wtorek, 18 października 2016

Lektury małego sympatyka motoryzacji

Jednymi z pierwszych dźwięków, które wydobyły się z Tygrysiej paszczy, były odgłosy motoryzacyjne. Zastanawialiśmy się, jak to się dzieje, że tak mały chłopiec zaczyna pałać miłością do czterech kółek, jakby miał gdzieś to wpisane. 

Od tamtej pory Synek stał się posiadaczem pokaźnej floty, rozlokowanej w jego dwóch pokojach: w domu i u dziadków. Oczywiście dość często samochody zmieniają miejsce i poruszając się po domu trzeba patrzeć pod nogi, żeby nie stać się ofiarą zaparkowanego w nieoczekiwanym miejscu pojazdu. A pojazdy są różne. Mniejsze i większe. Plastikowe, metalowe i drewniane. Ciche i wydające odgłosy. Te ostatnie lubimy najmniej. Za to Tygrys najbardziej lubi metalowe modele prawdziwych aut, najlepiej takie z otwieranymi drzwiami. Większość ma na opakowaniu znaczek 3+, ale samochody dla maluszków już Synka nie przekonują.

Autka są też bohaterami książek w tygrysiej biblioteczce. Od dawna jedną z ulubionych lektur Synka jest: "Opowiem ci mamo, co robią auta" Wydawnictwa NaszaKsięgarnia. Co prawda dedykowana jest dzieciom 2 do 6 lat, ale u nas książka jest w użyciu co najmniej od roku i z każdym miesiącem odkrywamy w niej coś nowego. Korzystamy z zagadek, które do niedawna były poza możliwościami Tygrysa. Od kilku tygodni bawimy się w dostrzeganie różnic między obrazkami. Odszukujemy zagubione w warsztacie samochodowym sprzęty kuchenne. Mało tego, Chłopak sam wymyśla sobie zabawy z książką. Szuka (podobnie, jak na innej ze stron) znaków drogowych z legendy na rozkładówce. Przyznaję, że z początku byłam sceptycznie nastawiona do tej pozycji. A to za sprawą przedstawienia aut, którym ilustrator Pan Artur Nowicki nadał cechy ludzkie. Samochody mają oczy, zęby. Oddają się swoim pasjom. Mają wypadki. Obawiałam się, że Potomek będzie miał skrzywiony obraz rzeczywistości. Co prawda lampy samochodowe w tygrysim słowniku to oko, ale pewnie dlatego, że póki co słowo reflektor czy światła są poza zasięgiem Chłopaka. W każdym razie moje strachy poszły precz. Myślę, że na swój dziecięcy sposób Synek dostrzega różnicę między pojazdami w rzeczywistości, a tymi na ilustracjach. Poza tym książka potrafi wciągnąć Tygrysa na długie minuty, a to już coś. Przy okazji ćwiczy spostrzegawczość. Poznaje różnego rodzaju pojazdy,  kolory i desenie (autobus w kropki). Przypomina sobie nazwy zwierząt. Smuci się razem z autem, które miało wypadek i śmieje się na widok psa siusiającego na jeden z pojazdów.




Książeczek o tematyce motoryzacyjnej mamy jeszcze kilka (w tym jedna, której wręcz nie znosimy, ja i Tatatu), ale od jakiegoś czasu furorę robi "Korek" WydawnictwaDwie Siostry. Myślałam, że to pozycja na zaś. Tymczasem Synek pewnego dnia ściągnął pudełko z półki i chętnie do niego wraca. Pudełko? Dokładnie, bo "Korek" to nie jest typowa książka, tylko zestaw 25 kart, na których maluchy znajdą różnego rodzaju pojazdy, czy inne przeszkody, które można spotkać w tytułowym korku. Nie byłam przekonana czy stylistyka ilustracji przypadnie Młodemu do gustu. Sama musiałam się opatrzeć. Myliłam się. Obrazki wywołują uśmiech na tygrysiej twarzy. Może dlatego, że przypominają (nic im nie ujmując) dziecięcą radosną twórczość. Synek dostrzega w nich więcej, niż my dorośli. Któregoś dnia pokazuje na wóz strażacki i powtarza: ula, czyli ciocia. Długo zachodziłam w głowę, o co Chłopakowi chodzi. Żadna z ul tj. cioć strażakiem nie jest, ani tym bardziej  nie posiada wozu. Na szczęście mnie olśniło - jedna z postaci na ilustracji trzyma w dłoni papieros, a zdarzyło się zobaczyć Tygrysowi jedną z cioć w podobnej sytuacji. Można by się oburzać: papieros w książce dla dzieci, albo wykorzystać ten element do rozmowy o tych mniej ciekawych obliczach człowieczej natury.








Tygrys chętnie przegląda karty (rozrzuca też), układa z nich korek  i to nie byle jaki, bo długości prawie 5 metrów. To jedna  z zabawek, którą wozimy z domu do dziadków i z powrotem. Nawet tygrysiej babci nie zraziły specyficzne ilustracje. Korek zostanie z nami na długo, bo zabawa z nim się nie nudzi. Za każdym razem wygląda inaczej lub inna jest przyczyna korka. Opowieści można snuć przy nim różne, przecież nie zawsze winną zatoru na drodze musi być krowa czy zabłąkany piechur. Poza tym karty mają na odwrocie zapis odpowiadający ilustracji. Wyraz w całości oraz  z podziałem na sy-la-by, co przyda się w przyszłości przy nauce czytania. Pod warunkiem, że karty przetrwają. Są mocne, ale dość intensywnie wykorzystywane przez Tygrysa.

18 komentarzy:

  1. Świetna ta książeczka złożona z kart...u nas na topie są teraz książeczki sensoryczna i obowiązkowo te,w których są traktory i wozy strażackie ;-D super Tygrysku (y)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam, że w ostatnich dniach Tygrys z większą częstotliwością wraca do książeczek dotykowych. Dawno do nich nie sięgał. Wozy strażackie i u nas rządzą.

      Usuń
  2. Korek wpisuję na listę książeczek do kupienia dla Malucha - genialny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajne i kolorowe, nic dziwnego, że młodemu się podobają :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. I u nas cieszą się powodzeniem. W mieście co rusz szlifowaliśmy perony. W miasteczku pociągi jeżdżą rzadko, ku rozpaczy Tygrysa. Za to co dzień rano nas budzą :)

      Usuń
  5. Podrzucam tekst o układankach lewopółkulowych :-) http://ikwdomowymzaciszu.blogspot.co.uk/2016/02/piec-sposobow-na-ukadanki.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Auta rządzą u chłopaków zdecydowanie:) Tyle jeszcze pamiętam to brum brum brumrowanie w różnych tonacjach moich chłopców,eh...ale to dawno było:), pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za chwilę i my będziemy się zastanawiali, kiedy to minęło. I zatęsknimy za tymi odgłosami.
      Uściski

      Usuń
  7. Sporo macie tych motoryzacyjnych książeczek :) Ta z kartami przypomina mi naszą o smokach, z "Bajkopisu" - i wcale się nie dziwię, że fajnie się sprawdza, bo to zawsze coś nowego i oryginalnego dla młodego czytelnika :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo, ale te dwie cieszą się największym powodzeniem. Chociaż ostatnio Tygrys domaga się czytania "Karetki Mietka" z serii "Mały Chłopiec", której my nie cierpimy. Żeby zęby nas nie bolały, po prostu ją opowiadamy. A "Korek" polecam.

      Usuń
  8. Wpadłam tu pierwszy raz, i zaczytałam się na maksa:) Fajnie jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witamy. Cieszymy się, że się u nas rozgościłaś.

      Usuń
  9. Świetne książeczki, u nas etap fascynacji motoryzacją już minął, teraz królują księżniczki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas od dawna zwierzęta i auta. Ciekawa jestem, co będzie następne.

      Usuń