Poprzedni
tydzień był dość intensywny. Ze względu na pracę, mieliśmy mniej czasu dla
Tygrysa. W weekend postanowiliśmy nieco zwolnić, odpocząć i spędzić czas razem.
Poza tym zbieraliśmy siły na poniedziałkowy wyjazd.
Ograniczyliśmy
się do wyjazdu na targi i nad rzekę, o którą Chłopiec się dopominał. Nawet
intensywny wiatr nie przeszkadzał Mu w zabawie tj. w próbach wrzucania piłki do
wody i korzystania z boiska do piłki siatkowej niczym z wielkiej piaskownicy. Niestety rodzice nie
byli tak odporni na warunki pogodowe i zwinęli Chłopaka na krótkie, acz miłe
spotkanie z uroczą H. i Jej rodzicami, których poznaliśmy podczas pobytu w
szpitalu z Tygrysem, zaraz po tym, jak się odnaleźliśmy. Ku naszej radości
obyło się bez histerii. Co prawda Synuś nie rzucił się w wir zabawy z
dzieciakami, ale zszedł z kolan Tatatu i pół metra od stołu bawił się przez
chwilę autem, a to już duży postęp i miła odmiana dla nas.
Na
poniedziałek zaplanowaliśmy nasze safari - rodzinny wyjazd do stolicy do zoo.
Na szczęście tym razem nic nie pokrzyżowało nam planów. Chociaż Tygrys, jak
nigdy, spał sobie w najlepsze prawie do 7 i na nic się zdało nasze krzątanie po
mieszkaniu. Zwykle w okolicach 5 słyszymy donośne: Mama, Tata. Tym razem sami
mieliśmy ochotę krzyknąć: Synuś, ale daliśmy Chłopcu się wyspać i ruszyliśmy w
drogę. Tej najbardziej się obawiałam. Co prawda codziennie kursujemy z małym
pasażerem, ale trasa jest znacznie krótsza, nawet w obie strony. Po cichu
liczyłam, że Tygrys zmęczony w końcu zaśnie, ale nic z tego. Nie po to przecież
spał tak dobrze w nocy, żeby jeszcze drzemać po drodze. Był grzeczny, choć
musiałam nieźle się wysilać, zwłaszcza w drodze powrotnej, żeby czymś zająć Chłopaka.
Tym razem zamiast praktykowanego na co dzień poszukiwania krów, wypatrywaliśmy
pojazdów budowlanych. Na szczęście tych nie brakowało. Bardzo pomocny okazał
się zapas bułek. Bawiliśmy się zakupioną w zoo żyrafką, czapką, butami,
układanką. I oczywiście, jak to podczas rodzinnych wyjazdów bywa śpiewaliśmy.
Kierowcy jadący obok/za nami mieli pewnie niezły ubaw, bo śpiewom towarzyszyły
gesty. Pod koniec trasy sama wymiękłam, a Tygrys po 11 godzinach dość
intensywnego dnia, w tym 5 w aucie i krótkiej drzemce w wózku, był niezłomny.
Skąd te maluchy czerpią siły?
Chyba
z powietrza, bo ostatnio Chłopakowi apetyt niezbyt dopisuje. Tego dnia było
dość rześkie, takie akurat na wycieczkę. Także pogoda nam sprzyjała. Podobnie
frekwencja. Specjalnie wybraliśmy dzień roboczy. Nie przewidziałam tylko, że
zbliża się koniec roku szkolnego, a co za tym idzie w ogrodzie było sporo grup
szkolnych. Staraliśmy się chodzić innymi trasami, ale bliskich spotkań niestety
nie uniknęliśmy. Tygrysowi dzieci w wieku szkolnym nie przypadły do gustu. Nam
zresztą też. Wiem, wiem… Za parę lat Tygrys będzie pewnie zachowywał się dość
podobnie czyt. głośno i ekspresyjnie, choć po cichu mam nadzieję, że jednak
będzie bardziej przypominał gatunek homo sapiens. Patrząc na dzieciaki i niektórych
pedagogów i rodziców, nie wiedziałam po której stronie jest wybieg dla
zwierząt, a po której miejsce dla zwiedzających. Szczególnie w małpiarni.
Póki
co Tygrys umiał się zachować. Z przyjemnością poszukiwał kolejnych zwierzaków, choć
najchętniej poruszałby się swoimi ścieżkami. Przed wyjazdem zastanawiałam się,
czy nie jest za mały, czy skorzysta z wizyty w zoo. Odpowiedź dostałam na
miejscu nie schodzący z twarzy uśmiech i
poruszenie. Jedynie w pomieszczeniach zamkniętych np. w ptaszarni, Chłopak źle
się czuł, więc odwiedziliśmy te miejsca podczas drzemki. Chyba największe
wrażenie zrobiły na Tygrysie kondory. Podobały Mu się nosorożce. To chyba za
sprawą jednej z książek z TEJ serii i wierszyka, który zaczyna się słowami: Nosorożec bez przyczyny ciągle robi groźne
miny…, a do którego Synuś robi odpowiednie miny. Tym razem mógł zobaczyć tego
ssaka na żywo. A hipopotamy wprost go oczarowały. Żałowaliśmy, ze zasnął tuż
przy fokach, bo była akurat pora karmienia i niedźwiedziach polarnych. Po
pobudce misie akurat pływały, więc niezbyt wiele Chłopiec zobaczył. Ale to nic.
Będzie powód, żeby do zoo wrócić. Poza tym i tak wrażeń było dość sporo. A nie
mogliśmy ominąć ikei, gdzie Tygrys przepadł na dziale dziecięcym. Musieliśmy na
siłę Go wyprowadzić, łapiąc po drodze zaplanowane słoiki i inne drobiazgi, oczywiście
głównie dla Młodego.
A
my wspominamy, prowadzimy poważne rozmowy z Tygrysem na temat wrażeń z wyjazdu,
np. jak wysoka jest żyrafa, jak gruby hipopotam i co robił goryl. Ciągle się
cieszymy i planujemy kolejną wycieczkę.
Bardzo lubimy wycieczki, do ZOO także chętnie jeździmy.
OdpowiedzUsuńZOO, farmy - to, co Tygrysy lubią najbardziej.
UsuńU nas zawsze tak jest, że jak gdzieś wyjeżdżamy to córka nagle potrafi dłużej spać, a budzić żal :)
OdpowiedzUsuńWycieczka super, my w tym roku jeszcze nie bylismy w żadnym zoo, ale plan jest odwiedzić co najmniej dwa :)
My najbliżej mamy do Warszawy, choć bardziej nam się podobało ZOO we Wrocławiu.
UsuńNo proszę jaki Maly podróżnik z synusia. Pamiętam jak Młody potrzebowal do jazdy samochodem pełno zabawek i atrakcjii w czasie jazdy na szczęście mu to minęło.
OdpowiedzUsuńJa w zoo nie bylam lata a z chęcią bym pojechała.
Ja po całym dniu jazdy, a zwłaszcza zabawianiu Młodego, miałam dość, a Jego nadal energia roznosiła :)
UsuńNajważniejsze, że wspólnie spędzacie czas mimo wszystko, bo praca męczy, bo ciągle coś wypada. :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne, na żywo pewnie zdecydowanie lepiej.
Tygrys to duży już chłopczyk i na pewno zapamięta trochę ;)
Dzieci w takim wieku i mnie drażnią jak Ciebie, więc znam to.
Ehh.. rosną nam te dzieciaki :)
Pozdrawiamy, ślemy buziaki!
Rosną, rosną i pogadać z nimi już można :) Tygrys doskonale pamięta, co robiły zwierzaki np. miś pływał.
UsuńUściski
Ja też się zastanawiam skąd dzieciaki mają taką wytrzymałość ...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to z wiekiem mija :)
Usuńi moje dzeciaki powoli wiercą dziurę w brzuchu na zoo, trzeba się ponownie wybrać :)
OdpowiedzUsuńFajnie wspólnie spędzacie czas, Junior zachwycony i jaki twardziel z niego :)
ściskam
Fajnie, że macie do ZOO nie za daleko. U nas to wyprawa na cały dzień, ale jak widać Tygrysa to nie wzrusza :)
UsuńBuziaki
Iwonka zaczekajcie z tym zoo na nas do lipca, co? :)
UsuńI masz babo... my też poczekalibyśmy do lipca :)
UsuńTego goryla to chyba jeszcze ja pamiętam, za czasów swoich wypadów do warszawskiego zoo.
OdpowiedzUsuńNa temat dzieci i jazdy autem, to mogłabym elaborat napisać. Nasza Lila potrafi usnąć w drodze od babci (a mamy jakieś 40minut) a nie usnęła nawet na minutę, kiedy wracaliśmy z Zakopanego...
Surową ocenę wystawiłaś współczesnym szkolniakom :) Niestety, uczciwie na nią zapracowują. Ci, z którymi jeżdżę autobusem, szczególnie...
Buziaki :*
Goryl - uroczy, ja najchętniej nie ruszałabym się od małp i goryli. Niestety Synuś nie podziela mojej miłości do tych zwierząt.
UsuńU nas z jazdą podobnie. Tygrys potrafi zasnąć kilkaset metrów od celu, choć tym razem był dzielny i ani na sekundę nie zasnął.
Co do szkolniaków... te przez nas spotkane w zoo nie miały z góry zbyt dobrego przykładu. Niektóre panie niczym się nie różniły od dzieci. Na szczęście zdarza nam się spotykać naprawdę fajne dzieciaki i pedagogów też.
Buźka
Piękne zdjęcia. Dzielne dziecko 😊 wręcz stworzony do podróżowania.
OdpowiedzUsuńDziękujemy. Tygrys spędza codziennie sporo czasu w aucie. Nie jest źle, choć zdarzają się dni, że po kilku minutach jazdy ma dość.
UsuńCieszę się, że ten długo planowany wyjazd wreszcie doszedł do skutku - i wygląda na to, ze był naprawdę bardzo udany :) Ja też się niemal codziennie zastanawiam, skąd w dzieciach tyle energii, skoro my sami już padamy na twarz, a przecież teoretycznie powinniśmy być bardziej wytrzymali i zaprawieni w boju ;) I zgadzam się też, ze niektóre dzieci zachowują się jak najdziksze, najbardziej nieokiełznane okazy - oby tylko nasi Chłopcy potrafili sobie w przyszłości poradzić w tej przedszkolnej/szkolnej dżungli :)
OdpowiedzUsuńMusieliśmy w końcu zorganizować wyjazd, bo kupiłam bilety przez internet i były ważne przez miesiąc. Nie wiem, co mi się stało, ale wymyśliłam sobie, że przy kasie będą ogromne kolejki. Oczywiście przy okienku nie było nikogo :)
UsuńWyjazd udany. Tygrys mógłby spokojnie podzielić się swoją energią z nami.
Pod ostatnim zdaniem się podpisuję. Mam nadzieję, że Chłopaki będą potrafili się zachować i jednocześnie radzić sobie wśród rówieśników.
Super, że wyjazd Wam wypalił. My też zbieramy się cały czas na wypad do zoo z chłopakami. Myślę, że ciężko nam będzie upilnować całą trójcę kiedy zobaczą te zwierzęta.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, jak każde upodoba sobie innego zwierzaka :)
UsuńBardzo fajny wyjazd. My również planujemy zabrać córcię do Zoo, ale najbliższe plany to dopiero na następny rok.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
U nas za chwilę wyjazdy raczej się skończą, więc korzystamy póki możemy. Planujemy jeszcze wypad do Lublina. To chyba Wasze okolice.
UsuńSliczne zdjecia, tylko czemu takie malutkie.
OdpowiedzUsuńDziękujemy. Już poprawiłam zdjęcia. Mam nadzieję, że jest lepiej.
UsuńPozdrawiam
My też planujemy małe wyjazdy by oswajać A* z autkiem. My mamy najbliżej do Ostrawy do zoo a tam jest naprawdę super.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że nasz Młodzieniec jazdy ma dość na co dzień, ale dzielnie dał radę. Mam nadzieję, że A. polubi samochodowe wyprawy i odwiedzicie to zoo.
UsuńI wycieczka udana ,o to chodzi !
OdpowiedzUsuńA ja tak spóżniona że dopiero dzisiaj czytam ups... :)
Chyba wiele z nas w te letnie (już, szok) dni jest spóźnionych. Lato rządzi się swoimi prawami.
UsuńA mi najbardziej z Waszej wycieczki podobaly się biale niedźwiadki i .... Ikea ;)
OdpowiedzUsuńW moim mieście jest piękne zoo... jestem chyba w stanie powiedzieć ze piękniejsze niż te Warszawskie w którym tez bylam dwa razy...
Ach... kiedy ja Smerfetce pokaże te wszystkie zwierzaczki...
Warszawskie zoo nie powala, ale do niego mamy najbliżej. Choć nasze niewielkie, też nam się podoba. Za moment i Smerfetka będzie cieszyła się zwierzakami. Przekonasz się.
UsuńPiękne zdjęcia, my z maluchami jesteśmy tam co roku :) Może następnym razem się spotkamy za ścieżkach warszawskiego zoo :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością. Jeśli tylko będziemy się wybierali, dam znak.
UsuńUściski