środa, 30 sierpnia 2017

Dawno, dawno temu... 33 miesiąc

Tak, tak weszliśmy w czas wieczornego opowiadania bajek. Najlepsze jest to, że nie czytaliśmy za dużo bajek, które zaczynałyby się tymi słowami. Raz czy dwa Tata opowiedział Mu jakąś historię i Młodzieniec zaczął się domagać się bajek z klasycznym początkiem. Jak już nie chciał słuchać albo my nie mieliśmy siły opowiadać kolejnej, sam wkraczał do akcji i sam tworzył takie oto bajki…


Dawno, dawno temu, za górami za lasami, żył sobie rekin...


Dawno, dawno temu, latała sobie wrona, ale miała złamane skrzydło...


W ostatnich postach nie raz wspominałam o strażackiej pasji Tygrysa. Akcje, które nam organizuje są niesamowite, a wszystko przy użyciu wymyślonych narzędzi. Jedynym rekwizytem jest gaśnica z butelki ze spryskiwaczem po płynie do mycia okien. Pewnego dnia szykując się na akcję mówię: Tygrysie weź gaśnicę. Okazało się, że mam słabą znajomość tematu, bo usłyszałam: Gaśnica nic nie pomozie. Tu potziebna sikawka. Inne ulubione zabawy, bez użycia zabawek, to naprawa aut i różnych sprzętów domowych. A jeśli chodzi o zabawki to w ciągłym użyciu są puzzle. Od rana do wieczora. Musiałam zamówić nowe wzory, bo byłam o krok od wyrzucenia starych przez okno. Ileż razy można układać te same obrazki. Tygrysowi to absolutnie nie przeszkadzało, choć z nowych puzzli oczywiście się ucieszył .


Zainteresowanie światem u naszego prawie Trzylatka jest coraz większe. Pojawiły się pierwsze pytania (a całkiem niedawno na blogu Małego Światka pisałam, że u nas jeszcze nie): Czemu morela jest żółta? Czemu wieje wiatr? Właśnie, czemu? Synek zaczyna dopytywać o dni tygodnia, godziny. A zagwostką jest: kiedy będzie jutroo?


Tygrys od czasu do czasu przy posiłku lubi tłumaczyć działanie układu pokarmowego. Powszechnie wiadomo w jakiej formie wraca posiłek. Z tym, że u nas się rozróżnia kupy malinowe (po spożyciu dużej ilości owoców) albo wodowe. Jak się pije duzio wody, to się takie ma. Proste.


Największy sukces 33 to oczywiście odpieluchowanie, które zasłużyło na osobny wpis (TU). Mamy problem z grubszymi sprawami, ale w czasie drzemki obywa się Chłopak bez pieluszki (zdarzają się wpadki, ale nie codziennie). Przez moment wydawało nam się, że będziemy mogli ogłosić kolejną zmianę. Przez kilka nocy Synek zapominał o smoczku. Raz spał z, raz bez, ale ponownie zaczął się upominać, a my póki co nie mamy serca Mu go odmówić. Za dużo zmian na raz nie służy Chłopakowi.


Wielką przyjemność sprawia Tygrysowi wybieranie pieniędzy z bankomatu, a jak jeszcze dostanie potwierdzenie - to dopiero coś. A odchodząc od bankomatu mówi: Dzięki.


Chłopak obcych nie lubi, a kontaktu fizycznego z nimi nie lubi jeszcze bardziej. Niedziela, kościół, moment zbierania na tacę. W jednej ręce moneta, a druga na głowie. Po chwili załapałam o co chodzi. Komunikat - nie dotykaj. Tydzień później stoimy na podwórku, a Chłopiec cieszy się, że ma na głowie czapeczkę, co oznacza, że nikt Go głaskać nie będzie. I nie pogłaskał, bo zanim Smerf się namyślił, zakrystianin odszedł.


Synek bardzo lubi różne śmieszne pożegnania/powitania typu: cześć czołem kluski pod stołem, prosze kalosze/bambosze. Pewnego dnia na pożegnanie z dziewczynką na placu zabaw rzucił: kluski pod stołem. Zapomniał o początku, a koleżanka zgłupiała, bo nie wiedziała o co chodzi.


Tygrys przegląda się w lustrze w przedpokoju i mówi sam do siebie: Już jestem taki duzi. O taki… Mam duzio wzrostów.


Przy zabawie wołam do Synka: Panie Tygrysie wsiadamy. Odpowiada: Nie jestem Pan, jestem Synek. Synek - bez dwóch zdań.


Bawimy się… jeździmy wokół stołu tj. biegamy wydając z siebie różne dziwne dźwięki. W pewnym momencie zatrzymuję się, markując zmęczenie, mówię: czerwone. I co? Pojazd za mną (czyt. Tygrys) włącza sygnał i przejeżdża na czerwonym. Wszak uprzywilejowanym pojazdom i Synkom  można.


I pojawiło się pierwsze: Tata mi poźwala. Oczywiście niejednokrotnie mija się to stwierdzenie z prawdą.


Odpieluchowanie to niewątpliwie ważne wydarzenie miesiąca, ale dla nas jeszcze ważniejsze jest co innego. Synek wreszcie się do nas przytula. Tak po prostu. Przybiega i wtula się. Do tej pory nie lubił kontaktu fizycznego. Długo czekaliśmy na takie przytulańce i całusy. Choć mi i tak ciągle mało. Tata ma nieco więcej, bo Tygrys bardzo lubi mizianie tatową brodą.

A ja dziś w nostalgicznym nastroju. Tygrys ostatni dzień pod opieką Babci. Jutro oglądamy przedszkole, a pojutrze zaczynamy nowy etap. Trzymajcie proszę kciuki.

17 komentarzy:

  1. Trzymam mocno kciuki, wierzę,że będzie dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest najfajniejszy wiek u dziecka, ale pomimo wielkiej miłości to pytania potrafią dać się w kość ;)
    Trzymam kciuki, na pewno wszystko będzie świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już widzę, że muszę odświeżyć wiedzę.
      Kciuki nadal mile widziane :)

      Usuń
  3. u nas najważniejsze to pozbycie się właśnie smoczka troszkę w drastyczny sposób bo był bardzo niegrzeczny (bił brata) więc zabrałam mu smoczka i powiedziałam że wyrzuciłam... ze trzy dni się strasznie domagał szczególnie do spania ale teraz jest oki i zasypia pięknie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My na razie smoczka zostawiamy. Za dużo zmian na raz. A już widzę, że to dobre wsparcie w przedszkolu.

      Usuń
  4. Cudowne musza byc te przytulasy! :)

    Moje Potworki tez lubia takie powiedzonka na powitanie czy pozegnanie. Nie ma pojscia spac bez recytacji "dobranoc, pchly na noc, karaluchy do poduchy a szczypawki do zabawki". ;) Ale na moje "czesc, moge cie zjesc", nadal piszcza, ze nieeee! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak... :)
      U nas przed snem podobna porcja powiedzonek. A tego z cześć nie znałam i już wykorzystałam :)

      Usuń
  5. Trzymamy za Was kciuki kochana Tygrysia rodzinko! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wszystko na raz, jak odpieluchowywanie to nie nauka bez smoczka :)
    Gaśnicę sobie świetną załatwił :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. Młody ma gaśnicę, a mama oszczędność w portfelu. Zresztą On i tak woli wymyślone zabawki zamiast tych prawdziwych. No może poza autami i puzzlami, których nigdy dość.

      Usuń
  7. A wiesz, odchodząc następnym razem od bankomatu powiem "dziękuję" jak twój trzylatek :) Nie przyszło mi to nigdy na myśl.

    Trzymam kciuki za bezbolesne i pełne uśmiechów przedszkolne początki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba się uczyć od najmłodszych. Ja nigdy też nie dziękowałam maszynie :)
      Kciuki mile widziane, bo początek nie będzie jednak bezbolesny.

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Fajne to czasy, choć każdy moment w życiu naszych dzieci, jest tym najpiękniejszym.

      Usuń
  9. Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń