wtorek, 7 lutego 2023

Królewski wieczór

Ducite solicitae quam iucunda oblivia vitae...

Takie słowa powitały nas zaraz na początku zwiedzania ogrodów przy Pałacu w Wilanowie, które o tej porze roku prezentują się niezwykle. A wszystko dzięki iluminacjom. I muszę przyznać, że ta myśl Horacego na jednej z dekoracji ma sens. Otoczenie pałacu rozświetlone milionami lampek, sprzyja zapomnieniu o codziennych troskach. 




Mimo, że zaglądamy do ogrodów chyba co roku, to niezmiennie nas zachwycają i za każdym razem stwierdzamy, że w tym roku robią największe wrażenie. Podejrzewam, że takie same odczucia będziemy mieli w przyszłym roku, jeśli podtrzymamy naszą feryjną tradycję. Tak się złożyło, że od kilku lat w okresie ferii na dzień lub dwa wyjeżdżamy do Warszawy. Tegoroczny pobyt był dość krótki, ale potrzebowaliśmy choć pół dnia odskoczni od codzienności. Ruszyliśmy popołudniu po mojej pracy tak, aby wieczorem podziwiać "światełka" w ogrodach Pałacu w Wilanowie. Co prawda dokuczało nam zimo, ale wrażenia wizualne zrekompensowały nam niekorzystną aurę. Chyba najbardziej lubię te dekoracje, które nawiązują do historii miejsca, a w tym roku ich nie brakowało. Niektóre dekoracje znaliśmy z poprzednich lat, jak chociażby tunel z rozbrzmiewająca muzyką klasyczną czy instalacje na tarasie dolnym. Największe wrażenie zrobiły na nas tegoroczne nowości. Obok Oranżerii pojawił się labirynt pełen mitologicznych postaci, w tym najważniejszych bogów. Wszystkie oczywiście ze światełek, a do tego z elementami angażującymi najmłodszych gości królewskich ogrodów. Poruszanie miechem rozpalało do czerwoności młot i kowało Hefajstosa. Uderzanie w interaktywne panele rozświetlało piorun w dłoniach najważniejszego z bogów Zeusa czy fale wokół Posejdona. Dla Tygrysa - miłośnika mitologii - idealna atrakcja nawiązująca do rzeźb w przypałacowych ogrodach i pasji Jana II Sobieskiego. Podobnie, jak obserwatoria - luneta rzucająca obraz z karty z atlasu nieba na elewację pałacu i druga, przez którą można popatrzeć na zodiakalne konstelacje. Na koniec trochę koloru - świetlisty barwny ogród.














Kolejnego dnia powróciliśmy do Pałacu, by zwiedzić wnętrza w świetle dnia. Podobno, kiedyś z Mężem mieliśmy już okazję, nie pamiętam. Z Tatą Tygrysa moglibyśmy kontemlować każdy obiekt, każde wnętrze. Niestety Tygrys nie jest miłośnikiem wnętrz pałacowych, więc nasze zwiedzanie nie trwało długo. Jakoś specjalnie nie interesowały Go obrazy czy inne obiekty, ale zaciekawił rozkład pomieszczeń. Dopytywał/zgadywał, w któej części pałącu akurat jesteśmy. Do tego Chłopak nie przepada za trofeami myśliwskimi i mimo, iż wiedział, że w pokojach myśliwskich takowych nie będzie, był wystraszony, co nie pomagało. Mnie mocno zabolała klatka schodowa z pustymi ramami, symbolizująca dzieła utracone. W kontekście tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, takie rzeczy przemawiają jakoś mocniej. 

Za to kolejna atrakcja była typowo pod Młodego. Zwiedzanie Muzeum Legii przy stadionie. Wreszcie udało się nam dotrzeć. Zwykle byliśmy w weekend, kiedy muzeum jest zamknięte. Tym razem wybraliśmy termin wyjazdu tak, żeby Chłopak mógł to miejsce zobaczyć. Fajnie pomyślana i zagospodarowana przestrzeń. Liczne i ciekawe pamiątki. Chłopak miał okazję przysiąść na dawnych drewnianych ławkach, któe udało się zachować. Miejsce idealne dla małego miłosnika Legii. Oczywiście nie mogliśmy ominąć sklepu kibica. Tygrys wrócił z poduszką i flagą. Niedługo Jego pokój będzie wyglądał jak żyleta.






Szybko minęło nam te pół dnia. Zmęczenie codziennością zrobiło swoje i po obiedzie ruszyliśmy do domu. Ominęliśmy nawet sklep skandynawski. Poza tym w domu czekał Pusielec.

Uff... Udało się, a jeszcze dwa zaległe wyjazdy czekają na podsumowanie. Obawiam się, że zanim się obejrzę będziemy w drodze na kolejny urlop.

11 komentarzy:

  1. Ja byłam w stolicy jako nastolatka, ale przyznam, że jakoś Warszawa mnie nie ciągnie i choć jeździmy w różne miejsca kraju, aby pokazać je dzieciakom (i samemu też nie raz się przekonać, jak pięknie jest u nas), to jakoś do stolicy nie możemy się wybrać - choć mówimy już o tym od kilku lat. Teraz Oliwka ma jechać z wycieczką klasową, to może nas to jakoś zmotywuje na wakacje.
    Same światełka wyglądają super - uwielbiam takie coś. My w niedzielę byliśmy w Lumina Parku w Poznaniu i choć widzę, że wielkością muszą się schować do tych w Warszawie, to też nam się podobało, a już byliśmy drugi raz pod rząd - tylko w tym roku tematyka była inna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My do Warszawy mamy najbliżej (w sumie do Lublina podobnie, ale droga znacznie gorsza), więc z racji tego często bywamy. I w sumie lubimy się szwędać głównie po muzeach, a i stadionach :)
      Światełka robią wrażenie. Pewnie w wielu miejscach w Polsce są podobne iluminacje, choć te z racji miejsca, są wyjątkowe.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Piękna wycieczka.
    Do Wilanowa mamy dość blisko ale w Ogrodzie Świateł byliśmy tylko raz – kiepsko trafiliśmy bo było bardzo zimno i dużo ludzi więc podziwianie światełek nie sprawiło nam wiele radości. Może trzeba dać temu miejscu drugą szansę.
    W samym Pałacu młody był z dziadkami (dostał wtedy taką fajną kartę z zadaniami więc zwiedzanie było jakoś ukierunkowane i to bardzo mu się podobało). Potem był jeszcze na szkolnej wycieczce.
    Ja na pewno byłam na jakiś szkolnych wycieczkach ale za dużo nie pamiętam ;-) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam do ponownej wizyty. W tym roku dekoracje są naprawdę wyjątkowo piękne i pomyślano o najmłodszych. Macie jeszcze kilka dni. Z pogodą trudno trafić, my zwykle marzliśmy solidnie. Tylko nie jedźcie w weekend.
      Mi właśnie zabrakło takiej karty pracy dla Młodego, bo Chłopak zwyczajnie się nudził.
      Uściski

      Usuń
  3. A my właśnie wczoraj byliśmy :) I bardzo się cieszę, bo dziewczyny mają fazę na kosmos i planety - bardzo im się podobało. Ogród różany też niczego sobie, szkoda, że choć jednej nie mogę zabrać. Byłaby w sam raz zanim te prawdziwe zaczną kwitnąć :)
    Pozdrowionka dla Was.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co roku sobie obiecuję, że wybierzemy się do jakiegoś "ogrodu" światełek, ale co roku coś wypada. W tym roku nawet w sylwestra nie pojechaliśmy na coroczne oglądanie lampek na domach. Tym bardziej Wam zazdroszczę takich atrakcji :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie piekne te iluminacje! Uwielbiam takie miejsca, ale u nas niestety chyba wszystkie sa "przejazdowe", czyli jedzie sie przez park autem. Nie ma interakcji i nie mozna niczemu przyjrzec sie blizej bo za toba jada kolejne samochody i nie mozesz blokowac. :/
    Ja tez lubie muzea i lubie wszystko sobie dokladnie obejrzec i pokontemplowac. U nas niestety najslabszym ogniwem jest M., ktory tylko rzuci okiem i leci dalej i wszystkich pogania, bo "ile mozna patrzec". :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja bardzo lubię Warszawę, do której od dzieciństwa często jeżdżę.
    Zwiedziliśmy starówkę wielokrotnie, mamy za sobą wizyty w kilku muzeach.
    Niestety tych miejsc, co Wy, nie udało nam się odwiedzić.
    Piękne zdjęcia i ciekawa relacja.

    OdpowiedzUsuń