Niesamowite, ale
dobijamy już miesiąca w miasteczku, w nowym domu, drugim domu, jak mawia Tygrys. Powoli przyzwyczailiśmy się
do nowego życia. Nie pędzimy już każdego weekendu do miasta, nawet tęsknota
nieco osłabła. Sentymenty z pewnością pozostaną i nie raz zdarzy nam się
przejechać koło bloku, żeby choć spojrzeć na okna mieszkanka.
Mieszkanka, które urządzaliśmy
z takim zapałem, w którym wymieniliśmy chyba wszystko, oprócz ścian, którym i
tak trochę centymetrów ubyło. Pamiętam, jak sąsiedzi dopytywali się, kiedy
wreszcie będziemy coś wnosić, bo ciągaliśmy do kontenera niezliczone ilości
gruzu. Mieszkanka, w którym z racji na wielkość, każdy centymetr był przemyślany
i funkcjonalny. Mieszkanka, w którym spędziliśmy wiele pięknych chwil i w
którym przelaliśmy sporo łez, zwłaszcza czekając na Potomka. Mieszkanka, które
było świadkiem naszych pierwszych wspólnych chwil z Tygrysem. I chyba z tego
powodu najtrudniej nam się z nim rozstać. Z pokoikiem, który szykowaliśmy
oczekując na nowego członka rodziny. A pojutrze będziemy zdzierać leśne
naklejki. Ostatni ślad bytności małego Człowieczka.
Wspomnienia pewnie
długo będą żywe, ale wiem, że skoro mamy możliwość, trzeba z niej skorzystać.
Póki jesteśmy młodzi i mamy siły. Mieszkanko zawsze będzie nam bliskie, ale
teraz mamy okazję zbudować coś swojego, od nowa. I chyba nastąpi to szybciej,
niż się spodziewaliśmy, ale to już pozostawię na kolejny wpis.
Skłamałabym, gdybym
napisała, że źle jest mi w tym miejscu, w którym jesteśmy. Zamieniliśmy 34 m2 w
bloku, na przestronny dom. Z osłoniętym podwórkiem, zapewniającym sporą
intymność. Z dużą kuchnią. I co najważniejsze w bliskiej odległości od pracy.
Brakuje trochę miejsca w szafkach, ale jesteśmy tutaj gośćmi i przez dwa lata
będziemy żyli trochę na kartonach. Ale nie ma co narzekać. Alternatywą było
mieszkanie z moimi rodzicami w bloku. I oczywiście z naszym całym dobytkiem. Ciekawie
by było. Na szczęście wyszło inaczej i możemy się cieszyć swobodą, niezależnością
i przestrzenią. Ciągle ją zagospodarowujemy, bo w dalszym ciągu trwa
przeprowadzka, ale mam nadzieję, że jutro przywieziemy wszystkie rzeczy i powolutku
je sobie przejrzę, posegreguję, żeby łatwiej nam się żyło. Choć już się okazało,
że książka do której akurat miałam ochotę zajrzeć jest na dnie jakiegoś pudła.
Cóż… poczeka. Lektur w tym domu akurat nie brakuje. Nie brakuje też miejsca do
biegania dla małych stópek. I to zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Nie wiem,
jak i kiedy to się stało, ale nasze podwórko przypomina plac zabaw. Kuzyni
zorganizowali zjeżdżalnię. Tatatu huśtawkę. Przypomnieliśmy sobie o namiocie fotograficznym,
który z powodzeniem zastępuje dziecięcy domek i jest idealny do zabawy w a ku
ku i znoszenia skoszonej przez Tatę trawy. Po właścicielu domu został plastikowy
konik. Nie jestem fanką takich dekoracji, ale Tygrysowi – miłośnikowi koni –
przypadł do gustu i wzbogacił słownictwo, bo co koń z tyłu ma? Zad oczywiście :) Na podjeździe trzeba
uważać, bo łatwo zaczepić się o wywrotkę, piłkę, taczkę i inne dziecięce akcesoria.
Szkoda tylko, że katar dopadł Chłopaka i nie możemy w te upalne dni chlapać się
w wodzie. Brakuje tylko piaskownicy (ale pewnie jeszcze tej jesieni się pojawi),
ale z powodzeniem zastępuje ją ziemia z kwiatowego mini ogródka. Tygrys cieszy
się tym wszystkim, choć oswajanie z nowym miejscem ciągle trwa. A plac zabaw i
tak woli publiczny, bo tam ma kontakt z dziećmi. I z tym sobie poradziliśmy.
Nieopodal Dziadków jest świetny plac, z którego Młodzieniec wcale by nie
wychodził.
Tyle o Tygrysie. Ja
jeszcze do wczoraj cieszyłam się moimi ukochanymi mieczykami, na które miałam
widok z okna kuchennego i które nieustannie gościły na stole. Cieszymy się
przestronną kuchnią, w której aż chce się gotować. Naszą małą w M2 też bardzo
lubiliśmy i poruszaliśmy się nie wchodząc sobie w drogę, ale jak pojawił się
Tygrys i jego krzesełko, miejsca ubyło. Teraz pieczenie chleba, pizzy, a nawet
robienie przetworów, to sama przyjemność. Szykowanie siadania z niecierpliwiącym
się Synkiem na blacie, podjadającym wszystkie składniki, a nawet kruszynki. I
posiłki przy dużym stole. My naprzeciw, Młody na swoim tronie u szczytu. Zapach
świeżego powietrza, a nie papierosów. Życzliwi sąsiedzi, zaczepiający na płocie
siatki z warzywami i owocami z ogródka. Sielanka… Prawie, bo i obowiązków
przybyło. Kawałek ogródka do obrobienia, koszenie trawy, pięć raz większa powierzchnia
do sprzątania. Trzeba się przyzwyczajać. Ale czym innym jest doprowadzanie do
porządku domu i jego otoczenia sprzątanego raz w roku, czym innym dbanie o
porządek na bieżąco. Pewnie dlatego jestem wiecznie zmęczona i zaniedbałam
bloga. Ale myślę, że jak już wszystko
przewieziemy, ogarniemy i sfinalizujemy sprzedaż M2, będzie mi łatwiej
psychicznie. A teraz umilam sobie życie robótkami ręcznymi. Obiecałam sobie, że
jak dostaniem zgodę na zamieszkanie w domu, to zrealizuję kilka projektów. Jeden
już się udał; kolejny bliżej zimy. I jeszcze jeden – nasz wspólny - związany z pewnym elementem nowego domu. I
ruszy ten najważniejszy projekt. Oj… Będzie o czym pisać :) I jeszcze po raz
pierwszy przyłączyliśmy się do blogowej zabawy u Agi i Dusi, o TU. Dziś
zaczęliśmy działać. Szczegóły wkrótce.
Także z pewnością tej
jesieni nie będziemy się nudzić. A długie wieczory sprzyjają aktywności
twórczej. I koniec końców powiało optymizmem :)
Spokojnej nocy i
dobrego tygodnia. Mam nadzieję, że będziemy pojawiać się częściej. Motywuję Tatatu
do częstszego pisania. Trzymajcie kciuki. I przypominam o KONKURSIE.
Ogromnie się cieszę, że tak Wam się wszystko układa! :) Z niecierpliwością czekam na posty z postępami na budowie. A teraz cieszcie się nowym miejscem i wszystkimi jego dogodnościami.
OdpowiedzUsuńCieszymy się, a będziemy cieszyć się jeszcze bardziej, jak ogarniemy bałagan wokół. Aż nie możemy uwierzyć, że to wszystko pomieściło się w naszym mieszkanku.
UsuńNo i super 😊 cieszę sie że wszystko tak płynnie sie układa. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńOby Kochana, oby :)
UsuńWspomnienia zawsze pozostaną - wiem z doświadczenia ;) Ale nowe miejsce powinno dać Wam naprawdę wiele radości ;)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Blog Award - po szczegółowe info zapraszam do siebie
To nasze pierwsze wspólne mieszkanie, w którym było nam dobrze, więc na pewno zapadnie w serca i pamięć.
UsuńDziękuję za nominację. W wolnej chwili z przyjemnością odpowiem na pytania.
Kochana bardzo się cieszę, że z blokowiska przeprowadziliście się do własnego domu i trochę zazdroszczę bo sama nie mogę się doczekać własnej przeprowadzki. :) ale cieszę się szczerze i życzę Wam wszystkiego najlepszego na nowych czterech kątach. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Z tym własnym to tak nie do końca. To etap przejściowy, na czas budowy naszego domu. Ale sama wiesz, że może to trochę potrwać, więc życzenia z radością przyjmujemy :)
UsuńUściski
Pomalutku, ale cały czas do przodu. Oby dalej się układało. Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńBardzo pomalutku, bo sił brak przez przeprowadzkę. Mam nadzieję, że z budową będzie szybciej, acz rozsądnie. Kciuki się przydadzą, dziękujemy.
UsuńBlisko do pracy, duża kuchnia, duże podwórko....będzie Wam tam dobrze :)
OdpowiedzUsuńJest nam dobrze, choć na razie jesteśmy bardzo zmęczeni. Ale na dzień dzisiejszy do przeprowadzki został tylko mój rower. Ufff... Teraz znalezienie nowego miejsca wszystkim rzeczom.
UsuńŻyczę duzo szczęścia i miłości w tych nowych czterech kątach
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńWielu wspanialych chwil na ''nowym'' Wam zycze :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńPewnie minie jeszcze trochę czasu, ale w końcu się przyzwyczaicie. A jak wprowadzicie się do nowego domu to już w ogóle będziecie bardzo szczęśliwi.
OdpowiedzUsuńPowoli się przyzwyczajamy, choć zima przyniesie nowe wyzwania :) Już samo planowanie domku sprawia nam radość.
UsuńAle wam fajnie! No to powodzenia! :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy
UsuńFantastyczne zdjęcia! Te mieczyki- wiesz, że je uwielbiam! Pamiętaj, aby po zimnej Zośce posadzić nowe :)
OdpowiedzUsuńTa pizza wygląda bardzo, bardzo kusząco.
Sentyment zawsze pozostanie, ale... Przed Wami piękna przygoda. Buziaki!
Pizza jest wyśmienita. Przyznaję, że ciasto robi nam maszyna, ale chyba dzięki temu i staraniom Tygrysiego Taty jest tak smaczna.
UsuńOgrodniczka ze mnie słaba, więc dzięki za rady. Może jakaś podpowiedź - co mogę zrobić teraz, żeby na wiosnę cieszyć oko.
Uściski
Już Ci pisałam w mailu, ze idziecie ze wszystkim jak burza :) I to pospolite ruszenie w Waszej rodzinie, ekspresowa organizacja atrakcji dla Tygryska na Waszym podwórku - super sprawa ! Będzie miał teraz Chłopak masę miejsca do harców i dawania upustu swojej energii :) Buziaki :*
OdpowiedzUsuńAtrakcji na podwórku Tygrys ma sporo, choć i tak woli publiczny plac zabaw, pewnie ze względu na inne dzieci i wyższe zjeżdżalnie.
UsuńNasz zapał budowlany został nieco ostudzony. Niestety większość budowlańców ma napięte terminy, ale może chociaż fundamenty uda nam się postawić.
Uściski
same zmiany na lepsze - więcej przestrzeni, podwórko dla małego i bliżej pracy :) od miejskiego gwaru szybko się odzwyczaicie ;)
OdpowiedzUsuńGwar nie jest nam potrzebny do życia, więc dość szybko odwykliśmy. W domu hałasy odbiera się jakoś inaczej. Mniej przeszkadzają.
UsuńPrzestrzeń ułatwia życie i mobilizuje do działania, o czym już wkrótce :)
A znowu z poślizgiem piszę komentarz;) Zmiany super no i większe powierzchnie to są zauważalne zmiany,za jakiś czas się będziecie dziwić jak mieszkaliście w mieszkaniu. We wspomnieniach wam zostanie i sercu. Mieczyki bardzo ladne,musisz je wykopać przed zimą i przechować do wiosny. Uściski!
OdpowiedzUsuńJa ciągle jestem w jakimś niedoczasie, więc doskonale rozumiem. My już się dziwmy, jak tan nasz cały dobytek zmieścił się na 37 metrach (w tym piwnica). Gorzej będzie za 2 lata, bo przeprowadzimy się z większej na mniejszą powierzchnię :)
UsuńO mieczykach pamiętam, przynajmniej teraz :) Jeszcze jeden cieszy oko.