Już dawno nie uzupełniałam Tygrysiej biblioteczki, choć samo przeglądanie nowości dla najmłodszych sprawia mi ogromną przyjemność. Takie hobby. Książki towarzyszyły mi od zawsze. Rodzice w miarę możliwości dbali o moją dziecięcą biblioteczkę. Był nawet moment, że chciałam zostać bibliotekarką. Po tych dziecięcych marzeniach został nawet ślad w książeczkach. Nie, nie zniszczyłam żadnej, ale czasami, jak przeglądam te swoje “starocie” to wypada z nich mini karta biblioteczna z numerem inwentarzowym. W tym momencie doceniam naturę chomika mojej mamy. Dzięki temu większość moich książek zachowała się do dziś. Dawno do nich nie sięgałam. Pomyślałam, że warto odkurzyć te stare tytuły i podzielić się z Wami.
Dzisiejszy rynek wydawniczy jest naprawdę bogaty. Przekonuję się o tym za każdym razem, kiedy zapełniam wirtualny koszyk książkami dla Tygrysa. Wydawnictwa mają w swojej ofercie wiele wartościowych pozycji. Tak pod względem treści, jak i formy. Współczesne książki dla dzieci to prawdziwe dzieła sztuki. Ale czy te, do których sięgało moje pokolenie ustępowało dzisiejszym? Zdecydowanie nie. Nie bez powodu wiele z dawnych wydań, czytanych przez nas, a nawet przez naszych rodziców, doczekało się współczesnych wznowień. Wiersze Tuwima czy Brzechwy z niezapomnianymi ilustracjami Jana Marcina Szancera. Książeczki Marii Terlikowskiej z szatą graficzną Bohdana Butenki. I nie chodzi tu jedynie o sentyment z jakim wracamy do czasów naszego dzieciństwa, ale o wartość tych książek: oryginalne ilustracje i ponadczasową treść. Wiele takich książek znalazłam w kartonach w piwnicy rodziców. Część ulubionych miała swoje miejsce na bibliotecznych półkach. Postanowiłam je odkurzyć i raz na jakiś czas pokazać Wam ulubione tytuły.
Jako pierwszą pokazuję jedną z moich najukochańszych książeczek z dzieciństwa z doskonale wszystkim znanej serii “Poczytaj mi mamo”. Charakterystyczny kwadratowy format, a przede wszystkim tylna okładka z nazwą kolekcji i kolorowymi obrazkami. Ptaszek, koniczyna, rybka, domek… Pamiętacie? Seria jest chyba jedną z najstarszych w Polsce, bo pojawiła się w 1951 r., ale moja książeczka to rocznik 1983 r.
Jakiś czas temu poczyniłam post Książki, których rodzice mają serdecznie dość. Jestem pewna, że moi osobiści od razu wymieniliby tę książkę, bo mogłam do niej sięgać na okrągło. Może za sprawą podobieństwa do głównego bohatera stworzonego przez Juliana Tuwima. Oboje - tytułowy Pan Maluśkiewicz i ja - należymy do ludzi raczej niskiego wzrostu. Pamiętam, jak niesamowite było dla mnie (wówczas przedszkolaka) to, że Pan Maluśkiewicz mieścił się wraz ze swoim dobytkiem w łupince orzecha włoskiego. Ja chyba naprawdę wierzyłam, że gdzieś w dalekim świecie, jakim wtedy była dla mnie Warszawa, żyje taki Pan Maluśkiewicz. Ileż to ja łódek skonstruowałam z orzechów z babcinego ogrodu dla najmniejszego podróżnika na świecie. Z pewnością jesienią wrócę do lektury z Tygrysem i również pokusimy się o zrobienie środka transportu dla bohatera Tuwima z orzecha w naszym ogrodzie, który właśnie wypuścił liście.
Wiersz wywoływał i wywołuje we mnie pozytywne emocje. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy, kiedy wracam do znajomo brzmiących wersetów. Mimo upływu lat Pan Maluśkiewicz wzbudza moją sympatię. Zarówno ten wykreowany przez słowo, jak i kreskę. Mojego Podróżnika stworzył Mirosław Pokora. Można by rzec/napisać ilustrator kilku pokoleń. Zadebiutował w 1961 r., więc moi rodzice mogli sięgać już do książek z jego oprawą. Dla mnie znany jest chociażby z Kozuchy Kłamczuchy, a dla pokolenia Tygrysa z książek Wydawnictwa Dwie Siostry: 30 lutego czy Babci na jabłoni. Maluśkiewicz Pana Pokory wywołuje uśmiech na twarzy. Ten długi nos i koszulka w paski, nosząca natenczas nazwę lejce… Mam nadzieję, że także Tygrys zapała do niego sympatią.
Pan Maluśkiewicz i wieloryb
autor: Julian Tuwim
ilustracje: Mirosław Pokora
format: 160 x 160 mm
stron: 12
Warszawa 1983 r.
Jeśli macie ochotę powspominać, zapraszam do wspólnej zabawy. W wybraną(e) środę(y) miesiąca podzielcie się z nami swoimi ulubionymi książeczkami z dzieciństwa. Może macie je w domowych biblioteczkach. Jeśli nie, to z pewnością odnajdziecie w lokalnych bibliotekach. Miło nam będzie, jak udostępnicie grafikę i wspomnicie o nas.
Ja w dzieciństwie miałam kilka książeczek, które w kółko oglądałam, a teraz wszystkiego tak dużo, że nic większego wrażenia nie jest w stanie zrobić :/
OdpowiedzUsuńJak patrzę na pokój naszego Dziecka, to czasem stwierdzam - zdecydowanie za dużo.
UsuńJa miałam że dwie sztuki.
OdpowiedzUsuńTeraz można to nadrobić, bo Nasza Księgarnia wydała książeczki. 😍
Fajnie, że współczesne dzieci też mogą sięgnąć do tej serii, choć ich odbiór będzie już zupełnie inny. Inne czasy, inne okoliczności. U mnie przeważa sentyment do tych starych wydań.
UsuńPoczytaj mi mamo ma długa tradycję, gdy byłam mała miałam je wszystkie, teraz gdy przeglądam, przypomina mi się ciepły głos mamy, bardzo fajnie ,że nasza Księgarnia wyszła z propozycja odświeżenia kolekcji.
OdpowiedzUsuńTo prawda, choć nie zamieniłabym tych starych wydań na nowe :)
UsuńTej książeczki nie pamiętam, ale serię znam i uwielbiałam ją, a teraz jak zobaczyłam tą okładkę i małe rysuneczki z tyłu... takie miłe wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńPan Maluśkiewicz miał też inne wydania np. z ilustracjami Bohdana Butenko. Może nawet bardziej znane. Cieszę się, że przywołałam wspomnienia.
UsuńOj kochana przypomniałaś mi tą książeczką moje dzieciństwo. :)
OdpowiedzUsuńJa również byłam posiadaczką Pana Maluśkiewicza i wieloryba. :)
W takim razie bardzo mi miło i przybijam piąteczkę :)
UsuńPamiętam je i nadal są u nas w biblioteczce
OdpowiedzUsuńI podejrzewam, że cieszą się powodzeniem Synka :)
UsuńZdecydowanie tak
UsuńNoo teraz to otworzyłaś Sezam albo raczej puszkę Pandory, Kochana. Książek mojego dzieciństwa nie sposób wyliczyć... Oczywiście też miałam kilka z serii "Poczytaj mi, mamo". Natomiast jedną z ulubionych pozycji kilkuletniej Lady Makbet była "Tajna misja Hipoteusza Grippy i gadatliwego psa Artakserksesa". Chyba mało znany tytuł, nie mam pojęcia, skąd mój tata go wytrzasnął, ale czytał mi tę opowieść nieskończoną liczbę razy. Kto wie, czy to Artakserkses nie zrobił ze mnie niepoprawnej psiary :)
OdpowiedzUsuńhttp://images35.fotosik.pl/17/43fb4cdf75660a24med.jpg
To może uda Ci się w wolnej chwili poczynić jakiś wpis. Czuję, że dobrze by się go czytało.
UsuńTytułu faktycznie nie znam. Okładka nic mi nie mówi. Ale w sieci znalazłam sporo pozytywnych komentarzy na temat tej książki.
Ja też świetnie pamiętam tę serię, ale tej książeczki jakoś nie... Hmm.
OdpowiedzUsuńKiedyś tych książek wydaje mi się było mniej, ale jak już były to naprawdę wartościowe. Dziś jest tego mnóstwo, ale nie wszystkie są dobre.
Gdy będę u rodziców to może znajdę coś ciekawego z przeszłości :)
Koniecznie znajdź i podziel się z nami. Może będą to tytuły, które i ja znam.
UsuńPRL nie w każdej dziedzinie życia dobrze się kojarzy, ale książki dla dzieci miał naprawdę na wysokim poziomie. Wraz z wolnością pojawił się zalew książek, ale tak jak piszesz nie wszystkie wartościowe.
Właśnie się okazało, że większość z tych książeczek była z biblioteki lub pożyczona z pracy mojej mamy :( Szkoda.
UsuńFajnie, że udało Ci się je zachować! Ja bardzo żałuje, bo po kilku przeprowadzkach większość moich rzeczy zwyczajnie przepadła :(
OdpowiedzUsuńWszystko to zasługa mojej mamy. Choć ja akurat do książek się przywiązuję i do dziś pamiętam, kto nie oddał mi Pinokia :)
UsuńTych książeczek akurat nie miałam za młodu ale w biblioteczce Dusi jest kilka pozycji po mnie a nawet po moich czy Grześka rodzicach :-)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że to z racji naszej różnicy wieku :)
UsuńFajnie, że udało Wam się zachować te książeczki.
Kurczę, to niesamowite, że wciąż je masz. Moja Mama niestety oddała nasze książki... Wielka szkoda. Oczywiście było wśród nich "Poczytaj mi mamo", ja jednak największym sentymentem darzyłam książeczkę o koniku garbusku i Krecik w mieście.
OdpowiedzUsuńIm jestem starsza, tym chętniej wracam pamięcią do tego, co było. Jeśli jeszcze mogłabym mieć te przedmioty/książki, które wywołują te ciepłe wspomnienia... Byłoby cudownie!
To zasługa mojej mamy i obszernej piwnicy :) Bardzo się cieszę, że się uchowały, a te których zabrakło wyszukuję na allegro i dokupuję. Ach ta moja nostalgiczna natura :)
UsuńMuszę pamiętać o tym w kontekście swoich dzieci. Chociaż, piwnica to królestwo Marcina :) Tam chyba nie ma nic mojego.
Usuńmoje ksiązki z dzieciństwa wylądowały u znajomych kilka się zostało ta seria była moją z ulubionych uwielbiałam je
OdpowiedzUsuńTo zupełnie tak, jak my tzn. ja i Tata Tygrysa :)
Usuńja z czasów dzieciństwa pamiętam książkę pt. mysie wesele
OdpowiedzUsuńA ja nie znam tego tytułu.
UsuńSerię "Poczytaj mi, mamo" pamiętam oczywiście doskonale - ale niestety nie został mi z niej ani jeden egzemplarz :( Ze swoich starych książeczek posiadam wiersze Brzechwy i bajeczki Beatrix Potter - a cała reszta rozeszła się gdzieś po innych dzieciach w rodzinie i wśród znajomych.
OdpowiedzUsuńMoja mama skrzętnie wszystko chomikowała. Niektóre rzeczy oddała i niestety do nas nie wróciły, a teraz byłyby jak znalazł dla Tygrysa. Fajnie, że została Ci jakaś część księgozbioru. Bajeczki Potter to musi być perełka.
UsuńOjej! Az sobie pisnelam z radosci! Mialam identyczne wydanie tej ksiazeczki!
OdpowiedzUsuńMoja mama chyba zachowala wszystkie moje i siostry ksiazki z dziecinstwa. Tyle, ze nasza bibliotczka byla raczej skromna. :( Moi rodzice zupelnie nie przywiazywali wagi do ksiazek, niestety. Dobrze, ze moja Chrzestna obdarowywala mnie od czasu do czasu nowymi egzemplarzami. ;) Ale oporcz tego, pozostawala mi tylko biblioteka...
O... Jak miło :)
UsuńBiblioteka to był/jest mój drugi dom. Wiele tytułów pamiętam właśnie z tego przybytku. Przyłapałam się nawet na tym, że pamiętam w którym miejscu stały na regałach, choć teraz ustawienie jest zupełnie inne :)
Ja też czytam małej książki z mojego dzieciństwa, mama też zachowala :)
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że Bacie okazały się dalekowzroczne :)
UsuńTakże w dzieciństwie uwielbiałam książki, do tej pory mam całą półkę swoich książek z dziecięcych lat i czasami czytam je dziewczynkom.
OdpowiedzUsuńPisząc ten wpis myślałam własnie o Was. Pamiętałam, że macie sporo perełek w biblioteczce.
UsuńZnam, znam :) Uwielbiałam i nadal uwielbiam książki. Cieszę się, że moje dziewczynki również połknęły tego bakcyla. Często w bibliotece wypożyczamy książeczki ze starym dobrych czasów ;)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio tez proszę panie w bibliotece o starsze tytuły. Póki co się nie denerwują, bo muszą fatygować się do magazynu. Niestety z tego co mówiły wiele już spisują.
UsuńJa również mam wiele książek z mojego dzieciństwa i... z dzieciństwa mojej mamy :) "Poczytaj mi mamo" również mam :)
OdpowiedzUsuńTakie książeczki niosą ze sobą wiele wspomnień. A może podzielisz się tymi tytułami u siebie?
Usuńojacie, ale żeś piekne wspomnienia przywiała :)
OdpowiedzUsuńAż mam ciarki z radości i podekscytowania :)
"poczytaj mi mamo", kto na tym się nie wychowywał :)
Baaaaardzo kochałam swoje książeczki, miałam ich bardzo dużo jak na tamte czasy. Ale niezmiennie najukochńszą była "dzieci z bullerbyn", ona pomagała tak cudownie marzyć :)
Dla tych wspomnień właśnie postanowiłam raz na jakiś czas podzielić się tytułem z dzieciństwa.
UsuńDzieci z bullerbyn też chętnie czytałam, choć chyba większym powodzeniem cieszyła się u mnie "W pustyni i w puszczy".
Dziękuję za wspaniały powrót do dzieciństwa 😚
OdpowiedzUsuńKolejny już jutro :)
Usuń