piątek, 17 lutego 2017

Serce domu

Wciąż trudno mi pojąć, jak długą i krętą drogę związaną z naszym domem przeszliśmy w ostatnim czasie. Był to okres podejmowania strategicznych decyzji, które będą rzutować na naszą przyszłość. Te decyzje zapadły, teraz pozostaje realizacja. Ale od początku...


Nasz dom przeszedł ostatnio swoistą metamorfozę i chociaż na planach tego nie widać, zmienił się jego charakter. Zmiany, o których mowa zaczęły kiełkować w naszych głowach w czasie, kiedy przeciągało się rozpoczęcie budowy. Okazało się, że Opatrzność dała nam dodatkowe pół roku na znalezienie najlepszych dla nas rozwiązań. Nie żałujemy, że tak długo to trwało ponieważ zyskaliśmy czas na przemyślenia, poszukiwanie rozwiązań, o których wcześniej nie marzyliśmy, a które po realizacji w ostatecznym rozrachunku wpłyną na komfort naszego życia nie tylko w najbliższej przyszłości, ale również na stare lata. Gdyby udało się dotrzymać planowanych terminów, nasz dom zapewne już by stał. Dom będący efektem wielu kompromisów, dom wynikający z dyscypliny finansowej, dom mały, ale śliczny, dom prosty z drewnianym stropem, użytkowym poddaszem, kotłownią na ekocośtam. Jestem pewien, że bylibyśmy szczęśliwi, ale sprawy potoczyły się zupełnie innym torem. I bardzo dobrze.


Wszystko zaczęło się od rozmowy z majstrem, który zapytał nas o rodzaj ogrzewania, żeby móc wykonać odpowiedni komin. Powiedzieliśmy, że na węgiel, może z podajnikiem. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że on sam wybrałby ogrzewanie gazowe, ponieważ piec z podajnikiem, który posiada psuje się co kilkanaście dni, a do tego jest nieekonomiczny. To dało nam do myślenia po raz pierwszy.

Tym sposobem koncepcja ekogroszku została poddana w wątpliwość. Zaczęliśmy szukać, czytać, drążyć, rozważać inne alternatywy. Podczas wizyty w Urzędzie Gminy, gdzie udałem się w celu zebrania informacji o dofinansowaniu oczyszczalni, zapytałem o możliwość wsparcia budowy pompy ciepła lub systemu fotowoltaicznego. Usłyszałem, że jest firma z dofinansowaniem do kolektorów. Pani była niezwykle miła, szybko dała mi ulotkę pewnej firmy. Zadzwoniłem. Pan, który odebrał telefon świetnie przygotowany, dobrze znał temat, jak rasowy sprzedawca na wszystko miał gotową odpowiedź i ogólnie rzecz biorąc sprawiał wrażenie eksperta i był przekonujący. Wstyd się przyznać, ale w ciągu godziny lub dwóch byliśmy gotowi pozyskiwać energię słoneczną i wykorzystywać ją do ogrzania domu. Pan szybko zorganizował wizytę montera w naszym domu i właściwie dogadaliśmy się co do podpisania umowy. Miało do niego dojść już w następnym tygodniu, ale czekaliśmy jeszcze na jedno spotkanie z człowiekiem zajmującym się systemami grzewczymi. Mieliśmy nadzieję na rozmowę zanim jeszcze podpiszemy umowę na system solarny. I tak też się stało. W dniu, kiedy wyraziliśmy telefoniczną zgodę na podpisanie umowy na „solary”, do naszego domu przyjechał pan L. (wszyscy nasi fachowcy są na L :). Pierwsze wrażenie było takie, że to człowiek, który koniecznie chce nam sprzedać coś drogiego i markowego. Po kilku minutach rozmowy pomyślałem sobie - zarozumiały typ. W zasadzie od pierwszej chwili próbował nam „sprzedać” pomysł na pompę ciepła. Zahaczyliśmy wcześniej o temat, ale ze względu na koszty nie drążyliśmy tego. Chcieliśmy spytać o system solarny, ale facet z uporem maniaka brnął w temat pompy. Ok., pomyślałem, dobrze posłucham, popytam, przecież to nic nie kosztuje. I tak tego nie zrobimy!I co? A no to, że nasz rozmówca szybko nam wybił z głowy kolektory, a do tego się okazało, że prawdopodobnie będziemy mogli pozwolić sobie na luksus posiadania pompy ciepła! Jak to możliwe zapytacie? Otóż padło hasło preferencyjnych kredytów. Szybko przekalkulowaliśmy sobie, że koszt pompy razem z systemem przygotowania ciepłej wody i ogrzewania w całym domu będziemy mogli „wrzucić” w preferencyjny kredyt jednego z banków. Pierwotnie planowaliśmy, że wszystkie inwestycje sfinansujemy z kredytu hipotecznego. Teraz się okazało, że z odsetek takiego kredytu można sfinansować pompę ciepła! Cóż pozostało robić? Chyba trzeba by było nie mieć rozumu, żeby nie zdecydować się na preferencyjny kredyt, który w zasadzie prawie nie kosztuje i sfinansować z niego znaczną część naszych zamierzeń, a następnie o tę właśnie kwotę pomniejszyć kredyt hipoteczny.

Wracając jednak do rozmowy, to sądziliśmy, że pan L. będzie mimo wszystko zbyt drogi i z tego powodu umówiliśmy się na spotkanie z drugim człowiekiem z branży. Rozmowa z nim była bardzo przekonująca i do tego sprawiał wrażenie tańszego od poprzednika. Jedna wada – był tak zapracowany, że na pewno nie pomógłby nam w zdobyciu kredytu, a pierwszy już był dobrze znany w Banku i miał swoje dojścia.

W ostatecznym rozrachunku, pan L. okazał się niewiele droższy, za to kompleksowo zajął się nami, poświęcił nam wiele czasu na szukanie rozwiązań, tłumaczenie technicznych rzeczy i rozwiewanie naszych wątpliwości. Do tego przyłożył się do sporządzenia wszystkich potrzebnych do kredytu dokumentów ofertowych.

Co więcej pewnego dnia zaproponował nam wizytę w domu z pompą ciepła. Traf chciał, że był to dom znajomego teścia. Zjawiliśmy się u niego przed panem L. i był to dobry moment na swobodną rozmowę z właścicielem domu, bez żadnych zobowiązań wynikających z obecności naszego oferenta. Zdążyliśmy zapytać o kilka rzeczy, kiedy zjawił się pan L. Po chwili poszliśmy oglądać urządzenie – wyglądało bardzo nowocześnie, było ciche i spore w swoich rozmiarach. Ogólnie super. W pomieszczeniu czysto, widać duży komfort użytkowania, zero pyłu, jedynie niewielki dźwięk pompy dawał o sobie znać. Znajomy opowiadał o urządzeniu w samych superlatywach, twierdząc, że pompa pozwala mu zapomnieć o części codziennych obowiązków związanych z ogrzaniem domu i przygotowaniem ciepłej wody użytkowej.

My tu sobie gadu gadu przez jakiś czas, kiedy nagle zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Właściciel domu w pewnym momencie zmienił front i zaczął nas przestrzegać, żebyśmy nie dali sobie wmówić pewnych rzeczy, o których mówił pan L. I się zaczęło. Pan T: Powiedz prawdę i przyznaj, że oni tego nie potrzebują., na co pan L. ostro zripostował: – T, ty brednie opowiadasz! Dalsza ostra dyskusja i wymiana zdań wprawiła nas w osłupienie. Początkowo nie wiedziałem, co o tym sądzić, kto ma rację, czy w tej sytuacji mogę zaufać panu L.? Jednak po kilku chwilach niepewność zmieniła się w niewątpliwą przyjemność słuchania tej gorącej, ale też merytorycznej wymiany zdań. Dodam, że mina pana L., który nie spodziewał się podobnej reakcji po „swoim” człowieku od prezentacji, była bezcenna. Swoją drogą ta dyskusja nie zniechęciła nas do planowanej inwestycji. Wręcz przeciwnie. Podczas tej samej wizyty obaj panowie przekonali nas dodatkowo do wykonania betonowego stropu pod ogrzewanie podłogowe, dzięki czemu pompa będzie wydajniej pracowała. Po spotkaniu postanowiliśmy negocjować ten punkt z majstrem. Będąc urodzonym pesymistą nie byłem w tej kwestii dobrej myśli. Wciąż miałem w pamięci słowa majstra, który nam tłumaczył, że betonowy strop będzie o wiele droższy od drewnianego. Chyba był skuteczny, skoro wcześniej przystaliśmy na ten drugi. Za to żona była optymistką (w zasadzie to zawsze nią jest).

Już kolejnego dnia rozpoczęliśmy przygotowania do misji „betonowy strop”. Zastanawialiśmy się jaką taktykę przyjąć w rozmowie z majstrem i jak go przekonać do wylania betonu w cenie, która ustaliliśmy wcześniej. Godziny nerwów, rozmyślań, itd. Następnego dnia pojechaliśmy z teściem na spotkanie. Kilka stopni mrozu, majster przywitał nas w podkoszulku  przed domem. Podaliśmy sobie dłonie, on coś rzucił o problemach rodzinnych, że jest teraz samotnym ojcem, bo żona właśnie wyjechała do drugiego faceta. Zaprosił do środka. Usiedliśmy na kanapie, prowadzimy rozmowę, w końcu mówię mu, że ze względu na pompę i podłogówkę musimy zrobić betonowy strop. On na to, że nie ma żadnego problemu, więc pytam go dalej ile to będzie drożej, a on mi na to, że nie będzie! Nie wiem skąd ten przypływ dobroci, może ze wzrostem własnych problemów. W każdym razie odetchnąłem z ulgą i wróciliśmy do domu. To było 20 stycznia, ale nie spodziewałem się, że już następnego dnia usłyszę kolejne dobre wiadomości. Podczas rozmowy z sąsiadem dowiedziałem się, że w tym roku obok działki będzie asfalt, wodociąg i autobus do miasteczka, w którym pracujemy. Postanowiłem szybko zweryfikować informacje i okazało się, że asfalt będzie, autobus również, a wodociąg, jeżeli gmina dostanie dofinansowanie. Także jest nadzieja na wodę i być może obejdzie się bez kopania studni. Z autobusu najbardziej ucieszyła się żona. Chyba odetchnęła z ulgą, że już nie musi robić prawa jazdy, aczkolwiek póki co z tego nie zrezygnowała. Aż się popłakała ze stresu. Dopiero wówczas zobaczyłem ile ją kosztuje ta decyzja.

Ostatecznie mieliśmy jeszcze kilka spotkań z panem L., a losy modelu pompy i firmy decydowały się do ostatniego dnia, w którym zmieniliśmy naszą decyzję po raz ostatni. Zdecydowaliśmy, że sercem naszego domu, emitentem rodzinnego ciepła zostanie monoblokowa pompa powietrze – woda firmy X. Odetchnęliśmy z ulgą. Pomieszkiwanie w obecnym domu, a szczególnie jego ogrzewanie mocno dało się nam we znaki, utwierdzając w słuszności podjętych decyzji. Dom, w którym mieszkamy jest przestronny, piękny, wyposażony w najdroższe sprzęty, a nie da się w nim zimą funkcjonować. Brud, pył, zapychanie się co chwila komina, to nic w porównaniu z czadem, który już dał o sobie znak. Na szczęście tuż po rozpoczęciu sezonu grzewczego zakupiliśmy czujnik. Poza tym nie możemy ruszyć się z domu, żeby nie wyziębić mieszkania. Chcieliśmy tego wszystkiego uniknąć, zwłaszcza że nie młodniejemy, a rozwiązania, na które się zdecydowaliśmy, zapewnią nam przede wszystkim zdrowe życie.

PS. Wczoraj dostaliśmy wiadomość z banku. Dostaniemy kredyt na pompę!
Druga wiadomość – nie budujemy studni, będzie wodociąg!

28 komentarzy:

  1. tak czytam i czytam...i dobrze, że nie muszę budować domu! Uf.
    Ps. mamy piec z podajnikiem i jest ok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też nie musimy, ale chcemy :)
      Wbrew pozorom trudniejsze jest podejmowanie decyzji, bo cegly murują fachowcy.

      Usuń
  2. My mamy zwykły piec bez podajnika i jedyny minus to to ze w ziemie trzeba byc w domu i palić. Ogrzewanie podłogowe mamy w kuchni i jest to super sprawa.
    Super że to wszystko idzie tak sprawnie. Wiadomo że takie decyzje kosztują masę nerwów i jeszcze masa przed Wami spraw ale w końcu kiedyś to się skończy 😍 i będziecie miec swój wymarzony domek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejmowanie decyzji jest najtrudniejsze, ale kluczowe już za nami. Dzięki temu jesteśmy mądrzejsi o nową wiedzę.
      Podłogówkę koniec końców będziemy mieli w całym domu, a zaczynaliśmy od grzejników.
      Piec, którego teraz używamy ma same minusy, a to, że nie można go zostawić to najmniejszy problem.

      Usuń
  3. mam piec na ekogroszek z podajnikiem używam go 3 lata i jestem zadowolona choć faktycznie czasami czuć szczególnie w kuchni bo tu jest kratka wentylacyjna... owszem co 3-4 dni wrzucenie 4-5 worków 25 kg spędza mi sen z powiek czyszczenie pieca nie jest takie złe chodzi poprostu o dobrą wentylację w samym pomieszczeniu w którym się znajduje piec. Był u nas kominiarz i powiedział co powinnam zrobić by w kuchni nie było czuć. nawet zaoferował że może przyjechać i to zrobić ale dopiero w lato Myślę że to bardzo dobry pomysł i nawet mąż się zgodził bo w końcu 3 dzieci nie można ich narażać na złe powietrze w domku. Kiedyś mówiłam mężowi o panelach słonecznych albo o pompie ciepła ale niestety nie da się namówić na zmianę uważam że to wielka szkoda ale może jak podeśle to co Ty napisałeś może zmieni zdanie...tym bardziej że piecem zajmuje się ja gdyż mąż przyjeżdża na weekendy a teraz powróci do nas dopiero w połowie lipca... i piec jest na mojej głowie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś wielka. Moje "obcowanie" z piecem ogranicza się do przymknięcia drzwiczek, jak temperatura wzrośnie. Nawet nie dorzucam, bo pewnie by zagasło. A o pompie naprawdę warto pomyśleć. W niektórych województwach są dofinansowania albo preferencyjne kredyty.

      Usuń
  4. u moich rodziców jest zwykły piec, bez podajnika i to jego ostatnia zima..Ledwo daje rade:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pomyśleć, że chcieliśmy kaflowy. Marzyliśmy o takim babcinym. Choć może taki byłby mniej kłopotliwy od tego, z którego korzystamy teraz. Az strach pomyśleć, że jeszcze jedne sezon przed nami. Na szczęście perspektywy są dużo lepsze.

      Usuń
  5. Podziwiam Was. Tyle rzeczy trzeba zaplanować itp. Ale za to będziecie mieli taki dom jaki sobie wymarzyliście ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo jeszcze przed nami, ale wybór koloru farby czy rodzaju kafelków nie będzie aż tak ważny, jak decyzje, które już za nami. Te zawsze można zmienić, a komina już raczej nie dostawimy. Ale w gruncie rzeczy to wszystko jest ekscytujące.

      Usuń
  6. Rozterek z domem sporo. My dom kupiliśmy, jednak centralne ogrzewanie czekało. Po rozmowach z wieloma znajomymi, po przeszukaniu netu zdecydowaliśmy się na ekogroszek właśnie z piecem tłokowym z podajnikiem, a od września wszystko śmiga bez zarzutów. Dofinansowanie na solary piękna sprawa- nasza gmina nie ma tego projektu- a szkoda. ZAstanawiamy się czy nie pisać do gminy, czy jest na to szansa. Było by cudownie. :)
    Bardzo się cieszę kochani, że tyle zmian u Was. Przepraszam, że mnie nie było. Obiecuję zaglądać regularnie!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać. Rozumiem, że masz dużo na głowie.
      My też myśleliśmy o ekogroszku, ale teraz widzimy, że ta nasza kotłownia jest niewielka i byłby problem z przechowywaniem. Wyszło inaczej. Nasza gmina ma dofinansowania na kolektory, może jak się odbijemy, to też pomyślimy. Póki, co zbyt wiele chętnych nie ma, a od tego zależy cena. Pytajcie, to nic nie kosztuje.

      Usuń
  7. Jak tak czytam, to aż jestem przerażona, co nas jeszcze czeka. W końcu jesteśmy jeszcze na samym początku tej drogi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie. Jak podejmiecie te najważniejsze decyzje, to potem już z górki. Poza tym to wszystko kwestia charakteru i podejścia :)

      Usuń
  8. Czytam tak to czytam i jestem nieco przerażona bo opcja budowy dopiero przed nami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest tak źle. Naprawdę nie ma się czego bać. Tatatu wypisał się trochę, żeby pokazać, jaką drogę mentalnie przeszliśmy. Najważniejsze, żeby zdrowie dopisywało :)

      Usuń
  9. budowa domu to jedna wielka przygoda :D Ja w gruncie rzeczy cieszę się, że już to mamy za sobą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przygoda to dobre określenia, zwłaszcza dla osób które pojęcia o budowaniu nie mają. Ale za rok, półtorej to już będziemy wiedzieć wszystko. No, może prawie :)

      Usuń
  10. Chyba dobrze, że się nie budujemy ;) Mieszkamy w bloku, grzejemy gazowo, temperaturę w mieszkaniu regulujemy bardzo estetycznym pokrętłem na kuchennej ścianie. Budowa domu to chyba nie na moje nerwy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Tatatu wytrzymuje, to każdy inny da radę :)
      Po tych wszystkich zmianach, zima 2018 będzie wyglądała w naszym domku, podobnie jak u Was :) Tyle, że zamiast pokrętła będą przyciski. I z tego najbardziej się cieszymy. Ze zdrowego, komfortowego domu, a nie z przycisków :)

      Usuń
  11. Odpowiedzi
    1. To dobra cecha :) A tak poważnie - najtrudniejsze za nami.

      Usuń
  12. Chciałoby się napisać- nie ma tego złego! Bardzo się cieszę, że tak się Wam wszystko dobrze układa. Chociaż przyznam, że tak jak marzy mi się po cichu taki domek, to ilość rzeczy, rozwiązań, decyzji, które są kluczowe na lata (no właśnie- nikt z nas nie młodnieje) zdecydowanie mnie przeraża. Chyba spadłoby to i opierało się całkowicie na moim mężu, który musiałby mi to przetłumaczyć i rozrysować :D
    Pozdrawiam Was gorąco i życzę, aby wszystko dalej tak sprawnie szło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - nie ma tego złego. Ten czas okazał się dla nas nieco stresujący, ale przyniósł naprawdę mądre decyzje. Kluczowe jest właśnie to, że trzeba myśleć o przyszłości. Rozwiązania, na które się zdecydowaliśmy, zapewnią nam spokojna starość. A jak już spłacimy kredyty... To już wogóle. Najważniejsze w tym wszystkim to zdrowie.
      Dziękujemy za życzenia.

      Usuń
  13. Czasem lepiej dłużej na coś poczekać, aby potem bardziej z tego się cieszyć i lepiej korzystać :)

    OdpowiedzUsuń