środa, 30 stycznia 2019

Pierwszy dom dla nas?

Dokładnie dwa lata temu rozpoczęła się budowa, choć nie byliśmy tego świadomi. Nasz budowlaniec uznał, że to jest ten moment i zapomniał nas o tym  fakcie, mało istotnym dla niego, ale jakże ważnym dla nas, poinformować, więc nie byliśmy świadkami pierwszego wbicia łopaty.

Całe szczęście architekt jakieś dwa tygodnie później poinformował nas o tym, że coś się dzieje na działce i od tego momentu mogliśmy śledzić postępy budowy. A tak naprawdę nie tylko śledzić, ale na każdym kroku czuwać, dosłownie liczyć pustaki, bo co rusz wychodziły jakieś kwiatki. A to ściana za długa/krótka, a to otwór okienny za duży. Takich kwiatków było trochę, ale generalnie obyło się bez większych problemów z ekipą. A z właścicielem firmy nawet się polubiliśmy. To ten typ, na którego człowiek nie potrafi się gniewać. Sama budowa nie była dla nas szczególnie uciążliwa. Każdy dzień przynosił sporo radości. Najtrudniejsze okazały się decyzje związane z całą infrastrukturą okołodomową tj. ogrzewanie, ścieki i woda. To kosztowało nas sporo nerwów i nieprzespanych nocy. Ostatecznie jesteśmy zadowoleni z tego, co jest. Pompa ciepła to najmądrzejsza decyzja. Pamiętam, jak się denerwowaliśmy, że papierologia nam się przedłuża i nie możemy ruszyć z budową. Nic nie dzieje się jednak bez przyczyny. W tym czasie w wyniku rozmów, doświadczeń z piecem w domu, w którym pomieszkiwaliśmy i własnych poszukiwań, trafiliśmy na to rozwiązanie i jesteśmy naprawdę zadowoleni. Rachunki są przyzwoite, nie ma brudu, a jedyny wysiłek, jaki wkłada Taty Tygrysa to poruszanie palcem wskazującym po sterowniku. I co najważniejsze jest ciepło. Nie bez znaczenia jest dobre ocieplenie domu, które było priorytetem w kosztorysie. Trochę przebojów było ze studnią, ale udało nam się doprowadzić wodę do stanu użyteczności, choć przyznaję, że nadal mamy problem z piciem tej naszej wody. Głupie to, bo normalnie przecież w niej gotujemy, zmywamy, ale jednak pod nosem czuć inny zapach. Może z czasem przywykniemy. Podobnie, jak do miękkości. Woda, jest tak miękka, że aż trudno zmyć mydło. I ostatnia kluczowa decyzja. Ścieki. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na szambo, bo rozmiar działki nie pozwalał na inne rozwiązania. Przy minimalnych kosztach utrzymania domu (nie licząc kredytów rzecz jasna :), to nie jest jakieś wielkie obciążenie. Najbardziej uciążliwy był brak prądu. Wstrzymał nam na całą zimę wykończeniówkę. Dziury można było wiercić na akumulatorach, ale trudno to robić po ciemku, a wiadomo, że czas na robotę był po pracy zawodowej. Nie mogliśmy też wygrzewać domu. To wszystko spędzało nam sen z powiek, szczególnie Tacie Tygrysa. Prawda jest taka, że gdyby nie szukał/nie drążył tematu/nie czytał/nie poszukiwał rozwiązań, byłoby naprawdę trudno. I jeszcze jedna ważna rzecz - pilnowanie ustawowych odległości i takich tam. Byli tacy, co się z tego podśmiechiwali, a to naprawdę zaprocentowało. Zresztą ci sami, nie zaczęli jeszcze budowy, a mają problemy z sąsiadami z powodu nietrzymania się odległości.

Takie sytuacje, nie ma co się oszukiwać, generują stres. Te dwa lata były naprawdę trudne. W połączeniu z innymi atrakcjami, dały nam nieźle popalić. Ścierały się też nasze charaktery. Wiecznie zamartwiający się Tata Tygrysa i ja - wieczna optymistka z przekonaniem, że wszystko się ułoży. I tak się stało, choć wiem, że zasługa w tym i modlitw i dociekliwości mojej drugiej połowy. Zastanawialiśmy się ostatnio, czy weszlibyśmy w to drugi raz. Bez bagażu doświadczeń, który mamy teraz, pewnie tak. Ale na drugą budowę byśmy się nie porwali. Zresztą planowaliśmy, budowaliśmy i wykończaliśmy z pełnym przekonaniem, że to nasz pierwszy i ostatni dom (choć wiadomo, że życie może napisać inny scenariusz). I z pełnym przekonaniem możemy dziś powiedzieć, że to TEN DOM. Ten pierwszy dla nas. Nasz architekt na koniec współpracy przytoczył znane wszystkim powiedzenie i żartując zaprosił do kolejnej współpracy. Ale nie ma takiej opcji. Domek jest nasz. Taki, jak chcieliśmy. W punkt. Zawsze po budowie padają pytania - co byśmy zmienili. Ja osobiście dodałabym tylko dodatkowy schodowy włącznik w wiatrołapie i z jedno, dwa gniazdka. Wszystko. Naprawdę dom jest taki, jak chcieliśmy. Na nasze potrzeby i możliwości. Nawet najwięksi sceptycy naszego projektu (bo jak to dom bez garderoby, spiżarki, balkonu, prysznica na dole i pieca) teraz mają inne zdanie. Mieliśmy swoje priorytety. Ich się trzymaliśmy i teraz możemy cieszyć się naszym wymarzonym domkiem.

A Tata Tygrysa dalej szuka/czyta/dzwoni, bo jeszcze trochę zostało nam do zrobienia. Pomieszczenie gospodarcze, mimo braku pieca zwane kotłownią, jest nieruszone. Nie mamy podbitki, elewacji, ogrodzenia, wykończonego tarasu. Za to możemy się pochwalić błotoryją na podwórku. A że wszystko robimy sami kilka najbliższych urlopów, mamy zaplanowanych :)






Zapomniałam napisać o najważniejszym. Mieszkamy od 1 grudnia. Pierwsza noc i kolejne będą niezapomniane. Dopadła nas po kolei wirusówka. Dopiero po tygodniu mogliśmy się cieszyć naszymi kątami i je dopieszczać. Ale o tym może już w którymś z kolejnych wpisów.

17 komentarzy:

  1. I znowu wpadłaś na troszkę :) Cieszę się, bo czekałam na wieści z frontu budowlanego.
    Po pierwsze GRATULUJĘ i cieszę się razem z Wami, że już możecie cieszyć się Waszym gniazdkiem :) Przemiłe to uczucie, prawda? Pamiętam jak ja już nogami przebierałam, aby juz się przeprowadzić do naszego domu :) Ciśnienia nie było, a ja a moze dziś na noc już zostaniemy, to od rana już więcej zrobimy, niż jak byśmy mieli przyjeżdżac ;) hehe i tak się nie wiadomo kiedy przeprowadziliśmy, choć na początku tylko z najpotrzebniejszymi rzeczami, a np po tv to czas mieliśmy do dawnego mieszkania podskoczyć dopiero po pół roku ;) Ale ja się tak cieszyłam, tą ciszą, tym brakiem sąsiadów za ścianą, tą swobodą, przestrzenią, kawką w szlafroku na tarasie :) Cud miód!
    Czytając o perypetiach budowlanych, ach tak TEN prąd, jak on wszystko psuje i masz rację, pilnować trzeba dosłownie każdej cegły, wszystkiego. U nas hydraulicy zakupili 150szt KOLANEK za dużo, czujesz? Oczywiście próbowali Mistrzowi wmowić, że ja chciałam oczko wodne - najwieksza bzdura, bo tak jak kocham ogrody, tak oczek wodnych nie hehe - i dlatego tyle. No ale to co? To kuźwa kolankami samymi by nam doprowadzili do oczka wodnego wodę? Kombinatorzy, na szczęście to wyłapaliśmy i wiele by pisac, sama wiesz jak to jest :) Ja też kolejnej budowy bym nie chciała, bo mój dom jest taki mój i bardzo go lubie, choć po ponad 10 latach jakie w nim spędziliśmy już, wiem że kilka rzeczy zrobiłabym inaczej :) Te "ścieżki" wydeptuje się z czasem użytkowania ;) Z ociepleniem domu masz rację, u nas też był to priorytet i procentuje to bardzo. Piec mamy, gazowy z możliwością podłączenia baterii słonecznych i też tylko cała nasza praca przy nim to od czasu do czasu kliknięcie jakimś przyciskiem na sterowniku :) wielka wygoda. Pompa Wasza zaciekawiła mnie powiem szczerze. Nasz piec jest samoobslugowy, ale zajmuje miejsce w kotłowni jak lodówka, pompa pewnie mniej :) Szamba nigdy nie mieliśmy, bo od poczatku mieliśmy kanalizację, więc tu ciężko mi porownac, wiem tylko, że moja siostra najpierw też szambo budowała, potem przeszli na kanalizację, ale pewnie mieli też taką możliwość. Wygoda wielka i w zasadzie rzecz która nie zaprząta nigdy głowy. Znajomi niby mieli obliczone możliwości przez lata swojego szamba, ale na święta które wyprawiali się przeliczyli, nie wzięli pod uwagę, że jednak więcej się produkuje ścieków szykując święta i dość niemiłą niespodziankę mieli w samą wigilię ;) To tak ku przestrodze, lepiej dmuchać na zimne :)
    Balkon w domu - i bardzo dobrze że ich nie macie. My mamy aż dwa i to są dwa utrapienia. Nie zwróciliśmy na to uwagi, zwłaszcza że wychowani w blokach wydawało się że balkon to balkon, zawsze się przyda. Nie korzystamy z nich w ogóle praktycznie, a już dwa razy remontowane były bo zaciekały, no tak to z balkonami jest. Mając ogród, taras po co jeszcze balkony, także bardzo dobra decyzja. Prysznic mamy i na dole i owszem przydaje się , jak ktoś przyjedzie na noc, ma swoją łazienkę wtedy, ale bez niego też można byloby się obejść, to taki dodatkowy gadzet bez którego można żyć, jeden na górze wystarczyłby w zupełności :) garderoby? Mamy i chwalę sobie, choś mogłyby być jeszcze większe ;) To jest dobre rozwiązanie, bo szaf nie trzeba nigdzie upychać, a i tańsze jest zrobienie półek w garderobach niż szaf, więc tu akurat to nam się sprawdziło i to w kolejnym domu też chciałabym mieć.
    Ja kolejnej budowy nie, a mój Mistrz mimo, że już dwie ma za sobą ( tą drugą to liczę jako tą nadmorską i chyba najtrudniejszą jeśli chodzi o papierologię), to On owszem, on by mógł dziś sprzedac nasz dom i zacząć budowę nowego, sentymenty się Go nie trzymają, a jak twierdzi doświadczenie ma większe i mądrzejszy teraz jest :) Podobno piąty dom to jest dopiero TYM naj. Ale czy ja wiem ;)
    Zyczę Wam cudownych chwil w Waszym własnym gniazdku, niech Wam się super mieszka! Wpadaj tutaj i do mnie może tez kiedyś jeszcze częściej :) Kończę swój poemat i raz jeszcze GRATULUJĘ!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow no to super wieści ze już na swoim. Daliście radę! Strasznie sie cirsze waszym szczesciem😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudnie że już u siebie 😊
    Ja w swoim domu też bym.nic nie zmieniła. I to super poczucie uważam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak... Wiele osób nam powtarzało, że po przeprowadzce dopiero się okaże, że wiele rzeczy zrobilibyśmy inaczej. I zdarza się coś. Np. okazało się, że nie mamy za bardzo miejsca na kwiaty. Tyle, że przy planowaniu domu nie byliśmy ich wielkimi miłośnikami. Ale i to da się jakość zorganizować. Nam pasuje to co zrobiliśmy.

      Usuń
  4. Ale super :) I jaki klimacik :D U nas tyle śniegu ani razu nie było.
    Najważniejsze, że dobrze Wam się mieszka, każdy skrawek tego domu był zaplanowany i prawie ręcznie robiony, więc kto jak kto, ale Wy z czystym sumieniem możecie powiedzieć, że jesteście u siebie :)

    Ja właśnie zmieniam tę rzecz, która nie do końca się sprawdziła, ale czasem po prostu nie wszystko się przewidzi (zwłaszcza jak człowiek ustala coś przez telefon, a obok Ciebie biegają 2 małe szkraby ;))

    Wiesz, powiem Ci, że kiedyś myślałam, że jak już dziewczynki dorosną to sprzedamy ten dom i wybudujemy nowy, mniejszy, może parterowy, żeby stare kości nie ciągać po schodach ;)
    Ale teraz wiem, że zostanę tu na zawsze, chyba z sentymentu... Tyle rzeczy człowiek robił sam, w każdym wbitym gwoździu kryje się historia... No i ogródek. Sadzę wiele roślin z rodzicami, kiedyś, kiedy ich zabranie, będę ich widzieć właśnie choćby w białej róży Jana Pawła II, którą od nich dostałam... eh
    W naszym domu niewiele bym zmieniła, choć gdybyśmy budowali jeszcze raz, to pewne rzeczy wyglądałyby inaczej ;)

    P.S. Teraz musicie zakupić jakiegoś 4-nożnego Tygrysa do obrony :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda... jesteśmy u siebie. Wiele wysiłku włożyliśmy w ten dom (i tak naprawdę ciągle wkładamy) i to jeszcze bardziej cieszy. Zresztą sama wiesz najlepiej.
      Ja czekam na taki moment, jak u Was, żeby na zewnątrz coś działać. Może obudzi się pasja ogrodnicza :)
      A schody... Nasza znajoma narzekała, że musi biegać góra-dół. Mi to zupełnie nie przeszkadza.
      Nad czworonogiem intensywnie myślimy. Najgorzej, że chlapnęliśmy kiedyś przy Tygrysie, że jak będzie ogrodzenie, to wrócimy do tematu, a ten moment się zbliża. A teraz są rozterki, bo nas jednak większą część dnia nie ma w domu i szkoda nam zwierzaka. Zobaczymy, co czas pokaże.

      Usuń
  5. Dobrze, że spełniły się Wasze marzenia, o domu skrojonym na miarę. Miło się czyta o perypetiach remontowych zwłaszcza, że te najcięższego kalibru już za Wam. Przeprowadzka to wyzwanie i zmiana które odbijają się na Wszystkich. Córka była w wieku tygrysa, gdy przeprowadzaliśmy się w nowe miejsce...nowi sąsiedzi, ulice, nowe przedszkole i pani...nie lubię wracać do tego okresu, ale później było już tylko lepiej.
    Serdeczności zostawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja odnalazłam się od razu. Ta cisza mi pasowała od początku, nawet złościłam się, jak Mąż włączał radio i mącił ten spokój. Tygrys potrzebował więcej czasu. W zasadzie i teraz zdarza Mu się, że daje wyraz swemu niezadowoleniu. Tęskni za poprzednimi miejscami zamieszkania. Może dla nas to tylko dwa lata, dla niego przecież to większość życia. Ale widać, że coraz lepiej się odnajduje, zwłaszcza jak wiosna rozgaszcza się za oknami.

      Usuń
  6. Kochana miło mi czytać, że wszystko u Was zakończyło się tak pięknie. Bo właściwie nie wiele do końca zostało :) już z górki :)
    Tygrys wyrósł jak i nasza mała.. Jak ten czas szybko biegnie.
    Wiem, że będziecie szczęśliwi w tym domu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze nam w tym domu. Okolica piękna. Jeszcze sporo do zrobienia, szczególnie na zewnątrz, ale to już sama przyjemność.

      Usuń
  7. Najważniejsze, że macie już swoje cztery kąty i macie pieknie!
    Wiem, że robotników trzeba pilnować, ale od początku do końca masz w domu tak jak sobie zaplanowałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jesteśmy u siebie. Na szczęście za dużo fachowców przez dom się nie przewinęło.

      Usuń
  8. Jak wspaniale czytac, ze jestescie juz "na swoim"! :) Pochwal sie teraz urzadzaniem Waszego gniazdka! My po prawie roku nadal mamy plany na remonty i ulepszenia, wiec zawsze jestem ciekawa inspiracji. ;)

    Widzisz, u nas jeszcze daleko do tego, zeby dom zrobil sie naprawde "nasz", ale takie uroki kupna gotowego budynku. Dawni wlasciciele dokonali pewnych napraw i zmian, ale postawili glownie na rzeczy, ktore nie mialy znaczenia dla nas, natomiast tych waznych (dla nas) nie ruszyli. ;)

    Masz racje, cieply dom to podstawa. Przekonalismy sie o tym bolesnie kiedy przyszly siarczyste mrozy, a nasz dom zwyczajnie... nie trzyma ciepla. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy domu zawsze znajdzie się coś do zrobienia. Nasza lista ma sporo punktów, choć chyba dłuższa jest ta z pracami na zewnątrz.

      Usuń
  9. Widziałam już Wasz dom na Instagramie. Nie do wiary, że minęły już dwa lata, pamiętam, ze dopiero niedawno wybieraliście projekt.
    Super, że jesteście na swoim!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten czas rzeczywiście szybko zleciał. Pewnie dlatego, że było co robić i nadal jest, ale teraz to już sama przyjemność.

      Usuń