wtorek, 13 sierpnia 2024

Lipcowe opowieści

Jak dawno mnie tu nie było, pomijając umieszczane mniej lub bardziej systematycznie wpisy o książkach. Nie potrafię się jednak rozstać z tym miejscem. Fajnie jest wracać do archiwalnych wpisów. Spojrzeć, co działo się rok, dwa lata temu, a nawet wcześniej, bo moja przygoda z blogowaniem trwa już prawie 13 lat, w tym 9 tutaj. Aż trudno uwierzyć. Tyle się zdarzyło. Tygrysiątko jest już prawdziwym Tygrysem. Nam przybyło siwych włosów i kilogramów. Ale mniejsza o to. Takie teksty bardziej pasują na jakieś podsumowanie, za kilkanaście postów stuknie 500 wpis, to lepsza okazja. A dziś spojrzenie na lipiec. W dalszym ciągu pozostaje dziesięciomiesięczna dziura, ale zostawię to na innym moment. Muszę znowu wejść w rytm. A o tym, co działo się w minionym roku szkolnym, już wkrótce (mam nadzieję :).

Lipiec minął nam bardzo spokojnie, wręcz leniwie. Przynajmniej dla mnie. Tata Tygrysa działał przy domu. Tu jest zawsze, co robić. Ja z pewnością również znalazłabym zajęcie, ale  trudno mi było zmusić się do czegokolwiek. I choć grządki wołały o pomoc, różnie z tym było i plonów zbyt obfitych nie było. Nie narzekam, bo mocy przerobowych do przetworów również nie miałam. Trudno mi w tym roku o energię, więc nie zmuszam się do działania i odpoczywam. Robię to, co niezbędne. Takie założenia miałam na urlop. I dobrze mi z tym. Nic specjalnego się nie działo i trzy tygodnie przeleciały nie wiadomo kiedy. Zaletą nowego miejsca pracy (choć trudno już mówić o nowym, za mną 1,5 roku) jest możliwość długiego urlopowania. Trzy tygodnie za mną,  a jeszcze jeden pod koniec sierpnia. Za rok planuję ciągiem. To jest luksus. Tak sobie rozkładamy ten wolny czas, żeby dwa tygodnie być w trójkę i jeszcze każde z osobna z Tygrysem po tygodniu. Dzięki temu mamy dziecko zagospodarowane przez pół wakacji. W pozostałe dni z początku lipca był z miejscowymi Dziadkami, ale się zbuntował i zaczął zostawać sam w domu. Nie jest to dla Chłopaka komfortowa sytuacja, ale z dwojga złego woli taką opcję. U Dziadków się nudzi, poza tym nie przepada za towarzystwem swojego 3,5 letniego kuzyna, którym Ci się opiekują. Także zostaje sam (nie do końca, przecież jest jeszcze królik), a ja wypieram co robi przez ponad 8 godzin. Możecie się domyślać. Jak wiecie książek nie czyta :) Z pewnością nie może się doczekać naszego powrotu, żeby biec na boisko. 

Piłka pozostaje nadal wielką pasją Tygrysa. Plany życiowe są już sprecyzowane. Także żyjemy boiskiem (jak dobrze, że mamy je przed domem), meczami na żywo i w sieci. W tym czasie, kiedy mnie tu nie było Synek wrócił do szkółki. W pierwszych dniach lipca po kilku miesiącach treningów, po raz pierwszy dostał powołanie na sparing. Towarzyszyliśmy Chłopakowi. Zaletą były piękne okoliczności przyrody, choć zdecydowanie za długo to trwało. Na szczęście w lipcu Tata Tygrysa mógł zarzucić swój drugi etat na taksówce, bo nie było treningów. Ale nie było odpoczynku od piłki, bo po tym jak Jagiellonia zdobyła mistrzostwo Chłopaki mają karnet i jeżdżą na wszystkie mecze, na szczęście te na miejscu. Nie jest to ulubiony klub Młodego. Jego serce jest gdzie indziej, ale przemówił chyba lokalny patriotyzm i chętnie kibicuje swoim, poza rozgrywkami, na których spotykają się oba zespoły. 

Lipiec to nie tylko piłka, ale pierwsze zbiory. Rośliny wybaczyły mi brak zaangażowania i nas obdarowały, może nieco delikatniej niż zawsze, ale się nie dziwię. 


Udało nam się wspólnie wybrać do lasu. Trudno nam ostatnio spotkać się z Tygrysem. Rowerów nie lubi, nie jeździ z nami do miejsc, do których jeszcze niedawno rwał się. Wreszcie udało się wyciągnąć Go do lasu, nie bez protestów, choć ostatecznie się zgodzi nam towarzyszyć i wytrzymał bez akcji 20 minut, ale o tym, co trudne zapominamy. A ja naprawdę już dawno nie spacerowałam po lesie. Było cudownie. Kolory, światło, zapach, powietrze. Dotleniliśmy się tak, że aż Chłopaki głowy bolały. A do tego nazbieraliśmy sporo jagód. Na obiad były pierogi, na kolację kisiel, a na śniadanie drożdżówki. Tylko te pierwsze zdołałam utrwalić na zdjęciach. Rowery i sobotnia msza w kilmatycznym kościółku w Ziołowym Zakątku już bez Tygrysa.




Ja na urlopie raczyłam się również książkami. Do tego stopnia, że miałam przesyt i przerzuciłam się na puzzle (czasami na żelazko). Jaki to cudowne mieć czas na to, co się lubi. A puzzle lubię bardzo, szczególnie te angielskie. 


W lipcu udało nam się wyjechać na krótki urlop. Z powodów, o których napiszę w tym rocznym podsumowaniu, dysponowaliśmy skromnym budżetem, który pozwolił nam na kilka dni nad Wisłą. Z naszej miejscowości ruszyliśmy pociągiem do Malborka, żeby zdobyć zamek. Zrobił na nas duże wrażenie. Dobrze, że wybraliśmy trasę rodzinną, bo na historyczną nie starczyłoby nam sił. Z Malborka jeszcze tego samego dnia ruszyliśmy do Torunia. Z przyjemnością wróciliśmy tu z Synkiem. Sami byliśmy chyba na początku małżeństwa, ale odczucia takie same, bardzo pozytywne. Mieszkaliśmy w samym rynku, więc dużo spacerowaliśmy, zwiedzaliśmy muzea, robiliśmy pierniki. Przekonaliśmy się kolejny raz, że zdecydowanie lepiej czujemy się wśród zabytków, dzieł sztuki. Trudniej było nam odnaleźć się na wystawach w planetarium. Ale film 3D był rewelacyjny. Tak jak cały wyjazd. Tylko Tata Tygrysa wyciął nam numer. Okazało się, że nie wykupił lekarstw, które powinien brać. Myślałam, że nie zdążył. Skądże. Uznał, że czuje się dobrze, więc może już nie potrzebuje. Odczuł dość mocno, że nadal potrzebuje. Całe szczęście, że są teleporady. Wrócił o własnych siłach, ale dwa dni i dwie noce miał z głowy, a ja ze stresu również. Także Toruń i Malbork koniec końców zapisały się dobrymi wspomnieniami. Podobnie, jak cały lipiec.


 









3 komentarze:

  1. Każdy etap dorastania ma swoje potrzeby. Wasz Tygrys jest starszy i coraz częściej potrzebuje czasu na swoje rozrywki, ale jednak na pewno z niecierpliwością wypatruje Was przez okno, czy na trybunach...
    Korzystaj z odpoczynku, bo zimą na pewno wróci trochę czasu rodzinnego.
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, jak dobrze potrafię wczuć się w rolę mamy piłkarza. U nas podobnie- boisko ciągnie jak magnez.
    Zawsze z przyjemnością czytałam Twoje wpisy, nasze dzieci są w podobnym wieku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj w świecie soccer mum ;-) . Ja właśnie skonstatowałam, że od września moje dziecko ma w tygodniu 5 jednostek treningowych + weekendowy mecz lub turniej. Nie wiem jak my to ogarniemy logistycznie i jak on to pogodzi ze szkołą. Widzę niestety coraz więcej minusów tej piłkarskiej pasji (żeby nie było plusy też są) ale dziecko nie odpuszcza...

    OdpowiedzUsuń