Oczy mi się
zamykają, do tego pieką, ale jak ma się za sobą dwie nieprzespane noce, to nie
ma co się dziwić. Dwie imprezy pod rząd, to jednak trochę za dużo. Ale działo
się. Alkohol, głośna muzyka, fajne towarzystwo. Nawet maluch doskonale się
bawił. Co tam, że było grubo po północy.
Zanim wezwiecie
opiekę społeczną, spieszę z wyjaśnieniem, że tak dobrze bawili się nasi
sąsiedzi. W końcu ostatki, a my się czepiamy. Tylko u tych ludzi karnawał trwa
cały rok. Nawet nie potrzebują specjalnej okazji, a jak się akurat impreza w
takową wpisze, to jest przynajmniej na co zwalić. Żeby nie było. Ja naprawdę
jestem w stanie wiele zrozumieć. Muzykę, głośniejsze rozmowy czy śmiechy. Ale
to, co wyprawiają nasi sąsiedzi to się w głowie nie mieści. Jazgot, dziki
śmiech, bieganie, ujadania psa, a między tym wszystkim śmiech dziecka, które
doskonale się bawiło. Ekscesy i sekscesy. Moja wyobraźnia jest mocno
ograniczona, bo nie mogę ogarnąć, co wiązało się w tymi wszystkim odgłosami.
Może lepiej nie wiedzieć. I wcale nie jestem zazdrosna, że nas nie zaprosili.
Noc z piątku na
sobotę przetrwaliśmy. Jakoś. Zasnęłam dopiero o 6. Ale powtórka z rozrywki w
sobotę, to już było za dużo. Mąż raz
poszedł zwrócić uwagę. Zdało się to na krótką chwilę. Wzięliśmy nawet coś na
sen, ale przy tym hałasie, to podwójna dawka na niewiele by się zdała. Nie
chcieliśmy dzwonić na policję, więc Mąż podjął kolejną próbę. Aż wybiegłam za
Nim na klatkę, jak usłyszałam groźby. Mężczyzna – kark (chyba wiecie o co
chodzi) chciał wzywać kolegów. Jedynie w miarę (bo nie trzeźwo) myśląca kobieta
schowała towarzystwo do mieszkania i zaczęła się tłumaczyć. Wtedy to już złość
i śmiech. Biedna nie chciała nam robić problemów. Uświadomiliśmy ją, że
jedynymi osobami, które nie chcą im zrobić problemów jesteśmy my. Argument –
alkohol, późna pora i małe dziecko (4-5 letnie) zadziałał. Podejrzewam, że
gdyby nie to, w niedzielę znowu byłoby wesoło.
Nie chcieliśmy
dzwonić na policję ze względu na to dziecko. Chociaż może trzeba było. Nie
wiem. Nie mam pewności, że dwa dni pod rząd impreza była z jego udziałem. Czy
to było inne dziecko? Czy to jednorazowy wyskok rodziców? Pamiętam, jak
odwiedzaliśmy Tygrysa w DD i przywieziono dziecko z interwencji. Do dziś widzę
tę dziewczynkę. Tyle, że wtedy była to godzina 18, więc podejrzewam, że w jej
rodzinnym domu, było nie wesoło. U sąsiadów krzywda dziecku się nie działa. W
takim sensie, że nie była stosowana wobec niego przemoc. Dorośli doskonale się
z nim bawili. Tylko pora nie była odpowiednia i stan rodziców. Może policja to
zbyt radykalne posunięcie? Chociaż pewnie gdyby nic się nie zmieniło, w końcu chwycilibyśmy za
telefon.
Na naszej
klatce od jakiegoś czasu nie da się mieszkać za sprawą lokatorów z dwóch
mieszkań. Po prostu tragedia. Człowiek cieszy się, że ma weekend i może
odpocząć, spędzić spokojnie czas ze sobą, a czuje się, jakby przewalił tonę
węgla. Całe szczęście, że Tygrys przespał spokojnie dwie noce.
Pocieszające
jest to, że większość sąsiadów (których znamy, głównie to Ci, którzy żyją tu od
zawsze, albo wymienili się z rodzicami) jest w porządku. Są sympatyczni,
życzliwi. Latem po rozmowie z jedną starszą panią pomyślałam – kurczę oni
wiedzą. Bo czemu mieliby nie wiedzieć. Ograniczeni nie są. W końcu nie widzieli
mnie biegającą z brzuchem. Ostatnio inna sąsiadka potwierdziła moje
przypuszczenia. Ale nikt przez ten rok nie powiedział czegoś, co by sprawiło
nam przykrość. Wręcz przeciwnie. Otrzymywaliśmy wiele ciepłych słów.
Szczególnie Tygrys. Wiadomo :)
A już myślałam że to Wy się dobrze bawiliście a tu klops .Może już się poprawią bo tak na dłuższą metę z dzieckiem sie nie da imprezować. U mnie tez bywa głośno ale nikomu nie przeszkadzamy. Ale w bloku to pasuje szanować sąsiadów. Dobrze że życzliwi tez są:)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że tym ludziom dziecko nie przeszkadza w imprezowaniu. Obstawiam, że następna impreza już w weekend :(
UsuńNo faktycznie nieciekawa sytuacja. Pamiętam w wakacje jeździłam do miasta i tam w bloku mieszkali moi kuzyni. Wszystko bylo słychać przez ściany od sąsiadów a oni nie imprezowali tylko w żyli. Najgorzej bylo w wc tam rury niosły wszystko o zgrozo. Rozmowy bylo słychać. Bardzo szybko doceniłam nasz mały ale bez sąsiadowy domek. W takich sytuacjach jak opisalas najbardziej szkód dziecka.
OdpowiedzUsuńNiestety, takie są uroki życia w bloku. Chociaż ja naprawdę mieszkałam w różnych miejscach i czegoś takiego nie było. Dlatego zrobi co się da, żeby zmienić miejscówkę.
UsuńWspółczuję weekendu. Choć to przecież nie o jeden weekend chodzi, a generalnie o tych ludzi... U nas w bloku takich imprezowiczów nie ma i całe szczęście, bo to nie na moje nerwy. Mamy natomiast wyjątkowego pecha do sąsiadów mieszkających nad nami. Za każdym razem są to normalne rodziny z dzieckiem, tyle, że... hmmm ich rytm dnia/życia mocno różni się od naszego. I kiedy nasza Lila śpi od 20, Jej koleżanka (nota bene młodsza o kilka miesięcy) biega radośnie, z typowo dziecięcym piskiem i śmiechem do godziny 23... Z poprzednimi sąsiadami było jeszcze "lepiej"- tamten chłopczyk "nie istniał" do godziny 18-19, a od wczesnego wieczora budził się zwierz... Masakra- przewracane pufy, rzucanie zabawkami... To był obłęd po prostu. Z dwojga złego jednak wolę te dzieci, niż takie imprezy jak u Was. Serdecznie współczuję takich sąsiadów. Sekscesy przeżyliśmy raz- na urlopie. I przyznam, że ja nie mam problemu żadnego z seksem- jak kto to robi, jak często itd, ale... Schodzenie na stołówkę i domyślanie się, kto nam funduje takie porno w nocy było nawet nie tyle zabawne, co straszne.
OdpowiedzUsuńNa naszej klatce tylko u nas taki maluszek. Wiemy, że nie raz, zwłaszcza na początku, dał o sobie znak, ale sąsiedzi są wyrozumiali. Ale imprezowiczów mamy w dwóch mieszkaniach pod nami. Ci, poniżej wynajmują i pojawiają się zwykle na imprezowanie. Nie jedno już słyszeliśmy i widzieliśmy np. marihuanę na balkonie, kłótnie takie, że gdyby nie nasza interwencja na policji trup by się ścielił. Z sekscesami mnie poniosło, ale odgłosy są takie, jakby Ci ludzie brali udział w jakichś konkurencjach z tej dziedziny życia.
UsuńPowiem Ci, że pomyślałam o imprezie u Was, ale nie pasowało mi :) u nas w klatce jest 12 rodzin. Mieszka będę młodszy ode mnie chłopak, którego znam z resztą od dziecka, a pozatym mamy nad nami sąsiadkę, ktora zachowuje się jakby mieszkali sami. Dowiedzieliśmy się po wprowadzeniu do tego mieszkania, że poprzedni właściciel był bardzo zmęczony tą sąsiadką.
OdpowiedzUsuńDo późna nie śpią, trzaskają drzwiami, chodzą w butach na obcasach, mają kuchnie nad pokojem, gdzie na szczęście mam graciarnię na razie, bo mamy trochę inne mieszkanie. Tłucze się bardzo, jakby garnki rzucała na podłogę, a wszystko to, co mówi słychać u nas :) kiedy rozkłada lóżka to też chyba rzucają z pod sufitu, bo jest taki huk, że aż podskakiwaliśmy początkowo. Teraz wiemy, że ścielą lóżka po 22. Dużo jeszcze by pisać. Sąsiadów jest trochę i wiem, że Ci są jednak najbardziej dokuczliwi. Z innymi żyje w zgodzie. Raczej nie ma problemów.
Tu imprez nie ma, ale czasem uśpię Amelkę, jest 22 a tu ktoś wierci :D teraz nie, chyba wszyscy remontowali się po kolei akurat. Ale było i tak. Dlatego tak bardzo marze o TYM DOMU. Chce tam, z daleka od sąsiadów - będzie jeden na przeciwko, ale bardziej po skosie. Po bokach nigdy nikt się nie wybuduje, bo skarpy. Chyba, że ktoś coś wymyśli. Ale nie prędko. Dookoła łąki i pola :)
A Wy dzielni i mam nadzieję, że nie będzie już tak jak piszesz. Następnym razem dzwonić musicie na policję, tym bardziej, że coś się rzucać chcieli. Nie ma co tak zaczynać. Nie rozumieją to ich sprawa. Można poimprezować, ale bez przesady. Pozdrawiam
I u nas zdarzała się głośniejsza muzyka czy rozmowy, ale takich jazd nie było. Sama staram się nie przeszkadzać innych. Podniosę krzesło zamiast ciągać po podłodze czy nie będę lała wody do wanny późną nocą, jak wiem że sąsiedzi mają sypialnię za ścianą. Ale jak sama piszesz ludzie nie specjalnie się przejmują innymi. A wiercenie u nas ostatnio to norma. Jak tylko kładziemy Tygrysa zaczyna się wiercenie. Wrrr... Także Kochana trzeba działać, żeby uciekać do domków. Czego i Wam i nam życzę.
UsuńU nas w bloku na szczęście żadnych nocnych imprezowiczów nie ma, za to sporo jest rodzin z małymi dziećmi, które na szczęście kładą się spać stosownie do ich wieku. Jedyne imprezy urządza od czasu do czasu właśnie któryś z tych maluchów, kiedy chory/ząbkujący albo z jakiegoś innego powodu rozhisteryzowany - no ale to jest zupełnie zrozumiałe.
OdpowiedzUsuńHmmm...chyba też nie zadzwoniłabym na policję za pierwszym/drugim razem. Ale potem poczekałabym, aż sąsiedzi wytrzeźwieją, zdybałabym ich na klatce schodowej i lojalnie ostrzegłam, że następnym razem chwycę za telefon bez żadnych wyrzutów sumienia.
Powinniśmy skorzystać z Twojej rady. Tylko problem jest taki, że my do końca nie wiemy kto tam mieszka. Rzadko widzimy tych ludzi. Poza tym na klatce zaszły takie zmiany, że nie bardzo wiemy, kto jest z jakiego mieszkania. Poza tym imprezowicze pojawiają się zwykle na imprezy, więc trudno ich przydybać.
UsuńTygrys też nie raz dał się we znaki sąsiadom, szczególnie w pierwszych miesiącach, ale stali mieszkańcy są życzliwie usposobieni do Jego wyczynów. Chociaż to nic w porównaniu do wyskoków sąsiadów.
Mam dom i nie wiem co musiało by się dziać u sąsiadów żeby nam spokój zakłóciło ale jak coś takiego działo by się za ścianą chyba bym jednak zadzwoniła na policje. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUprzedziliśmy ich zanim sięgnęliśmy po bardziej radykalne środki. Ale następnym razem od razu chwytamy za telefon. Oby nie trzeba było.
UsuńPozdrawiam