środa, 15 marca 2017

Szczęśliwy kurs gramatyki

Myślę, że każda/każdy z nas na swojej edukacyjnej drodze spotkał nauczycieli, którzy z tych czy innych względów zapadli w pamięć. Z powodu nawyków, powiedzonek, stylu ubierania się czy (co najważniejsze) sposobu przekazywania wiedzy. Przypomina mi się wielu barwnych nauczycieli z podstawówki i poważnych profesorów z liceum, a na tym etapie nauki trafiłam na naprawdę dobrych pedagogów. Wymagających, ale posiadających wiedzę i potrafiących ją przekazać. Wśród nich ten jeden - mistrz, który miał wpływ na wybór mojej drogi życiowej.


Na całej ścieżce edukacyjnej, od podstawówki po maturę, nie miałam szczęścia do polonistów. Może m. in. z tego powodu język polski nigdy nie należał do moich ulubionych przedmiotów (zaraz po w-fie), co może wydawać się dziwne ze względu na moje humanistyczne wykształcenie. Ja po prostu nie lubiłam pisać. Każde wypracowanie (szczególnie to w ramach lekcji) było dla mnie dość stresogennym doświadczeniem. Za to od najmłodszych lat fascynował mnie język polski. Zasady, reguły, wyjątki. Moją ulubioną domową zabawą było pisanie dyktand. Nigdy nie miałam specjalnych problemów z ortografią, przychodziła mi intuicyjnie. Gorzej było z gramatyką. Części mowy ogarniałam. Gorzej ze składnią. Zdania złożone podrzędnie, współrzędnie - wiem, że coś takiego istnieje, ale żaden z polonistów nie chciał/nie potrafił/nie miał potrzeby dogłebnego przekazania wiedzy z tej dziedziny.

Aż w ostatniej klasie podstawówki trafiłam na konkurs z języka polskiego. Nie z potrzeby. Z konieczności. Zgodnie z zasadą: nauczycielowi się nie odmawia. Miało to jednak swoje pozytywne strony. Nie, nie… olimpiady nie wygrałam. Za to na czas przygotowań trafiłam na polonistkę, która pokazała mi, że ta cała gramatyka nie jest tak straszna, jak się wydawało. NIestety te kilka tygodni to było za mało, żeby zgłębić temat. Dobrze, że na dalszej szkolnej drodze nikt jej również nie wymagał. Dodam jeszcze, że wspomniana polonistka poza tym, że miała wiedzę, była dość barwną (dosłownie) postacią. Niczym piękny motyl przemierzała szkolne korytarze w kolorowych, zwiewnych ubraniach. Wyróżniała się w rzeczywistości przełomu lat 80 i 90.

Skąd ten przydługi (zdecydowanie :) wstęp? Wspomnienia przywołała Joanna Krzyżanek swoją książką Księga gramatyki Lamelli Szczęśliwej Wydawnictwa Święty Wojciech. Nie jest to lektura dla dwuletniego Tygrysa, ale za sprawą swojej zawartości trafiła na górną półkę, do książek z zakładką “na zaś”.


Księga to najlepsze określenie i to nie tylko ze względu na fizyczne cechy tej pozycji (format zbliżony do A4 i 152 strony), ale przede wszystkim na sporą dawkę wiedzy i to z różnych obszarów, a nie tylko tytułowej gramatyki. Wiedzy podanej w bardzo przystępny sposób, a wszystko za sprawą tytułowej Lamelii Szczęśliwej - emerytowanej nauczycielki języka polskiego. Nie sztuką jest bowiem ogromny zasób informacji. Sztuką jest, żeby te informacje w odpowiedni sposób przekazać dzieciom. Zainteresować, zaciekawić, czasem rozbawić i wreszcie zachęcić do dalszego zgłębiania tematu. A Lamelia Szczęśliwa ten szczególny dar posiadła.

Samo nazwisko nauczycielki oddaje jej stan ducha. Lamelia, podobnie jak pozostali członkowie jej rodziny, należy do osób szczęśliwych i z racji tego nie używa zegarka. Można odnieść wrażenie, że takie samopoczucie osiąga jedynie w swoim własnym towarzystwie, co sprawia, że nie od razu zapałamy do niej sympatią. Lamelia należy jednak do osób, które zyskują przy każdym kolejnym spotkaniu, przy każdej kolejnej stronie. Co więcej z każdym następnym zdaniem znalazłam wiele stycznych z nauczycielką. Jednym słowem:  Lamelia wie co dobre. Sękacz, szpinak, szczawiowa i książki. Przy tym jest właścicielką pokaźnej kolekcji rzeczy wszelakich (m.in. myszy na kluczyki), a jej współlokatorami są: kornik melancholik, stara pchła, myszka miłośniczka seriali i szpak.  Taka to menażeria. Mimo, że osiągnęła już wiek emerytalny, ma w sobie wiele z dziecka. Może dlatego tak dobrze rozumie młodsze pokolenie.

Pewnego dnia do drzwi Lamelii puka dwoje dzieci - Gabrysia i Kajtek, którym grozi brak zaliczenia z gramatyki, a tym samym wizja spędzenia ferii w domu, a nie w górach. Są więc bardzo zdeterminowani. Do tego stopnia, że szukają pomocy u ekscentrycznej nauczycielki i godzą się na zamieszkanie z Lamelią i zgłębianie gramatyki przez kolejnych 27 dni. Po tych kilku tygodniach takie pojęcia, jak rodzaje, tryby, strony nie będą dla nich wiedzą tajemną. Co więcej zyskają tytuł mistrzów gramatyki. I nic dziwnego, bo Lamelia wyłożyła im wszystko w sposób zaskakujący, zupełnie inny, niż większość z nas pamięta ze szkoły.


Każdego dnia punktem wyjścia było opowiadanie wprowadzające kolejne części mowy i ich formy gramatyczne. Historie zabawne, pouczające, nawiązujące do literatury dziecięcej (Kopciuszek, Król Lew, Sójka), zawierające elementy baśni i fantastyki, a przy tym niosące sporą dawkę informacji nie tylko z języka polskiego. Informacji, do których sięga już i Tygrys, np. utrwalając części ciała na ilustracji z Leosiem Łokietkiem czy ćwicząc zaimki (bez świadomości, że są to właśnie zaimki) z myszką Franciszką i kotem Bonawenturą.


Skoro Księga dotyczy gramatyki, nie mogło zabraknąć zanotowania najważniejszych informacji na tablicy i w zeszytach, a raczej w zeszycie Gabrysi, bo Kajtkowy kajecik gdzieś się zawieruszył.



Wreszcie świetnym sposobem na utrwalenie zdobytej wiedzy okazały się zabawy/zajęcia/robótki ręczne angażujące wszystkie zmysły dzieci. To propozycje, które z powodzeniem możemy skopiować w naszym domowym zaciszu, może poza gotowaniem spodni w naparze herbacianym. Choć kto wie? Może uzyskałyby całkiem piękną barwę. Ale wspólne konstruowanie robota czy pajęczyny z włóczki może być świetną zabawą.

Dla mnie Lamelia jest przykładem opiekuna (prawie) idealnego. Poświęcającego uwagę w 100 % swoim podopiecznym. Dbającego o kreatywne spędzenie czasu. W domu i na świeżym powietrzu. Przy materiałach plastycznych i w kuchni. Opiekuna znajdującego czas na wspólną naukę, zabawę i pracę. Choć z bieganiem boso po śniegu nieco się zagalopowała. Jedno mnie jeszcze zastanawia, jak udało się zachęcić dwoje dzieci, które na aniołki nie wyglądają, do szeptania przez godzinę?

Pisząc o Lamelii, trzeba koniecznie wspomnieć o autorze jej wizerunku. Lamelię, jak i inne postaci wykreował Panu Zenon Wiewiurka. Na pierwszy rzut oka bohaterowie Księgi mogą wydawać się nieco przejaskrawieni, może nawet karykaturalni, ale właśnie to sprawia, że wzbudzają sympatię. Zabawne ilustracje doskonale uzupełniają tekst. Przyciągają uwagę nawet naszego dwulatka.

Księga gramatyki Lamelii Szczęśliwej jest świetną propozycją dla dzieci zaczynających naukę na II poziomie szkoły podstawowej. Chociaż dorosłym również będzie się podobać. Ja spędziłam z nią zwolnienie chorobowe. I mimo, że edukację formalną zakończyłam wiele lat temu i tę część gramatyki mam opanowaną, Lamelia zachęciła mnie do kolejnych spotkań. Podejrzewam, że zanim Tygrys podrośnie, na dobre zagości w naszym domu.

Księga gramatyki Lamelii Szczęśliwej
tekst: Joanna Krzyżanek
ilustracje: Zenon Wiewiurka
format: 210 x 270 mm
stron: 152

28 komentarzy:

  1. Podobają mi się Twoje recenzje , a ilustracje w książce są magnetyzujące .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Mamy w domu kilka książek tego duetu i są naprawdę ciekawe.

      Usuń
  2. Ja w takim razie miałem calkiem odwrotnie w szkole. Ortografia u mnie szwankowala. Nie miałem dysortografi, ale za kazdym razem za wypracowania dostawalem slabe oceny, przez błędy właśnie. Lubilem jednak pisac. Lanie wody na papier przychodzilo mi z łatwością. Moja gramatyka to jakiś zart. Nigdy nie pamietam gdzie postawić przecinek;) ksiazeczka zapowiada się ciekawie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jestem konkretna. Lać wody nie umiem, chyba że przy zmywaniu :)

      Usuń
  3. Na książeczkę jesteśmy jeszcze trochę za mali :) Ja też jakoś za językiem polskim nie przepadałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też, ale ilustracje oglądamy i kilka opowiadań przed snem poczytaliśmy. Czyli nie jestem odosobniona z tym j. polskim :)

      Usuń
  4. Tygrys będzie miał dużo do przeczytania, kiedy sięgnie w końcu do tych książek "na zaś":)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm ciekawe :)
    Ja język polski bardzo lubiłam już w podstawówce i wylądowałam na polonistyce... Ale gramatyki i ortografii nie trawiłam :) Nie sprawiały mi problemu, ale były takie pozbawione wyobraźni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja w sumie z wyobraźnią mam problem. Serio. I wszystko jasne :)

      Usuń
  6. Chyba się zaopatrzę, mam już podobne książki do matematyki i historii to może teraz czas na język polski? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są jeszcze dwie. I coś czuję, że prędzej czy później się w nie zaopatrzymy.

      Usuń
  7. Fajna ksiazka, szkoda, ze nie bylo jej w zamierzchlych czasach, kiedy sama zmagalam sie z polska gramatyka... ;) No a moim dzieciom raczej sie nie przyda... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj szkoda. Miałam tylko jedną szaro-burą książeczkę z dyktandami.

      Usuń
  8. I ja w takim razie zapisuję- na zaś :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooo dobrze wiedzieć że są jeszcze fajne książki edukacyjne dla dzieciaków. Czasami jak przeglądam półki z książkami w sklepie to stwierdzam że większość jest głupia (a nawet szkodliwa) i ciężko mi się by było zdecydować na zakup którejś z nich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest sporo wartościowych książek, ale trzeba się trochę natrudzić, żeby je znaleźć. Księgarnia w naszym miasteczku jest tak słabo zaopatrzona, że nawet nie wchodzę.

      Usuń
  10. Cudowne!!! I to jest dokładnie "moja bajka"! Idealne, żeby spróbować zarazić dziecko własną pasją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wpisałam się w tą bajkę :)

      Usuń
  11. Rewelacyjna książeczka i na pewno okaże się bardzo przydatna dla Tygrysa-uczniaka :) Gdyby wszyscy nauczyciele byli tacy jak Lamelia Szczęśliwa, to nie byłoby także nieszczęśliwych i markotnych uczniów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby... A jak już byli, to obrywali od tych, którym się nic nie chciało.

      Usuń
  12. fajny wpis ;) zapraszamy do nas: fairydoorandmooore.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. Ależ ta księga musi być rewelacyjna :D
    Ja akurat przez większość mojego życia totalnie byłam zakochana w naszym cudownym języku ;) Nie, żebym nie popełniała błędów, ale po prostu go kocham ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie z językiem polskim. Cenię ludzi, którzy pięknie się wysławiają, a to coraz rzadsze niestety. Sama jestem daleka od ideału, ale się staram :)

      Usuń
  14. Ale mnie zaintrygowalas!!! Jestem pod wrazeniem recenzji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Sama jestem ciekawa innych części.

      Usuń