Wprawdzie zdążyłem
już poznać jego język na tyle dobrze, żeby zrozumieć podstawowe potrzeby
Tygrysa, ale dwa tygodnie urlopu ojcowskiego sprawiło, że zacząłem go rozumieć
na innym poziomie. To trudne do wyjaśnienia, ale najłatwiej to opisać, że
byliśmy jak ojciec z synem.
Jednak od początku
nie zapowiadało się różowo i to nie ze względu na obawy, które kłębiły się
gdzieś z tyłu mojej głowy, a w związku obiektywnymi wydarzeniami, które mogły
zakłócić sporą część naszego wspólnego czasu – a tego i tak nie było wiele. Tak
też się stało ponieważ na kilka dni przed „tacierzyńskim” pojawiły się
problemy. Cóż, tak jakoś się dzieje, że w naszym życiu nic nie przychodzi
zwyczajnie, łagodnie. Hartujemy swoje charaktery od wielu już lat. Zawsze mamy pod
górkę i pod wiatr z kłodami rzucanymi pod nogi. Tak było kilka lat temu z
próbami zajścia w ciążę, leczeniem, a wcześniej z poszukiwaniem pracy i swego
miejsca na ziemi. Kiedy ponad rok temu poznaliśmy synka, żona wzięła urlop
macierzyński, a ja dwa tygodnie urlopu w pracy z ogromną radością i nadzieją na
spędzenie czasu z ukochanymi osobami. I co? I to, że spędziliśmy te nasze
wspólne chwile w szpitalu z chorym Tygryskiem. Co ciekawe, wtenczas byłem
bardzo zawiedziony, jednak dziś patrząc na to z perspektywy doceniam tę
sytuację i dziękuję za nią Bogu. Rok
temu czułem się jednak jak w matrixie i to dosłownie. Nigdy wcześniej moje
życie nie było tak bardzo odrealnione jak wtedy. Nie czułem, że żyję lecz śnię.
Bałem się, że tak zostanie. To wrzucenie w matrix po pojawieniu się Tygryska,
podobnie jak jego chorobę z perspektywy czasu uważam za niezwykłe
błogosławieństwo. Teraz wiem, że potrzebowałem zmierzyć się z przeciwnościami,
aby być mocniejszym teraz. I teraz sytuacja miała się powtórzyć. Ostatni
weekend przed urlopem Tygrysek zaczął źle spać i dostał wysokiej gorączki.
Lekarz podejrzewał chorobę i zasugerował badania. Tym sposobem pierwszy dzień
urlopu ojcowskiego Tatatu stanął pod znakiem łapania moczu Tygrysa na posiew
razem z Mamatu, która wzięła wolne tego dnia aby mi pomóc w tym arcytrudnym
zadaniu. Spełzło na niczym i dopiero po założeniu pieluchy szczęśliwy synek
nasiusiał. Tak minął pierwszy dzień urlopu. Drugi? Jeszcze lepiej. Przyjazd
dziadków do pomocy przy łapaniu siuśków. Tym razem się udało i trzeciego dnia
wreszcie zostaliśmy sam na sam, jak ojciec z synem itd. Zaczęło się.
Te chwile szybko
minęły, ale zawsze będą ze mną. Tym czasem nastąpił powrót do rzeczywistości.
Smutek, żołądek w gardle i łzy napływające do oczu. Przed urlopem w
perspektywie miałem aż dwa wspólne tygodnie, które po wszystkim były już tylko
dwoma tygodniami urlopu. Przecież powinny to być co najmniej 22 lub 222
tygodnie!
Wy nie wiecie, a ja
wiem jak rozmawiać z Tygrysem… Ale w końcu to ja spędziłem z nim nie tylko te
dwa tygodnie. Tak naprawdę chyba już zawsze będę się uczył, jak z nim
rozmawiać, bo nasz język wcale nie jest taki łatwy, na jaki wygląda :)
No i pięknie tatatu !!!:)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńCzytałam i z każdym zdaniem wzruszałam się coraz bardziej.
OdpowiedzUsuńTo jest miłość. Piękna miłość Taty. Taty i Synka.
Uściski;*
Nie spodziewałem się że przyjdzie już przy pierwszym naszym spotkaniu, a tu taki bonus od życia :)
UsuńPięknie Tatatu !!
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńBrawo Ty :) Świetny tatatu trafił się Tygryskowi. Wspaniałe jest takie poznawanie dziecka, docieranie się, znajdowanie wspólnego języka, wtedy ta więź jeszcze bardziej się zacieśnia, przytulaski są jeszcze wspanialsze :)
OdpowiedzUsuńPiękny wzruszający wpis !!
Oj tam. To Tygrys mi się trafił :) Dzięki :)
UsuńBrawo :))
OdpowiedzUsuńJak dobrze czytać takie wpisy. Brawo Wy :)
OdpowiedzUsuńTo pouczające doświadczenie spojrzeć na relację tata- dziecko z punktu widzenia mężczyzny.
To kiedy kolejny wspólny urlop taty i synka?
Buziaki dla Tygryska.
Dziękuje Marto :) Nie wiem kiedy kolejny wspólny urlop, ale w głowie coś już się tli :)Już się nie mogę doczekać. Pozdrawiam :)
UsuńBo prawdziwy tata nie ma oporów i strachu. Sama gdy wylądowałam w szpitalu zastanawiałam sie jak sobie poradzą moi panowie dali radę 😃 więcej takich wpisów poproszę fajnie sie czyta okiem taty.
OdpowiedzUsuńStrach czasem jest, ale miłość i chęć bycia razem są górą :) Super, że Twoi mężczyźni sobie radzą, to i Tobie jest łatwiej :) Pozdrawiam :)
UsuńPięknie to napisałeś:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŻycie i serce napisało. Dzięki! Pozdrawiam również :)
UsuńTatatu- nic dodać, nic ująć, po prostu cieszę się, że I Ty i Tygrysek mieliście ten czas razem, a i Mamatu pewnie spokojniej przeszła zmianę na Mamę Pracującą. Spokoju życzę!!!
OdpowiedzUsuńMamie i tak było trudno. Po roku bycia razem przez całe dnie chyba bym się rozsypał gdybym musiał oddać Tygryska pod opiekę kogoś innego, nawet z rodziny. Ba, po dwóch tygodniach było mi ciężko. To był mega fajny czas spędzony razem :)Dzięki, spokój czasem się przydaje :)
UsuńWidać jak bardzo się kochacie! Jesteście cudowną rodziną, a w tym wszystkim najpiękniejsze jest to, że mimo tak wielu trudności i przeciwności losu potraficie dostrzec w tym jednak coś wyjątkowego.
OdpowiedzUsuńTatatu to prawdziwy facet z duszą, bo swojego męża piszącego taki post chyba nie zobaczę i raczej sobie nawet nie wyobrażam. ;)
Post piękny, prawdziwy i aż bije z niego szczęście i sama pozytywna energia!
Pozdrawiam serdecznie :)
Dzięki za miłe słowa :) Z tym pisaniem to nie takie proste. Trudno wystukać na klawiaturze emocje. Czasem się boję, że pisząc nieudolnie skaleczę ich obraz i to co kryje się w duszy. Pozdrawiam ciepło :)
UsuńGratulacje dla Tatatu i Tygryska :) Mój M. wprawdzie radzi sobie z Bąblem całkiem nieźle, ale opisać tego na blogu za nic w świecie nie chce, nie potrafi i chyba tak już zostanie ;) Piękny post, prawdziwy i wzruszający.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)Pewnie Twój M. wszystko zapisuje sobie w sercu, a to niezacieralne i upiększa wewnętrznie :)Pozdrawiam ciepło :)
UsuńKażdy czy to mama czy to tata potrzebuje takich chwil spędzonych sam na sam tylko z dzieckiem.
OdpowiedzUsuń:)
Pozdrawiam
100 % zgadzam się z Tobą :) Pozdrawiam :)
UsuńPiękna więź między ojcem i synem. Wydaje mi się że faceci potrafią się dogadywać ze sobą
OdpowiedzUsuńPotrafią, czasem nawet bez słów :)
UsuńWięź z dzieckiem jest bezcenna
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć.
UsuńMój mąż był z Pietruszką i Zochaczem po 6 miesięcy w domu. I ogromnie sobie chwalił. Niektórzy koledzy nie mogli zrozumieć ;). Ale widzę że Ty rozumiesz. Z Jacholem jest już teraz ponad rok i widzę jak się świetnie rozumieją. Wbrew pozorom więź z dzieckiem nie zależy od płci tylko od wspólnie spędzonego czasu.
OdpowiedzUsuńTeraz brakuje mi wspólnie spędzanego czasu. Łapiemy każdą chwilę, ale to nie to samo...
Usuńależ miałam wzrusz :) cudowna relacja :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPiękna opowieść o miłości taty i dziecka;)
OdpowiedzUsuńKiedyś będzie co wspominać :)
UsuńCZasem mam wrażenie,że Tatysiowie to wgl się z dziećmi rozumieją niż my, mamy..
OdpowiedzUsuńMoim okiem wygląda to zupełnie inaczej :)Mamy są super! A mama Tygrysa wymiata, jak dla mnie :)
Usuń