Rozpoczynamy Nowy Rok z książkami. Styczeń z racji na sporo dni wolnych w związku z nauką zdalną, kwarantanna, feriami, przyniósł nam sporo przeczytanych stron. Dominują oczywiście tematy związane z aktualnymi zainteresowaniami Tygrysa (piłka i historia), ale nie tylko. Zerknijcie sami...
1. Magdalena Koziarek, Mieszko I - Tajemnicze drewienko; Wydawnictwo RM
lokalna biblioteka, czytana po raz pierwszy
2. Joanna i Jarosław Szarkowie, Królowie Polski; Dom Wydawniczy Rafael
lokalna biblioteka, czytana po raz kolejny
3-6. Waldemar Cichoń, Nie martw się, cukierku! i inne; Wydawnictwo Żwakowskie
lokalna biblioteka, czytane po raz pierwszy
7. Renata Piątkowska, Wszystkie moje mamy; Wydawnictwo Literatura
lokalna biblioteka, czytana po raz pierwszy
8. Marta Guzowska. Archeologia. Mumi, złoto i stare zakupy; Wydawnictwo Nasza Księgarnia
lokalna biblioteka, czytana po raz pierwszy
To już nasze drugie podejście do serii "Detektywi z Tajemniczej 5". Sama sięgnęłabym do kolejnych tytułów, bo książki są naprawdę ciekawe. Odwołują się do kultury (w tym przypadku do twórczości Olgi Boznańskiej, wcześniej czytaliśmy o Chopinie). Tygrys nie jest jednak miłośnikiem tematyki detektywistycznej, choć stwierdził, że w przyszłości mogę wypożyczyć jeszcze jeden tytuł i zobaczymy, jak będzie.
Nasza domowa biblioteczka wzbogaciła się o kolejną książką. CIocie wiedzą, co Tygrysy lubią najbardziej. Chłopak zachwycony. Na szczęście nie dopomina się o kolejne części. Na szczęście, bo choć lektura niesie ze sobą sporo informacji o antyku, jak dla mnie jest jedną z tych książek, które są tak przygotowane, żeby się sprzedały. A ja jestem już za stara i bąki inne odniesienia do fizjonomii, nawet te najzabawniejsze, mnie już nie śmieszą.
Książka pojawiła się na naszej domowej półce jakiś czas temu. Zaczęliśmy ją nawet czytać, ale odłożyliśmy ją na później. Tygrys nie był w stanie udźwignąć opisów śmierci pierwszych chrześcijan. Nie, nie są zbyt drastyczne. To zaledwie wspomnienie, ale dla Chłopaka to i tak za dużo. Przyszedł moment, że wróciliśmy do lektury. Niektóre fragmenty łagodziłam, inne pomijałam, ale to naprawdę budująca i wartościowa pozycja, do której z pewnością nie raz będziemy wracać.
Od jakiegoś już czasu w naszym stosiku czytelniczym nie może zabraknąć książek związanych z piłką nożną. Tą serię lubimy oboje. Nie znajdziecie w niej suchych biogramów, liczb, transferów. Każda książeczka (objętościowo są niewielkie, w zasadzie na jeden raz) opisuje wycinek z dzieciństwa znanych piłkarzy. To dobry motywator dla wszystkich małych pasjonatów piłki nożnej.
Książkę zakupiłam dla siebie. Przyznaję, że zobaczyłam na jednym cenionych przeze mnie kont na IG. Nawet nie doczytałam podtytułu. Nie miałam pojęcia o czym będzie, mogłam się domyśleć. Tak mnie urzekła okłądka. Okazało się, że wnętrze jest jeszcze piękniejsze. I w treści i obrazie. Okazało się, że i Tygrys dał się ponieść tej oszczędnej w słowach, a mimo to wciągającej opowieści opartej na Biblii. Dodam tylko, że jest to książka dla dzieci, które już miały kontakt z Pismem Świętym. W moim odczuciu.
Mitologia nie jest aktualnie tematem numerem jeden, ale raz na jakiś czas Tygrys wyjmuje z biblioteczki jakieś opracowanie mitów. Cieszyałm sie, że tym razem sięgnął akurat do tego tytułu. Inne czytaliśmy już po kilka razy. Tego nie znaliśmy. Rewelacja. Żywa książka. Napisana świentym językiem. Jest trochę wtrętów z minionej epoki, które mogą być niejsane dla małego czyelnika (ale od czego ma się rodziców), ale zupełnie nie przeszkadzają. Historie porywają. Mają zaskakującą fabułę, ale nie tworzoną na siłę, tak jak to czasem bywa w opowiadaniach próbujących wytłumaczyć dzieciom związki frazeologiczne zaczerpnięte ze starożytności. Jedyne co przeszkadzało dla Tygrysa to zbyt długie rozdziały. Polecamy.
Czasem, jak nie mam pomysłów, a chcę znaleźć lżejszą książkę, wpisuję do bibliotecznego katalogu np. nazwisko ilustratora, którego lubimy. Tak trafiliśmy na tą zabawną, ale i wzruszającą książeczkę o przyjaźni. Zaskakującej, wystaczy spojrzeć na tytuł. Tygrysowi podobało się graficzne zilustrowanie numerów rozdziałów.
Bardzo lubimy książki, które opisują dzieciństwo znanych ludzi. Ta zapowiadała się ciekawie. I niestety na zapowiedziach się skończyło. Zupełnie nam nie przypadła do gustu. Właściwie zastanawiam się dlaczego przeczytaliśmy całą. Tygrys mało co rozumiał. Nie dziwię się, bo mam wrażenie, że poza bardzo krótkim wstępem o dzieciństwie, poszczególne historie to rozwinięcia hasła encyklopedycznego. A skoro już przeczytaliśmy, to postaram się wskazać jakiś plus... Z pewnością rozmowa o samym Noblu i nagrodzie oraz przesłanie: zawsze warto dążyć do celu, mimo przeciwności losu.
To idealna lektura na czas okołoświąteczny. Nie tylko do wspólnego kolędowania, ale również słuchania opowieści ubranych w piękną szatę graficzną.
Po prostu nie mogliśmy nie sięgnąć do tej książki. Tata Tygrysa pasjonuje się fotografią. Na półce mamy nawet podobny aparat. Wokół niego kręci się cała historia. Kolejna książka w takim klimacie retro. Mamy na półce pierwszą z serii o radiu lampowym. Z czasem zakupimy i ten tytuł, bo choć moim zdaniem książka jest świetna, dla Tygrysa jeszcze zupełnie nie zrozumiała. Nie wyłapywał tych smaczków związanych zbudową i obsługą "zabytkowego" aparatu. Przeplatania się historii ze współcześności i tych ze zdjęć (zreszta podobnie, jak jego rówieśnicy - bohaterowie książki). Musimy Chłopaka przeszkolić i raz jeszcze wrócić do książki.
Twórczość Pani Agnieszki znamy. Czytaliśmy dwie pierwsze części innej serii "Kroniki archeo". Zrobiliśmy sobie przerwę, bo kolejne części były już za trudne w odbiorze dla Tygrysa. Tymczasem dzięli poleceniu Aaaa (dziękujemy :)trafiliśmy na serię idelaną dla Tygrysa na ten moment. Przepadliśmy. Dobrze, że mogliśmy czytać podczas ferii, bo ciężko było nam sie oderwać. Chyba najbardziej wciągnął nas wątek zagadki, która pojawia się w każdej części. Do tego humor i babcia, która zupełnie z tym określeniem się nie kojarzy. Trochę ciekawostek o różnych miejscach w Europie. Miła odskocznia, od powazniejszych tematów.
Muszę pochwalić Tygrysa. Sam z siebie przeczytał sporo książek, a dwie dosyć obszerne. I nic w tym dziwnego, że chętniej sięga do tytułów, które Go interesują niż do tych, które przynosi ze szkolnej biblioteki. A ja mogę się wykręcić od czytania po raz "enty" książki o piłce :)
Mi wreszcie udaje się tak gospodarować czasem, że miałam chwilę i na książkę i na robótki przy filmie czy serialu. Może to będzie dobry rok czytelniczy również dla mnie. Choć w styczniu taki misz masz.
A tutaj ku pamięci nasze czytelnie z minionych lat: CZYTELNIA 2020 i CZYTELNIA 2021
Jak zwykle jestem pod wrazeniem tego, ile Wy czytacie! :) Potworki zawsze uczepiaja sie jakiejs serii, wiec tluka te sama tematyke. Jeszcze Nik trafia na serie krotsze, ale Bi ostatnio zaczela taka, ktora ma chyba z 30 pozycji, wiec bedzie ja "meczyc" pewnie z kolejne pol roku. :D Syn moze teraz zmieni troche tematyke, bo w szkole ruszyl kiermasz ksiazek, szkoda tylko, ze wirtualny... ale zawsze to cos. ;) Tyle, ze u Was na tapecie pilka nozna, a u nas... Minecraft. :O
OdpowiedzUsuńTygrys też lubi serie, szczególnie jak poszczególne części nie są zbyt obszerne (np. kot Cukierek). Dłuższymi po jakimś czasie się nudzi. A te 30 tytułów to dopiero coś. Jak dobrze, że są biblioteki :)
UsuńBardzo dużo zróżnicowanych lektur, zresztą jak zwykle u Was :) Zazdroszczę, że Tygrys potrafi tyle wytrzymać przy lekturze.
OdpowiedzUsuńA co do bibliotekarek. Hm, jestem po studiach odpowiednich i nawet pracowałam w bibliotekach, w tym jako kierownik. I powiem jedno: dyrekcja często przyjmuje osoby, które zrobiły kursik biblioteczny, mają niewielką wiedzę o katalogowaniu, czytelnictwie, a już polecenie czegoś innego niż romansidło lub krwawy thriller często wychodzi poza ich kompetencje.
Strasznie mnie to irytowało, bo znajomi mi mówili, że chyba na głowę upadłam, że chcę pracować w takim miejscu. Że tam rzadko można spotkać odpowiednią osobę na odpowiednim miejscu. No cóż, zapału starczyło mi na kilka lat. I nawet nie chodzi o śmieszną pensję, ale warunki pracy, wymagania do zrobienia dosłownie wszystkiego w bibliotece (od porządków - mówimy tu o myciu okien, myciu podłóg itp., przez różne akcje, katalogowanie, konkursy, wystawki, obsługę czytelników, zajęcia plastyczne i edukacyjne dla dzieci) i to wszystko ma robić jedna, czasem dwie osoby. To po prostu urąga bibliotekarzom - ponieważ ich starania i tak często są kwitowane jako niepotrzebne zawracanie głowy. To bardzo demotywuje i niestety wypala wszystkie chęci.
Wyszło strasznie minorowo, ale jednak nadal pokładam wiarę, że w wielu miejscowościach i bibliotekach jest inaczej, lepiej.
buźka
To ona najulubiensza część z całej serii. Mam podobne odczucia do tytułów serii, jak Wasz 🐅.
OdpowiedzUsuńCo do pozostałych publikacji też kilka lubimy.
Do biblioteki chodzimy wyjątkowo rzadko, jak na ilość przeczytanych książek.
Pozdrawiam
Woow, ile książeczek przeczytanych.
OdpowiedzUsuńHistoryczne i te związane z piłką nożną podrzucę mężowi - a jakże, bo to jego ulubione działy.
Jak zwykle jestem pod wrażeniem tego ile przeczytaliście jak również stosiku, który pokazałaś na IG. Cieszę się też, że Cukierek i Mazurscy trafili w tygrysi gust.
OdpowiedzUsuńW naszej bibliotece pracują bardzo fajne, kompetentne panie i jeden pan. O ile dla siebie raczej nie potrzebuję polecajek to dla dzieciaków zawsze podpowiedzą coś ciekawego. To właśnie dzięki nim poznaliśmy Mazurskich.
U nas ostatnimi czasy przeciętnie czytelniczo – skończyliśmy kolejny tom Narnii – „Srebrne krzesło” i chyba zaczniemy kolejny. Syn znów się wkręcił w tę serię – my dorośli nie jesteśmy specjalnie zachwyceni – pierwszy tom był świetny – kolejne co raz bardziej zakręcone i coraz mniej w naszym guście. Przy czym my niespecjalnie przepadamy za literaturą fantasy ale skoro dziecku sprawia przyjemność to idziemy za jego czytelniczym gustem. Zastanawia nas też przedstawianie przez niektórych Narnii jako książki chrześcijańskiej w opozycji do np. Harrego Pottera. Z każdym kolejnym tomem coraz mniej czujemy te niby chrześcijańskie klimaty (równie dobrze można tam znaleźć elementy mitologiczne, legendarne, baśniowe itp.) a niektóre wątki wydają nam się być mocno naciągane. Nie to żebyśmy mieli z tym jakiś problem ale ten aspekt kiedyś bardzo mnie ciekawił. O ile HP przeczytałam sama w liceum/na studiach to z Narnią zapoznałam się dopiero dzięki dziecku ale pamiętam właśnie przy początkowym szale na HP tę antychrześcijańską nagonkę na Harrego i przedstawianie Narnii jako alternatywy.
Mamy też przesłuchany w formie audibooka najnowszy tom Mazurskich – jak zwykle polecamy. Zaczęliśmy też słuchać serii Baśniobór – młodemu się podoba, mi trudno powiedzieć bo młody słuchał na słuchawkach w samolocie więc ja nic nie słyszałam.
Z samodzielnie przeczytanych książek dopisujemy do listy kolejną lekturę - Pamiętnik Czarnego Noska. Kiedyś próbowaliśmy go w formie audibooka dla młodszej – nie podeszło. Starszak przeczytał sam :-) .