piątek, 18 sierpnia 2017

Raport ze strażackiej akcji pod krypt. "nocnik"

Okolice naszego domu to najbardziej niebezpieczny punkt w mieście. Co chwilę wybuchają pożary, ale dzielna drużyna strażaka Sama, dba o to, żeby się nie rozprzestrzeniały. Ratujemy (z różnym skutkiem) też psy, koty i innych bohaterów animacji, którzy utknęli na drzewie albo na dachu. Tygrys zadziwia/zachwyca mnie Swoją wyobraźnią. NIesamowite jest, jak kieruje akcją. Rozsyła nas strażaków (rodziców i wszystkich, którzy znajdą się w Jego otoczeniu) do gaszenia pożarów w różnych miejscach podwórka, podłącza sikawki pod hydrant, odłącza zasilanie. Prawdziwa akcja. Tą strażacką pasję wykorzystaliśmy do odpieluchowania Młodzieńca. Urlop i aura za oknem sprzyjały i co najważniejsze mały strażak i jego sikawka współpracowały w akcji “nocnik”.



Pierwsze, nieśmiałe próby odpieluchowania Tygrysa  podjęliśmy dwa tygodnie temu. Z fajerwerkami czekaliśmy do minionej środy. Chcieliśmy się przekonać czy Chłopak podoła wyzwaniu po powrocie pod skrzydła Babci. I co? Udało się. Wreszcie nasz Synek chodzi bez pieluchy. Zakładamy ją jedynie na drzemkę (i to coraz rzadziej, sam nie chce) i sen. Co prawda męczy się jeszcze z grubszymi sprawami, ale wierzę, że w głowie coś zaskoczy i zawartość brzuszka będzie również lądowała w nocniku.

Początki nie były łatwe, zwłaszcza dla Tygrysa. Czuł się zagubiony. Nie wiedział czy ma na sobie pieluchę czy nie. Odreagowywał w nocy. Ale każdy kolejny dzień przynosił małe postępy. W pierwszych dniach siusiał gdzie popadnie. Nie robiliśmy problemów, najważniejsze było, żeby siusiał, a nie powstrzymywał się. Po 2-3 dniach zaczęliśmy gasić pożary sikawką. Ta forma podlewania trawki najbardziej przypadła Synkowi do gustu, choć i do nocnika się przekonał. A tyle razy wpadał w histerię na sam jego widok, że miałam wrażenie, że nigdy z niego nie skorzysta. O nakładce wcale nie było/nie ma mowy. Na szczęście się udało i możemy odtrąbić sukces. Co prawda Chłopak nie zawsze zgłasza potrzebę, ale i my i babcia rozpoznajemy sytuację i jak dotąd obyło się bez wpadek. Fajnie, że udało się teraz. Łatwiej będzie Chłopakowi w przedszkolu, choć zdaję sobie sprawę, że w tej nowej sytuacji może być różnie, ale wierzę, że razem podołamy. Poza tym samodzielność Tygrysa przy korzystaniu pozostawia wiele do życzenia, ale będziemy cię uczyć.

Cieszę się, że zaufaliśmy Synkowi, że nie naciskaliśmy na niego i daliśmy Mu czas, choć wiadomo, że gdzieś tam w środku martwiliśmy się, jak długo jeszcze będzie biegał z pieluchą. A Tygrys już nie raz pokazał nam, że na wszystko przychodzi pora. Żałuję tylko, że może nie dość stopowałam Dziadka, który raz na jakiś czas urządzał Młodemu sesje nocnikowe. W sumie Tygrys wykorzystał tę sytuację dla siebie. Dziadek obiecywał Mu samochód, więc kilka razy zrobił siusiu i samochody dostał.

Poza tym mam wrażenie, że cała ta sytuacja więcej kosztowała nas niż Synka. W pewnym momencie zorientowałam się, że nie ruszam się z Chłopakiem z domu. Dlaczego? Bo jak mi posiusia np. w bibliotece - to co? Dobrze, że to do mnie dotarło. Posiusia, to wytrę. A krzaczków w mieście nie brakuje :)

Dziękuję Wam wszystkim za słowa wsparcia pod postem urlopowym. I za kciuki. Udało się :)

22 komentarze:

  1. Super, że się udało :) bardzo szybko i sprawnie Wam to poszło :) Bardzo, bardzo się cieszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tygrys nas pozytywnie zaskoczył i każdego dnia zaskakuje nową umiejętnością. Dziś wytrzymał aż Tata zaparkuje :)

      Usuń
  2. Brawa dla Tygryska! Ja się przekonałam, że jednak dzieci same wiedzą najlepiej kiedy przychodzi czas na pożegnanie z pieluszką. Nic na siłę. Super, że wykorzystaliście jego pasję - czyli przyjemne z pożytecznym. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bijemy w Waszym imieniu. Przy każdej umiejętności przekonuję się, że nic na siłę.

      Usuń
  3. Super ,to teraz już z górki...pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze tylko grubsze sprawy do opanowania i będzie dobrze :) Uściski

      Usuń
  4. Rewelacyjny pomysł z wykorzystaniem pasji synka! Zawsze z zainteresowaniem czytam takie wpisy, bo chyba żaden aspekt wczesnego rodzicielstwa tak mnie nie stresuje, jak odpieluchowanie pociechy. Może dlatego, że sama mam nie najlepsze wspomnienia z tym związane. W każdym razie brawa dla Tygrysa i jego dzielnych rodziców!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Dla mnie trudniejsze było to, co Wy właśnie przerabiacie. Rozszerzanie diety. Pielucha kosztowała nas (poza zł :) sporo cierpliwości, ale warto było poczekać i trafić w ten moment, bo poszło dużo łatwiej niż się spodziewaliśmy.

      Usuń
  5. Dusia też dość długo chodziła w pampersie a udało się ich pozbyć właśnie w wakcje. Były wpadki oczywiście ale rzadko. Tylko na początku miałam podobne obawy... a jak się posiusia na mieście? Na szczęście tylko raz się zdarzyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po to był tegoroczny urlop :) Dobrze, że Synek miał podobne plany. Obawy przeszły mi, jak przypomniałam sobie, jak Tygrys zwymiotował mi w przychodni i musiałam sobie radzić z podłoga i wyjącym dzieckiem, bo pielęgniarka udawała, że nie widzi i nie słyszy.

      Usuń
  6. Brawo☺ps. u nas też się udało.

    OdpowiedzUsuń
  7. super brawa :) wiesz cieszę się jakby to mój synek został odpieluchowany :D jakbym mogła to bym chyba skakała z radości :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratulujemy! U nas też pooli Jasiek łapie o co chodzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Za chwilę i ja będę Wam gratulowała :)

      Usuń
  9. Gratulacje!
    U nas po wieeelu lekturach zaczynają się niesmiałe sukcesu. Pogoda nie pomaga- jeśli jest mniej niż 25 stopni - za zimno na chodzenie bez pieluchy, a w pieluszce- wiadomo..;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak. Pogoda była ważna. Nam się udało wpasować. A w najlepszym dla siebie czasie i Was Młodzieniec zaskoczy.

      Usuń