środa, 26 stycznia 2022

Trochę Krakowa w Warszawie

Nasze okolice, choć piękne, mają jeden minus. Wszędzie mamy daleko, a do tego dziecko (choć w tym akurat nie jesteśmy jak mniemam odosobnieni), które nie lubi podróżować. Na szczęście dość szybko zapominamy o marudzeniu i ruszamy w kolejną krótszą lub dłuższą podróż. 

Głównym punktem naszego zimowego wyjazdu do stolicy były warsztaty na Zamku Królewskim w Warszawie. Jeszcze w październiku udało mi się zakupić bilety na kilka spotkań, w tym na styczniowe. Żałowałam, że dopiero teraz je zobaczyłam, bo po pierwszych warsztatch wiem, że czeka nas wiele ciekawych wrażeń. Spora dawka wiedzy i twórczych działań.


Przed warsztatami zauważyłam wystawę, która znajdowała się na liście moich małych marzeń do spełnienia. Co prawda nie spodziewałam się, że zobaczę ją akurat w Warszawie. Myślałam raczej o Krakowie, ale nie mam nic przeciwko, żeby raz jeszcze zobaczyć podobną ekspozycję w dawnej stolicy Polski. Może za rok... Tymczasem, mimo prezentacji w obecnej stolicy, byliśmy oczarowani krakowskimi szopkami. Nawet Tygrys, choć głośno tego nie powie. Z przekory. Spędziliśmy naprawdę wyjątkowy czas, podążając od szopki do szopki, podziwiając wyobraźnię twórców, ich umiejętności i kunszt wykonania. Misternie wykonane detale, bogata kolorystyka, dbałość o szczegóły, gra światła i cienia... Przenieśliśmy się do bajkowej krainy inspirowanej architekturą Krakowa, który tak lubimy. Tygrys miał w pamięci budynki z grodu Kraka, które zaledwie kilka miesięcy temu mijaliśmy. Kamieniczki, mury obronne z Barbakanem, Zamek Królewski, kościół na Grodzkiej... Elementy tych i innych krakowskich budynków szopkarze wkomponowali w swoje konstrukcje. Hitem okazała się szopka nawiązująca do stadionu Wisły Kraków. A na koniec szopka z lego. Tygrys stwierdził, że sam by takiej nie zbudował. Coś mi się wydaje, że prędzej zmajstrowalibyśmy taką z klocków, niż konstrukcję na wzór tych z wystawy, nawet w najmniejszym rozmiarze. Choć ta najmniejsza, mieszcząca się na herbacianej łyżeczce, wymaga sporych umiejętności. 















Od wizyty na wystawie minęło już trochę czasu, trwam w zachwycie. Stąd tyle zdjęć. Może kiedyś uda nam się zobaczyć szopki z konkursu organizowanego co roku w Krakowie, ale warszawska wystawa miała tę zaletę, że pokazywała konstrukcje z wielu wystaw organizowanych na przestrzeni czasu. Najpiękniejsza oczywiście była ta z najlepszego rocznika 79 :) A tak poważnie... Taki przekrój pozwalał zobaczyć, jak zmieniały się konstrukcje i wprowadzały nowe rozwiązania, jak chociażby ruchome elementy. Ale jedno się nie zmieniło - wyobraźnia twórców i kunszt wykonania. Wystawa to również taka mała podróż w przeszłość Polski. Wśród figurek nie zabrakło tych związanych z dziejami Polski. Dla Tygrysa pasjonującego się historią, frajdę sprawiało wyszukiwanie kolejnych narodowych bohaterów. A do tego sporo nawiązań do krakowskich i polskich legend... Smok wawelski, lajkonik, a nawet Pan Twardowski na księżycu. I oczywiście najważniejsze osoby - Święta Rodzina w otoczeniu pastuszków, królów i innych postaci, które przyszły pokłonić się Nowonarodzonemu Dzieciątku. 





Od szopek krakowskich pobieżeliśmy do Kościoła Kapucynów, by zobaczyć szopkę w rozmiarze XXL. Niesamowita ruchoma konstrukcja zatrzymała nas na dłużej. Osadzona w warszawskiej scenerii pełna figurek z historii Kościoła i Polski podążających do najważniejszego miejsca - stajenki. Tygrys wypatrywał swojego patronata, a spore wrażenie zrobił na Chłopaku husarz. A do tego jeszcze makieta u stóp całej konstrukcji z przejeżdżającym raz po raz pociągiem.






Nie był to koniec tego dnia. Z Miodowej wróciliśmy do Zamku Królewskiego, by zobaczyć obrazy Caravaggio i apartamenty królewskie. Z racji tego, że byliśmy już zmęczeni zwiedzaliśmy sami. Nastepnym razem ograniczymy się do jednej tylko trasy z audioprzewodnikiem. Niby trochę wiemy, ale nie na tyle, żeby zainteresować Siedmiolatka. Choć tym razem miał Chłopak swój własny pomysł na zwiedzanie - wyszukiwał odniesień do mitologii, a tych na Zamku nie brakuje. 





Z racji na zmęczenie odpuściliśmy Wilanów i podziwaliśmy iluminacje nad Wisłą. 



W niedzielny ranek spacer. Mieszkaliśmy w pobliżu stadionu Legi, a że jak wiecie piłka nożna u nas na czasie, kierunek był oczywisty. Pamiątkowe zdjęcie przy boisku ulubionego klubu i figurze Deyny. A potem teatr...


Przygody 10 skarpetek z namy i lubimy z książek. Ciekawi byliśmy spektaklu. Wrażenia pozytywne, choć Tygrysowi chyba się trochę dłużyło. 



Sporo się działo w ten styczniowy weekend. Nie wszystkie punkty udało się zrealizować. Ale nie ma tego złego. W planach na ten rok mamy częstsze wizyty w stolicy, więc nadrobimy. A może podpowiecie nam, gdzie warto zajrzeć z Siedmiolatkiem.

6 komentarzy:

  1. Wow! Te szopki zapierają dech w piersiach! Sama bym z chęcią wybrała się na taką wystawę. Dziękuję za fotorelację:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Teoche minęło odkąd mieszkałam w Warszawie i wszystko miałam na wyciągnięcie ręki, wilanow bardzo lubiliśmy, zwłaszcza wiosna, piekne ogrody.... zamek tez robił wrażenie! Ale na szopki nie trafiliśmy, dzieki za fotorelacje swietne sa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szopki robią ogromne wrażenie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super wycieczkę mieliście. Szopki rzeczywiście wspaniałe.

    Z warszawskich atrakcji to mogę polecić warsztaty dla dzieci w Muzeum Narodowym – przed pandemią mój syn regularnie jeździł z babcią i bardzo mu się podobało. Teraz już mniej regularnie ale też czasem zdarza mu się pojechać i zawsze wraca zadowolony.
    Mój synek był też zadowolony z wycieczki do Muzeum Azji i Pacyfiku ale nie wiem czy to specyfika muzeum czy magia klasowej wycieczki ;-) .
    Od jakiegoś czasu próbujemy się wybrać do Muzeum Chopina i Muzeum Pieniądza przy NBP ale jeszcze nam się nie udało  .
    Poranki muzyczne dla dzieci w filharmonii – tylko takie w dużej sali – kameralna jest dość przytłaczająca.
    Fajne są spektakle w teatrze Guliwer i w Capitolu.
    Ogrody na dachu biblioteki uniwersyteckiej (sam budynek biblioteki to też bardzo ciekawy kawałek architektury).
    Ogród botaniczny w Powsinie.
    Gdybyście chcieli poszwędać się po okolicach Warszawy to Konstancin z parkiem i tężnią, pałac w Radziwiłłowie + pobliska Arkadia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne szopki, kiedyś byłam je oglądać, ale należałoby chyba powtórzyć wizytę.

    Do parku iluminacji w tym roku nie udało nam się wybrać. Niestety trzeba było zająć się innymi sprawami, ale mam nadzieję, że następnej zimy już nie odpuścimy takich atrakcji.

    Uściski

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna wycieczka. Mam wrażenie, że my od lat na żadnej nie byliśmy, a minęło zaledwie kilka miesięcy.
    Robicie bardzo ładne zdjęcia.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń