poniedziałek, 26 lipca 2021

Lipcowe opowieści #3

Kolejny wakacyjny tydzień za nami. Pewnie nie tylko ja mam poczucie umykających dni. I jakoś żal mi, bo mało skorzystaliśmy z licpowych weekendów. Ale cieszę się z tego, co dobre. Nawet z drobiazgów. I z tego, że jesteśmy zdrowi i póki co możemy planować wakacje. Mam nadzieję, że zdążymy przed koleją falą wiadomo czego.

A co przyniósł miniony tydzień?

Niedzielę niestety spędziliśmy w pracy. Takie uroki. Raz na jakiś czas musimy poświęcić swój czas cudzym dzieciom. A Tygrys korzystał z chwil z Dziadkami. Żal, ale z drugiej strony mogliśmy odebrać dzień w tygodniu nie tracąc urlopu. Całe szczęście, że szef ustąpił i stanęło tylko na jednej niedzieli. Pierwsze perspektywy były mało optymistyczne. Praca, upał dały nam w kość i w zasadzie jedyne na co nas było stać wieczorem to lody. Mało tego Tacie Tygrysa coś poszło w kręgosłupie i cały tydzień miał z głowy czekając aż samo się naprawi. 

W poniedziałek zostałam z Tygrysem w domu. Spędziliśmy miło czas. Na zabawie, ogarnianiu domowych spraw. Ostatnio emocje brały górę i mieliśmy trudny czas. Złość, wieczne odzywki "i co z tego". Także miła to odmiana. Wieczorem przerabiałm kolejne kilogramy ogórków. Jak już szczęśliwie skończyłam, Babcia Tygrysa uraczyła nas wiśniami. Po wydrylowaniu, zamroziłam. Będą na kisiel na zimę. Chłopcy bawili się "na leżąco". W piłkę Młody musiał kopać sam (nowa pasja). A wieczorem miał towarzystwo sąsiadki. Poniedziałek przyniósł też cudowną wiadomość o TYM telefonie do pewnej blogowej znajomej. 

Kolejne dni wypełniały codzienne obowiązki i praca. Brakuje nam kilku godzin w ciągu doby, żeby wszystko w miarę ogarnąć. A nasza przydomowa przyroda nie zwalnia i dba o to, żebyśmy mieli co robić. Trawa co chwilę domaga się strzyżenia, a warzywa zamknięcia w słoikach. I to naprawdę cieszy, choć czasami trudno znaleźć czas na wszystko. Mamy już sporo słoików z ogórkami (kiszonymi i tartymi na zupę), a to jeszcze nie koniec przetworów. Pracy jest sporo, wieczory krótsze, ale zimą to docenimy. Tygrys ma z kolei radość, jak prosto z krzaka może wcinać borówki, które bardzo lubi. Szkoda tylko, że maliny za bardzo nie obrodziły.



Piątek przyniósł nam nowe doświadczenie. Wizyta przedszkolnego kolegi Tygrysa. Chłopak oczywiście musiał rano przeżyć tą sytuację. Wymyślał... B. nie lubi bawić się autami. Na pewno będzie się śmiał z moich klocków. I masa innych stresów/pytań/wątpliwości. W sumie nie dziwię się, bo dla mnie to było też coś nowego. Dotąd pod opieką miałam jedynie sąsiadki zza płotu. Nasze obawy okazały się niepotrzebne. Chłopaki bawili się dobrze. Nie angażowali mnie w swoje sprawy, dbałam tylko o prowiant. I cieszę się, ba fajnie się dogadują, a będą razem w klasie. 

Czwartek i piątek to basen. Tygrys przeszczęśliwy. I jak do tego lata miał opory przed wodą, teraz by z basenu nie wychodził. I muszę tu utrwalić ku pamięci, że pływał kraulem, jeszcze z makaronem, ale dla niego najważniejsze, że instruktor go nie podtrzymywał. A ja spędziłam jedno "pływanie" w towarzystwie sympatycznej osoby, którą poznałam przy okazji spraw zawodowych, a drugie w miłej obecności żelazka. 

A sobota w drodze. Udało mi się wyciągnąć trzech moich mężczyzn (ten trzeci to Tata, żeby nie było :) na wyjazd, o którym w kolejnym wpisie. 

Mimo wielu obowiązków udało mi się wygospodarować czas na dorosłą lekturę. Nowych książek Pana Siembiedy chętnie wypatruję, bo wiem, że to zawsze dobrze spędzony czas. A druga w tematyce, do której chętnie sięgam. Dwie lektury w tygodniu. Dawno tak nie miałam :) Oby do jesieni. 


Przede mną ostatni tydzień przed urlopem. W pracy dość intensywny, bo trzeba podopinać terminy. W domu też, bo przetwory czekają. Tyle by się chciało, niestety mocy i czasu za mało. Ale zobaczymy co się uda. W każdym razie życzę i sobie i Wam dobrej końcówki lipca. 

2 komentarze:

  1. Ależ Ci zazdroszczę tych ogórków. U nas w tym roku jedynie fasola dobrze obrodziła.
    Po wiśnie jutro zamierzam jechać, bo swoich też miałam niewiele.
    Dobrego tygodnia i trochę czasu na relaks życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bawcie się wspaniale na urlopie i wypoczywajcie ile wlezie!
    My mamy zarazę jakąś, co chwilę pada krzaczek borówek. Jest mi tak smutno, załamuję ręce, bo one podobno rzadko chorują :( A tak się cieszyliśmy od 4 lat własnymi borówkami :(
    Buziaczki, trzymajcie się zdrowo!

    OdpowiedzUsuń