Za nami uczta dla miłośnika książek dla dzieci, małego i dużego też. Nic na to nie poradzę, że ja po prostu lubię książki dla dzieci. I to nie jest kompensowanie braków z dzieciństwa, bo akurat na niedobór lektur nie narzekałam. Po prostu urzekają mnie współczesne książki. I treścią i szatą graficzną. Na szczęście Tygrys podziela to moje zamiłowanie i lubi otaczać się książkami, czytać, oglądać. Tak naprawdę zaczynam dzień z książką (dziś o 5.50) i kończymy. O poranku przeglądamy książki różnorakie, a wieczorem czytamy krótkie opowiadania.
A skoro wszyscy lubimy książki, to nie mogło nas dziś zabraknąć na Festiwalu Książki Artystycznej dla Dzieci w Galerii Arsenał w Białymstoku. Tym razem pod hasłem Książka. Wielka rzecz! I aż trudno nam uwierzyć, że uczestniczyliśmy w tym wydarzeniu wspólnie po raz trzeci. Wcześniej Mama z Tatą sami krążyli między stoiskami kompletując biblioteczkę dla przyszłego czytelnika. Jeszcze rok temu Młodzieniec zdał się na nas w wyborze. Tym razem było inaczej. 2,5 latek ma już wyrobiony gust czytelniczy i swoje pasje, a co za tym idzie wie, czego chce. Tygrys jechał po książkę o strażakach. Pytał o nią już od pierwszego stoiska. Nie było łatwo, ale udało się. Tym sposobem rozpoczęliśmy przygodę z Kicią Kocią, która cieszy się uznaniem najmłodszych. Zobaczymy czy spodoba się Synkowi. Dorzuciliśmy jeszcze historyjkę o przedszkolu z serii, wszak wrzesień coraz bliżej i wypadałoby podsuwać Synkowi tytuły w temacie.
Do pierwszego stoiska i tak wróciliśmy, a raczej Tygrys nas “zaciągnął”, bo wypatrzył tytuł o budowie i oczywiście musieliśmy z nim wyjść. Jeśli chodzi o książki nie potrafię Młodemu odmówić :) Mnie szczególnie urzekł Elementarz naszej przyrody i tego tytułu akurat sobie nie potrafiłam odmówić, choć Tygrys stwierdził, że zwierzęta też lubi. Podejrzewam, że w tym momencie polubiłby wszystko :) Ja nie mogłam się również powstrzymać przed zakupem kolejnego tytułu z serii do śpiewania, o której pisałam TU. Żaliłam się wtedy, że nie udało nam się zdobyć wszystkich książeczek. Dodruku wprawdzie nie było (a szkoda), za to pojawił się nowy tytuł.
Jechaliśmy po jedną, góra dwie książki, a wróciliśmy z takim oto zestawem.
Oczywiście wiele innych pozycji nam się podobało, znacie to przecież doskonale, ale musieliśmy pohamować, głównie swoje dorosłe apetyty. Przyznaję, że w pewnym momencie Tygrysa najbardziej kręciło bieganie po hali zabytkowej elektrowni i rzucanie gumkami recepturkami w jednej z sal warsztatowych. To akurat dało nam chwilę na zapoznanie się z ofertą pozostałych wydawców. Tytuły zapisane w kajeciku. Będą do nas trafiały powoli w ciągu roku w oczekiwaniu na kolejny Festiwal. Żałujemy tylko, że za rok nie załapiemy się jeszcze na żadne warsztaty. Chyba, że Organizatorzy pomyślą o zajęciach dla czytelników 3+.
Książkowo i przeslodko.
OdpowiedzUsuńMyślę sobie, że szkoda, że ja nie wybieram się rodzinnie na takie książkowe imprezy. Nam też ciężko byłoby pochamowac apetyt 😃
Apetyty rośnie od pierwszego stoiska. Ale może dałoby się pohamować dzięki udziałowi w warsztatach. Dla dzieci w wieku Filipa było sporo propozycji.
UsuńWszędzie mamy dość daleko, niestety.
UsuńŚwietna impreza. Szkoda, że u nas w okolicy nie ma takiej w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Czekamy na nią cały rok.
UsuńMy z kolei w piatek jedziemy do stolicy na Targi Książki :)
OdpowiedzUsuńAleż Wam fajnie. Dla nas póki co impreza poza zasięgiem.
Usuńoch piękna uczta dla czytelnika :D fajnie faktycznie wybrać się z dzieckiem nam niestety za daleko....
OdpowiedzUsuńRok temu mieliśmy całkiem blisko na Festiwal. W tym roku już trochę kilometrów, ale do wytrzymania dla Tygrysa. Na szczęście :)
UsuńTo niebezpieczne, z dziećmi w takie miejsca!:)
OdpowiedzUsuńMiałam tego pełną świadomość. Choć nie wiem czy dla mnie nie jest to bardziej niebezpieczne miejsce, a z pewnością dla naszego domowego budżetu.
UsuńZazdroszczę Wam takiej książkowej uczty ! My mieliśmy wybrać się na targi do Warszawy, które właśnie się rozpoczynają - ale niestety skumulowały się nam inne sprawy. Generalnie uwielbiam takie miejsca, natomiast mój M. szybko traci w nich do mnie cierpliwość ;)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że na większej imprezie i mój miałby mnie dość :) Żałujemy, że nie możemy pojechać do stolicy, ale mamy Komunię. Białostocka impreza nie ma aż takiego rozmachu, ale jest typowo dla dzieci z masą warsztatów i to jej zaleta. Choć my póki co nie łapiemy się wiekiem na żadne. Mam nadzieję, że wszystko u Was dobrze.
UsuńInteresujące przedsięwzięcie, szkoda że w naszej okolicy nie ma takich imprez. A co do książek dla dzieci to ja jestem od nich wprost uzależniona :)
OdpowiedzUsuńTo akurat dobre uzależnienie, choć bywa kosztowne.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń