Ostatnie tygodni upłynęły nam pod znakiem przedszkola. I choć Tygrys spędził w nim zaledwie 10 dni nie było łatwo. Jak już zaczął oswajać się z sytuacją, ponownie dopadło Go choróbsko i od wtorku jest pod opieką Babci. Oczywiście jest zadowolony i już kombinuje. Załapał, że choroba=babcia, a nie przedszkole i oczywiście ciągle brzydko kaszle. Tak to już chyba będzie, raz w przedszkolu, raz w domu, zwłaszcza, że z rozmów z nauczycielką wiem, że dzieci przychodzą do przedszkola chore. Zresztą doskonale to znacie. To jest błędne koło. Co z tego, że wyleczymy Młodego, jak po niedzieli znowu ktoś się z nim podzieli choróbskiem. Te tygodnie upłynęły nam na adaptacji, ale że czas po przedszkolu jest nasz, udało mi się zapisać kilka perełek z 34 miesiąca.
Czemu deszcz pada? Czemu tu jest apteka? Czemu tu jest sklep? Czemu? Czemu? Czemu? I my weszliśmy w fazę pytań. Oczywiście nie każda odpowiedź jest wystarczająca i za chwilę pojawia się kolejne czemu :) Póki co dajemy radę i ma to nawet swój urok.
Popołudnia, mimo aury, spędzamy dosyć aktywnie, bo ulubioną zabawą Tygrysa jest odgrywanie różnych ról, głównie związanych z postaciami z bajek (Strażak Sam, Bob Budowniczy, a ostatnio nowy bohater Dżetek z Super Wings), których ważnym punktem jest bieganie, fruwanie czy zasuwanie na kolanach wokół stołu. I tak biegamy sobie pewnego dnia... Opadając z sił pytam: Tygrysie, kiedy Ty się zmęczysz? Słyszę: Ja się nie zmęczę nigdy. Po chwili wstępuje we mnie nadzieja: Już ja nie mam paliwa. Niestety na krótko: Chlup chlup chlup. Bak został napełniony i biegamy dalej :) A podczas tych zabaw dzieje się. O pożarach już nie raz wspominałam. Wszystkie meble mamy zreperowane. A pewnego dnia Strażak wybiega ze swojego pokoju i woła: Narobiłem tam dymu. Narobiłem tam wielkiego dymu. Tak Synu w robieniu dymu jesteś mistrzem.
Bawimy się ciasteczkami zwierzakami. Synek ma w ręku żyrafę i przedstawia mi jej koleżanki. Wygłupia się, więc imiona są zupełnie niezrozumiałe. Pytam: Synku w jakim języku mówisz? W odpowiedzi Tygrys “wywala” język na brodę i mówi: Takim, czerwonym :)
Chłopak opowiada Tacie, jak jadł cytrynę u Babci. Na pytanie, jak smakowała odpowiada: jak cytryna. Po co takie pytania?
Okrywam Tygrysa kołderką przed snem i słyszę: Mama, gdzie masz to od tatusia? Szybka burza mózgu. Tym razem się udaje. Zdjęłam Synku. Kilka dni później Synek stwierdza niemal z wyrzutem: Znowu nie masz obręczy. No tak nie wzięłam sobie uwagi do serca. Dobrze, że Dziecko dba o moje przywiązanie do Męża, a Jego Ojca :)
Idę na piętro po pranie. Młody woła z dołu: Mama jesteś na tym suficie? No tak… punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia.
Tygrys zaczyna ogarniać pory roku. Na tapecie (wiadomo) jest jesień i zmiany następujące w przyrodzie. I tak dowiedzieliśmy się, że zwierzęta wyginęły na zimę. Widzę tu wpływ zainteresowania się dinozaurami.
Mimo tak krótkiego stażu w przedszkolu, widzimy małe postępy, głównie na polu samodzielności Tygrysa. Jak Mu się chce to potrafi sam zdjąć ubrania przy toalecie. Jak pamięta robi “2” do nocnika. I jak ma humor to sam zje serek przy stoliku. I pięknie poszerza swój zasób słownictwa. Pewnego popołudnia całą drogę do domu (a zajmuje nam to jakieś pół godziny spacerkiem) powracała dupa: dupa w wózku, dupa w samochodzie, dupa idzie. Nie umknęło to jednej z mijających nas pań. Zwróciła uwagę, na co usłyszała: nic nie gadaj. I tym razem zgodziłam się z Synkiem. Ostatnio, jak nigdy, miałam do czynienia z ciociami dobra rada, które na wychowaniu mojego dziecka znają się lepiej. Zaczęło się od pampersa (z miesiąc temu, kiedy jeszcze był). Starsza pani pochwaliła Tygrysa za zasób słownictwa, ale na tym nie poprzestała. Musiała poinstruować i mnie i dziecko, że na pieluszkę jest już za duży. Dosłownie dzień później jej młodsza wersja przy kasie w jednym ze sklepów skrytykowała mnie za gotowy obiadek wśród zakupów (tak zdarza mi się, jak coś wyskoczy, poza tym Tygrys czasem lubi i co zabronię?). Po kilku tygodniach spokoju spotkałam specjalistkę od chodzenia na nogach. Skarciła mnie za noszenie dziecka na rękach. Tyle, że nie wiedziała (bo skąd), że chwilę wcześniej Synek przestraszył się psa i chciał być blisko mamy. I hit… Pewna mama, znana nam wcześniej z placu zabaw, na przedszkolnym korytarzu wyrwała mojemu dziecku, które miałam na rękach, smoczek z buzi. I tu już mnie poniosło. Nie wytrzymałam. Babeczka do widzenia już mi nie powiedziała. Jak to Tata Tygrysa powiedział: jedną mamy z głowy.
W 34 do łask wróciły klocki lego i puzzle. Ale numer 1 to nadal auta.
perełki słowne Tygrysa są cudowne:) u nas też zaczynamy je powoli odnotowywać - zamiatam podłogę po samodzielnym jedzeniu córeczki i słyszę dodatkowe instrukcje od niej i ten palec szefowej "tu też":)
OdpowiedzUsuńCzasami zastanawiamy się skąd Młody bierze te teksty. A Córcia nieźle dba o porządek, rękoma mamy. U nas tak samo :)
UsuńBardzo lubię te opowieści o Tygrysie i jego poczynaniach :) Klimat ,,czemu " pamiętam jak moja córka była mała. Było to bardzo zabawne, ale potrafiło tak zmęczyć, że szkoda gadać. Teraz wspominam tamten czas z uśmiechem :)
OdpowiedzUsuńCzemu towarzyszy nam nieustannie. Chwilami nie mam już pomysłu na kolejne odpowiedzi, ale staram się być cierpliwa, bo wiem, że to szybko minie i zatęsknię jeszcze za tym czemu.
UsuńA to mały ananas :) Ale fakt, katar i kaszel to norma przy przedszkolu.
OdpowiedzUsuńU nas na pytanie "czemu" wszyscy w domu odpowiadają "bo nie ma dżemu" :P a żeby nie było, nauczyli się ode mnie...
Ech te dobre rady, aż się chce powiedzieć "dupa" :P Zwolenniczką smoczków nie jestem, ale do głowy by mi nie przyszło wyrywać taki z buzi obcemu dziecku O.o I tak szacun że wybuchłaś dopiero przy tej, bo tekst o obiadkach też mnie rozwalił...
Odpukać... Katar poszedł sobie precz i niech prędko nie wraca.
UsuńTe czemu jest nawet urocze, choć podejrzewam, że x 4 może dać w kość. A tekst z dżemem i u nas się pojawia :)
Tak to już jest, że wszyscy w tym kraju znają się na wychowaniu dzieci, budowaniu domów, chyba na wszystkim. Pani od smoczka już się ze mną nie spoufala. Jak to Mąż powiedział: jedną mamy z głowy.
Super! Wreszcie i ten etap was dopadł ;) Przygotuj się na wszelkiego rodzaju ciekawe pytania, które sprawią, że sami już inaczej spojrzycie na świat. Już kochana nigdy nic nie będzie takie samo ;)
OdpowiedzUsuńA u nas młodsza zaczęła "papugować" magiczne CZEMU po siostrze, czyli uderzają z podwójną mocą. Aż w głowie się kręci.
Następnym razem takim ciociom dobra rada trzeba chyba grzecznie powiedzieć, żeby pilnowały swojego nosa.
Co do brzydkich słów to u nas jeszcze nie ma, ale moja mama mi opowiadała jakie ja przynosiłam kwiatki z przedszkola. I to najlepsze, że dzieci zawsze wiedzą kiedy je stosować prawda? ;)
Wszystkiego dobrego :*
Podwójne uderzenie "czemu" to musi być coś. Póki co pytania nie należą do najtrudniejszych, ale czas odświeżyć wiedzę :)
UsuńBrzydkie słowa... tak, dzieci doskonale wiedzą, że nie są dobre i pewnie dlatego je lubią :) A taką "dupą" to chciałoby się uraczyć niejedną ciocię dobra rada.
Uściski
Czemu mnie nie dziwi, że auta i lego są tak fascynujące pomimo różnych zmian:)
OdpowiedzUsuńU nas lego przychodzi i odchodzi, ale auta... to zupełnie inna historia. Nigdy ich dość.
UsuńMatko, ależ mi ciśnienie skoczyło! Też spotkałam taką specjalistkę od obiadków. A choćbym karmiła mojego niemowlaka szejkiem z McDonalda, to nikomu, kurde, nic do tego, chyba że lekarzowi. Byłam też świadkiem, jak w Rossmannie jakaś babka krzyczała na inną, bo zauważyła, że tamta sięga z półki po oliwkę Johnsona. A gdyby jakaś menda wyciągnęła mojej córce smoczek z buzi, to chyba dostałaby w twarz. Też nie jestem wielką zwolenniczką smoczków, ale jeśli maluch lubi sobie pociumkać, bo go to uspokaja przed rozłąką z mamą, to nikomu nic do tego... zresztą w ogóle nikomu nic do tego, poza rodzicami.
OdpowiedzUsuńTa specjalistka powinna dostać po premii, bo siedziała za kasą. Ale podejrzewam, że jak sama zostanie mamą to jej się zmieni.
UsuńCo do smoczka... To u nas trudny temat i póki co Synek mówi, że na randki będzie chodził z dindą.
Odwieczne pytania małych ludzi czemu, dlaczego? Przygotuj się na całą lawine takich pytań przez kilka ładnych lat
OdpowiedzUsuńJuż kompletuję słowniki/encyklopedie/leksykony :)
UsuńCzyżbys miała w domu przyszłego aktora??? Skoro świetnie odgrywa rolę i już wie jak kaszleć to wiesz, może za naście lat jakiś Oskar wyląduje na jego półce :)
OdpowiedzUsuńI to rewiowego, bo przy tym bardzo lubi śpiewać :)
UsuńJej, co za babiszony wstrętne ! Ja na szczęście już od jakiegoś czasu mam z takimi względny spokój - ale wcześniej jak się jakaś trafiała to zupełnie się nie czaiłam i objeżdżałam ją z góry na dół. Te, które znają nas bliżej - wiedzą już, że lepiej ze mną nie zadzierać. Niczego tak bardzo nie znoszę - jak wtrącania się w cudze sprawy (do których zaliczam też decyzje zakupowe/żywieniowe i wybory dotyczące wychowywania dziecka).
OdpowiedzUsuńA Tygrys boski - no i ten tekst "nic nie gadaj" to jest absolutny hit ! :)
Dobrze, że czasem Tygrys ucina takimi tekstami wtrącanie się osób trzecich :)
Usuńteraz w przedszkolu wiele się nauczy a babeczkami dobra rada się wcale nie przejmuj... ja muszę chyba groźnie wyglądać bo nie miałam okazji by koś mi coś doradzał :P u nas najmniejszy chory własnie spi z gorączką :( po 14:00 dopiero lekarz... spróbuj entitis kuracja 3 miesiące na moich starszeków zadzaiłała nie byli chorzy dobry rok teraz najmniejszy chyba b edzie dostawał i śedni bo zaczynają się choroby Zdrówka dla synka
OdpowiedzUsuńOdpukać... Zbliżamy się do końca tygodnia i Młody jeszcze nic nie przywlókł. Może rodzice tym razem okazali się bardziej odpowiedzialni i zabrali chorych do domu, bo grupa jakby mniejsza.
UsuńUwielbiam takie wpisy!! ❤ 😍 😍
OdpowiedzUsuńU mnie moja córka bawi się w Elze. W dzień w dzień puszcza sobie Mam te moc, a mi już obrzydła ta piosenka do tego stopnia, że chyba kupię sobie stopery do uszu.
OdpowiedzUsuńDzieci maja mnóstwo energii słodką,że my rodzice tyle jej nie mamy. :)
Pozdrawiam
U nas trochę inni bohaterowie i inne kawałki dla uszu. Ale Synek zna chyba wszystkie czołówki ulubionych bajek. Teraz bawimy się w Super Wings.
UsuńTak to jest z tymi żłobkami i przedszkolami, na początku same choróbska i dziecko więcej czasu spędza w domu niż w placówce. Okropne są te ciocie dobre rady, niestety ja też cały czas na takie trafiam, a wyciąganie smoczka z buzi mojego dziecka to już norma :(
OdpowiedzUsuńTo prawda. W przedszkolu znowu jakiś wirus szaleje. Póki co się trzymamy i oby jak najdłużej :)
UsuńMi za często nie zdarzają się takie bliskie spotkania z ciociami dobra rada, ale już się nie patyczkuję :)
Mam nadzieję, że Tygrysowi uda się jednak więcej być w przedszkolu, niż na chorobowym. Przez "dupę", to chyba muszą przejść wszyscy rodzice i wszystkie dzieci :) Swoją drogą- co jest w tym słowie takiego fascynującego???
OdpowiedzUsuńCiocie dobre rada... Ech, że to wyginie... Nie przepadnie jak mara nieczysta!
Współczuję. Szczerze współczuję. Ja popełniam wiele grzechów ciężkich: smoczek, pielucha, wózek, noszenie, zupki/obiadki w słoiczkach, karmienie piersią b.długo, ale jakoś te panie od dobrych rad się nimi ze mną szczęśliwie nie dzieliły.
Pozostaje mieć nadzieję, że za każdym razem, kiedy gdzieś dziecku dzieje się naprawdę krzywda, jest ten tabun cioć do szybkiej reakcji...
8 dni w październiku za nami w przedszkolu. Jakiś wirus przetrzebił grupę. Mam nadzieję, że się uchowamy i pobijemy 10 dni z września.
UsuńNiestety tam gdzie naprawdę dzieje się źle, jakoś cioć nie widać. Chyba, że po fakcie.
Haha, pamiętam ten etap :)
OdpowiedzUsuńUroczy to czas. Korzystamy, bo szybko minie :)
UsuńNo sufit wymiata :D Ale dupa i nic nie gadaj... padłam :D
OdpowiedzUsuńDupa w swoim czasie to było ulubione słowo przedszkolaków. pamiętam, jak pierwsze dni Tymon chodził do przedszkola i jakiś starszy przedszkolak jak mnie zobaczył to zaczał wołać dupa dupa będąc z tego szalenie dumny i zadowolony.. pomyslałam wtedy, Bosssszzz kiedyś i nas to dopadnie ;)
Czyli norma.
Kochana, tak, to jest błędne koło z tymi chorobami i adaptacją w przedszkolu. Ale pocieszę Cię, to minie, nawet jak będa przychodzić z chorobami, wy już nie będziecie tak tego łapać za jakiś czas, zobaczysz :)
A swoją drogą Tygrys niezły cwaniak ;)
O matko, ale ten opis bliskich spotkań z ciociami dobra rada, no nie mogę, Jezu, też bym nie wyrobiła... gotowe obiadki i my jedliśmy i długo pampersa nisiliśmy i smoczek był ukochanym elementem w życiu Tolusi i Zuzi ;)
Nie wiesz jak smakuje cytryna i jakim językiem gadamy??? :D co za słodziak! Ale takie odpowiedzi są zawsze przecież takie oczywiste, a jak je słyszymy to głupiejemy na chwilę, co :)
O tak, głupiejemy i zastanawiamy się skąd On bierze te teksty. Gorzej, że zdarza nam się uświadomić, że niektóre to z naszych ust. Jak to się pilnować trzeba :) Ale dupa nie nasza. Choć nigdy nie wiadomo.
OdpowiedzUsuńCo do chorób... znowu polegliśmy. Tym razem bostonka. Wynik: 8 dni w październiku w przedszkolu, chyba że jeszcze dodamy (oby) te dwa po niedzieli.
Uściski