piątek, 1 października 2021

Wrześniowe opowieści

Za nami wrzesień, który przyniósł sporo nowego dla naszej rodziny, a w szczególności dla Tygrysa. Szkoła i wszystko, co z nią związane. Prace domowe, logistyka z dodatkowymi zajęciami. Niestety nie udaje nam się połączyć odprowadzania Synka do szkoły, a zabieramy Go tylko jeden dzień w tygodniu. Żałujemy, bo jest to dla nas frajda, której ciągle towarzyszy niedowierzanie, że to się dzieje. Nasz mały Synek w szkolnych murach. Cała logistyka związana z ogarnianiem godzin przypadła w udziale babci. Pracujemy od 7.30, więc rano Tygrysa odwozimy do dziadków. Na szczęście szkoła jest po drugiej stronie ulicy, ale babcia i tak ma życie podporządkowane planowi lekcji. Cieszymy się, że mamy takie wsparcie i jesteśmy wdzięczni.

A co Tygrys na szkołę? Różnica w stosunku do przedszkola jest ogromna. Nie to, że Chłopak się rwie, ale nie ma codziennych histerii, które przerabialiśmy w minionych czterech latach. Najbardziej lubi te dni, w których jest w-f i to najlepiej w słoneczną pogodę, bo wtedy chłopaki grają na podwórku w piłę. Nic nie zmieniło się jeśli chodzi o angielski (nie znosi) i religIę (bardzo lubi). Za dużo nie wiem o szkole, bo Chłopak nie bardzo chce opowiadać, a jak już coś powie to po kilku dniach. Ale z tego, co wyłapujemy bardzo lubi Swoją Panią i nawiązuje kontakt z kolegami, dziewczynki mogłyby nie istnieć (jeszcze :). Tygrys bardzo lubi przynosić oceny i oczywiście te najlepsze. Wie, że dla nas oceny nie są najważniejsze, ale to chyba kwestia charakteru tj. obowiązkowości, rzetelności. Odrabaianie lekcji nie jest ulubioną rozrywką. Na szczęście nie ma ich dużo, a jak już są woli odrobić, a nie zostawiać na później. Zdarzyła nam się pierwsza szkolna wpadka i to na samym początku. Zapomniał Chłopak książki do religii na pierwszą lekcję (gubimy się czasem w tym, co jest w domu, a co w szkolnej szafce). Dla nas to nie tragedia, ale znamy nasze dziecko, więc dostarczyliśmy podręcznik już na pierwszej przerwie. Najtrudniejsze dla Tygrysa jest pokonanie dość długiej drogi z szatni do klasy. Ogromnie się stresuje hałasem i obecnością starszych dzieciaków. A najgorsze jest to, że już pojutrze będzie musiał do sali zasuwać sam. Mieliśmy o tyle dobrze, że przez wrzesień mogliśmy Chłopaka odprowadzać pod same drzwi klasy. Wiem, że nie wszędzie jest taka możliwość. Za mną pierwsza wywiadówka. Wrażenia pozytywne co do Pani. Najważniejsze, że podąża za dziećmi i nie trzyma się sztywno swoich ustaleń. Rodzice aktywni, więc ominęła mnie przyjemność udziału w klasowej radzie rodziców. Z tego, co śledzę to inny kaliber niż w przedszkolu, gdzie i tak miałam dość. Nie miałabym ani czasu ani potrzeby aż takiego zaangażowania, które śledzę w klasowej grupie na Fb. Na szczęście są ludzie, którzy to lubią. My chętnie coś zrobimy dla dzieci tak po prostu. Zresztą pierwsze działanie za nami - Ogólnopolski Dzień Głośnego Czytania. Wspólnie z Tatą Tygrysa czytaliśmy dzieciakom jedną z naszych ulubionych książek "Poczet psujów polskich". Fajne te nasze dzieciaki, bo i Pani fajna. Szkoda tylko, że naszego dziecięcia nie było w szkole, bo dopadła Go choroba. Nie pierwsza we wrześniu. Osiem dni Chłopiec sobie pochorował. Mam nadzieję, że nie będzie to normą i z czasem się uodporni, choć mam podejrzenia, że nie bez znaczenia jest tu basen. 

A co poza szkołą? Miesiąc zaczęliśmy całkiem przyjemnie. Wizytą w naszym ulubionym Ziołowym Zakątku (więcej TU). Wróciliśmy do niego jeszcze w ostatnią sobotę września, by spełnić moje małe marzenie. Uczestniczyliśmy we Mszy Świętej w zabytkowym, drewnianym kościółku pw. Matki Bożej Jagodnej. To miejsce ma swój klimat. Do tego wieczorny spacer po ogrodzie. Mam nadzieję, że wraz z majem będziemy bywać na tej mszy regularnie. Gdzieś po drodze był wyjazd na festyn archeologiczny, który miał być hitem. Co prawda Tygrys miał okazję wziąć do ręki broń i sfotografować się ze wczesnośredniowiecznym wojem, ale wyjechał zawiedziony. Nie doczekaliśmy się prezentacji wojów, bo program co chwilę się zmieniał. A nie mogliśmy czekać zbyt długo. Raz, bo nuda, a dwa, bo nieopodal odbywał się rajd samochodowy i obawialiśmy się, że nie zobaczy Chłopak jednego i drugiego. Na rajd dotarliśmy i męska część naszej rodziny była bardzo zadowolona. Tydzień później mieliśmy świetną atrakcję dla Tygrysa w pracy. Szkoda tylko, że było tak zimno, a Chłopak w chorobie, więc za długo nie mógł skorzystać. Do tego miał kolejny weekend bez rodziców. A teraz nawet jak odbieramy niedzielę, to Młody musi iść do szkoły. Ale postanowiliśmy raz na jakiś czas robić wagary, żeby pocieszyć się sobą. Tym bardziej, że sporo weekendów zapowiada się pracowitych. 




Wrzesień to kolejny miesiąc przerabiania plonów z ogródka. Tym razem do słoików trafiły zielone pomidory. Wyszedł pyszny dżem, a w planach jest sałatka, bo sporo zielonych owoców zostało na krzakach. Zima będzie pachniała latem. Na krzaku jeszcze sporo papryk dojrzewa. Ależ to wszystko cieszy. Udało nam się tez uporządkować kwiatowe rabatki na tyłach domu, a te na froncie cieszą obfitością kolorów i motyli. A i beczkę na deszczówkę wreszcie udało się skończyć. Niebieski plastik już nie razi po oczach. 



Ostatnie tygodnie przyniosły też sporo stresu w pracy. Wszystko za sprawą koleżanki, która nie potrafi pogodzić się z utrata stanowiska. Przez lata nie była wzorem przełożonego. Dała nam popalić. Nie raz płakałam. A z perspektywy czasu widzę ile złego się wydarzyło. Jak człowiek w tym tkwił, nie dostrzegał, że aż tak jest manipulowany i przesiąknięty złem. Od dawna liczyliśmy na zmianę, bo wszelkie próby rozmowy nie przynosiły rezultatu. Ba, nawet do nich nie dochodziło, bo były odbierane jako atak. I przyszła zmiana. Dla nas na dobre, z perspektywy koleżanki niekoniecznie. Rozpętała istne piekło. Bardzo mocno to przeżywam. Sytuacja daje się we znaki wszystkim, a i samą sprawczynię niszczy. Nienawiść (bo to już nie złość czy żal) ma to do siebie. Niestety. A najgorsze, że człowiek, na którym skupił się atak, nic złego nie zrobił. Mam nadzieję, że sytuacja się uspokoi i będziemy mogli normalnie pracować i z radością, bo lubimy to, co robimy. 8 godzin w milczeniu i wrogiej atmosferze nie sprzyja pracy. Nigdy nie pomyślałabym, że do tego dojdzie. 

A z przyjemniejszych rzeczy... Tygrys ma nową pasję, a co za tym idzie my mamy sporą dawkę ruchu. Początek września był w związku z tym dość aktywny. Na zmianę rozgrywaliśmy mecze. Wraz z ochłodzeniem i szybciej zapadającymi ciemnościami Synek zaczął wyciągać gry. Ten typ tak ma. Przez lato zupełnie do nich nie sięgał, a teraz każdy wieczór musi skończyć się rozgrywką. Nadal "Kolejka" należy do ulubionych. Przeprosił się Chłopak z "Eurobiznesem" i zestawem małego elektronika. Kolejny raz pokazał, że na wszystko u Niego przychodzi pora. Poza tym ulubione zajęcie to rozgrywki piłki siatkowej. Siatka to kanapa. Póki co za dużych strat nie ma. 

Za oknem coraz więcej barw. Życie trochę spowalnia. Trwamy już w mojej ulubionej porze roku. Październik zapowiada się dość intensywny w pracy. Ale zaplanowaliśmy też wyjazd na stadion narodowy i mamy nadzieję, że dojdzie do skutku. Przed Tygrysem też kolejne nowe doświadczenie. Pierwsze urodziny u rówieśników  (bliźniaków, z którymi jest od przedszkola). Prezenty czekają, Chłopak stawia opór, ale myślę, że jak spróbuje, będzie zadowolony. Ale o tym już w kolejnym podsumowaniu. Mam tylko nadzieję, że październik przyniesie rozstrzygnięcie trudnych sytuacji i będę pojawiać się tu częściej.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie

5 komentarzy:

  1. Brawa dla Tygrysa!!! Dzielny uczeń z niego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że ze szkołą wszystko OK. Tygrys przynosi „normalne” oceny? U nas tylko z religii – reszta opisowo, nawet WF.
    Mamy to szczęście, że wszystkie zajęcia dodatkowe, poza piłką, mamy w szkole więc logistyka zdecydowanie łatwiejsza. Tylko basen już nam się nie zmieścił bo kolidował właśnie z piłką. Trochę szkoda bo młody lubi i lekcje pływania by mu się przydały ale sam stwierdził, że woli piłkę więc nie naciskaliśmy.
    Szkolna aktualizacja bazy wirusów na razie nas omija. Za to baza przedszkolna już się aktualizuje – przy okazji mama i tata też przechodzą up-date w tym zakresie. Właściwie tylko starszak jest zdrowy. A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po przedszkolu, szkoła to całkiem miła odmiana. Co do ocen, też się zdziwiliśmy. Tak, są normalne oceny. Skala nas też zaskoczyła. Za naszych czasów (dawno to było, bo w końcu edukacji załapaliśmy się na 1-6) celująca była za coś ekstra. Teraz to najwyższa ocena za 100 %. Trudno nam się przyzwyczaić. Oceny weszły chyba od tego roku, bo sąsiadki w zeszłym nie miały. Były opisowe.
      Tygrys w tej chwili żałuje piłki. Niestety musi poczekać do września. Basen ma dalej, choć już z długą przerwą, bo panią dopadła korona.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Jejku, ale Tygrys jest niesamowicie poukładany. Potrafi odrobić od razu lekcje po szkole i skupić się na grze planszowej. Super spędzacie czas razem.
    Uściski dla Was

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, to poukładanie nie jest normą :)
      Serdeczności

      Usuń