę przyznać, że ilustratorka (znana z kultowego “Misia”) na prostych obrazkach świetnie oddała klimat tytułowych gospodarstw tamtych lat. Zegar z kukułką, lampa z abażurem na toczonej nóżce, meblościanka z biurkiem, pralka z niebieskim panelem, głęboki zlewozmywak, lodówka polara, śmietana w butelce… To moje dzieciństwo. Może nie wszystkie przedmioty były w domu, ale pamiętam je z mieszkań rówieśników. A najlepsze jest to, że niektóre sprzęty uznawane w książce za te nowoczesne, już dla mnie trącą myszką np. odkurzacz Gama II. Wystarczyło kilka lat różnicy między pierwszym wydaniem książki, a czasem mojego dzieciństwa.
I aż buzia mi się śmieje na myśl o chwili, w której będę przeglądała ten tytuł z Tygrysem, bo dla niego większość sprzętów będzie już przeżytkiem, prawie takim jak dla mnie żelazko na duszę.
Znacie bliźniaczki Anię i Gosię? A może pamiętacie albo macie w domowych zbiorach inne książeczki z serii “Książeczki z misiowej półeczki”.
Gospodarstwo Ani i Gosi
seria wydawnicza: Książeczki z misiowej półeczki
autor: Anna Kozerska
ilustracje: Halina Gutsche
format: 220 x 215 mm
stron: 24
Wydanie III, Warszawa 1984 r.
Znam Gospodarstwo Ani i Gosi :)Aż się uśmiechnęłam do wspomnień :)
OdpowiedzUsuńO... To jest nas dwie :) Jak miło.
UsuńTakie książki to skarb! :)
OdpowiedzUsuńI w tym przypadku cieszy mnie chomicza natura mojej mamy :)
UsuńA ja nie znam tych książeczek, a szkoda. Obrazko mi bardzo się podobają w tych starych książeczkach. :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się. Różnica wieku robi swoje :)
UsuńTych książeczek akurat nie znam, ale uwielbiam wracać np do Lokomotywy :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei miałam Rzepkę, którą bardzo lubiłam.
UsuńMiękko w sercu, piękne wspomnienia :)))
OdpowiedzUsuńO tak :)
UsuńTej nie znam, ale też lubię wracać do książeczek z dzieciństwa :) Kot Filemon rządzi ;)
OdpowiedzUsuńTo tak, jak ja. Mam ich sporo. A z Filemonem zawsze miałam problem, bo mnie nudził.
UsuńNie znam tej ksiazeczki, ale rozpoznaje styl obrazkow. Mialam wiec albo jakas ksiazeczke z tej serii, albo jakas z ta sama ilustratorka. :)
OdpowiedzUsuńPani Gutsche ilustrowała "Misia". Może stąd kojarzysz ilustracje.
UsuńU nas króluje "Poczytaj mi Mamo" :)
OdpowiedzUsuńU nas jeszcze nie, ale i na nie przyjdzie pora, mam nadzieję :)
UsuńA wiesz, że ja tych książeczek w ogóle nie kojarzę? :(
OdpowiedzUsuńJa z tej serii mam jedną, ale inne tytuły znałam z biblioteki.
UsuńHmm, nie kojarzę tych książeczek, ale sam rodzaj papieru, obrazki już tak :)
OdpowiedzUsuńJuż to kiedyś pisałam, ale wiele z tych książeczek, które są teraz na rynku ma piękne obrazki, ale nic poza tym. Kupiłam ostatnio dziewczynkom książeczkę z naklejkami, bo lubią, i obrazki zwierzątek były super - część do kolorowania, część do przyklejania. Do tego pod każdym zwierzątkiem był wierszyk. Kupiłam tę książeczkę bardziej z zamiarem kolorowania i przyklejania, ale ucieszyłam się, że są też wierszyki. Matko jakie one głupie były! Czytam i czytam i myślę sobie jejku chyba ktoś na siłę chciał coś rymować, bo to ani ładu ani składu nie ma. I po co taki wierszyk? Komu to potrzebne, chyba tylko po to by się lepiej książka sprzedała...
A te książeczki PRL-owskie jednak zawsze miały sens, co by nie mówić. Treść była tam najważniejsza.
Pzdr
Wtedy bardzo się dbało o wydawnictwa dla dzieci. I o treść i oprawę. Mistrzowie słowa i ilustracji pracowali nad książkami dla najmłodszych. Teraz jest mnóstwo książek i trzeba poświęcić sporo czasu, żeby znaleźć te najlepsze, dla nas i naszych dzieci. Ja od kilku tygodni szukam jak co roku książki dla Tygrysa na urodziny. Takiej pod wiek, ale z ponadczasowym przesłaniem. Miałam już dwa typy, polecane wszędzie. I klops. Graficznie świetne, ale treść... Szukam dalej.
UsuńAkurat tej książeczki nie znam, ale po przeczytaniu Twojego opisu bardzo tego żałuję. Patrzę na tę ilustrację z łazienką i aż czuję tamten zapach proszku do prania... chyba nazywał się Opal :)
OdpowiedzUsuńCzyli ilustratorka naprawdę dobrze oddała klimat tamtych czasów. W prosty sposób, ale przywołujący wspomnienia. Opal był, choć ja bardziej kojarzę Cypiska za sprawą młodszej siostry, która się wtedy pojawiła.
UsuńPamiętam te ilustracje :) Takie do mnie przemawiają - proste, kolorowe, na temat. Przyznam, że tekst już mniej kojarzę.
OdpowiedzUsuńJak zaglądałaś do czasopisma "Miś" to stąd kojarzysz ilustracje. Ich zaleta tkwi chyba właśnie w prostocie, w dobrym tego słowa znaczeniu.
Usuńnie znam tej książeczki, ale podobne mamy w swojej biblioteczce i bardzo lubimy :)
OdpowiedzUsuńTo takie skarby :)
UsuńRewelacja!! I pamiątka na zawsze...
OdpowiedzUsuńNajwiększy skarb :)
UsuńOstatnio u nas moja mama wyciągnęła książki z mojego dzieciństwa i czytała wnukowi, ale jak zerknęłam, to znalazłam tam takie kwiatki, że np. "ZSRR przoduje w podboju kosmosu" ;)
OdpowiedzUsuńI my mamy podobne. Nie pamiętam ich treści. Z ciekawości chyba zajrzę do środka.
UsuńNie znam i chyba nawet nigdy nie widziałam... Ale fajnie mieć takie stare perełki książkowe :-)
OdpowiedzUsuńZ pewnością pamiętasz inne tytuły :)
UsuńNasza Księgarnia miała mnóstwo tych perełek- bo to w końcu jedno z wydawnictw z najdłuższym stażem :) A ja bardzo szanuję ich za to,że niektóre książeczki wznawiają po latach - i znów można sięgnąć do swoich ulubionych , które gdzieś tam przepadły w tak zwanym międzyczasie :)
OdpowiedzUsuńSami chętnie sięgamy do tych wznowień :)
UsuńOch pamiętam tą książkę z dzieciństwa, jest super
OdpowiedzUsuńO... To jest nas więcej :)
UsuńJak ja kochałam takie książeczki w dzieciństwie. Im bardziej realistyczne i im więcej szczegółów posiadające tym większy zachyt we mnie budziły! I masz rację...to niesamowite, ale dla naszych dzieci to zupełnie inny, czasem nawet niezrozumiały świat :) Pozdrawiam Was!
OdpowiedzUsuńI po to mają nas, żeby im tamten świat pokazać :) Serdeczności
UsuńPamiętam je ze swojego dzieciństwa
OdpowiedzUsuńNie pamiętam żadnej z tych pozycji :/ Pewnie dlatego, że jako dziecko nie znosiłam książek i ich czytanie było dla mnie męczarnią :) Na starość to się zmieniło i obecnie sporo czytam co bardzo mnie cieszy :D Taka oryginalna książka z dzieciństwa to skarb. Na szczęście mam sentymentalną teściową i dzięki niej mamy sporo takich pamiątek :D
OdpowiedzUsuńJa dzięki mojej mamie mam sporo pamiątek z dzieciństwa, do których i Synek będzie sięgał. A tych pozycji nie pamiętasz, bo może dzieli nas kilka lat :)
OdpowiedzUsuń