niedziela, 11 września 2016

Wspomnienia i codzienność po nowemu

Niesamowite, ale dobijamy już miesiąca w miasteczku, w nowym domu, drugim domu, jak mawia Tygrys. Powoli przyzwyczailiśmy się do nowego życia. Nie pędzimy już każdego weekendu do miasta, nawet tęsknota nieco osłabła. Sentymenty z pewnością pozostaną i  nie raz zdarzy nam się przejechać koło bloku, żeby choć spojrzeć na okna mieszkanka.

Mieszkanka, które urządzaliśmy z takim zapałem, w którym wymieniliśmy chyba wszystko, oprócz ścian, którym i tak trochę centymetrów ubyło. Pamiętam, jak sąsiedzi dopytywali się, kiedy wreszcie będziemy coś wnosić, bo ciągaliśmy do kontenera niezliczone ilości gruzu. Mieszkanka, w którym z racji na wielkość, każdy centymetr był przemyślany i funkcjonalny. Mieszkanka, w którym spędziliśmy wiele pięknych chwil i w którym przelaliśmy sporo łez, zwłaszcza czekając na Potomka. Mieszkanka, które było świadkiem naszych pierwszych wspólnych chwil z Tygrysem. I chyba z tego powodu najtrudniej nam się z nim rozstać. Z pokoikiem, który szykowaliśmy oczekując na nowego członka rodziny. A pojutrze będziemy zdzierać leśne naklejki. Ostatni ślad bytności małego Człowieczka.


Wspomnienia pewnie długo będą żywe, ale wiem, że skoro mamy możliwość, trzeba z niej skorzystać. Póki jesteśmy młodzi i mamy siły. Mieszkanko zawsze będzie nam bliskie, ale teraz mamy okazję zbudować coś swojego, od nowa. I chyba nastąpi to szybciej, niż się spodziewaliśmy, ale to już pozostawię na kolejny wpis.

Skłamałabym, gdybym napisała, że źle jest mi w tym miejscu, w którym jesteśmy. Zamieniliśmy 34 m2 w bloku, na przestronny dom. Z osłoniętym podwórkiem, zapewniającym sporą intymność. Z dużą kuchnią. I co najważniejsze w bliskiej odległości od pracy. Brakuje trochę miejsca w szafkach, ale jesteśmy tutaj gośćmi i przez dwa lata będziemy żyli trochę na kartonach. Ale nie ma co narzekać. Alternatywą było mieszkanie z moimi rodzicami w bloku. I oczywiście z naszym całym dobytkiem. Ciekawie by było. Na szczęście wyszło inaczej i możemy się cieszyć swobodą, niezależnością i przestrzenią. Ciągle ją zagospodarowujemy, bo w dalszym ciągu trwa przeprowadzka, ale mam nadzieję, że jutro przywieziemy wszystkie rzeczy i powolutku je sobie przejrzę, posegreguję, żeby łatwiej nam się żyło. Choć już się okazało, że książka do której akurat miałam ochotę zajrzeć jest na dnie jakiegoś pudła. Cóż… poczeka. Lektur w tym domu akurat nie brakuje. Nie brakuje też miejsca do biegania dla małych stópek. I to zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Nie wiem, jak i kiedy to się stało, ale nasze podwórko przypomina plac zabaw. Kuzyni zorganizowali zjeżdżalnię. Tatatu huśtawkę. Przypomnieliśmy sobie o namiocie fotograficznym, który z powodzeniem zastępuje dziecięcy domek i jest idealny do zabawy w a ku ku i znoszenia skoszonej przez Tatę trawy. Po właścicielu domu został plastikowy konik. Nie jestem fanką takich dekoracji, ale Tygrysowi – miłośnikowi koni – przypadł do gustu i wzbogacił słownictwo, bo co koń z tyłu ma? Zad oczywiście :) Na podjeździe trzeba uważać, bo łatwo zaczepić się o wywrotkę, piłkę, taczkę i inne dziecięce akcesoria. Szkoda tylko, że katar dopadł Chłopaka i nie możemy w te upalne dni chlapać się w wodzie. Brakuje tylko piaskownicy (ale pewnie jeszcze tej jesieni się pojawi), ale z powodzeniem zastępuje ją ziemia z kwiatowego mini ogródka. Tygrys cieszy się tym wszystkim, choć oswajanie z nowym miejscem ciągle trwa. A plac zabaw i tak woli publiczny, bo tam ma kontakt z dziećmi. I z tym sobie poradziliśmy. Nieopodal Dziadków jest świetny plac, z którego Młodzieniec wcale by nie wychodził.







Tyle o Tygrysie. Ja jeszcze do wczoraj cieszyłam się moimi ukochanymi mieczykami, na które miałam widok z okna kuchennego i które nieustannie gościły na stole. Cieszymy się przestronną kuchnią, w której aż chce się gotować. Naszą małą w M2 też bardzo lubiliśmy i poruszaliśmy się nie wchodząc sobie w drogę, ale jak pojawił się Tygrys i jego krzesełko, miejsca ubyło. Teraz pieczenie chleba, pizzy, a nawet robienie przetworów, to sama przyjemność. Szykowanie siadania z niecierpliwiącym się Synkiem na blacie, podjadającym wszystkie składniki, a nawet kruszynki. I posiłki przy dużym stole. My naprzeciw, Młody na swoim tronie u szczytu. Zapach świeżego powietrza, a nie papierosów. Życzliwi sąsiedzi, zaczepiający na płocie siatki z warzywami i owocami z ogródka. Sielanka… Prawie, bo i obowiązków przybyło. Kawałek ogródka do obrobienia, koszenie trawy, pięć raz większa powierzchnia do sprzątania. Trzeba się przyzwyczajać. Ale czym innym jest doprowadzanie do porządku domu i jego otoczenia sprzątanego raz w roku, czym innym dbanie o porządek na bieżąco. Pewnie dlatego jestem wiecznie zmęczona i zaniedbałam bloga. Ale myślę, że jak  już wszystko przewieziemy, ogarniemy i sfinalizujemy sprzedaż M2, będzie mi łatwiej psychicznie. A teraz umilam sobie życie robótkami ręcznymi. Obiecałam sobie, że jak dostaniem zgodę na zamieszkanie w domu, to zrealizuję kilka projektów. Jeden już się udał; kolejny bliżej zimy. I jeszcze jeden – nasz wspólny -  związany z pewnym elementem nowego domu. I ruszy ten najważniejszy projekt. Oj… Będzie o czym pisać :) I jeszcze po raz pierwszy przyłączyliśmy się do blogowej zabawy u Agi i Dusi, o TU. Dziś zaczęliśmy działać. Szczegóły wkrótce.




Także z pewnością tej jesieni nie będziemy się nudzić. A długie wieczory sprzyjają aktywności twórczej. I koniec końców powiało optymizmem :)

Spokojnej nocy i dobrego tygodnia. Mam nadzieję, że będziemy pojawiać się częściej. Motywuję Tatatu do częstszego pisania. Trzymajcie kciuki. I przypominam o KONKURSIE.



28 komentarzy:

  1. Ogromnie się cieszę, że tak Wam się wszystko układa! :) Z niecierpliwością czekam na posty z postępami na budowie. A teraz cieszcie się nowym miejscem i wszystkimi jego dogodnościami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy się, a będziemy cieszyć się jeszcze bardziej, jak ogarniemy bałagan wokół. Aż nie możemy uwierzyć, że to wszystko pomieściło się w naszym mieszkanku.

      Usuń
  2. No i super 😊 cieszę sie że wszystko tak płynnie sie układa. Oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspomnienia zawsze pozostaną - wiem z doświadczenia ;) Ale nowe miejsce powinno dać Wam naprawdę wiele radości ;)
    Nominowałam Cię do Liebster Blog Award - po szczegółowe info zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nasze pierwsze wspólne mieszkanie, w którym było nam dobrze, więc na pewno zapadnie w serca i pamięć.
      Dziękuję za nominację. W wolnej chwili z przyjemnością odpowiem na pytania.

      Usuń
  4. Kochana bardzo się cieszę, że z blokowiska przeprowadziliście się do własnego domu i trochę zazdroszczę bo sama nie mogę się doczekać własnej przeprowadzki. :) ale cieszę się szczerze i życzę Wam wszystkiego najlepszego na nowych czterech kątach. :)
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym własnym to tak nie do końca. To etap przejściowy, na czas budowy naszego domu. Ale sama wiesz, że może to trochę potrwać, więc życzenia z radością przyjmujemy :)
      Uściski

      Usuń
  5. Pomalutku, ale cały czas do przodu. Oby dalej się układało. Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo pomalutku, bo sił brak przez przeprowadzkę. Mam nadzieję, że z budową będzie szybciej, acz rozsądnie. Kciuki się przydadzą, dziękujemy.

      Usuń
  6. Blisko do pracy, duża kuchnia, duże podwórko....będzie Wam tam dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest nam dobrze, choć na razie jesteśmy bardzo zmęczeni. Ale na dzień dzisiejszy do przeprowadzki został tylko mój rower. Ufff... Teraz znalezienie nowego miejsca wszystkim rzeczom.

      Usuń
  7. Życzę duzo szczęścia i miłości w tych nowych czterech kątach

    OdpowiedzUsuń
  8. Wielu wspanialych chwil na ''nowym'' Wam zycze :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pewnie minie jeszcze trochę czasu, ale w końcu się przyzwyczaicie. A jak wprowadzicie się do nowego domu to już w ogóle będziecie bardzo szczęśliwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powoli się przyzwyczajamy, choć zima przyniesie nowe wyzwania :) Już samo planowanie domku sprawia nam radość.

      Usuń
  10. Ale wam fajnie! No to powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Fantastyczne zdjęcia! Te mieczyki- wiesz, że je uwielbiam! Pamiętaj, aby po zimnej Zośce posadzić nowe :)
    Ta pizza wygląda bardzo, bardzo kusząco.

    Sentyment zawsze pozostanie, ale... Przed Wami piękna przygoda. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pizza jest wyśmienita. Przyznaję, że ciasto robi nam maszyna, ale chyba dzięki temu i staraniom Tygrysiego Taty jest tak smaczna.
      Ogrodniczka ze mnie słaba, więc dzięki za rady. Może jakaś podpowiedź - co mogę zrobić teraz, żeby na wiosnę cieszyć oko.
      Uściski

      Usuń
  12. Już Ci pisałam w mailu, ze idziecie ze wszystkim jak burza :) I to pospolite ruszenie w Waszej rodzinie, ekspresowa organizacja atrakcji dla Tygryska na Waszym podwórku - super sprawa ! Będzie miał teraz Chłopak masę miejsca do harców i dawania upustu swojej energii :) Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Atrakcji na podwórku Tygrys ma sporo, choć i tak woli publiczny plac zabaw, pewnie ze względu na inne dzieci i wyższe zjeżdżalnie.
      Nasz zapał budowlany został nieco ostudzony. Niestety większość budowlańców ma napięte terminy, ale może chociaż fundamenty uda nam się postawić.
      Uściski

      Usuń
  13. same zmiany na lepsze - więcej przestrzeni, podwórko dla małego i bliżej pracy :) od miejskiego gwaru szybko się odzwyczaicie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gwar nie jest nam potrzebny do życia, więc dość szybko odwykliśmy. W domu hałasy odbiera się jakoś inaczej. Mniej przeszkadzają.
      Przestrzeń ułatwia życie i mobilizuje do działania, o czym już wkrótce :)

      Usuń
  14. A znowu z poślizgiem piszę komentarz;) Zmiany super no i większe powierzchnie to są zauważalne zmiany,za jakiś czas się będziecie dziwić jak mieszkaliście w mieszkaniu. We wspomnieniach wam zostanie i sercu. Mieczyki bardzo ladne,musisz je wykopać przed zimą i przechować do wiosny. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ciągle jestem w jakimś niedoczasie, więc doskonale rozumiem. My już się dziwmy, jak tan nasz cały dobytek zmieścił się na 37 metrach (w tym piwnica). Gorzej będzie za 2 lata, bo przeprowadzimy się z większej na mniejszą powierzchnię :)
      O mieczykach pamiętam, przynajmniej teraz :) Jeszcze jeden cieszy oko.

      Usuń