Zamykam oczy i wspominam pierwsze tygodnie 2020 roku. Trwającą do lutego świąteczną atmosferę w domu i twórcze działania z Tygrysem. Coroczny wyjazd do Warszawy "na światełka". Kolejną rocznicę naszej rodziny. I choć już na feriach pojawiały się pierwsze informacje o jakimś wirusie, nie wiedzieliśmy wtedy, że zagości w naszym życiu na dłużej. Dziś trochę go oswoiliśmy, co nie znaczy, że się nie boimy. Po prostu musieliśmy nauczyć się z nim żyć. Ale wiosna do najłatwiejszych nie należała. Niewiadoma, niepewność, przerażające informacje ze świata sprawiły, że towarzyszył nam ogromny stres.
Mimo to miniony rok przyniósł naszej rodzinie sporo dobrego. Chyba nigdy nie mieliśmy (i pewnie nie będziemy już mieli, choć czy powinniśmy brać coś za pewnik?) możliwości spędzania tylu chwil razem. I choć nie był to łatwy rok, dobrze wspominam te wspólne miesiące. Na pewno było nam łatwiej z racji tego, że mieszkamy w domu. Mogliśmy wyjść do ogródka. Właściwie założyliśmy przy tej okazji mini warzywniak, który raczył nas własną marchewką czy sałatą. I rozbudził apetyty na więcej. Przeżyliśmy piękny rodzinny Wielki Post. I choć oderwanie od sakramentów było bardzo trudne, to staliśmy się takim małym domowym kościołem. Jakoś intensywniej zaczęliśmy przeżywać nasze chrześcijaństwo. Jeszcze bardziej zawierzyliśmy Bogu, bo ten trudny czas pokazał, że sami nic nie możemy. Że nasze plany mogą posypać się w jednej chwili. I wiele z nich posypało się, jak chociażby wymarzony urlop w Krakowie czy rekolekcje nad morzem. Za to sporo pojeździliśmy po okolicy, poznając urokliwe zakątki Podlasia. Czasem sobie żartowałam, że wirus spełnia wszystkie wypowiedziane wcześniej marzenia. Ileż to razy miałam dość szamotania się na święta (kiedy u których rodziców) i chciałam spędzić je tylko w trójkę. Udało się. Ileż to razy chciałam zobaczyć zasięg siwizny na głowie. Zobaczyłam, choć na szczęście nie w nadmiarze. Dotyczyło to wielu innych mniej lub bardziej ważnych rzeczy, których już nie pamiętam.
Szczęśliwie, poza jednymi przyjaciółmi, wirus nas i naszych bliskich ominął, inne dolegliwości niekoniecznie. Udało mi się wbić w covidowe bezpieczniejsze okienko i pozbyć się woreczka. Niestety mimo upływu już kilku miesięcy ciągle dochodzę do zdrowia. Choć plusem jest spory zrzut masy. Przed rokiem miałam problem z tym, co na siebie założyć. Teraz mam taki sam, ale z tego powodu, że wszystko jest za duże. 12 miesięcy temu nie wierzyłam, że uda mi się po 40 zrzucić zbędne kilogramy i to w takiej liczbie. Jednak ból jest najlepszym motywatorem. A ja nieskromnie przyznaję, że dobrze mi teraz ze sobą.
Sporo udało nam się w tym roku zrobić wokół domu. Przede wszystkim spełnienie jednego z marzeń. Fotowoltaika. Zależało nam na tym, żeby domek był jak najbardziej samowystarczalny, tani w utrzymaniu i ekologiczny. I w dużej mierze jest. Wewnątrz też kilka zmian. Wykończyliśmy pokoik gościnny. Uporządkowaliśmy kotłownię. I spełniliśmy kolejne małe marzenie. Mamy radio z prl-u i stoliczek przytargamy z domu dziadków. Małe rzeczy, a cieszą. A przy tym ileż wspomnień ze sobą niosą. Paradoksalnie łatwiej nam to wszystko było ogarnąć przy pandemii.
Doceniliśmy jeszcze bardziej wartość przyjaźni. Spotkań z przyjaciółmi brakowało nam najbardziej. W letnim okienku udało nam się trochę nadrobić, ale to nic w porównaniu do potrzeb. Zyskaliśmy nowych dobrych znajomych. Szkoda tylko, że nie mogliśmy jeszcze bardziej rozwinąć tej relacji. Telefony i krótkie podwórkowe spotkania to za mało.
A Tygrys? W podsumowaniu roku naszego już Sześciolatka sporo napisałam. To był ważny czas dla Przedszkolaka. Kilka nowych, przełomowych umiejętności. Uporaliśmy się z problemami, z którymi walczyliśmy od kilku lat. Wszystko dzięki spotkaniu z mądrym psychologiem. Niestety wirus przerwał nam terapię. Z perspektywy czasu wiem, że to wszystko prowadziło nas do pandemii. Gdyby nie to spotkanie byłoby nam bardzo trudno.
I tak jesteśmy u progu nowego roku. Oczywiście zawieszenie na ścianie nowego kalendarza nie sprawi, że wszystko nagle się zmieni i to na dobre. To tak nie działa. Zdążyliśmy się już przekonać, kiedy w pierwszych dniach stycznia poszła nam pompa od studni, przynosząc dwa dni bez wody (na szczęście tylko tyle) i sporą dawkę stresu. Mimo to nie poddajemy się i pielęgnujemy w sobie pragnienia na najbliższe miesiące. Jak wielu z Was, czekamy na powrót do życia sprzed wirusa, bez strachu z tyłu głowy. Czekamy na bliskość z rodzicami/dziadkami, na spotkania z przyjaciółmi, na Kraków, na sakramenty, na wizyty w muzeum czy teatrze... To tylko część tęsknot. Stary rok pożegnaliśmy ze spokojem, nowy powitaliśmy z nadzieją. I choć 2020 nauczył nas, że najlepiej planować na dzień czy dwa, może tydzień do przodu, mamy małe i większe marzenia i zamierzenia na 2021. Pierwsze to, żeby Tygrys we wrześniu zaczął szkołę w klasie szkolnej, a nie przed ekranem laptopa. Nadal marzą nam się wakacje w Krakowie. Moje wielkie pragnienie to instrument w domu i nauka gry na nim. A na zewnątrz wykończenie schodów, system do deszczówki i nieduża szklarnia/folia na pomidory i ogórasy. Ale najważniejsze pragnienie na nowy rok to ZDROWIE. A co przyniesie 2021? Okaże się już za mniej niż 12 miesięcy.
Kochana
OdpowiedzUsuńObyśmy zdrowi byli, to i szczęśliwymi będziemy💟😀
Tego Wam z serca życzę🤗🌸💖
Tak zdrowie to ogromna wartość.
UsuńSerdeczności
Nie wiem co przyniesie 2021 rok, ale liczę, że jednak sporo dobrego. Mam nadzieję, że w końcu wirus odpuści.
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam zdrowia, błogosławieństwa Bożego i spełniania kolejnych marzeń.
Uściski
Tego się trzymamy :)
UsuńPozdrawiam serdecznie
Dla nas ten rok też był dobry pod względem spędzonych razem chwil. Myślę, że więcej takich lat już nie będzie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, choć ten rok nauczył nas że nie ma co zakładać, że coś będzie czy nie będzie :)
UsuńTaki optymistyczny ten wpis, choć wcale nie mówi tylko tym, co dobre.
OdpowiedzUsuńI jaka piękna biblioteka!
Dziękujemy. Biblioteczka to nasz ulubiony mebel.
UsuńJak się cieszyłam, że ten paskudny rok 2020 odchodzi. Myślałam, że nowy przywita nas lepiej, pozytywniej a jak na razie jedna wielka beznadzieja. Za to Was życzę cudownego roku, niech dzieje się magia!
OdpowiedzUsuńNiestety nowa kartka w kalendarzu nie sprawi, że wszystko zmieni sę na lepsze. Ale mam nadzieję, że trudności się rozwiążą i za chwilę będzie już tylko lepiej.
UsuńPoczątek zeszłego roku wspominam z nostalgią, miałam piekne wspomnienia i nowe plany na kolejne. Jedne się spełniły w ostatniej chwili, kolejne runęły z hukiem i po dziś dzień sa nierealne do zrealizowania .. bojąc się jutra równocześnie wyczekuję z nadzieją powrotu do normalnosci. Życzę jej Wam również i zdrowia w nowym roku. Trzymam kciuki, aby Tygrys rozpoczął naukę w szkole juz w normalnych czasach, nie ma chyba nic gorszego, od nauki zdalnej. Tola wraca w poniedziałek do szkoły, Tymon zawiedziony, ze on się nie łapie :/
OdpowiedzUsuńPs: jestem bardzo ciekawa efektów za jakiś po założeniu fotowoltaiki. Namawiam Mistrza, aby nad morzem to rozważyć, ale on ma sceptyczne nastawienie, bo niektórzy narzekają na efekty.
Ps2: takie radio identyczne od zawsze pamiętam stało u moich dziadków w Łodzi :) bawiłam się, ku rozpaczy dziadków, że to moje pianino, no bo te klawisze az zachecaly do tego ;)
Ps3: hehe, "zazdroszcze" skutków ubocznych woreczka ;)
Szkoda Tymona. Na pewno tęskni za rówieśnikami. Obawiam się tylko, że starsze dzieci nie prędko wrócą do szkoły.
UsuńOboje z mężem wspominamy wciskanie tych klaiwszy w radio. Przyciągają dzieci. Tygrysa też.
Takie skutki woreczka są fajne (choć wyglądam teraz jak strach na wróble), gorzej z bólem, który niestety ciągle mniej lub bardziej dokuczają.
Co do fotowoltaiki... Czekamy na pierwsze rozliczenie, ale w pół roku (a nie były to najefektywniejsze miesiące) panele zrobiły torchę ponad 50% zaoptrzebowania. Czyli zrobiły swoją robotę. W domu mamy wszystko na prąd, więc dla nas to dobre rozwiązanie. Nawet w te dni, kiedy pompa ciepła ciągnie sporo, nie martwimy się o rachunki.
No to wszystkiego dobrego w nowym :) Co by się nie działo, nawet w czasach covida możemy decydować o tym, czy to będzie czas lepszy czy gorszy...
OdpowiedzUsuńU nas od poniedziałku trójka wybywa do szkoły i przedszkola,jak się cieszą! A mnie pozostaje trzymać kciuki za mądrą decyzję powrotu do szkół starszych dzieci, bo więcej na tym siedzeniu w domu tracą niż zyskują... Gabryś już ma doła, że dalej zdalne. Oby się Tygrysowi udało we wrześniu zacząć normalnie!
No i do Krakowa zapraszamy :D
Tygrys normalnie chodzi do przedszkola, więc za bardzo nie odczuwamy całej tej sytuacji. Ale z rozmów z przyjaciółmi, znajomymi wiem, że ludzie są już zmęczeni. Oby powoli dzieciaki wracały do szkoły, choć w duchu zastanawiam się czy to jest możliwe.
UsuńCzekamy na Kraków, oj czekamy :)
Dla nas rok zakończył się na duży plus.
OdpowiedzUsuńCały rok uznajemy za bardzo pozytywny.
Życzę Wam powodzenia w każdej sferze życia na calutki rok.
Bardzo się cieszę. Niech trwający już rok będzie dla Was równie udany.
UsuńGratuluję tych kilogramów!
UsuńPs. U mnie niestety ten rok zaczął się fatalnie... zaliczyłam covida...
No to z przytupem. Dużo zdrowia
UsuńOwocnie :) i jak fajnie ze to wszystko dostrzegasz :)
OdpowiedzUsuńStaram się, w końcu z takich drobiazgów składa się życie.
UsuńWszelkiej pomyślności w Nowym Roku :)
OdpowiedzUsuńDawno temu zapamiętałam takie powiedzenie "Optymista widzi możliwości w każdej trudności, pesymista trudności w każdej możliwości" :) :)
Oby zdrowie nam wszystkim dopisało i będzie dobrze!
Wzajemnie Kochana.
UsuńA to powiedzenie to idealnie pasuje do mnie i Taty Tygrysa. A z drugiej strony dobrze, że się różnimy.