środa, 17 czerwca 2020

Ostatnie tygodnie kwarantanny

Od kilku tygodni zabieram się za podsumowanie tego, co u nas. Doba jednak nie chce się rozciągnąć. Domowe obowiązki same się nie zrobią. A wieczór nadchodzi jakoś zbyt szybko. Te cztery tygodnie byly dla nas trudne. Chyba wszyscy czuliśmy, że zbliża się koniec tego czasu, który był nam dany. Trudnego ze względu na to, co się dzieje na świecie, ale jednak podarowanego nam. Sytuacji nie ułatwiała niepewność. Co dalej? Będzie zasiłek czy nie? Mogę zostać w domu czy wracać do pracy? Zasiłek jest, ja już od poniedziałku w pracy. To były ostatnie cztery tygodnie spędzone wspólnie z Tygrysem. I choć wiele trudnych chwil za nami, to jednak te ponad trzy miesiące to dla mnie szczególny czas. Czas, w którym mogłam być ze swoim dzieckiem w codzienności. Żałuję, że nie może tak zostać. Niestety nie możemy sobie na to pozwolić.

Miałam niesamowitą przyjemność z obserwowania Tygrysa podczas zabawy. Jak nabywa nowych umiejętności. Rozwija się. Rośnie. Ma na swoim koncie już trzy przeczytane książki. Seria "Czytam sobie" świetnie się sprawdza.



Synuś ogarnął zegarek. Może jeszcze nieidelanie, ale tak bardzo chciał mieć swój własny czasomierz, że sporo się nauczył. A zegarek, prezent na Dzień Dziecka, oczywiście w  ulubionym kolorze. Zdjęcie samodzielnie zrobione, bo fotografowanie to nowa pasja Tygrysa. Mamy "obcykany" cały dom i podwórko. My też sprawiliśmy sobie prezent, który służy całej rodzinie. Planszówka Carcassone. Mieliśmy grać w nią wieczorami, ale okazło sie, że choć na pudełku ma 7+, Tygrys spokojnie ogarnia zasady i gramy wspólnie. A jak nie możemy razem, Synek po prostu układa sobie miasto z kafelków. Drugi hit, na ten moment ulubiona gra naszego 5,5 latak to Totem. I nas wciągnęła. To idelana gra dla dzieci, które tak jak Tygrys nie lubią przegrywać. Nie może zdradzić swoich emocji podczas rozgrywki, bo od razu wiemy, na czym mu zależy. 




Pomijając chłodny poniedziałek 18 maja, kiedy dogrzewaliśmy się kozą, większość dni przyniosła dobrą pogodę, więc sporo czasu spędzaliśmy na zewnątrz. Odpuściliśmy i Tygrys wreszcie bawi się z sąsiadkami. Przez siatkę dawali radę, ale jednak to nie to samo. Aż wzruszam się, jak przypominam sobie radość dzieciaków w chwili, kiedy dostali zielone światło na wspólną zabawę. 



Nas cieszył każdy listek w donicach i na drzewach. Mamy za sobą zbiory sałaty i rzodkiewki. Teraz czekamy na marchewkę, pietruszkę, pomidory i ogórki. Tata Tygrysa walczy z mszycą, która opanowała większość drzewek. I z trawą, która po deszczach rośnie w oczach. Wypełniliśmy donice na tarasie kwiatami. 







Mi udało się wreszcie wziąć za lekturę i przeczytać kilka książek. Wcześniej jakoś nie miałam nastroju. Skończyłam zazdrostkę do kuchni. Jak cytryna wyjdzie na zewnątrz, wypełnimy okno. Sąsiadka jest dość mocno zainteresowana naszym życie, więc taka osłona wskazana. Przede mną kolejna, ale zanim to, koronka na taras. 





Nowe wdzianko zyskał domek. Spełniliśmy nasze marzenie. Zainstalowaliśmy fotowoltaikę. Od dawna się przymierzaliśmy, ale chyba musieliśmy poczekać na tą konkretną firmę. Polecona przez naszych przyjaciół. Tak solidnie pracującej ekipy jeszcze nie widzieliśmy. Dwa i pół dnia pracy, a efekt (póki co) wizualny, rewelacyjny. Z niecierpliwością czekamy na uruchomienie instalacji. Kwestia zmiany licznika przez elektrownię. Już przeżyliśmy chwile grozy. Kilka godzin po podpisaniu protokołu odbioru rozszalała się burza z gradem i niesamowitym wiatrem. Drżeliśmy, bo z racji tego, że montaż skończył się wieczorem w środę tuż przez Bożym Ciałem, nie mieliśmy możliwości ubezpieczenia instalacji. Było sporo nerwów, ale na szczęście dach nie ucierpiał. U nas na podwórku szkód nie było, poza pomidorami wyrwanymi z korzeniami. Ale wokół się działo. 



Przez krótką chwilę mieliśmy też małego lokatora. Jakoś tak spontanicznie trafił do nas na dni kilka wypożyczyny od kuzynki Tygrysa żółw. Pobyt nie trwał długo, bo Tygrys niekoniecznie miał chęci do opieki nad żółwiem. Poza tym tymczasowy żółwiowi domek z trawą nie sprzyjał Tacie alergikowi. 




16 komentarzy:

  1. Gratuluję cudnej zazdrostki, fotowoltaiki, własnych warzyw, i w ogóle:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Firanka mistrzostwo!
    Zazdroszczę warzyw nie zjedzonych przez ślimaki. U mnie masakra, trzeci raz wysiałam pietruszkę, daliami też nie gardzą , płakać się chce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Nas szczęśliwie ślimaki omijają. Mszyce dały nam w kość. Rozumiem ten ból ze strat w uprawie.

      Usuń
  3. Fotowoltaika fajna sprawa - radość z własnego prądu duża. Mam nadzieję, że szybko uporacie się z formalnościami. A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To takie nasze marzenie. Nie spodziewaliśmy się, że uda się tak szybko zrealizować.

      Usuń
  4. No no szalenstwo. Wlasnt zegarek piwazna sprawa a jeszcze taki prawdziwy na wskazówki. U nas Młody nie umie do tej pory godzin na tarczy tylko te nowoczesne co napisane😟
    Super będzie własny prąd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młody bardzo chciał mieć zegarek. Łatwiej Mu ogarnąć minuty po godzinie niż do, ale dla nas to i tak super, zwłaszcza rano :) Nie ściąga nas wreszcie o 7 rano.
      A prąd już idzie :)

      Usuń
  5. O! Carcassone, ileż my wieczorów nad tym przesiedzieliśmy ;) Nieraz wspólna rozgrywka z sąsiadami była :D
    Odizolowanie dzieci od dzieci to była straszna rzecz - cudownie, że mogą znowu się ze sobą bawić, to jest tak dużo dla nich!
    Super jest to zdjęcie Tygryska na piłce.
    Widzę, ze nawet maszyny budowlane dogrzewaly się w czerwcu ;)
    Pięknie macie w domu!
    Fotowoltaika - cudowna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gra wciąga. Kupiliśmy ją dla nas, ale okazuje się, że Tygrys też dobrze się bawi. Jak nie gramy, to układa sobie miasteczka. Najgorzej, że chce się kolejne dodatki. To uzależnia :)

      Usuń
  6. Wiesz co? Mimo, ze chcialabym zeby juz wszystko wrocilo na dawne tory, to tez uwazam ten czas "kwarantanny" z dziecmi, za darowany. Nigdy wczesniej nie mialam okazji spedzic z nimi tyle czasu, dzien w dzien. Nie jest latwo, bo i prace trzeba pogodzic, ale mimo wszystko to fajny okres. Bede tesknic. :)
    Widze Lego Arctic. :) Nik tez ma cala kolekcje. Ulozyl je na polkach i choc zajmuja kupe miejsca, to za nic w swiecie nie chce ich rozebrac. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tygrys od dłuższego czasu miał fazę na epokę lodowcową, więc dostał na urodziny sporo tych zestawów. Długo stały, ale wreszcie wyciąga i się bawi, od czasu do czasu, ale jednak.
      Ja już tęsknię, choć i tak mam fajnie, bo dwa dni w tygodniu jesteśmy razem. Wykorzystuję (póki co) zasiłek, a potem urlop

      Usuń
  7. Żółwik uroczy.
    Ja się właśnie zamierzam zabrać za naukę zegarka swoje dzieci :)Zazdroszczę ogródeczka. Cudownie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Ogródek skrpmniutki, ale choćy najmniejszy owoc/warzywo cieszy.
      Zegarek Tygrys opanował jakoś gałdko. Oczywiście nie wszystko jeszcze kojarzy. Na pewno lepiej mu idą minuty bliższe pełnej godziny. Dopiero teraz zaczyna ogarniać godziny 13, 14... Ale daje radę. Powodzenia

      Usuń
  8. Ja mieszkam w bloku, ogródeczek mam tylko kwiatowy pod balkonem.
    Ale taki warzywmiaczek bym chciała mieć.
    U mnie remont dużego pokoju, Mąż sam go robi, ja mu pomóc nie mogę, bo choroba kręgosłupa.
    Wasz domek bardzo ładny 🏠
    Serdeczności zostawiam moc 😀🌼🍓🍰☕

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może warto w doniczce zasadzić pomidory czy inne warzywka. My mieliśmy w bloku taki balkon na stopę i skrzynkę z pomidorkami. Choć wyobrażam sobie, że choroba utrudnia Ci dbanie o rośliny.
      Dużo sił życzę

      Usuń