czwartek, 27 października 2022

Wrześniowe lektury

Mało nas ostatnio tutaj na blogu, choć w życiu dzieje się sporo. Mam nadzieję, że uda mi się wreszcie uporządkować to wszystko, co dzieje się we mnie, a to przełoży się na częstszą aktywność tutaj. Zaniedbałam nawet książki, więc zanim skończy się październik przybywam z listą wrześniową. Jesień lubię właśnie za te długie wieczory z książką. Sporo udaje nam się wspólnie przeczytać. Zresztą sami spójrzcie...

1-2 Yvette Żółtowska - Darska, Wydarzyło się naprawdę. Van Dijk i Mbappe; Wydawnictwo Sine Qua Non 
lokalna biblioteka, czytane po raz pierwszy
Listę otwierają książki o tematyce piłkarskiej. A jakże. Już nawet ja sama się przekonuję do tych tematów. W większości dotyczą spełnianie marzeń przez młodych ludzi, a nie zawsze przychodzi to łatwo. Nie ukrywam, że w codziennym życiu odwołuję się do przykładów z tych książek, jak mamy trudniejszy dzień. A tytuły z tej serii  (zresztą polecanej tutaj w komentarzach przy okazji któregoś wpisu) czyta się przyjemnie. A jak Młody chce drugi raz, czyta sam. Objętość jest taka akurat. Zresztą o Mbappe przeczytał samodzielnie. Całe wakacje męczył kilka stron, a dokończył we wrześniu.


3. Joanna Angiel, Wisła; Wydawnictwo Zielona Sowa
lokalna biblioteka, czytana po raz pierwszy
Świetny pomysł na książkę, wszak Wisła to królowa naszych rzek, ale... Nam ciężko się czytało. Zabrakło czegoś. Znajdziemy tu sporo ciekawostek, ale podanych w takich suchy, encyklopedyczny sposób. Warto zajrzeć, choć jak dla nas niekoniecznie mieć na półce. 


4 - 5. Albert Kwiatkowski, Bah bah. Iran dla dociekliwych, Ton Van Anh i Monika Utnik-Strugała, Xin chao! Wietnam dla dociekliwych; Wydawnictwo Dwie Siostry
lokalna biblioteka, czytane po raz pierwszy
Ostatnio zaczytujemy się w tej serii. Tym razem podróżowaliśmy po Iranie i Wietnamie. Jak zawsze świetnie napisane, sporo ciekawostek. Te tytuły były dla Tygrysa nieco trudniejszy w odbierze. Myślę, że ze względu na to, iż kultura opisywanych krajów jest inna od naszej, bardziej obca, może mniej zrozumiała. Mimo to niezmiennie polecamy całą serię. 



6. Janusz Korczak, Król Maciuś I
lokalna biblioteka, czytana po raz pierwszy
Sporo różnych książek czytamy, ale rzadko udaje mi się podsunąć Tygrysowi coś z klasyki literatury dziecięcej. Synek nie czuje się bezpiecznie w świecie baśni, fantazji. Zdecydowanie bardziej Mu po drodze z tytułami, które opisują rzeczywistość, z konkretami. Ale nie rezygnuję i raz na jakiś czas podsuwam Chłopakowi różne tytuły. I czasem Jego gusta mnie zaskakują. Tak było w przypadku Maciusia, od którego nie mógł się oderwać, choć książka nie należy do łatwych ani przyjemnych. Sporo po drodze musieliśmy omawiać, odnosić się do realiów, w których tworzył Korczak. Cieszę się, że mogliśmy przeczytać ten tytuł razem, bo przyznaję, że sama nigdy nie sięgnęłam, choć zawsze czytałam dużo.


7. Anne Cath. Vestly, 8 + 2 i ciężarówka; Wydawnictwo Dwie Siostry
domowa biblioteczka, czytana po raz kolejny
Bardzo się ucieszyłam, kiedy Tygrys wyciągnął z półki 8+2. Czytaliśmy, kiedy był młodszy, ale ja jestem wielką fanką zwariowanej rodzinki i z przyjemnością do niej wróciłam. A dlaczego Synek sięgnął po ten tytuł. Myślę, że wszystko za sprawą innej rodzinki, o której pisała nasza blogowa znajoma (teraz już Autorka książek dla dzieci i nie tylko) Natalia Przeździk. Rodzina z niebieskiego domu skojarzyła się Tygrysowi z inną rodzinką, również mieszkającą w drewnianym domu, choć o tym będzie akurat w kolejnej części. 


Tygrys po wakacyjnym odpoczynku nie bardzo garnął się do samodzielnej lektury. Przymus nie działa, nie stosujemy. I dzięki temu zdarza się, że Chłopak sam sięgnie do jakiejś książki. Najchętniej do tej, która mieści się w sferze aktualnych zainteresowań. Naturalne. U mnie również skromniutko, ale cieszę się, że znalazłam czas i siły na te dwa tytuły. 






A jak Wasza jesień? Znaleźliście czas na dobrą książkę?

4 komentarze:

  1. U nas jesień zaskakująca i wspaniała :) Trochę też czytamy (w końcu skończyliśmy Kazika i Banzai), dużo spacerujemy, rozmawiamy i więcej czasu spędzamy razem. Córka braciszkowi też czasem czyta, ale woli opowiadać mu bajki jakie opowiadał jej tata w dzieciństwie. To zabawne jak dzieci potrafią wyzwolić w nas kreatywność i wyobraźnie. Mąż córkom opowiadał o kotkach przez ok. 5 lat, codziennie jakąś inną przygodę. A teraz synkowi opowiada o smokach.
    Uściski dla Was i nowego lokatora króliczka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kotkach przez pięć lat. Jestem pod wrażeniem. Ja zdecydowanie nie mam daru do opowieści, wolę czytać. Nasze zamiłowanie do twórczości Pana Wierzbickiego zaczęła się od Kazika. Ciekawa jestem Waszego odbioru.
      Miło czytać, że jesień u Was tak pozytywna. Za chwilę zajrzę na bloga.

      Usuń
  2. U nas powrót do szkoły przyniósł wzrost statystyk czytelniczych ale do was ciągle nam daleko.
    Zauważyłam, że starszak już właściwie sam czyta więcej niż z nami ale ciągle wieczorna lektura jest naszym rytuałem.
    Mamy za sobą kolejną lekturę szkolną. Tym razem „Mali bohaterowie”. Książka z kilkoma opowiadaniami o dzieciach, które wykazały się zimną krwią i trzeźwością umysłu dzwoniąc w odpowiednim momencie na numery alarmowe i ratując tym samym ludzi przed pożarem czy innymi przykrymi zdarzeniami. Objętościowo dość króciutkie – młody przeczytał w kilka dni – tylko jak przyszło do omawiania w szkole to już niewiele pamiętał bo w międzyczasie łyknął dwie piłkarskie pozycje (Ronaldo chłopiec, który wiedział czego chce i Messi historia chłopca, który stał się legendą). Z samodzielnie przeczytanych książek mamy jeszcze komiks Kajtek i Koko – londyński kryminał. W plecaku grzeje się już kolejna lektura – tym razem Legendy Polskie w opracowaniu Wandy Chotomskiej.
    Wspólnie skończyliśmy Szkołę Szpiegów i przerzuciliśmy się na Wyprawa niesłychana Benedykta i Jana. Młody zobaczył tę książkę w ramach „reklam” na ostatniej stronie Dziadka i niedźwiadka. Jak przeczytał, że to ten sam autor to zażądał wizyty w bibliotece i wypożyczenia co też matka uczyniła.
    Z waszego zestawienia bardzo podoba mi się seria „dla dociekliwych”. Muszę zobaczyć czy mają w naszej bibliotece.
    Córkę próbuję skłonić do skupienia nad jakąś dłuższą formą – udało nam się nawet przeczytać 3 rozdziały Nowych przygód Kubusia Puchatka i wrócić do Cudownej Brody Szacha (tu wielki szacun dla taty, który ujawnił talenty aktorskie – spokojnie mógłby nagrywać audiobooki dla dzieci – wszyscy mieliśmy niezły ubaw z jego interpretacji) jednak w ostateczny rozrachunku to Kicia Kocia i Encyklopedia Przedszkolaka rulez. Ciekawe jak długo jeszcze. Na szczęście odkryłam, że zaczęli wydawać Kicię Kocię po angielsku – planuję kupić ze 2 – 3 na próbę – może będzie z tego jakiś większy pożytek.
    U mnie ilościowo skromniutko – próbuję przebrnąć przez Nabokova „Ada albo Żar. Kronika rodzinna”. W ostatecznym rozrachunku trudno mi się chyba przekonać. Lolitę połknęłam bardzo szybko i nawet do niej wracałam ale to były inne czytelniczo czasy. Teraz tak długie książki już mnie trochę męczą. W ogóle mam problem ze znalezieniem czegoś dla siebie – nowości wydają mi się w większości przypadków jakieś miałkie, do klasyki trudno się wraca. Jestem na jakimś czytelniczym zakręcie. Dzieci rosną, mam na to znowu trochę czasu i nie wiem jak go sensownie spożytkować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam nadzieję, że ten rytuał i u Was i u nas będzie ważny jak najdłużej. Fajnie, że Synek tyle samodzielnie czyta. Tygrys nadal z oporami. Nawet z lekturami jest problem. Wizyta w szkolnej bibliotece to zło konieczne. Może kiedyś się to zmieni, nie naciskam. Dziś rozmawiałam z literaturoznawcą wkręconym w promocję czytelnictwa, który powiedział, że na swoim domowym podwórku poniósł porażkę. Synowie nie czytają, ale mimo, że to już nastolatkowie, lubią jak czytają im rodzice. U nas póki co właśnie taki stan.
      Serię dla dociekliwych polecamy. Przed nami Ukraina i Włochy (Syn musiał do Italii dojrzeć, bo nie przepada za włoską piłką i przełożyło się to na cały kraj, ale jest postęp, chce przeczytać). Widzę, że wkręcacie się w Pana Wierzbickiego. My z niecierpliwością wyczekujemy kolejnej książki. Chwilę to potrwa.
      Ach ta Kicia Kocia. Na szczęście to mija, choć wiem, że jest męcząca. Fajnie, że za sprawą Taty jest tak cudowny przerywnik.
      Rozumiem ten stan z doborem lektury. Ja ostatnio weszłam w klimaty twórców XIX/XX w. Mam też taką swoją listę, ale niestety tytuły są w czytelni, a ku temu nie mam możliwości.

      Usuń