poniedziałek, 28 grudnia 2020

IV tydzień Adwentu i Święta Bożego Narodzenia

I stał się CUD. Cud Bożonarodzeniowej nocy. Wierzę, że udało nam się przygotować na pamiątkę narodzenia Pana Jezusa jak najlepiej. Każdy Adwent jest inny, a odkąd przeżywamy go z dzieckiem, to nabiera zupełnie innego znaczenia. I to oczekiwanie. Ta radość z każdego dnia przybliżającego nas do Świąt, a potem z każdej świątecznej, rodzinnej chwili. 

IV niedzielę Adwentu, jak każdy weekendowy dzień, spędziliśmy dość pracowicie. Oczywiście początek i centrum dnia to Eucharystia. Nawet Tygrys włączał się bardziej niż zwykle. Potem pierogi i wyprawa do miasteczka po choinkę. Uświadomiliśmy sobie, że pierwszy raz towarzyszył nam Synek. Zwykle wychodziliśmy na chwilę z pracy i sami kupowaliśmy drzewko, bo mamy pięć kroków. Tak było nam prościej. Jednak radość była we wspólnej wyprawie, choć Tygrys chyba czuł się lekko zdezorientowany ilością drzewek. Oczywiście chwilę trwało zanim wybraliśmy to idealne, ale i tak szybciej niż zwykle. Choć moja siostra ze szwagrem byli jeszcze lepsi. W zasadzie weszli, zapłacili i wyszli. Rzadko kto dokonuje chyba tak szybkiego wyboru. Drzewko czekało (ku rozpaczy Przedszkolaka) do poniedziałku, hartowało się w kotłowni, w której mamy chłodniej niż w domu. Tymczasem jak się domyślacie niedzielne popołudnie i wieczór minęły nam na... Kto zgadnie? Oczywiście na układaniu koralików. Tygrys wypełnił sobie czas, kiedy my mieliśmy spotkanie naszej wspólnoty w sieci. I sam sobie poradził z naprawdę trudnym wzorem. Zobaczcie sami. A wieczór minął nam na smuteczkach związanych z poniedziałkiem (=przedszkolem).





Poniedziałkowe popołudnie przyniosło nam radość. Życzenia od przyjaciół  i upominek dla Tygrysa. Miły gest. A Młody przeszczęśliwy, bo marzył Mu się nowy zestaw lego, ale Mikołaja prosił o coś innego, ale Święty to Święty. Spełnił marzenie Przedszkolaka. Ciociu J. dziękujemy raz jeszcze. Za pamięć i ciepłe słowa też. Chyba upominek dodał Synkowi skrzydeł, bo z wielkim zapałem zabrał się za ubieranie drzewka. W zeszłym roku zniechęcił się po kilku ozdobach. W tym dekorował choinkę póki ozdoby się nie skończyły. Najchętniej zawieszał te szklane, choć z drżeniem serca. Szkalne bombki na naszym drzewku to pamiątki po mojej babci, a prababci Tygrysa, którą miał jeszcze okazję poznać. Co prawda więzi specjalnej nie udało się nawiązać, bo babcia była już chora, ale pamięta ją. Tym bardziej cieszą te ozdoby. Także od poniedziałku choinka jest już z nami. A pod nią pierwsze upominki i nauka cierpliwości dla Synka. Cały tydzień to drobne, a jednocześnie wielkie radości. Wtorek przyniósł kolejne życzenia i upominki. Z dwóch różnych zakątków Polski. Justynko i Mały Światku dziękujemy. My przygotwaliśmy drobne podarki dla pań.










Środę wypełniły nam porządki, dekorowanie domu i gotowanie. Po powrocie do domu Tygrys od razu wyczuł zapach barszczyku, który wyszedł Jego Tacie naprawdę wyborny. Zapach wpisał się w świąteczny wystrój. Muszę przyznać, że w tym roku udąło nam się stworzyć wyjątkowy klimat domu. Robotę zrobiły zazdrostki w kuchni, które udało mi się skończyć w ostatniej chwili. Tego dnia do rodziców dotarł Mikołaj. W poprzednim podsumowaniu tygodnia pokazywałam radio, które czekało na szafkę. Już znaleźliśmy idealną w Polsce. Miała dotrzeć przed świętami i na szczęście nie dotarła. Przypomniałam Tacie Tygrysa, że podobna jest w domu moich dziadków. Poprzednim razem nie mogłam namówić Męża na jej zabranie, ale jak już postarał się o radio, to szafka okazała się niezbędna i dostępna przed świętami. To był argument. Dziadkowy mebel okazał się w nieco gorszym stanie, ale ma większą wartość, bo to rodzinna pamiątka. Wynieśliśmy go w ostatnim momencie. Już miał spotkanie z wodą lejącą się z dachu. Wyszorowany przez Tatę Tygrysa błyszczy w nowym miejscu, a mi aż łza zakręciła się w oku. Na tym stoliku stało babcine radio i telewizor, w którym oglądałam dobranocki wtulona w babcię w jej ulubionym fotelu. Pod koniec stycznia kącik wypełni jeszcze anioł, który póki co prezentuje się na wystawie. Mała rzecz, a cieszy. Najlepszy prezent. Tygrys był nieco zły, że nasz pojawił się na dzień przed Wigilią. 





I wreszcie czwartek... Poranek do najłatwiejszych nie należał. Oczekiwanie i związane z tym emocje. Odliczanie. Nie były to łatwe godziny dla Sześciolatka. A dla nas spokojne, jak chyba nigdy dotąd. Bez pośpiechu, niepotrzebnych utarczek. Bez spinania się przy garach. Zdążyliśmy jeszcze zmajstrować choinkę w rozmiarze XXL z koralików. Na szczęście dla Tygrysa Wieczerzę zaczęliśmy dość wcześnie, o 16.00. I to była naprawdę piękna Wigilia. Spokojna. Z najbliższymi. Z ilością potraw taką akurat. Z kolędami w tle. I co najistotniejsze z najważniejszym Solenizantem w sercu. A ta radość Sześciolatka przy rozpakowywaniu prezentów... Przed Pasterką Tygrys przetestował jeszcze nowe kredki. 




Pierwszy dzień Świąt spędziliśmy z Dziadkami Tygrysa ze strony Taty. Po powrocie rozwinęliśmy ekran i obejrzeliśmy Kevina. Pierwszy raz po wielu latach. Na co dzień Tygrys praktycznie nie ogląda bajek. Przed świętami i w święta odpuściliśmy. Musieliśmy tylko strannie wybrać film. Udało się. W adwencie obejrzeliśmy bajkę "Artur ratuje święta", w piątek klasyk. Wszyscy troje dobrze się bawiliśmy.



Sobotę spędziliśmy we własnym trzyosobowym gronie. Trudne to było świętowanie, bo dzień miał wyglądać inaczej, ale musieliśmy zostać w domu, bo bliscy podjęli inne decyzje. W sumie dobrze nam było, ale żal w sercu i smutek zostały. Ale Maryja 2000 lat temu miała trudniej. Leniliśmy się, bawiliśmy, rysowaliśmy. Dzień dla nas. Podobnie niedziela. Niespieszna. W planie było przedstawienie online w lokalnym teatrze, ale Tygrysowi nie przypadło do gustu. Za długi przegadany wstęp (tu sie akurat zgadzam), a potem za dużo śpiewów (mi akurat pasuje). Także muzyce towarzyszyły jeszcze jęki Sześciolatka, ale przetrwaliśmy. Żaba ze sceny na koniec uratowała sytuację i popołudnie, kiedy to testowaliśmy nowe zabawki (kolejna dotarła przed południem). Karetka, radiowóz, wozy strażackie i remiza, działo się. Zrobiliśmy jeszcze świąteczną sesję fotograficzną. I przeczytaliśmy "Śnieżną siostrę". Dobry czas przed powrotem do codziennych obowiązków. 




Nadal trwamy w radości Bożego Narodzenia. Wszak CUD Bożego Narodzenia trwa. 

10 komentarzy:

  1. Cudne te Wasze przygotowania i ozdoby! Niech Boża Dziecina błogosławi Wam każdego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego najlepszego dla Was w Nowym Roku. Też mamy takie szklane bombki jeszcze po moich dziadkach (których niestety nie poznałam) - z drżeniem serca wieszam na choince bo jest ich już coraz mniej (co roku coś się tłucze - w tym roku już też jedna poszła :-( ).
    Mój syn też zażyczył sobie oglądanie Kevina - w Święta nie daliśmy rady ale okres Bożego Narodzenia jeszcze trwa więc może się jeszcze uda ;-) . a.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też cieszymy się z oktawy, choć jeśli choinka wytrzyma, świąteczna atmosfera utrzyma się dłużej.
      Tygrys nabrał ochoty na kolejną część Kevina.

      Usuń
  3. Sporo u Was się działo i dużo prezentów przybyło :) Tygrys pewnie szczęśliwy nie tylko z powodu zabawek, ale z tego, że miał Was w domu tylko dla siebie :)
    Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku, przede wszystkim błogosławieństwa Bożego i zdrowia. Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na te nowe auta przydałby się nowy garaż :)
      I dla Waszej Rodziny dużo miłości, wiary i nadziei na normalność w nowym roku.

      Usuń
  4. Cudna atmosfera w Waszym domu, nie mogę się napatrzeć na te zdjęcia. Poświąteczne pozdrowienia i do napisania w Nowym Roku- oby był dla nas szczęśliwy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepiękne kadry!! Na pamiątkę :) :) :) Wszystkiego dobrego!!

    OdpowiedzUsuń