sobota, 16 września 2017

Przedszkole. Tydzień 2

Kolejny tydzień przedszkolnej adaptacji za nami. Przygotowywałam siebie i Tygrysa do tego wydarzenia długo. Rozmowy, książki, przemyślenia… Okazuje się, że to wszystko na nic wobec cierpienia i łez malucha. Wiem - to dopiero drugi tydzień i adaptacja może potrwać dłużej.



Ja naprawdę nie ma problemu z tym, że Młody wyfrunął mi z gniazda (bardziej przełomowy był dla mnie powrót do pracy po macierzyńskim). Wiem, że pobyt w przedszkolu jest Mu potrzebny, już widzę pozytywny wpływ. Nie sądziłam tylko, że początki będą aż tak trudne dla mnie. Z naszej dwójki, to raczej ja mocniej stąpam po ziemi, a tym razem nie daję rady. Łzy się leją. Dobrze, że mam pracę, w której legalnie mogę sobie popłakać. To, że Synek to mocno przeżyje wiedzieliśmy. Dla Niego to ogromna zmiana. Tak naprawdę z dnia na dzień zmieniło się Jego życie. Zamiast do ukochanej Babci, trafił pod opiekę zupełnie obcych osób. Zamiast być centrum wszechświata najbliższych jest jednym z  dwudziestki. Jego potrzeby zamiast być zaspokojone natychmiast, muszą poczekać. Do tego musi być bardziej samodzielny niż w domu. Poważna zmiana w życiu tak małego człowieka.


Z drugiej strony nie jest chyba tak źle. Nasłuchałam się od znajomych mam/babć/opiekunek przedszkolaków, jak źle znoszą całą sytuację rówieśnicy Tygrysa. Nieprzespane noce, pogryzione wargi, powstrzymywanie susiania… I to dzieci, które na placu zabaw sprawiały wrażenie przebojowych, otwartych. Zupełnie innych od naszego wrażliwca, który boi się prawie wszystkiego i wszystkich. Ale to żadna pociecha, bo chodzi przecież o mojego małego Syneczka :) Miniony tydzień nie przyniósł zmiany. Nadal płacz, czasem już w samochodzie, czasem dopiero w przedszkolu. Rozstania jeszcze trudniejsze niż na początku. Jednego wieczora już się zaczęło ja nie chcę do przedszkola. Ciągle pocieszam się tym, że nie jest to tak trudne doświadczenie dla Tygrysa, bo przesypia całe noce. W dzień Synek przepracowuje sobie temat bawiąc się z nami w pracę i przedszkole. Maskotki, te większe, chodzą jak rodzice do pracy (i co robią: piszą książki :). Mniejsze świetnie się bawią w przedszkolu.


Przerwa na chorowanie (cztery dni z weekendem) nie ułatwiły sprawy. Zaczęliśmy od początku. Poważny kryzys nastąpił w czwartek. Ze stresu Tygrys zaczął się moczyć na potęgę, a w domu był osowiały, marudny, zrezygnowany. Podobno jest lepiej (słowa Pani, której można zaufać), ale jak dla mnie z każdym dniem jest coraz gorzej. Poranki coraz trudniejsze. Na szczęście w tym tygodniu jest pani G., która od razu przejmuje Młodego, zagaduje, zajmuje, choć w tym momencie i tak na nic to wobec histerii. Niestety pani A. nie specjalnie przejmuje się swoimi podopiecznymi, a ja nie wyobrażam sobie zostawić dziecko w spazmach na środku sali i wyjść. Czekam, więc aż nauczycielka odejdzie od kaloryfera i przechwyci Synka. Jeszcze trudniejszy od poranka jest moment, kiedy wchodzimy do sali po Tygrysa i widzimy Go takiego zbiedzonego, siedzącego samotnie, jak co dzień w kąciku na krzesełku i czekającego na nas. W ciągu dnia bardzo tęskni. Nie uczestniczy w zabawach na dywanie. Częściej chodzi sobie na leżaczek, by odpocząć. I oczywiście prosi panią, żeby zadzwoniła do rodziców. Pozostaje nam to przetrwać, choć łatwo nie jest.

Przepraszam za te cotygodniowe rozważania, ale wypisanie się to chyba dla mnie forma terapii. Mimo wszystko ciągle nie tracę nadziei, że już niedługo posty okołoprzedszkolne zyskają pozytywny wydźwięk. I oczywiście dziękuję za wsparcie.

38 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki za lepszy przyszły tydzień. Może Tygrys potrzebuje więcej czasu na klimatyzację w nowym miejscu.
    My od października zaczniemy przygodę ze żłobkiem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. W październiku odwzajemnimy.
      Uściski

      Usuń
  2. Przytulam :* No i oczywiście chętnie czytam, co tam u Tygrysa...
    Z tego co widzę w grupie Eli, trudności z adaptacją ma większość dZieci, rodzice mocno przeżywają... U nas akurat luzik, ale pamiętam jak trudno mi było, gdy szedł do przedszkola pierworodny. I jakie to dla niego było hardkorowe. Ale było, minęło, nic z tego nie pamięta i ostatnio się obruszył, czemu ni eposłaliśmy go do przedszkola wcześniej. Wasz też się przyzwyczai i zapomni o płaczu :) Odwagi!
    No i jednak dobrze dla dziecka przestać być pępkiem świata i czasem sobie poczekać na coś z innymi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym zapominaniem to różnie bywa. Tata Tygrysa, też taki sam wrażliwiec (ale to akurat dobrze, bo lepiej rozumie swoje dziecię), jest przed 40, a ten czas adaptacji pamięta dobrze. Ja wrażliwiec mało pamiętam, ale byłam starsza jak zaczęłam przygodę z przedszkolem.
      Nie wiem, jak inne dzieci w grupie, ale przychodzimy najpóźniej, więc może pozostałe już opanowane :)

      Usuń
  3. Oj... Oby Tygrysek w końcu poczuł się lepiej w przedszkolu. :-). Życzę byś za tydzień mogła napisać że jest już lepiej, bez płaczu :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Słońce nie przepraszaj pisz po to jest blog. Biedny Tygrysek u nas bylo łatwiej bo Przemek poszedł jako 4 latek do przedszkola i bardziej rozumiał co się dzieje kiedy wrócimy itd ale tak jak piszesz to wszystko zależy od dziecka i pan w kolo. Trzymam kciuki za Was w dalszym ciągu mówią że najgorsze pierwsze dwa miesiące.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie... każde dziecko jest inne. Z sali czterolatków też słychać płacz. Kciuki przyjmujemy i prosimy o więcej :)

      Usuń
  5. Mam nadzieję, że szybko się zaklimatyzuje i za jakiś czas - krótki czas, będzie chciał chodzić chętnie. na pocieszenie napiszę Ci, że pewien chłopiec, który płakał strasznie, trwało to ponad miesiąc to po tym czasie tak się przestawił i polubił przedszkole, że w weekend chciał chodzić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele osób mówi o tym miesiącu, dwóch, choć dziecko naszych znajomych miało problem do nowego roku. Ze względu na Tygrysa mam jednak nadzieję, że nie potrwa to tak długo. Póki co kolejne choróbsko.

      Usuń
  6. moze jak tak nie chce to potrzebuje jeszcze czasu? dzieci sa różne...mój mąż i w szkole nie umiał sie odnależc i tak naprawde zaczął chodzic w 3 klasie...było mu to potrzebne bo jest bardzo wrazliwym czlowiekiem. wyrósł na super goscia i swietnie daje sobie rade w zyciu. moja corcia po 5 miesiacach chodzenia do przedszkola gdy nie mogla sie tam odnalezc (potem wyszlo ze problemy z pewnymi dziecmi i nauczycielka) powiedziala ze wiecej nie pojdzie...gdy zaczela sie moczyc i zmienila w klebek nerwow zrezygnowalam. decyzja raczej dobra byla. zycze madrosci. trudno jest wiedziec co jest lepsze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, trudny to czas. Trudne decyzje. Póki co próbujemy. Nie chcę podejmować kroków pod wpływem emocji, których i we mnie jest sporo. Musimy dać Tygrysowi trochę czasu. Jak będzie bardzo źle, zdecydujemy co dalej.

      Usuń
  7. jejciu... bidulek ale wierzę w niego że da radę to mądry i bystry chłopczyk mów mu dużo że to tak samo jak mama musi chodzić do pracy tak on musi do przedszkola opowiadaj jak fajnie w przedszkolu powiedz że Ty też chodziłaś w jego wieku itd na pewno wiele mu tłumaczysz i wierzę że z czasem sie przyzwyczai...może on czuje też i twoje zdenerwowanie i Twoje przeżywanie poradzicie sobie oboje :D trzymam kciuki za kolejny tydzień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo tłumaczymy, ale to jest dla Młodego tak trudny czas, że argumenty o pracy, są mało przekonujące :) Najgorzej, że znowu dopadło Go choróbsko, a przerwa od przedszkola oznacza jedno - adaptacja od nowa. Staram się panować nad emocjami, ale łatwo nie jest.

      Usuń
  8. Doskonale Cię rozumiem.Przeżywamy to samo z naszą córeczką.Również płakała i zaczynała już w domu więc szykowanie jej było trudne.Ma starszego brata i co rano mówi że jedziemy tylko go odwieżć do szkoły a ja muszę jakoś z tego wybrnąc żeby jej nie kłamać a prawdy też nie mogę powiedzieć bo wtedy już jest ryk.Też po wejsciu do sali kurczowo była we mnie wciśnięta i ciężko było ją przekazać Pani.Od środy jest trochę lepiej.Nie płacze już w domu a w przedszkolu odprowadzona za rękę idzie ładnie do Pani.Nadal jednak nie idzie tam chętnie.W domu nie płacze ale cały czas powtarza że nie jedziemy do przedszkola.Jak ją odbieram na ogól jest zajęta zabawą ale jak wychodzimy za kazdym razem mówi ze już tu nie przyjdzie:(Życzę powodzenia Tygrysowi i mojej małej też:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie... sama się zmagam co wieczór co powiedzieć, żeby nie skłamać, ale nie wywoływać stresu już kilka godzin wcześniej. U nas wyjścia nie są aż tak trudne, w samochodzie smęcenie, a w budynku przedszkola, to już jazda. A teraz znowu przerwa na chorowanie i za kilka dni od nowa :(
      Trzymam kciuki za Córcię

      Usuń
  9. Dzieci szybko się klimatyzują :) Często jest tak, że przy mamie płacze, a jak się zamykają drzwi to bawią się na całego z uśmiechniętą buzią :) Niestety przychodzi pora obiadowa, dzieci są odbierane do domu i dzieciaczki znów płaczą, bo jedno idzie szybciej, drugie później :) Tygrysowi najlepiej wytłumaczyć, że mama musi iść do pracy, że w przedszkolu jest fajnie, że jest dużo zabawek etc. :) Trzymam za Was kciuki ;) (P.S. ja też się adoptuje w przedszkolu po urlopie macierzyńskim i czasem mam ochotę płakać razem z dziećmi:P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O... To znasz temat od podszewki. Tygrys przez cały dzień nie płacze, ale buzi uśmiechniętej też nie ma. Raczej przez cały dzień czeka. Póki co żadne argumenty wobec rozłąki z rodzicami nie są przekonujące. Ale wierzę, że to się zmieni.

      Usuń
  10. Kolejny przedszkolny tydzień. Mam nadzieję, że Tygrysek dzielnie zniesie rozłąkę i polubi przedszkole :)) A u nas inny problem. Gdy podjeżdżamy pod przedszkole, młodsza mówi, że ona też jest przecież duża i chce do przedszkola :( Dziewczynki żegnają się i widzę, że naprawdę jej smutno. Czeka na mnie w aucie. Gdy dziś przyszłam to mówi "J. się smuci" Ale potem jej już przeszło, gdy ją odwiozłam do żłobka. Kilkoro dzieciaków płakało, ale to raczej te maluszki. Trzymam mocno, mocno kciuki!! Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowite, jak Dziewczynki są ze sobą związane.
      Ja ciągle wierzę, że to przedszkole będzie niedługo lubiane przez Tygrysa.

      Usuń
  11. Przytulam kochana. Moje doświadczenia są takie, że dzieci płaczą tak do miesiąca. Ale każda choroba zeruje licznik. Czasem nawet weekend.

    Ufaj swojej intuicji matczynej. To oczywiste, że Tygrys musi przepracować zmianę. To oczywiste, że wolałby z Mamą w domu - siedmioletnia Zochacz też wolałaby z Mamą w domu a nie do pierwszej klasy. I też trzyma mnie za nogę jak wychodzę. A pomimo tego szkołę lubi i czerpie z niej garściami. Podobnie jak przedtem z przedszkola i żłobka (cała moja trójka żłobkowa).

    Ale jeśli uznasz, że naprawdę jest za wcześnie to może jest za wcześnie. Jako food for thoughts - bardzo mądra Młoda Matka

    https://mloda-matka.blogspot.com/2014/08/dlaczego-joasia-nie-idzie-do-przedszkola.html

    https://mloda-matka.blogspot.com/2016/10/co-sychac-w-przedszkolu.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz licznik został właśnie kolejny raz wyzerowany. Co gorsza Tygrys bystrzacha, co chwilę powtarza, że brzydko kaszle i powinna nim się kolejny dzień zająć babcia. Zobaczymy, co przyniesie noc i ranek.
      Doskonale wiem, że to duża zmiana w życiu Tygrysa. Ja mimo 40 na kartki sama źle znoszę zmiany, a co dopiero trzylatek. Dajemy sobie jeszcze czas, choć zupełnie z przedszkola nie zrezygnujemy. Nie możemy obarczać babci codzienną opieką nas Synkiem, a sami z pracy też nie możemy zrezygnować. A inna osoba do opieki - reakcja byłaby taka sama jak na przedszkole. Czekamy

      Usuń
  12. Nie przepraszaj, ja chetnie czytam o Tygrysku i przedszkolu! :)

    Jako corka przedszkolanki, ktora na studiach (bo wrzesien wolny) niemal codziennie podjezdzala do mamy zeby pomoc (bo miala ona grupe wlasnie maluszkow) napisze Ci, ze 99% dzieci placze. Takie dzieci, jak Elunia Rivulet, to naprawde wyjatki. Wiekszosc drze sie, czepia rodzicow, robi w majtki albo i wymiotuje ze stresu. Jedne adaptuja sie szybko, inne dluzej.

    My Potworki wyslalismy do przedszkola pozniej (choc nam chodzilo o dluzszy kontakt z jez. polskim). Bi miala 4 lata i 4 miesiace, a Nik 3 lata i 8 miesiecy. Bi cale lato dopytywala, kiedy idzie do dzieci, Nik upieral sie, ze do przedszkola isc nie chce. A pozniej Kokus zaadaptowal sie w niecale 2 tygodnie, a Bi... ryczala caly miesiac! :) Ale w koncu i ona sie przyzwyczaila, pokochala przedszkole i rok temu, kiedy przezywala znow poczatek zerowki, plakala, ze nie chce chodzic do szkoly, tylko wrocic do przedszkola. :)

    Spokojnie, jestem przekonana, ze Tygrysek tez sie przyzwyczai. Takiemu wrazliwemu dziecku na pewno jest trudniej, ale w koncu przywyknie i pokocha przedszkole. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że w naszej grupie Tygrys jest rekordzistą, choć dzieci przychodzą wcześniej, więc może nie widzimy tych płaczów. Panie (G. i pomoc) są wspierające i życzliwie usposobione, więc radzą sobie i z Młodym i ze mną :)

      Usuń
  13. Właśnie zastanawiałam się co u Was.
    Ściskam i myślami jestem z Wami;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od kilkunastu dni chwytam za telefon i ciągle coś, ale mam nadzieję, że w końcu uda mi się wybrać numer, bo się za Wami stęskniłam.

      Usuń
  14. Kochana, to naprawdę jeszcze wszystko jest w granicach normy. U nas na 16dzieci bez problemu wchodzi na salę może troje... Dla dzieci to naprawdę ogromna rewolucja i dla każdego może być ona na innym tle. U nas tyle dobrego, że jesteśmy już na etapie, kiedy nawet drzemki zaczynają się jako tako klarować- wcześniej już szykowanie leżaczków powodowało u dzieci płacz. Na to wszystko naprawdę potrzeba czasu. Najgorszy jest ten wrzesień. Jeśli będziecie konsekwentni, a Tygrys pozostanie w dobrym zdrowiu, to od października powinno być już wyraźnie lepiej. Jeśli nie będzie, to dajcie sobie jednak jeszcze odrobinę czasu- czasem trochę go jeszcze trzeba. Ważne jest, abyście na bieżąco byli informowani jak wygląda sytuacja, tak, żebyście w razie czego mogli podjąć stosowne kroki. Co do pani A. to strasznie nie lubię takiej postawy u nauczycieli. I naprawdę rozumiem, że Ona ma za sobą tych wrześni już pewnie całkiem sporo, że płaczące dzieci nie robią już na Niej wrażenie, ale co roku te dzieci i rodzice zaczynają bardzo ważny etap w swoim życiu...
    Trzymajcie się. I przede wszystkim Ty Mamo weź się w garść. Pamiętaj, że Tygrys czuje Twoje emocje. Nawet jeśli nic nie mówisz, nie płaczesz przy Nim, to przekazujesz Mu swój niepokój.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zdrowie... znowu coś się przyplątało i dzień z babcią, co oznacza że zaczynamy od początku, a młody kombinuje, jak tu przeciągnąć chorobę. Ale wczoraj, jak zobaczyłam, że Tygrys siedzi przy stoliku z panią (a nie za drzwiami) i nawet z nią rozmawia (nie wiem co zrozumiała, bo w buzi miał zatyczkę), to wstąpiła we mnie nadzieja. Panie informują nas na bieżąco. Tu nie mogę nic złego napisać. A Pani A. po prostu tak ma, ale ciągle nie skreślam, daję szansę.
      Co do emocji. Naprawdę się staram, ale wiesz jak jest :)
      Dzięki za wsparcie.

      Usuń
  15. U nas cały pierwszy rok przedszkola, to był tydzień chodzenia, dwa tygodnie chorowania i tak w kółko, ale syn był ekstremalnym przypadkiem. Nie ułatwiało to na pewno przedszkolnej adaptacji, ale jakoś daliśmy radę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczęliśmy podobnie. Tydzień w przedszkolu, tydzień w domu. A od poniedziałku od początku adaptacja. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Trzeba przez to przejść.

      Usuń
  16. A wyżal się kochana jak potrzebujesz :)
    Kryzysy pojawiają się zawsze, moja córka miałą takowe nawet po kilku miesiącach uczeszczania do przedszkola. BA!!! Ona miewa nawet teraz trudne dni, kiedy już trzeci rok do szkoły chodzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kryzysów nie unikniemy. Tylko, jak to zrobić, żeby się mniej nimi przejmować? :)

      Usuń
  17. Patrząc z naszej perspektywy, z Wojtkiem było łatwiej...ale tak jak piszesz, dzieci są różne. Do teraz zdarza się jednak poniedziałkowy płacz i symulacja najróżniejszych chorób. W tym roku cieszymy się z faktu, że nie ma tradycyjnego leżakowania i przebierania się w piżamki. Dla Wojtka był to ogromny przymus i strasznie się bronił przed spaniem w przedszkolu, pomimo że w domu padał jak mucha ;) ...Piszę komentarz i tak myslę, ile my matki musimy przejść...psychicznie, szkoła jeszcze bardziej mnie wykańcza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie i tak nie jest najgorzej. Spodziewaliśmy się, że będzie trudniej. Najgorzej z tym chorowaniem. Przerwa oznacza adaptację od nowa. A piżamki... u nas za moment też będzie przebieranie, choć przyznaję, że nie bardzo to rozumiem. To tylko godzina drzemki. W domu też się nie przebieramy. Wiem, nauka samodzielności, ale czy to nie za dużo jak na takiego malucha. Nie wiem. Może się mylę.

      Usuń
  18. Jutro nowy tydzień ,życzę Wam aby już było łatwiej. Choć różnie to jest ,ja już nie bardzo pamiętam ale chyba u nas był kryzys nie z początku ale po miesiącu gdzieś. Różne są dzieci,powodzenia ! Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Startujemy, jak będzie dobrze, najwcześniej w środę.

      Usuń
  19. Nie przepraszaj, zawsze z przyjemnością czytam o Tygrysku i o Was - nawet jeśli dotyczy to kwestii problematycznych i niezbyt radosnych. Myślę, że z czasem będzie tylko lepiej . Jedne dzieci potrzebują tego czasu więcej, inne mniej - ale w końcu chyba wszystkie się przyzwyczajają :) Buziaki i powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję. Pewne jest to, że Tygrys potrzebuje tego czasu naprawdę dużo.

      Usuń