poniedziałek, 8 lutego 2016

Imprezowy weekend

Oczy mi się zamykają, do tego pieką, ale jak ma się za sobą dwie nieprzespane noce, to nie ma co się dziwić. Dwie imprezy pod rząd, to jednak trochę za dużo. Ale działo się. Alkohol, głośna muzyka, fajne towarzystwo. Nawet maluch doskonale się bawił. Co tam, że było grubo po północy.

Zanim wezwiecie opiekę społeczną, spieszę z wyjaśnieniem, że tak dobrze bawili się nasi sąsiedzi. W końcu ostatki, a my się czepiamy. Tylko u tych ludzi karnawał trwa cały rok. Nawet nie potrzebują specjalnej okazji, a jak się akurat impreza w takową wpisze, to jest przynajmniej na co zwalić. Żeby nie było. Ja naprawdę jestem w stanie wiele zrozumieć. Muzykę, głośniejsze rozmowy czy śmiechy. Ale to, co wyprawiają nasi sąsiedzi to się w głowie nie mieści. Jazgot, dziki śmiech, bieganie, ujadania psa, a między tym wszystkim śmiech dziecka, które doskonale się bawiło. Ekscesy i sekscesy. Moja wyobraźnia jest mocno ograniczona, bo nie mogę ogarnąć, co wiązało się w tymi wszystkim odgłosami. Może lepiej nie wiedzieć. I wcale nie jestem zazdrosna, że nas nie zaprosili.

Noc z piątku na sobotę przetrwaliśmy. Jakoś. Zasnęłam dopiero o 6. Ale powtórka z rozrywki w sobotę, to  już było za dużo. Mąż raz poszedł zwrócić uwagę. Zdało się to na krótką chwilę. Wzięliśmy nawet coś na sen, ale przy tym hałasie, to podwójna dawka na niewiele by się zdała. Nie chcieliśmy dzwonić na policję, więc Mąż podjął kolejną próbę. Aż wybiegłam za Nim na klatkę, jak usłyszałam groźby. Mężczyzna – kark (chyba wiecie o co chodzi) chciał wzywać kolegów. Jedynie w miarę (bo nie trzeźwo) myśląca kobieta schowała towarzystwo do mieszkania i zaczęła się tłumaczyć. Wtedy to już złość i śmiech. Biedna nie chciała nam robić problemów. Uświadomiliśmy ją, że jedynymi osobami, które nie chcą im zrobić problemów jesteśmy my. Argument – alkohol, późna pora i małe dziecko (4-5 letnie) zadziałał. Podejrzewam, że gdyby nie to, w niedzielę znowu byłoby wesoło.

Nie chcieliśmy dzwonić na policję ze względu na to dziecko. Chociaż może trzeba było. Nie wiem. Nie mam pewności, że dwa dni pod rząd impreza była z jego udziałem. Czy to było inne dziecko? Czy to jednorazowy wyskok rodziców? Pamiętam, jak odwiedzaliśmy Tygrysa w DD i przywieziono dziecko z interwencji. Do dziś widzę tę dziewczynkę. Tyle, że wtedy była to godzina 18, więc podejrzewam, że w jej rodzinnym domu, było nie wesoło. U sąsiadów krzywda dziecku się nie działa. W takim sensie, że nie była stosowana wobec niego przemoc. Dorośli doskonale się z nim bawili. Tylko pora nie była odpowiednia i stan rodziców. Może policja to zbyt radykalne posunięcie? Chociaż pewnie gdyby nic się  nie zmieniło, w końcu chwycilibyśmy za telefon.

Na naszej klatce od jakiegoś czasu nie da się mieszkać za sprawą lokatorów z dwóch mieszkań. Po prostu tragedia. Człowiek cieszy się, że ma weekend i może odpocząć, spędzić spokojnie czas ze sobą, a czuje się, jakby przewalił tonę węgla. Całe szczęście, że Tygrys przespał spokojnie dwie noce.

Pocieszające jest to, że większość sąsiadów (których znamy, głównie to Ci, którzy żyją tu od zawsze, albo wymienili się z rodzicami) jest w porządku. Są sympatyczni, życzliwi. Latem po rozmowie z jedną starszą panią pomyślałam – kurczę oni wiedzą. Bo czemu mieliby nie wiedzieć. Ograniczeni nie są. W końcu nie widzieli mnie biegającą z brzuchem. Ostatnio inna sąsiadka potwierdziła moje przypuszczenia. Ale nikt przez ten rok nie powiedział czegoś, co by sprawiło nam przykrość. Wręcz przeciwnie. Otrzymywaliśmy wiele ciepłych słów. Szczególnie Tygrys. Wiadomo :) 

12 komentarzy:

  1. A już myślałam że to Wy się dobrze bawiliście a tu klops .Może już się poprawią bo tak na dłuższą metę z dzieckiem sie nie da imprezować. U mnie tez bywa głośno ale nikomu nie przeszkadzamy. Ale w bloku to pasuje szanować sąsiadów. Dobrze że życzliwi tez są:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że tym ludziom dziecko nie przeszkadza w imprezowaniu. Obstawiam, że następna impreza już w weekend :(

      Usuń
  2. No faktycznie nieciekawa sytuacja. Pamiętam w wakacje jeździłam do miasta i tam w bloku mieszkali moi kuzyni. Wszystko bylo słychać przez ściany od sąsiadów a oni nie imprezowali tylko w żyli. Najgorzej bylo w wc tam rury niosły wszystko o zgrozo. Rozmowy bylo słychać. Bardzo szybko doceniłam nasz mały ale bez sąsiadowy domek. W takich sytuacjach jak opisalas najbardziej szkód dziecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, takie są uroki życia w bloku. Chociaż ja naprawdę mieszkałam w różnych miejscach i czegoś takiego nie było. Dlatego zrobi co się da, żeby zmienić miejscówkę.

      Usuń
  3. Współczuję weekendu. Choć to przecież nie o jeden weekend chodzi, a generalnie o tych ludzi... U nas w bloku takich imprezowiczów nie ma i całe szczęście, bo to nie na moje nerwy. Mamy natomiast wyjątkowego pecha do sąsiadów mieszkających nad nami. Za każdym razem są to normalne rodziny z dzieckiem, tyle, że... hmmm ich rytm dnia/życia mocno różni się od naszego. I kiedy nasza Lila śpi od 20, Jej koleżanka (nota bene młodsza o kilka miesięcy) biega radośnie, z typowo dziecięcym piskiem i śmiechem do godziny 23... Z poprzednimi sąsiadami było jeszcze "lepiej"- tamten chłopczyk "nie istniał" do godziny 18-19, a od wczesnego wieczora budził się zwierz... Masakra- przewracane pufy, rzucanie zabawkami... To był obłęd po prostu. Z dwojga złego jednak wolę te dzieci, niż takie imprezy jak u Was. Serdecznie współczuję takich sąsiadów. Sekscesy przeżyliśmy raz- na urlopie. I przyznam, że ja nie mam problemu żadnego z seksem- jak kto to robi, jak często itd, ale... Schodzenie na stołówkę i domyślanie się, kto nam funduje takie porno w nocy było nawet nie tyle zabawne, co straszne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na naszej klatce tylko u nas taki maluszek. Wiemy, że nie raz, zwłaszcza na początku, dał o sobie znak, ale sąsiedzi są wyrozumiali. Ale imprezowiczów mamy w dwóch mieszkaniach pod nami. Ci, poniżej wynajmują i pojawiają się zwykle na imprezowanie. Nie jedno już słyszeliśmy i widzieliśmy np. marihuanę na balkonie, kłótnie takie, że gdyby nie nasza interwencja na policji trup by się ścielił. Z sekscesami mnie poniosło, ale odgłosy są takie, jakby Ci ludzie brali udział w jakichś konkurencjach z tej dziedziny życia.

      Usuń
  4. Powiem Ci, że pomyślałam o imprezie u Was, ale nie pasowało mi :) u nas w klatce jest 12 rodzin. Mieszka będę młodszy ode mnie chłopak, którego znam z resztą od dziecka, a pozatym mamy nad nami sąsiadkę, ktora zachowuje się jakby mieszkali sami. Dowiedzieliśmy się po wprowadzeniu do tego mieszkania, że poprzedni właściciel był bardzo zmęczony tą sąsiadką.
    Do późna nie śpią, trzaskają drzwiami, chodzą w butach na obcasach, mają kuchnie nad pokojem, gdzie na szczęście mam graciarnię na razie, bo mamy trochę inne mieszkanie. Tłucze się bardzo, jakby garnki rzucała na podłogę, a wszystko to, co mówi słychać u nas :) kiedy rozkłada lóżka to też chyba rzucają z pod sufitu, bo jest taki huk, że aż podskakiwaliśmy początkowo. Teraz wiemy, że ścielą lóżka po 22. Dużo jeszcze by pisać. Sąsiadów jest trochę i wiem, że Ci są jednak najbardziej dokuczliwi. Z innymi żyje w zgodzie. Raczej nie ma problemów.
    Tu imprez nie ma, ale czasem uśpię Amelkę, jest 22 a tu ktoś wierci :D teraz nie, chyba wszyscy remontowali się po kolei akurat. Ale było i tak. Dlatego tak bardzo marze o TYM DOMU. Chce tam, z daleka od sąsiadów - będzie jeden na przeciwko, ale bardziej po skosie. Po bokach nigdy nikt się nie wybuduje, bo skarpy. Chyba, że ktoś coś wymyśli. Ale nie prędko. Dookoła łąki i pola :)
    A Wy dzielni i mam nadzieję, że nie będzie już tak jak piszesz. Następnym razem dzwonić musicie na policję, tym bardziej, że coś się rzucać chcieli. Nie ma co tak zaczynać. Nie rozumieją to ich sprawa. Można poimprezować, ale bez przesady. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I u nas zdarzała się głośniejsza muzyka czy rozmowy, ale takich jazd nie było. Sama staram się nie przeszkadzać innych. Podniosę krzesło zamiast ciągać po podłodze czy nie będę lała wody do wanny późną nocą, jak wiem że sąsiedzi mają sypialnię za ścianą. Ale jak sama piszesz ludzie nie specjalnie się przejmują innymi. A wiercenie u nas ostatnio to norma. Jak tylko kładziemy Tygrysa zaczyna się wiercenie. Wrrr... Także Kochana trzeba działać, żeby uciekać do domków. Czego i Wam i nam życzę.

      Usuń
  5. U nas w bloku na szczęście żadnych nocnych imprezowiczów nie ma, za to sporo jest rodzin z małymi dziećmi, które na szczęście kładą się spać stosownie do ich wieku. Jedyne imprezy urządza od czasu do czasu właśnie któryś z tych maluchów, kiedy chory/ząbkujący albo z jakiegoś innego powodu rozhisteryzowany - no ale to jest zupełnie zrozumiałe.

    Hmmm...chyba też nie zadzwoniłabym na policję za pierwszym/drugim razem. Ale potem poczekałabym, aż sąsiedzi wytrzeźwieją, zdybałabym ich na klatce schodowej i lojalnie ostrzegłam, że następnym razem chwycę za telefon bez żadnych wyrzutów sumienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinniśmy skorzystać z Twojej rady. Tylko problem jest taki, że my do końca nie wiemy kto tam mieszka. Rzadko widzimy tych ludzi. Poza tym na klatce zaszły takie zmiany, że nie bardzo wiemy, kto jest z jakiego mieszkania. Poza tym imprezowicze pojawiają się zwykle na imprezy, więc trudno ich przydybać.
      Tygrys też nie raz dał się we znaki sąsiadom, szczególnie w pierwszych miesiącach, ale stali mieszkańcy są życzliwie usposobieni do Jego wyczynów. Chociaż to nic w porównaniu do wyskoków sąsiadów.

      Usuń
  6. Mam dom i nie wiem co musiało by się dziać u sąsiadów żeby nam spokój zakłóciło ale jak coś takiego działo by się za ścianą chyba bym jednak zadzwoniła na policje. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uprzedziliśmy ich zanim sięgnęliśmy po bardziej radykalne środki. Ale następnym razem od razu chwytamy za telefon. Oby nie trzeba było.
      Pozdrawiam

      Usuń