piątek, 30 lipca 2021

Muzealny weekend

Wyjazdy z Tygrysem nie należą do najłatwiejszych. Wiele/wielu z Was to zna... Daleko jeszcze? Nudzi mi się. Ciężko Chłopakowi przetrwać podróż, a niestety większość atrakcji jest oddalonych od nas o ponad 200 km, a to oznacza 2-3 godziny jazdy w jedną stronę. Często nie zważamy na czasem dość głośny opór mając nadzieję, że koniec końców Chłopak będzie zadwolony. Zwykle tak jest, co wcale nie oznacza spokojniejszego planowania kolejnego wyjazdu. Na szczęście szybko zapominamy o marudzeniu i ruszamy w drogę. 

W ostatni lipcowy weekend podążaliśmy za pasjami Tygrysa. U nas na czasie broń, wojsko i marzenie o zostaniu generałem, więc obraliśmy kurs na Sulejówek i Muzeum Józefa Piłsudskiego. Ostatnio czytaliśmy książkę Anny Czerwińskiej - Rydel "Ziuk. Opowieść o Józefie Piłsudskim" i wiedza, którą pozyskaliśmy była świetną bazą do zwiedzania. W muzeum jest sporo treści, dużo zabytków, a dzięki książce nie gubiliśmy się w tym wszystkim.

Muzeum zrobiło na nas wrażenie. Nowoczesna bryła, ciekawe rozwiązania multimedialne na wystawie, które nie przesłoniły zabytków. A tych było naprawdę sporo. Mimo, że była nas trójka dorosłych (towarzyszył nam Dziadek Tygrysa) wszyscy zdecydowaliśmy się na audioprzewodnik ze ścieżką dla dzieci. Nie chcieliśmy się rozdzielać, a mając takie same treści, mogliśmy w razie czego pomóc Synkowi, który pierwszy raz w ten sposób zwiedzał muzeum. Ja niezbyt przepadam za tą formą poruszania się po ekspozycji, ale tym razem byłam zadowolona. Może z racji tego, że była dla dzieci, była żywsza i przystępniejsza. Ja naprawdę więcej nie potrzebowałam, a dla Tygrysa i tak było to za dużo. Z minusów... Traf chciał, że sprzęt Synka jako jedyny miał problemy z ładowaniem. Włączał się za późno, albo zawieszał. W pewnym momencie musieliśmy zamienić się na odbiorniki. Niestety Chłopak się sytuacją zirytował i na końcówce wystawy poruszaliśmy się już bez przewodnika. I mimo, że był zrobiony naprawdę dobrze zrobiony (przyjemni lektorzy, zadania na ekranie, wskazanie na ciekawe zabytki) to jednak dla prawie Siedmiolatka za długi. Wszystko zajęło nam dużo więcej czasu niż sugeruje opis na stronie i Chłopak był zwyczajnie zmęczony. Ale co zobaczył to Jego. Najbardziej interesowała Tygrysa broń. Mnie urzekły osobiste pamiątki po Marszałku, Tatę Tygrysa nagarania dźwiękowe, a naszą trójkę film z pochówku Piłsudskiego. Wciągnęła nas też animacja stylizowana na japoński teatr cieni  - wymiana argumentów między Piłsudskim i Dmowskim oraz film powiązany z prezentacją zabytków z akcji pod Bezdenami. Lubię muzea, w których multimedia i forma nie przesłaniają zabytków, które dla mnie są najważniejsze. "U Piłsudskiego" moim skromnym zdaniem wszystko jest wyważone i nowoczesne środki wyrazu nie odciągają uwagi od eksponatów.

Troszkę byliśmy zawiedzeni materiałami edukacyjnymi do zwiedzania z dzieckiem. Na stronie wyczytaliśmy, że wystawie towarzyszy książeczka z zadaniami dla najmłodszych. Ta okazała się broszurką do odbijania suchych tłoczonych pieczątek po rozwiązaniu zadań, ale na specjalnie przygotowanych stanowiskach dla dzieci. Co same w sobie też przyniosło frajdę, ale spodziewaliśmy się czegoś więcej. 

Mimo to do Sulejówka z przyjemnością wrócimy. Na wystawę i do ogrodu wokół dworku Milusin. Tym razem zabrakło sił i czasu. A jesteśmy bradzo ciekawi domu Piłsudkich, który w tej chwili ze względu na remont jest niedostępny dla zwiedzających. A i zajęcia edukacyjne kuszą.












To nie koniec muzealnych atrakcji podczas weekendu, choć klimaty podobne. W niedzielę zwiedziliśmy Muzeum Wojska w Białymstoku, o które dopominał się Tygrys. To Jego pierwsza wizyta w tym muzeum, które my bardzo lubimy. Ekspozycja stała choć niewielka mieści  sporo treści związanych rzecz jasna z wojskowością, historią regionu i Polski. Pewnie z racji ograniczonej przestrzeni, wystawy stałe są bardzo przemyślane. Zabytki wplecione są w ciekawą narrację poprowadzoną w trzech chronologicznych blokach od roku 1914 do 2010. Eksponatów jest naprawdę sporo i mimo, że prezentowane są na niewielkich salach, nie ma się wrażenia przeładowania. Do tego oprawa graficzna w konwencji komiksowej. To nie może się nie spodobać. Mnie niezmiennie zachwyca pierwsza część wystawy pt.: "Między dwiema wojnami 1914-1939", w której przenosimy się do przedwojennego Białegostoku. Ale nie o moje wrażenia chodzi, a o prawie Pierwszoklasity. Obawiałam się reakcji Tygrysa, bo na ekspozycji poruszamy się wśród naturalnej wielkości manekinów, oczywiście żołnierzy. Widziałam lekki strach na twarzy Chłopaka, ale temat na tyle Go interesuje, że przełamał się i z przyjemnością zwiedzał. Synka zaciekawiła druga sala (1939-1956) z dioramami prezentującymi różne formacje z okresu II wojny światowej. Mógł zobaczyć wiele rodzajów broni, które dotąd widział w książce o powstaniu warszawskim, którą od intensywnego przeglądania mamy już w kilku częściach. Ale co tam zobaczyć... Chłopak mógł również wziąć do rąk kopie broni. Ciężkie to było (nie omieszkałam sprawdzić), ale nie według małego fana wojskowości. Coś czuję, że to nie nasza ostatnia wizyta w Muzeum Wojska w Białymstoku. To był naprawdę dobrze spędzony czas. Muzeum jest naprawdę warte zobaczenia, nawet jeśli nie jesteście miłośnikami najnowszej historii Polski. 











A Wy nasi drodzy Goście, lubicie spędzać czas w muzeum? Jakie macie ulubione muzea?

5 komentarzy:

  1. Hm.... Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, oczywiście:))
    I wszelkie bunkry, schrony ewentualnie zamki. A, muzea związane z techniką i motoryzacją.
    Dwóch synów mamy :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama nie wiem co lepsze, 3 godziny "nudzi mi się" (czasem jedziemy gdzieś tylko z jedną sztuką i to słyszymy), czy 3 godziny śmiechów i wrzasków w samochodzie, kiedy człowiek marzy o stoperach xD A właśnie to nas czeka w poniedziałek...
    Super atrakcje, warto jechać!

    OdpowiedzUsuń
  3. A co do muzeum... No to Czartoryskich, Narodowe, Archeologiczne, Lotnictwa Polskiego, Inżynierii Miejskiej, Manggha z japońskimi klimatami... Wszystkie w Krakowie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nasz syn kocha jeździć autem i nie marudzi (chyba, że zaczyna być głodny, ale szybko idzie temu zaradzić). Jednak na muzeum u nas jest trochę za wcześnie, bo synek nie potrafi spokojnie, bez zadawania 1000 pytań zwiedzać. Za to u nas sprawdzają się wszelkie botaniczne ogrody.
    Uściski dla Was

    OdpowiedzUsuń
  5. My nie jesteśmy jakimiś szczególnymi muzealnikami. Tzn. jakieś klasyki wiadomo – widzieliśmy i jak jest okazja to idziemy. Nasz syn czuje się świetnie właściwie w każdym muzeum od Muzeum Papieru i Druku w Supraślu po Luwr ;-) . Zawsze znajdzie coś ciekawego. Fajnie jak w takim miejscu są przewidziane jakieś, choćby skromne, atrakcje dla dzieci. W tym zakresie głównie rozwijają go moi dziadkowie. Jeśli zwiedzamy coś wspólnie to głównie jakieś miejsca związane z przyrodą (ostatnio np. Akwarium w Gdyni), szeroko pojętą nauką albo zamki (ostatnio Czorsztyn). Córka takich miejsce za dużo nie widziała (COVID raczej nie sprzyja a właśnie uświadomiliśmy sobie, że jeszcze trochę to potrwa a połowa jej życia przypadnie na czas epidemii) ale rybki w Gdyni bardzo jej się podobały.
    Ostatnio zdecydowanie preferujemy wypoczynek na świeżym powietrzu – w poprzedni weekend bawiliśmy chyba w waszych okolicach i pozwalaliśmy się zjadać nadbiebrzańskim i nadnarwiańskim komarom ;-).
    Na jeżdżenie autem nie mam jakiś super sposobów chociaż w wakacje zdarzało nam się robić po ponad 6 tys. kilometrów. U nas działa tablet – bajki (byle nie za dużo), obserwowanie trasy ma mapie, dziecięce piosenki, audiobooki, zabawa w opowiadanie bajki (każdy mówi jedno zdanie), zabawa w wymyślanie słów na ostatnią literę słowa, które powiedziała poprzednia osoba, zagadki (każdy może zadać jedno pytanie), a w chwilach największego kryzysu lizaki zamykają wrzeszczące paszcze ;-) .
    A teraz mój starszy nabywa nowych wakacyjnych doświadczeń – pierwszy samodzielny obóz. Mam jedno dziecko w domu – matko jaka to jest cisza ;-) . A.

    OdpowiedzUsuń