Przybywam z kolejną partią książek, które towarzyszyły nam w lutym. Żałuję tylko, że powstała w ostatnich dniach. Wrażenia pisane na bieżąco po lekturze są zupełnie inne. Z czasem jednak opadają, choć są książki, które wzbudzają tak pozytywne emocje (patrz pkt. 1-2), że zostają w pamięci na dłużej. Tak, jak życzyłam sobie tego w poprzednim podsumowaniu sięgnęliśmy w lutym do ciepłych opowieści, idealnych na wieczorne czytanie (patrz pkt. 7 i 8). Ale do brzegu...
1-2. Marcin Przewoźniak, Puk, puk! Widzieliście kometę? i Puk, puk! Chcecie psa?; Wydawnictwo Zielona Sowa
lokalna biblioteka, czytane po raz pierwszy
Z serią "Puk, puk!" dobrze zaczęliśmy luty. Tygrysa nie zawsze wciągają serie. Czasem Go nudzą. Tym razem żałował, że nie ma kolejnej części. Te książki to lekcja historii w najlepszym wydaniu. Pełna osób i zdarzeń z historii podanych w lekki, bardzo zabawny sposób. Polecamy miłośnikom historii i nie tylko.
3. Soledad Romero Marino, Szczęśliwe przypadki; Wydawnictwo Muchomor
lokalna biblioteka, czytana po raz pierwszy
Osobiście mam przesyt książek popularnonaukowych. Potrzebuję pięknych i mądrych opowieści, ale Tygrys lubi raczyć się tego typu lekturami, więc czytamy. Tym razem książka o przypadkach, które doprowadziły do odkryć, z których korzystamy do dziś. Warto zajrzeć.
4. Patrick Malin, Zakazane miejsca na świecie. Podróże magicznym dywanem; Wydawnictwo Znak Emotikon
lokalna biblioteka, czytana po raz pierwszy
Dzięki tej książce dotarliśmy do miejsc, większości których nigdy nie uda się zapewne odwiedzić, zresztą do niektórych to nawet strach trafić. Sporo ciekawostek o miejscach stworzonych zarówno przez człowieka, jak i naturę. Chociaż konwencja podróży dywanem jakoś mi nie pasowała, ale może dzieci lubią takie baśniowe motywy.
domowa biblioteczka, czytana po raz kolejny
Klasyka gatunku w naszym domu. Na nic moje prośby - dziecko piłkarskie książki, które przeczytaliśmy już nie raz i nie dwa na głos, czytaj sobie sam po raz kolejny. I tak dam się wkręcić. Nie to, że nie lubię, ale ileż można. Jak widać Tygrysowi to nie przeszkadza. Ja jeśli już, chętnie zajrzałabym do uaktualnionej wersji.
6. Hanna Łochocka, Piernikowy Rycerz; Wydawnictwo Nasza Księgarnia
domowa biblioteczka, czytana po raz pierwszy
Rodzice rocznik około 1980 doskonale znają serię "Poczytaj mi mamo". Z pewną nieśmiałością sięgnęłam do moich "zabytkowych" zbiorów i wyjęłam książeczkę związaną z Toruniem. Bardzo lubię to miasto i chodzi mi po głowie krótki wypad naszej Trójeczki, zwłaszcza, że okazja jest zacna 550-lecie urodzin Kopernika. Może się uda. A wracając do książeczki - odbiór Tygrysa pozytywny, a dla mnie masa wspomnień.
7. Jagoda Gumińska - Oleksy, Opowieści przedmiotów, czyli bajki podsłuchane w muzeum; Wydawnictwo Muzeum Narodowego w Krakowie
lokalna biblioteka, czytana po raz pierwszy
O zakup tej książki poprosiłam w naszej lokalnej bibliotece. Udało się i oczywiście byliśmy jej pierwszymi czytelnikami. Lubimy otaczać się starymi przedmiotami. Może nie tak wartościowymi, jak te, które snują opowieści w książce, ale te, które towarzyszą nam na co dzień są o tyle cenne, że to pamiątki po naszych bliskich i towarzyszą nam od dzieciństwa. Z przyjemnością więc sięgnęliśmy do tej lektury. Zasłuchaliśmy się w opowieściach kilku ciekawych eksponatów ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie. Pewnie niektóre widzieliśmy podczas wizyt w krakowskich muzeach. Aż szkoda, że te przedmioty same nie mogą przemówić. Ale doskonale zrobili to za nich bajarze. Już nie raz wspominałam, że w muzealnych sklepikach można znaleźć ciekawe i pięknie wydane książki. Ta do nich należy.
8. Roch Urbaniak, Papiernik. Targowisko opowieści; Wydawnictwo TADAM
lokalna biblioteka, czytana po raz pierwszy
Po przeczytaniu pierwszej części Papiernika, Tygrys poprosił o więcej. Targowisko to kolejny tytuł, o który poprosiłam w bibliotece. Tak sobie myślę, że takie propozycje od czytelników nie są złe. Na rynku jest tyle książek, że nie sposób wszystko ogarnąć. Czasem trudno wyłapać kontynuacje, tak jak u nas było w przypadku Papiernika. Choć nie jest to kontynuacja tylko odrębna całość. Każdą można czytać niezależnie od drugiej. W obu znajdziecie mądre opowieści, pisane pięknym językiem. I mimo, że czytałam, to jednocześnie miałam wrażenie, że jestem w jakimś szczególnym miejscu i słucham kogoś innego, jakiegoś opowiadacza. A do tego niesamowita szata graficzna. Wszystko co najlepsze. Zresztą wejdźcie na stronę artysty i sami się przekonacie. Zapraszam TĘDY.
9. Abner Graboff, Była raz starsza pani; Wydawnictwo Kropka
lokalna biblioteka, czytana po raz pierwszy
Książka trafiła do nas niechcący, miała służyć innym celom, związanym z maminą nauką, ale skoro już była zajrzeliśmy do środka, zwłaszcza, że treści w niej niewiele. Hmmm... Historia całkiem zabawna, ale dla czytelnika o specyficznym poczuciu humoru. Jak jest w bibliotece, można sięgnąć. Kupować, niekoniecznie.
10. Jarosław Kaczmarek, Suarez. Nigdy nie będziesz sam; Wydawnictwo Egmont Polska
domowa biblioteczka, czytana po raz pierwszy
Suareza znam już doskonale. To nie pierwsza książka, której jest bohaterem. Trudno zapomnieć jego wyczyny i nie chodzi o te związane z piłką. Seria spod pióra Pana Jarosława jakoś bardziej mi pasuje niż od Pani Yvette.
11. Jacek Ambrożewski, Ale odlot! Rysunkowa historia lotnictwa; Wydawnictwo Dwie Siostry
lokalna biblioteka, czytana po raz pierwszy
Odlecieliśmy totalnie. Co prawda czasem niewiele rozumieliśmy z technicznych spraw, ale książka jest tak pięknie wydana, że niespecjalnie to przeszkadzało. To spora dawka wiedzy, dużo ciekawostek i ludzi, którzy realizowali swoje marzenia o lataniu. Jedyne co mi przeszkadzało to mała czcionka. Czasem też się gubiliśmy w kolejności okienek. Warto sięgnąć.
W lutym wrócił u nas temat czytania przez dzieci, który zdominował wywiadówkę. Nasza szkoła jest chyba jedyną w mieście, której biblioteka prowadzi statystykę przeczytanych przez uczniów książek. Nasza klasa nie była na końcu stawki, ale dla Wychowawczyni to za mało. Znowu wróciły karty czytelnicze. Nie podoba mi się ten pomysł, ale jestem w mniejszości. Wyraziłam swoje zdanie. Według mnie to najlepsza droga do zniechęcenia dzieci do czytania. Jednak większość rodziców była za. Jedyne co udało mi się przeforsować to to, żeby karta czytelnicza nie była na ocenę. Aż chciałoby się dać rodzicom podobne i zapytać, ile minut dziennie sami czytają. Z początku Tygrys się jakoś wkręcił, ale po kilku dniach stwierdził, że przymus go zniechęca. Odpuściliśmy to czytanie na czas. W ciągu dnia Młody sporo czyta swoich sportowych książek, czasem więcej niż przepisowe 10-15 minut. Na zdjęciu tytuły przeczytane na początku stosowania przymusu. Innych, które Chłopak podczytuje nie jestem w stanie ogarnąć. A te książki o uczuciach cudowne.
Tak, jak się spodziewałam u mnie w lutym słabo z książkami. Jedna pozycja, ale warta polecenia. Ciekawe spojrzenie na czytelnictwo w naszym kraju i w Skandynawii.
Co prawda połowa marca za nami, ale udało się, zanim zakończył się na dobre, bo już kolejne książki czekają. A jak u Was jest z propozycjami zakupów książek do biblioteki. Korzystacie z takiej możliwości? Obsługa jest otwarta na Wasze propozycje? W naszej bibliotece dziecięcej panie są tak otwarte, że nigdy nie miałam z tym problemów. Przeważnie proponowana przeze mnie książka, trafiała do księgozbioru. W wypożyczalni dla dorosłych nieco się krępuję.
Zacznę od końca – pomysł z „kartami czytelnictwa” też uważam za kompletnie chybiony i w dłuższej perspektywie pewnie osiągnie odwrotny skutek… A co jeśli dziecko czyta dużo ale nie książek z biblioteki bo w domu ma bogaty księgozbiór albo woli korzystać z biblioteki publicznej? Nie liczy się? Pamiętam, że jak ja chodziłam do podstawówki to od 4 klasy miałam coś takiego jak zeszyt lektur. Wpisywało się tam jakie książki się przeczytało (ponad obowiązkowy kanon), robiło jakąś ilustrację i krótkie streszczenie ale to był praca dodatkowa – „na 6” (wtedy to jeszcze była ocena dla uczniów, którzy poziomem i aktywnością znacząco wykraczają poza podstawę programową). Jak ktoś nie chciał to nie robił. Nie miał tej 6 i tyle. Ciągle mógł mieć z polskiego 5 i to też był sukces bo nauczycielkę miałam raczej „starej daty”, która się z nami nie pieściła i na 30 osób w klasie na koniec roku z polskiego 5 było naprawdę kilka i afery nikt nie robił.
OdpowiedzUsuńMi za to spodobał się ostatni pomysł wychowawczyni mojego starszaka – w ramach najbliższej lektury dzieci miały sobie same wybrać książkę. Potem będą ją prezentować na forum klasy, robić jakieś prace plastyczne itp. Uważam, że to świetny pomysł. Mój syn podszedł do tematu ambitnie – wypożyczył kolejną część Baśnioboru (pierwsze 3 mamy przesłuchane na audibooku). 500 stron tekstu, normalna dorosła czcionka. Zaimponował mi. Policzył ile stron dziennie powinien przeczytać żeby zdążyć i realizuje program z naddatkiem a trzeba przyznać, że jest dość zajętym dzieckiem (4 treningi piłkarskie, przygotowanie do komunii…).
Wasza kolekcja przeczytanych książek jak zwykle bardzo ciekawa. Kojarzę tę o Suarezie – mam ją na półce w Legimi jak młody już się upora z Baśnioborem to może po nią sięgniemy. Mamy też te książeczki o uczuciach – też uważam, że są świetne. Na razie mój starszak zrezygnował z Sherlocka Holmsa i przerzuciliśmy się na Morskie Bałwany. W kolejce czeka Na końcu świata. Samodzielnie przeczytał Dzieci z Bullerbyn ale to w ramach szkolnej lektury. Skończył też książkę o Pazdanie, które była notorycznie przerwana właśnie przez szkolne lektury.
Ja ostatnio rzeczywiście sporo czytam ale jeśli miałabym coś polecić to „Chołod” Twardocha. Nie jest to łatwa lektura (chociaż zaskakująco szybko mi się czytało) ale na pewno warta wysiłku. Dawno nie czytałam książki, która tak mocno skłaniałaby do refleksji...
Też poluję na książkę Polska czyta. Szwecja czyta. Jakoś nie potrafię jej nigdzie trafić, a jakoś ceny nowych książek tak mnie teraz zniechęciły, że głównie kupuję dla synka i w większości używane.
OdpowiedzUsuńBuziaki
Żadnej z tych książek nieznany.
OdpowiedzUsuńMyślę, jednak, że któraś z nich przypadlaby nam do gustu.