W poprzednim podsumowaniu wspominałam o zmianach, jakie nastąpiły w życiu Tygrysa i naszym również. To niesamowite, jaką drogę przeszedł ten nasz mały Człowiek. I choć wiele przed nami, cieszymy się z każdego postępu, który dla kogoś z boku może wydawać się śmieszny, a dla nas to krok milowy.
Spore zmiany zaszły na polu integracji sensorycznej. Tygrys wreszcie nie śpi w skarpetkach. Wreszcie nie musimy wkładać nogawek w skarpetki właśnie. Co więcej w połowie lata Chłopak nałożył krótki rękaw, krótkie portki i okazjonalnie sandałki. Wyobraźcie sobie, jak to wcześniej wyglądało. Upał. Matka w krótkim odzieniu, a dziecko ubrane od stóp do głów. Ktoś z boku, nie znając sytuacji, zapewne odpowiednio to skomentował. Ale my wiemy, ile Tygrysa kosztowały takie zmiany. Mycie głowy, prysznic nie są już taką traumą dla nas wszystkich, jak wcześniej. A i nawet plasterek udało nam się nakleić na rączkę. Cieszy to wszystko, a to jeszcze nie koniec. Za nami pierwsza wizyta u fryzjera. Nie obyło się bez płaczu, ale jak na możliwości Synka, nie trwał on długo. Ustąpił radości z nowej fryzury i dumy z pokonania własnej słabości. Udało nam się dotrzeć do kina. Za nami dwa poranki z ulubionymi bajkami. I radość, kiedy Tygrys został wylosowany i zdobył nagrodę, odgadując zagadkę i udzielając odpowiedzi do mikrofonu. Hałas i półmrok w sali, którego tak się obawialiśmy, nie były tak straszne. Chłopak dopomina się o kolejne seanse, a my planujemy teatr. Nadal Tygrys ma problem w kontakcie z dorosłymi, szczególnie takimi, którzy sami go zaczepiają, ale wreszcie widać zmiany w relacjach z dziećmi. Mniej się boi, włącza się w zabawę, co więcej ma zadatki na prowodyra. Którejś sierpniowej niedzieli byliśmy na przyjęciu urodzinowym. Pierwszy raz mogliśmy spokojnie siedzieć przy stole, podczas gdy Młody ganiał się z kuzynami. Choć “spokojnie” to dużo powiedziane. Ja czułam się nieswojo, gdy pierwszy raz nie miałam dziecka w zasięgu wzroku :)
Skoro o zmianach, to wspomnę również o tych w jadłospisie Tygrysa. Od pobytu w szpitalu w grudniu, zgodnie z zaleceniami lekarza, Synek był na diecie bezmlecznej. Trwało to trochę, bo wiadomo jak się przedstawia sytuacja z terminami u specjalistów. Nasze spotkanie z panią alergolog zasługuje na oddzielny wpis pod hasłem: Alergolog niczym psycholog, ale nie zamierzam poświęcać tej osobie zbyt wiele miejsca, żeby się nie denerwować. W każdym razie panel Tygrysa wyszedł czysty. Wiem, że często zdarza się tak, że nietolerancja na nabiał nie wychodzi, ale po tej wizycie, zaczęliśmy włączać do posiłków nabiał i nic się nie dzieje. Ciągłe choroby nie były wynikiem alergii, a przygody z przedszkolem. A odkąd Chłopak dostał z powrotem nabiał, wcina jak się patrzy, choć musimy jeszcze trochę popracować nad posiłkami, bo to, co lubi jest dość monotonne i pozbawione choćby warzyw. A miało być słowo o alergolog. Tygrys za obcymi lekarzami nie przepada, a kobieta była tak odpychająca, że wpadł w potężną złość, połączoną z biciem. Został wyproszony za drzwi, a ja zamiast posłuchać o ewentualnej alergii, zmianach w diecie, miałam dość długą pogadankę na temat zachowania Młodego. I z jakim zaleceniem wyszłam od alergologa? Kto zgadnie? Jestem pewna, że nikt. Dobrze, że nie dostałam tego na piśmie, bo z realizacją takiej recepty nie byłoby łatwo. Mianowicie… rodzeństwo dla Tygrysa. A co z dietą? Skoro specjalista nie miał czasu/ochoty/humoru nam pomóc, zaufaliśmy sobie. Zrezygnowaliśmy też z kolejnego pobytu w szpitalu związanego z refluksem, który według alergologa Tygrys ma. Mam wrażenie, że diagnozą refluksu szafuje się ostatnio na prawo i lewo. Gastrolog nic nie stwierdził, żadnych objawów nie widzimy, więc postanowiliśmy nie fundować Młodemu kolejnych stresów. Co do złości… I bez pani alergolog wiedzieliśmy, że jest z tym problem i od dłuższego czasu nad tym pracujemy. Jest coraz lepiej. Niestety nadal Tygrys nie potrafi dać ujścia złości w inny sposób niż bicie, ale ataki są coraz mniej intensywne i krótsze. Coraz lepiej sobie ze złością radzi. Chcąc odwrócić uwagę od tego, co złe, szukaliśmy sposobu na wzmocnienie pozytywnych zachowań. Coś w rodzaju tablicy motywacyjnej się nie sprawdziło. Za to hitem okazały się puzzle. Tygrys puzzle kocha (podobnie jak auta, maskotki, naklejki i książki). Postanowiliśmy tą miłość wykorzystać. Chodziło o wzmocnienie zachowań/postaw, z którymi Synek ma problem… sprzątanie zabawek, noc bez skarpetek, samodzielna zabawa. Za każdy pozytyw jeden element układanki z ulubionymi bohaterami (kto zgadnie jakimi? :). Był chwilowy opór. Złość. W sumie się nie dziwię, bo zawsze dostawał całe opakowanie, a tu zmiana. Nie dość, że 1-2 puzzle, to jeszcze bez opakowania. Chodziło też o element wyczekiwania, niespodzianki, ćwiczenie się w cierpliwości, bo ta nie jest cnotą naszego Synka. Jak to sam mówi chcę i muszę już. Sposób z puzzlami zadziałał. Synek dał się wkręcić. Dochodziło nawet do takich sytuacji… Wieczór. Mamo, mogę się pobawić? Nie, ponieważ szykujemy się do snu. Ale chcę nabałaganić, żeby posprzątać. Te zmiany z ubiorem, myciem też między innymi dzięki puzzlom. Co więcej… rozwiązał się problem kupy. Synek miał trudności z wypróżnianiem się, wakacyjna pamiątka po przedszkolu. Bał się i potrafił przez kilka dni się wstrzymywać. Teraz kupa - puzzel. Czasami w ciągu dnia aż za dużo tych kup :) Sposób zadziałał. Teraz tylko musimy wymyślić nowy, żeby te pozytywne zmiany utrzymać bez puzzli :)
Na koniec, obowiązkowo, kilka historyjek z Tygrysem w roli głównej...
Kupę ma, mam, mam. Tam, tam, tam lub Goły i wesoły… Takie piosenki u nas rozbrzmiewają, a to oznacza, że temat siusiaków, pup, piersi i tym podobnych, nadal jest nam bliski.
Chyba dwa dni (to i tak niezły wynik) zajęło mi zanim doszłam na czym polega zabawa w wiercipiętę. Ja się chciałam po prostu wiercić, a zabawa polegała na wierceniu, ale palcem w pięcie. Prawda, że proste?
Babcia przed wyjściem na dwór przypomina sobie, że nie przygotowała wody. Co na to Tygrys? Starość nie radość. To akurat zasługa dziadka, który nauczył Młodego tego powiedzonka.
Jesteśmy w Parku Morza (TU), Synek patrzy na figurkę kapitana z fajką i mówi do dziadka: To Twój kolega, bo pali papierosa. To jego tekst, choć przyznaję, że za pomocą Tygrysa próbujemy odciągnąć Dziadka od nałogu.
Wspominałam już nie raz, że Tygrys fascynuje się Egiptem, ze szczególnym uwzględnieniem Sfinksa. Potrafi wypatrzeć go w reklamach, ulotkach, jednym słowem… wszędzie. Pewnego dnia słyszymy: Czy ja się nie mylę? To Sfinks? To naprawdę Sfinks. Tak to był Sfinks :)
Dobrze, że takie zmiany nastały 😊 A do tego, zm tracisz na dłuższą chwilę synka z oczu musisz się przyzwyczaić. Tak będzie coraz częściej 😊
OdpowiedzUsuńUwielbiam te jego powiedzonka 😊
Każda zmiana cieszy. A z każdej chwili korzystam, bo wiem, że czas szybko płynie.
UsuńKurczę, znam to ;) te skarpetki i naciągane ich na spodnie. Choć najpierw było rozbiera ie i ganianie na golasa, dopiero później w drugą stronę. Ze skrajności w skrajnośc. I to ubieranie niedostosowane do pory roku. Jak się przyzwyczaił do krótkich rękawów to zastała nas jesień i z kolei nie dawał się ubrać w bluzy, kurtkę w zimie. A później wiosna i znów za grubo ubrany...
OdpowiedzUsuńNasze dzieci są wyjątkowe.
Wiesz co? Udało nam się obciąć Maciusiowi włosy. Zrobiliśmy to na siłę, ale w końcu dowiedzieliśmy się w czym tkwi problem - włosy mu leciały do oczu, a i. Bardziej się sarpał tym bardziej leciały. Obwinęliśmy go wilgotnym ręcznikiem i drugi mały daliśmy na oczy i się udało! :D
Życzę dalszych postępów i sukcesów i gratuluję dotychczasowych!
Zmiany cieszą i sprawiają, że życie jest zupełnie inne. Normalnie inna jakość. Za nami przeprawa z kurtką. Na szczęście jedna z trzech okazała się tą właściwą :)
UsuńDobrze, że wiecie już co przeszkadzało Maciusiowi. Będzie łatwiej. U nas póki, co fryzjer robi robotę. Za nami druga wizyta.
I dla Was powodzenia
To bardzo dużo zmian! Gratuluję Wam :) (o-ho, czujĘ, że rymujĘ)
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak w innych kinach, ale w sieciówce Helios jest tak straszliwy huk, że nie da się spokojnie wysiedzieć. Ja nie potrafię spokojnie wysiedzieć ;) Mam nadzieję, że w seansach dla dzieci jest mniejsze natężenie decybeli.
Jeżeli chodzi o testy na nietolerancję pokarmową, to nabiał mógł też nie wyjść dlatego, że Tygrys nie miał z nim styczności od jakiegoś czasu. Poszukam link do forum, gdzie są bardzo przydatne informacje odnośnie nietolerancji, diety, i co można nią zdziałać. Warte zapoznania, nawet dla samej wiedzy.
Tak na koniec tylko dodam, że Wasza zabawa w wiercipiętę przywodzi mi na myśl wiersz ks. Twardowskiego:
"Co to jest para wodna?
Tylko umysł dziecka
jak źrebak szybki
odpowiedział od razu:
- Dwie małe rybki"
:)
Ksiądz Twardowski idealnie oddał tą dziecięcą logikę :)
UsuńNa seansie dla dzieci jest ciszej i panuje półmrok. Gorzej z zachowanie dzieci i rodziców.
Jednym slowem rozwojowy chlopak :)))
OdpowiedzUsuńWielki gratulacje dla Was za pomyslowosc i dla Tygrysa ze tak pieknie sie rozwija!
Dziękujemy. Oby do przodu :)
UsuńCzyż to nie jest piękne jak siedzisz i pijesz kawę zajadając ciasto a Twoje dziecko radośnie się bawi? Choć tak jak piszesz trochę aż dziwnie i nieswojo :) Wszystkiego dobrego dla Tygrysiej rodzinki, oby ten rok przedszkolny przyniósł jeszcze więcej dobrych zmian ku radości Tygrysa i jego rodziców. Buziaki!
OdpowiedzUsuńMiłe uczucie. Choć w domu jesteśmy pożądanym (i jedynym) towarzyszem zabaw :)
UsuńDziękujemy za życzenia
Uściski
Najwyraźniej musiał do pewnych zmian dojrzeć, choć zdradze ci, że ja przez połowę roku śpię w skarpetkach :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię spać w skarpetkach, bo nogi mi odpoczywają :) Ale u Tygrysa szło to za daleko.
UsuńCieszę się razem z Tobą postępami Tygrysa. Wiem jakiego kalibru są te wszystkie postępy i jaką radość niosą ze sobą (nasza Ola była wcześniakiem).
OdpowiedzUsuńA propos refluksu, często ten problem dotyczy dzieci z napięciem mięśniowym. Mam ten problem w bliskim otoczeniu z małym niejadkiem...z wiekiem jest coraz lepiej. Dobrze ze postawiłaś
na matczyną intuicję.
Dokładnie... dla kogoś to nic nie znaczące zmiany. Dla nas sukces.
UsuńJeden z gastrologów powiedział naszej znajomej, której Synek akurat ma refluks, że na Podlasiu szafuje się refluksem. My odpuściliśmy i zdaliśmy się na własny osąd. I jest dobrze.
Brawo dla Tygryska za pokonanie tak wielu trudności, ważne że terapia przynosi efekty.
OdpowiedzUsuńJa w skarpetkach spałam przez prawie 30 lat :)
Widać efekty, ale jeszcze długa droga przed nami. Mi też zdarza się spać w skarpetach, ale Tygrys nie zdejmował ich 24h na dobę, niezależnie od pory roku. Jest lepiej.
UsuńDo jakiego alergologa chodzicie bo ja mam dwie Panie alergolog z Białegostoku,które maja mega podejście do dzieci ( mój każdy syn chodzi do innej tak się złożyło). Fajnie, że Tygrys się rozwija :D
OdpowiedzUsuńNie pamiętam nazwiska tej pani. Chyba wyparłam. Byliśmy w DSK. Na ten moment Młodemu nic nie dolega, więc na szczęście nie potrzebujemy lekarza. Ale jakby co będę o Was pamiętać.
UsuńPozytywne zmiany u Was i to jest super.
OdpowiedzUsuńTygrys jest niesamowity.. :)
Teksty ma świetne. Szczególnie zaskakujące są zdania takiego typu jak ze sfinksem. :)
Buziaki dla Was! :)
Bywają i takie teksty, o których wstyd tu pisać. Przedszkole robi swoje.
UsuńCieszy mnie, że Tygrys robi postępy. Z nim do tego nudy nie ma.
OdpowiedzUsuńZ naszymi Chłopakami nigdy się nie nudzimy.
UsuńPozdrowienia dla Tygrysa! :) Ale, ale, czyżbyście mieszkali w Białymstoku?
OdpowiedzUsuńDziękujemy. Mieszkaliśmy w Białymstoku 6 czy 7 lat. Teraz przeprowadziliśmy się kilkadziesiąt kilometrów. Czyżbyśmy mieli do siebie niedaleko? 😊
UsuńBardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń