poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Lipcowe opowieści #4

Dotarliśmy do końca lipca, a tym samym połowa wakacji za nami. W sumie dla nas wakacyjne miesiące nie różnią się specjalnie od pozostałych, poza dłuższym urlopem, który ciągle przed nami. Jedyna różnica to gimnastyka związana z zapewnieniem opieki dla Tygrysa. Jeden miesiąc za nami. W sierpniu będzie łatwiej, bo mamy dłuższe urlopy, więc trzy tygodnie mamy ogarnięte bez pomocy z zewnątrz. Ale to za chwilę. W tym momencie wspomnienie ostatniego tygodnia lipca. 

Końcówka lipca upłynęła nam pod znakiem przetworów. W poniedziałkowe popołudnie skorzystaliśmy z zaproszenia znajomych na wiśnie. Tygrys mógł spędzić czas z ich dziećmi (jak zwykle był na nie, ale koniec końców był zadowolony), a my mieliśmy randkę wśród gałęzi i sympatyczną chwilę na rodzicielskich pogaduchach ze znajomą. Wróciliśmy z czterema wiadrami wiśni, które trzeba było przerobić. Wiaderko w godzinach nocnych, kolejne następnego dnia po pracy. W spiżarce (za którą robi szafka w wiatrołapie, bo tam jest najchłodniej) obok ogórasów pojawiły się soki i dżemy. Wykorzystaliśmy zakupiony w zeszłym roku sokownik. Za jednym zamachem mam dwa rodzaje przetworów. Po degustacji Tygrys stwierdził, że soki są smaczne i mam nadzieję, że do zimy Mu się nie odmieni (bo bywa różnie, wiadomo). Zapełniamy kolejne słoiki własnymi zbiorami lub z zaprzyjaźnionych ogródków, więc mamy pewność, że są pozbawione zbędnych dodatków. W środę dość spontanicznie wyruszyliśmy z sąsiadami na plantację jagody. W ostatnim momencie, bo już owoce są dość mocno przebrane, ale jeszcze trochę udało się posmakować i zamrozić. Tydzień zakończyliśmy ponownym wypadem na wiśnie. Tak nas wciągnęło to zamykanie lata w słoikach :) Półek już brak, a przed nami jeszcze jesień ze swoimi darami. A że ogórki nie powiedziały ostatniego słowa, a i cukinia  się rozbujała, spróbowałam czegoś nowego, słoiki wypełniły się sałatką szwedzką z ogórków i cukinią w pikantnej zalewie. Zimą to docenimy. To pierwszy tak bogaty w przetwory rok. Mąż już docenił, gdy rzekł: jesteś jak mama (moja żeby było jasne :). To poważny komplement, bo mama jest dość aktywna w kuchni. 

Poza przetworami codzienność na wysokich obrotach. W poniedziałek i wtorek wymieniliśmy się w opiece nad Młodym. W środę ruszyliśmy do Dziadków. Serce mi pęka jak muszę ściągać Chłopaka rano z łóżka, ale Dziadkowie wolą być na swoim terenie. Tym razem Tygrys wstawał bez marudzenia, bo oprócz Babci, miał dla siebie Dziadka, która właśnie rozpoczął urlop. Jak dobrze, że mamy pomoc z ich strony. Podczas wakacji mam okazję pracować z dziećmi i obserwuję, jak niektóre spędzają czas na kolejnych półkoloniach z rzędu, bo rodzice nie mają innej możliwości. Także naprawdę doceniam wsparcie Dziadków. 

Wakacje upływają nam pod znakiem basenu. Jak ja się cieszę, że podjęliśmy decyzję. Gdybyśmy czkekali na gotowość Siedmiolatka zeszłoby jeszcze trochę czasu. Dostał wybór: konie albo basen. Wybrał i po początkowym stresie nie może się nacieszyć. Są dni kiedy codziennie dopomina się o basen. W tym tygodniu ćwiczył z Tatą, bo instruktor był na wyjeździe. Tegoroczne lato to równiez spotkania z kolegami. Kolejna wizyta w domu Bliźniaków z przedszkola. Babcia miała kilka godzin oddechu. A zapowiadają się kolejne. Z letnich nowości... Podczas, gdy rodzice w piątek zapełniali wiaderka wiśniami, ciocia zabrała dziatwę na pole, gdzie wujek pracował przy sianokosach. Tygrys miał okazję przejechać się kombajnem. Takie wakacyjne atrakcje. I w zasadzie jedyne zdjęcie z minionego tygodnia. 

Pojawiła się w życiu Tygrysa nową pasją, jak sam stwierdził: co roku nowe hobby. Stare nie mijają, ale rzeczywiście pojawiło się nowe zainteresowanie - sport, a konkretnie piłka. Na wyższy poziom weszliśmy wraz z początkiem igrzysk, które Chłopak namiętnie ogląda z Dziadkiem. Z braku telewizora w domu umówił się na weekendowe nocowanko. A komu Chłopak kibicuje? Jak pojawiają się nasi rodacy, to oczywiście im. A jak nie, decyzję podejmuje w ostatniej chwili, jak wybada sytuację, jaki kraj ma szansę na zwycięstwo. Skubany. A na sugestie Dziadka, że Babcia zaraz zrobi z nimi porządek, bo za długo oglądają tv, stwierdził, że tego dnia Dziadek weźmie to na klatę, a kolejnego On sam. Taki mały kombinator. 

Zanim odstawiliśmy Tygrysa w sobotę na nocowanie, ja ogarnęłam części letnich zbiorów,  a Tata z Dziadkiem pracowali nad obudową beczki i kleili drzwi wewnętrzne. Chłopak z kolei organizował igrzyska. Dba o naszą kondycję. Jak zrobię 20 kółek wokół trampoliny mam dość. A oprócz tego jest piłka nożna, rzut oszczepem i kulą, skok w dal i pływanie na sucho. Także się nie nudzimy. A kiedy Tygrys kibicował sportowcom i wyciągał Dziadków na wieczorne spacery, my walczyliśmy z cukinią. 

A jak Wam minęła końcówka lipca?

3 komentarze:

  1. Też uwielbiam przetwory robić :) Co prawda zawsze narzekam na gorąc, ale poza tym wszystko w tym uwielbiam. A zimą jest podział ról: syn pije soki, mąż wyjada owoce, a ja surówki :) Hihi, dla każdego coś miłego.
    Ponieważ lipiec był bardzo pracowity, liczę, że sierpień będzie dla nas troszkę łągodniejszy i chociaż w weekendy trochę odetchniemy.
    Przesyłam uściski.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja nie lubię robić przetworów ale zjadać lubię hehe
    U nas lipiec był mega intensywny ale nie miała bym nic na przeciwko żeby i sierpień taki był 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nawet nie wiem kiedy ten lipiec przeleciał, jestem tym faktem przerażona bo nie zdążyłam nawet odpocząć a urlop się roztapia !

    OdpowiedzUsuń